chapter nine → candles

🇨​🇦​🇳​🇩​🇱​🇪​🇸​
chapter nine

━━━━━━━━━━ 

Alex starała się jakoś przyśpieszyć czas, będąc w pracy, bo zostało już tylko pół godziny, a potem mogła już pójść do domu, a o niczym innym nie marzyła w piątkowe popołudnie. Była zmęczona po całym tygodniu pracy i chciała już znaleźć się w domu, w łóżku albo na kanapie przez telewizorem. Była zmęczona, w dodatku z Louisem ostatnio w ogóle nie rozmawiali i nie wiedziała, o co znowu mu chodziło, bo nawet nie zaczynała tematu narkotyków, nie mając na to czasu i ochoty, żeby szarpać sobie nerwy. Szatyn i tak niczego nie zmieniłby w swoim podejściu, a ona powoli i nieświadomie oswajała się z tym, że choćby chciała to nie mogła nic z tym zrobić. 

Blondynka czasem zerkała na telefon, bo wymieniały się z Red SMSami, co nieco pomagało zabić jej nudę, bo naprawdę zrobiła wszystko, co musiała przed czasem i do tego wysprzątała swoje biurko, przez co tylko bawiła się bezsensownie długopisem, żeby jakoś zająć dłonie. Szefa nie było, więc teoretycznie nie powinna się przejmować, a wyjść, ale nie chciała, żeby zaraz ktoś powiedział o tym mężczyźnie, a ten ją wyrzucił. Ceniła sobie tę pracę, bo jak na początek, to naprawdę była bardzo dobrze płatna i do tego miała przełożonego, którego lubiła, więc była w stanie wysiedzieć jeszcze kilkanaście minut, aby wrócić z lepszym nastrojem w poniedziałek. 

Zmarszczyła brwi, kiedy jej telefon kolejny raz zaczął wibrować i sięgnęła po niego, bo wiedziała, że Red nie mogłaby jej tak szybko odpisać, dlatego zerknęła na ikonkę wiadomości, po czym zorientowała się, że to wcale nie była jej przyjaciółka, a Tomlinson. Przełknęła nerwowo ślinę, ale weszła w ich wiadomości, przez co spłynął na nią kolejny szok.

kiedy będziesz w domu?

nie wiem, a co? coś się stało?

tak pytam, bo nigdy nie wiem, kiedy wracasz

mam nadzieje, że nie zrobiłeś znowu czegoś głupiego

nie spaliłem kuchni, więc to chyba nie było do końca takie głupie

to kiedy będziesz?

powinnam wrócić w ciągu godziny, może szybciej, jeśli nie będzie korków 

to do zobaczenia, mała

uważaj na siebie po drodze

Alex ze zdziwienia uniosła brwi, mając nadzieje, że nie pożałuje tego, co zastanie w domu, bo miała nadzieje, że wciąż stał w jednym kawałku i nie będzie musiała szukać szatyna pośród gruzów. Nieco zaniepokoiło ją też to, że robił coś w kuchni, bo zawsze powtarzał, że prędzej naprawiłby samochód nie mając narzędzi niż ugotował obiad mając w pełni wyposażoną kuchnie, dlatego przełknęła nerwowo ślinę. Miała ochotę do niego zadzwonić, ale przeczuwała, że pewnie już nie odbierze. Louis był typem, który zawsze wolał coś napisać niż powiedzieć przez telefon. 

Prze to wszystko zniecierpliwiła się jeszcze bardziej i tylko prawie, że uciekła z biura, kiedy wybiła siedemnasta. Blondynka pożegnała się ze wszystkimi, których znała, a później wsiadła już do samochodu i odjechała w stronę mieszkania, mając nadzieje, że tego wszystkiego nie pożałuje. Z drugiej jednak strony w jej sercu znowu zaczął tlić się ten płomyk nadziei, że jednak będzie dobrze, a ona w końcu będzie mogła cieszyć się szczęśliwym związkiem z przystojnym facetem, a nie unikać tego tematu w towarzystwie, aby nie musieć najadać się wstydu za Louisa. Szczególnie po ostatniej sytuacji z aresztem. 

:::

— Jestem — przyznała, gdy zamknęła za sobą drzwi od mieszkania i odłożyła torebkę gdzieś na bok. Zdziwiło ją to, że w mieszkaniu było tak ciemno i żadne światło się nie świeciło. Blondynka przełknęła nerwowo ślinę i ruszyła przed siebie, słysząc tylko stukot swoich obcasów o panele w korytarzu. — Louis?

— W jadalni — odpowiedział jej, przez co mimowolnie poczuła ciarki na swoich plecach, bo jednak od zawsze miała słabość do jego głosu. Samą rozmową potrafił sprawić, że miała miękkie kolana i kiedyś uwielbiała go słuchać. Później wszystko się zmieniło i tak naprawdę nie rozmawiali ze sobą, chyba że naprawdę musieli. 

— Dlaczego jest tak ciemno? — spytała, ale jednak w pomieszczeniu, o którym była mowa zrobiło się nieco jaśniej przez przynajmniej kilkanaście świec, które stały w różnych miejscach i świeciły się, tworząc półmrok. — O co chodzi? 

— O nic takiego. Usiądź — Poprosił, robiąc jej miejsce przy stoliku, przy którym jeszcze kiedyś jedli praktycznie każdy posiłek razem. Blondynka zdziwiona zajęła miejsce i założyła pod stolikiem nogę za nogę, a później oparła głowę na dłoniach. Była ciekawa tego, o co chodziło Tomlinsonowi, ale sam fakt, że tak się postarał bardzo jej się już spodobał. Nie mogła przestać się uśmiechać. 

— Z jakiej to okazji? — spytała jeszcze głośniej, aby ją usłyszał w kuchni. Naprawdę to było dla niej niespotykane, bo jednak Louis rzadko kiedy dobrowolnie gotował i do tego jeszcze tak dbał o nastrój jak właśnie wtedy. Alex była w szoku.

— Z żadnej, ale pomyślałem, że należą ci się przeprosiny za to, że ostatnio ciągle tylko denerwowałaś się przeze mnie i nie miałaś ze mnie żadnego pożytku - przyznał tylko, stawiając przed nią dwa talerze ze spaghetti. Blondynka uśmiechnęła się mimowolnie, ciesząc się, że postanowił zrobić właśnie to. — Chciałem cię przeprosić — dodał cicho i spojrzał na nią niepewnie, gdy usiadł już na swoim krześle. 

Alex westchnęła cicho i spojrzała na swoje dłonie, a później upiła trochę wody z cytryną ze szklanki. Wiedziała, że ta rozmowa będzie ciężka, ale nigdy nie sądziła, że wyjdzie od Louisa. Zawsze myślała, że to ona będzie musiała ją zainicjować. 

— Jedno słowo nie wystarczy, aby było dobrze, Louis — powiedziała i spojrzała mu w oczy. — Poza tym obydwoje dobrze wiemy, że nie będzie dobrze, dopóki nie rzucisz. A nie chcesz rzucić. Pójść na odwyk. Cokolwiek — dodała, zabierając widelec. Doceniała jego gest, naprawdę. Ale wiedziała, że to było tylko takie błędne koło, w które dała się wciągać raz za razem. On przepraszał i się starał, przez moment było dobrze, a później znowu zaczynała się szopka z narkotykami. Blondynka była tym naprawdę zmęczona. 

— Wiem — westchnął ciężko. — Jestem beznadziejnym chłopakiem, przepraszam. 

— Nie przepraszaj mnie, Louis. Po prostu postaraj się mnie zrozumieć. Martwię się o ciebie. Nie chcę potem patrzeć jak zmarnowałeś sobie życie przez takie świństwo. A co jeśli w końcu wylądujesz w szpitalu? Myślałeś o tym? — zaczęła cicho. Wiedziała już, że to będzie długi wieczór, ale chciała wykorzystać to, że w końcu dał sobie coś wytłumaczyć. 

━━━━━━━━━━

━━━━━━━━━━

w końcu coś wyskrobałam, jak rozdział?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top