Rozdział 8
Ta noc była koszmarem. Cieszył się, że rano nie musi iść do pracy bo zapewne byłby nieprzytomny i nie potrafiłby się skupić.
Podczas gdy obok niego cicho pochrapywał Harry, on przewracał się z boku na bok, nie potrafiąc zasnąć. Jego myśli były zaprzątane przez to co się dzisiaj wydarzyło. Jak mógł pozwolić, aby Niall odkrył czym naprawdę się zajmuje. Pomimo tego, że blondyn zapewnił go, że o niczym nie powie Harry’emu, dalej się niepokoił. Nigdy nie wiedział czy nie zmieni zdania lub przypadkiem mu się coś nie wymknie. Niestety nie mógł w tej sprawie nic zrobić, zwłaszcza w drugim przypadku. Mógł się tylko modlić, aby nic takiego nie miało miejsca.
- Lou? – usłyszał zachrypnięty głos.
Odwrócił głowę i zauważył, że oczy jego chłopaka są otwarte.
- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić – posłał mu słaby uśmiech.
- W porządku – mruknął – Wszystko dobrze skarbie? – słyszał zamartwienie w głosie loczka.
- Tak – starał się, aby jego głos był jak najbardziej pewny.
- Na pewno? Widzę, przecież że coś cię trapi. Nie możesz spać, wiercisz się – odpowiedział
- To nic – starał się zapewnić ukochanego – Nie powinieneś sobie tym zawracać głowy, śpij.
- Na pewno? Louis, martwię się o ciebie. Widzę, że od jakiegoś czasu coś jest nie tak.
- Tak skarbie, wszystko jest w porządku. Śpij – objął loczka, przygarniając do siebie i pocałował go w czubek głowy.
- Kocham cię Lou, pamiętaj o tym – wymruczał sennie.
- Ja ciebie też – ponownie cmoknął Harry’ego.
Styles westchnął szczęśliwy i po chwili w sypialnie ponownie rozniosło się ciche pochrapywanie młodszego chłopaka.
*****
Przez kilka kolejnych dni Louis starał się unikać Nialla najbardziej jak to było możliwe. Niestety było to trudne, biorąc pod uwagę, że wspólnie pracowali w sklepie muzycznym i często mieli razem zmiany.
Tomlinson czuł się niezręcznie pod czujnym spojrzeniem przyjaciela. Blondyn starał się rozmawiać z szatynem, wypytywać czy wszystko dobrze, czy na pewno nie zmieni zdania odnośnie Zayna. Louis mając tego dość, od razu ucinał rozmowę lub uciekał.
Niall miał nic w tej sprawie nie robić. Wiedział, że Louis tego nie chce, ale miał już dość. Nie mógł tego tak zostawić. Musiał działać, nawet jeśli szatyn miałby się na niego obrazić.
*****
Zdobycie tego adresu nie było łatwe. Musiał jeszcze kilka razy śledzić Louisa, dopóki nie poszedł do Zayna. Jednak nareszcie udało mu się. Oto stoi przed drzwiami apartamentu „kochanka” Louisa. Musi z nim porozmawiać, musi go ubłagać, aby przestał spotykać się z Tomlinsonem.
Wziął głęboki wdech i zapukał w drewnianą powłokę. Zrobił krok do tyłu i czekał, aż ktoś otworzy drzwi. Jego serce waliło jak oszalałe. Był ogromnie zestresowany tym spotkaniem. Przecież ten cały Malik mógł w ogóle nie chcieć z nim rozmawiać, albo nie przejąć się sytuacją i dalej ciągnąć swój „romans” z Louisem.
Nagle drzwi się otworzyły, a przed blondynem stanął przystojny mężczyzna. Ten sam, który towarzyszył Tomlinsonowi i którego spotkał na korytarzu. Czuł jak jego serce przyspiesza, ale tym razem zupełnie innego powodu. Mężczyzna w ostrzejszym świetle wydawał się jeszcze bardziej przystojny. Był zjawiskowy.
Stał przed nim w czarnych rurkach. Jego biała koszula, rozpięta do połowy była wsadzona w spodnie, a rękawy miał podwinięte. Mógł podziwiać tatuaże na rękach i klatce piersiowej. Jego wzrok był łagodny i wyrażał zaciekawienie, a na twarzy widniał lekki uśmiech.
- Mogę ci w czymś pomóc? – spytał.
Dopiero teraz Niall się ocknął i zorientował, że przez cały ten czas się gapił.
- Um…hej – odpowiedział niepewnie. Boże, co ten chłopak z nim robił. Miał tu przyjść i twardo powiedzieć czego chce, zamiast tego podziwia kochanka swojego przyjaciela. Nie, stop. Musiał się wziąć w kupę, nie może teraz tracić swojej pewności.
- Hej, czy my się przypadkiem nie znamy? – lekko przekrzywił głowę, uważnie lustrując całe ciało blondyna. Horan czuł się niezręcznie pod czujnym spojrzeniem mulata, a na jego policzki wkradł się rumieniec. Już miał odpowiedzieć, kiedy chłopak klasnął w dłonie – Już wiem, spotkaliśmy się w klubie. Jesteś kolegą Louisa.
- Um, tak – pokiwał głową.
- Co cię do mnie sprowadza?
- Właściwie przyszedłem porozmawiać o Louisie.
- Coś się mu stało? Coś nie tak? Nie będzie mógł się dzisiaj ze mną spotkać? – zmarszczył brwi z niepokoju.
- M-mieliście się dzisiaj spotkać? – czuł jak ogarnia go panika, przecież Louis obiecał zabrać dzisiaj Harry’ego na randkę. Czyżby znowu w ostatniej chwili miał opuścić loczka?
- Tak, przed chwilą wysłałem mu wiadomość – potwierdził.
- Proszę cię, musisz to odwołać.
- Co?! – widać było, że mulat był całkowicie zaskoczony i nie rozumiał o co chodzi.
- Słuchaj, wszystko ci wyjaśnię – w końcu po to tutaj przyszedłem – ale musisz odwołać swoje spotkanie z Louisem i…moglibyśmy porozmawiać w środku?
- Oh – brunet wyglądał, jakby dopiero teraz zauważył, że cały czas stoją na korytarzu – Um…jasne – odsunął się od drzwi, robiąc przejście dla blondyna. Zamknął za nim drzwi i poprowadził Nialla do salonu – Napijesz się czegoś? – spytał z nad telefonu, pisząc wiadomość, zapewne do szatyna.
- Nie dzięki – odmówił na wskazanej przez Zayna kanapie.
- W takim razie o co chodzi… - usiadł na wolnym fotelu.
- Niall – odpowiedział.
- Zayn – wyciągnął dłoń, którą blondyn uścisnął – W takim razie o czym chciałeś porozmawiać?
- Chciałem cię prosić, abyś zakończył z Louisem swój związek, romans, czy co to tam jest.
- Słucham? – jego ton wydawał się być lekko oburzony – Niby dlaczego miał…
- Louis ma chłopaka! – wypalił.
- Co? – widział jak na twarzy mulata pojawia się niedowierzanie.
- Louis od kilku lat jest w związku, a za kilka tygodni zostanie ojcem – wyjaśnił blondyn.
- J-ja nie wiedziałem – odparł z lekkim strachem, jakby bał się, że blondyn mu nie uwierzy – Zanim zaproponowałem mu pracę, był typową dziwką – oddawał się każdemu, kto był gotowy zapłacić.
- Wiem – westchną – Nie obwiniam cię o nic. Proszę cię tylko, abyś to skończył. Boje się, że prawda wyjdzie na jaw i to bardzo skrzywdzi Harry’ego – chłopaka Louisa. Nie chcę, aby ich związek się rozpadł.
- Może Louis nie chce już z nim być?
- Nie – pokręcił głową – On go bardzo kocha.
- W takim razie dlaczego to robi? Czemu zdradza swojego chłopaka?
- Potrzebuje pieniędzy – westchnął – Teraz tylko on zarabia na swoją rodzinę. Na początku oboje z Harrym zarabiali. Nie było tego dużo, ale wystarczało. Jednak, kiedy Harry zaszedł w ciążę, zwolnili go. Pensja Louisa nie wystarczała, więc łapała się różnych dodatkowych prac. Lecz jak to bywa raz one są, a raz nie. Później zaczął się sprzedawać…
- Tak – przerwał mu Zayn – Tą historię słyszałem – Niall pokiwał głową.
- Odkrył, że pieniądze, które w ten sposób zarabia, pozwalają mu zapomnieć o problemach finansowych. Później przyjął twoją propozycję, co poniekąd zapewniło mu stabilność finansową.
- Boże – przejechał dłonią po twarzy – Gdybym wiedział nigdy bym mu tego nie zaproponował – pokręcił głową. Cały czas nie dowierzał w to co usłyszał – I co teraz? – spojrzał zamartwionym wzrokiem na blondyna.
- Musisz to zakończyć – odpowiedział.
- Tak – pokiwał głową – Tak jasne, tylko… - urwał nagle coś sobie uświadamiając.
- Tylko co? – zainteresował się Niall.
- Jeśli zwolnię Louisa, on z powrotem może wrócić na ulicę – oznajmił.
- Oh – wyrwało się z ust Horana, o tym nie pomyślał – Tak, masz rację. Jednak nie mogę pozwolić, aby to się dalej ciągnęło. Trzeba coś z tym zrobić.
- Zgadzam się – pokiwał głową – Musimy pomyśleć co z tym zrobić.
- Chcesz mi pomóc? – zdziwił się Niall.
- Oczywiście. Polubiłem Louisa i traktuję go jak przyjaciela. Chcę dla niego jak najlepiej.
Blondyn uśmiechnął się na słowa Zayna, co również i u niego wywołało uśmiech.
- Potrzebujemy czasu, aby się zastanowić co z tym zrobić.
- Tak, masz rację. Um…może – nagle jakby Zayn zrobił się odrobinę nieśmiały – może mógłbyś dać mi swój numer? Napisałbym do ciebie, kiedy moglibyśmy się spotkać w najbliższym czasie – zaproponował – Do tego czasu nie będę dzwonił po Louisa. Jedynie jutro będzie musiał ze mną iść na wystawę znajomego, ale nic więcej z tego nie wyniknie. Obiecuję!
- Jasne.
Malik podał mu swój telefon. Irlandczyk wpisał swój numer oddając sprzęt drugiemu chłopakowi.
- Będę się zbierał – podniósł się z kanapy, kierując się w stronę wyjścia – Do zobaczenia – posłał mu lekki uśmiech, nim opuścił mieszkanie.
Niall wracał do domu z wielkim uśmiechem na twarzy. I nie był on spowodowany tylko pomocą i posiadaniem sprzymierzeńca w sprawie Louisa. Obraz uśmiechniętego Zayna siedział w jego głowie. Czuł przyjemne łaskotanie w brzuchu na samą myśl, że mulat jest w posiadaniu jego numeru. Musiał przyznać, że brunet go zauroczył.
Malik zresztą nie był lepszy, siedząc na kanapie i z głupkowatym uśmiechem wpatrując się w rząd cyfr zapisanych w telefonie.
*****
Nie wiedział co się dzieje. Jakieś 20 minut temu dostał od Zayna wiadomość, że ma się u niego pojawić. Przez cały ten czas krążył po salonie, zastanawiając się co ma powiedzieć Harry’emu i myśląc, że znowu będzie musiał go zawieźć, podczas gdy loczek przygotowywał się do ich randki. Jego problem zniknął równo z kolejną wiadomością, która jak się okazała, również była od Malika.
Brunet pisał w niej, żeby jednak nie przychodził, nie podając żadnego wytłumaczenia. Szatyn był zaskoczony, jednak nie narzekał. Dzięki temu nie będzie musiał zasmucać swojego chłopaka. Zje kolację ze swoim ukochanym i zrobi to o czym już od dawna myślał. Na jego usta wpłynął łagodny uśmiech.
- Lou? – w salonie pojawił się loczek, gotowy do ich wyjścia. Na jego twarzy gościł szeroki uśmiech, który Tomlinson odwzajemnił.
- Ślicznie wyglądasz skarbie – podszedł do zielonookiego i cmoknął go w policzek.
- Przestań – zarumienił się lekko – Wyglądam jak wieloryb – odpowiedział.
- Wyglądasz ślicznie, a ciążowy brzuch tylko dodaje ci uroku – odpowiedział, kładąc swoja dłoń na zaokrąglonym brzuchu Stylesa – Gotowy?
Harry pokiwał głową. Louis ujął jego dłoń i pociągnął go w kierunku wyjścia. Chciał zabrać kluczyki od samochodu, jednak Harry mu je zabrał kręcąc głową.
- Przejdźmy się, do restauracji nie jest daleko.
- Hazz, ale zimno jest. Zmarzniesz – zaprotestował.
Jak zwykle Louis musiał okazać swoją nadopiekuńczość.
- Lou, ciepło się ubiorę. Po za tym spacer, ani mi, ani dziecku nie zaszkodzi. Proszę – jęknął.
- Masz założyć czapkę i szalik – zarządził.
- Louis, nie ma śniegu. Jest listopad – próbował odwieźć ukochanego do tego pomysłu. Jednak Lou stał przed nim, a w jego dłoniach spoczywał już czapka i szalik dla loczka. Młodszy westchnął cicho, jednak założył je.
Droga do restauracji zleciała im dość szybko. Szli w komfortowej ciszy, trzymając się za dłonie i posyłając sobie czułe uśmiechy.
Kolacja minęła im w naprawdę miłej atmosferze. Harry aż promieniował szczęściem. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz spędził tak miły i romantyczny wieczór ze swoim ukochanym. Louis przez cały czas szeroko się uśmiechał, przez większość kolacji trzymał Stylesa za rękę, kciukiem gładząc jego dłoń.
Louis również mógł zaliczyć ten wieczór do bardzo udanego. Na kilka godzin udało mu się prawie wyzbyć wszelkich wyrzutów i na jakiś czas zapomnieć o problemach, które sam na siebie sprowadził. Zamiast tego cieszył się czasem spędzonym ze swoim chłopakiem.
- Louis – zaczął Harry spoglądając z nad swojego talerza na szatyna – Może powinniśmy już zastanowić się nad imieniem dla dziecka? W końcu za kilka tygodni się urodzi – zaproponował.
- Tak, jasne – odparł z szerokim uśmiechem – Sam ostatnio już się nad tym zastanawiałem. Masz jakieś propozycje?
- Um…myślałem, że może dla dziewczynki Mary, a dla chłopca…um…nie wiem – zmarszczył brwi zastanawiając się.
- Może Marcel? – zaproponował.
- Podoba mi się – na twarzy loczka pojawił się szeroki uśmiech, a w jego policzkach ukazały się urocze dołeczki.
Dalsza część kolacji minęła im na luźnych rozmowach, cichych chichotach i flirtach. Siedzieli popijając swoje napoje, czekając na deser, kiedy Louis w pewnym momencie podniósł się ze swojego miejsca i padł na kolanach przed Harrym.
Nie wiedział czy dobrze robi, czy zasługuje na to, aby Styles został z nim na zawsze. Jednak za kilak tygodni miało pojawić się ich dziecko i jedyne o czym teraz marzył, było przejście z loczkiem na kolejny, wyższy etap. Chciał stworzyć prawdziwą rodzinę. Wiedział, że zielonooki jest dla niego tym jedynym i chciałby z nim zostać do końca swojego życia.
- Harry – zaczął, wyciągając dłoń w której trzymał otwarte aksamitne pudełko – wiesz jak bardzo…
- Tak – przerwał mu zachrypnięty głos, a po chwili poczuł ramiona loczka owinięte dookoła szyi i ciepłe wargi, które złoży na jego ustach czuły pocałunek.
- Ej, mógłbyś pozwolić mi skończyć – udał oburzonego, kiedy się od siebie oderwali.
- Nie ważne co powiesz i tak się zgodzę – odpowiedział, ponownie łącząc ich usta.
Po jego policzkach popłynęły łzy, a na twarzy gości szeroki uśmiech, kiedy Louis zakładał na jego place pierścionek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top