1.2 Serce nie sługa


 Gdy tylko w następnym tygodniu, w poniedziałek Aoi przekroczyła próg szkoły, została natychmiast zaatakowana przez Nishikawę i Shirofuku. Starsze nastolatki wzięły zdziwioną pierwszoklasistkę pod ramiona, ciągnąc ją wbrew jej woli w stronę sali gimnastycznej. Hiyori próbowała wyrazić swój sprzeciw wierzgając nogami i zapierając się o żwirowe podłoże, jednak na marne, gdyż dwie licealistki korzystając ze swojej siły, uniosły ją nieco nad ziemię. Cała ta sytuacja przyciągnęła uwagę masy uczniów, idących w stronę budynku piekła, zwanego szkołą.

Gdy w końcu były na miejscu, brunetka wyswobodziła się z uścisku, patrząc pytająco na menadżerki.

— Dziś jest mecz — odparła bez ogródek Nishikawa, prostując się. — I załatwiliśmy ci zwolnienie ze wszystkich zajęć! — dodała uśmiechając się szeroko.

— To nie mogłyście mi tego powiedzieć? Rany, cała szkoła teraz będzie o tym gadać.

— Pompom przynajmniej będzie miał co zamieścić w gazetce szkolnej — zaśmiała się Aiko, zakrywając usta wypielęgnowaną, smukłą dłonią. — Wyobrażasz sobie ten nagłówek? Pierwszoklasistka porwana przez klub siatkówki?

Hiyori prychnęła szczerze rozbawiona. Gdy siwowłosa tak stawiała sprawę, nie była w stanie dłużej chować urazy. Zdecydowanie chciała zobaczyć jak jej przewodniczący publikuje coś takiego, a jeszcze bardziej chciała zaprzeczyć "porwaniu".

Już cała szkoła wiedziała, że przewodniczący szkolnej gazetki dostał banicję w klubie siatkarskim, a jego miejsce zajęła pierwszoroczna, obiecująca Hiyori o której zdążyły już urosnąć pierwsze legendy.

— No i — zaczęła spokojnie Yukie, łapiąc dziewczynę za ramiona, zerkając prosto w jej zielone oczy — mamy dla ciebie plakietkę.

Brunetka lekko przekręciła głowę przywdziewając na twarz skonsternowaną minę, która została skwitowana chichotem młodszej menadżerki. Szatynka puściła ją jedną dłonią, tą wkładając do kieszeni swojej dresowej bluzy, z której wyciągnęła białą plakietkę, na której ładnymi i równymi znakami kanji zapisana była jej rola w drużynie, jako dziennikarza. Yukie uśmiechnęła się ciepło widząc szczere wzruszenie w dużych przypominających malachity oczach. Przypięła znacznik do mundurku Hiyori, na piersi, tuż obok herbu z sową.

— Teraz wyglądasz wspaniale. Zmieniaj buty i siadaj. W końcu dziś twój wielki dzień — powiedziała Nishikawa, poprawiając swoje okulary na nosie, wchodząc do sali jako pierwsza.

— Powinnam w końcu zrobić ci trochę miejsca na nie — rzuciła nieco przyciszonym głosem Shirofuku, przez powietrze, które nabrała do policzków, przez co piętnastolatce skojarzyła się z chomikiem. — W końcu już jesteś jedną z nas — dodała, już nieco płynniej, uśmiechając się w swój charakterystyczny, wyluzowany sposób.

Hiyori przytaknęła skinieniem głowy, czując jak jej serce zalewa dziwne ciepło. Chociaż zawsze uśmiechnięta i miła, stanowiła outsidera, więc poczucie przynależności, które zapewniły jej dwie starsze koleżanki, sprawiało, że czuła jedynie rosnącą wdzięczność.

To nie tak, że Aoi unikała wcześniej ludzi. Wszyscy unikali jej, bo chociaż przyjacielska i wygadana, była inna. Dziwna. Nie ćwiczyła na wychowaniu fizycznym jak normalne dzieci, unikała klubów sportowych jak ognia, a na dodatek cały czas chodziła z nosem w książkach i starała się unikać bliższych relacji. Nawet teraz, trzymała wszystkich na odpowiedni dystans, co wydawało się nikomu nie przeszkadzać. Wręcz przeciwnie. Stali się oni wszyscy jeszcze bardziej opiekuńczy z tego powodu.

Weszła do przedsionka sali, ściągając swoje czarne lakierki i zakładając obuwie sportowe, które nosiła ze sobą już dobry tydzień. Dokładnie od momentu, kiedy tylko zaczęła więcej czasu spędzać z siatkarzami i ich menedżerkami. Zaczynało być to jednak niewygodne, więc był to kolejny powód, dla którego tak bardzo słowa Yukie ją ucieszyły.

W końcu jej odziane w adidasy stopy postawione zostały na drewnianym parkiecie. Przed wejściem nie była w stanie ocenić jak idą przygotowania, ale teraz mogła w pełnej krasie przyjrzeć się chłopcom, którzy rozkładali siatkę. Trenerzy rozmawiali z kapitanem drużyny i Nishikawą, która co jakiś czas potakiwała. Shirofuku z kolei ruszyła w stronę składziku, mijając się przed nim z Bokuto, który wiózł wózek po brzegi wypełniony piłkami.

Gdy nastolatek tylko ujrzał pierwszoklasistkę, podbiegł w jej stronę, po wcześniejszym przywitaniu się z rówieśniczką, pchając wózek przed sobą. Nieco zbyt gwałtownie, bo ten zaskrzypiał i niebezpiecznie przechylił do przodu. Kotaro jednak szybko odzyskał równowagę i kontrolę nad nim, jednocześnie ratując parkiet przed ewentualnym potłuczeniem, a piłki wypadnięciem, chociaż jedna i tak wysunęła się, i zaczęła toczyć się prosto pod nogi zielonookiej, która uśmiechnęła się na ten widok. Chwyciła okrągły przedmiot, unosząc go jedną ręką. Bokuto zaśmiał się, jednocześnie drapiąc po karku. Aoi westchnęła kręcąc głową z uśmiechem. Swoje kroki skierowała do Kotaro, który od razu się z nią przywitał.

— Jak humor przed meczem? — dopytała brunetka, wsadzając piłkę do kosza.

— Wspaniale! I będziesz mogła poznać moich znajomych z Nekomy! No i Akaashi będzie mógł pierwszy raz powystawiać na poważnie.

— Bokuto, ja zawsze wystawiam na poważnie — upomniał go spokojnie brunet, ściągając siatkę ku sobie, a następnie zaczepiając ją o haczyk. — Dobrze, że już jesteś Aoi.

— Ciebie też miło widzieć — odparła pierwszoklasistka, wracając do rozmowy ze starszym kolegom. — Jeśli są tak żywiołowi jak ty, będzie całkiem zabawnie — przyznała, na co Kotaro jedynie uśmiechnął się rozanielony wyznaniem koleżanki. — Postaram się wszystko odpowiednio opisać w artykule. Liczę na twoją pomoc Shirofuku!

— Też mogę pomóc! — oburzył się od razu drugoklasista.

— Z parkietu?

Pytanie Yukie mocno wytrąciło z humoru wicekapitana siatkarzy, który jak za sprawą czarodziejskiej różdżki spochmurniał. Wyraźnie chciał pomóc ich redaktorce, jednak nie mógł się rozdwoić i być w dwóch miejscach na raz.

Po plecach jego rówieśniczki przeszedł dreszcz, a ona sama wydawała się lekko spanikowana, chociaż podobne spadki endorfin zdarzały się stosunkowo często i błyskawicznie. Ciężko było niekiedy przewidzieć co pogorszy humor nastolatka, a jeszcze ciężej było określić, co go poprawi. Aoi jednak wydawała się dobrze wiedzieć co powiedzieć, aby złagodzić te huśtawki nastrojów podobne do kobiety w ciąży.

— Jeśli chcesz, po napisaniu artykułu po proszę cię jeszcze o dodatkowe zredagowanie ewentualnych błędów. Co ty na to? — zapytała, mając nadzieję, że uda się nieco podnieść morale siwowłosego. Ten wyraźnie się rozpogodził przytakując i dumnie wypinając pierś, posyłając dziwne spojrzenie pełne wyższości koleżance z klasy, która pokręciła głową, mając jednak na twarzy przyklejony ciepły uśmiech.

Czyli nie tylko z innymi siatkarzami lubi rywalizować, pomyślała Aoi. Z jej gardła wydostał się cichy, perlisty śmiech. Dwoje szesnastolatków spojrzało na nią, aby po chwili oboje także prychnęli rozbawieni.

Hiyori, korzystając z tej krótkiej chwili udała się na trybuny, znajdujące się kilka metrów nad parkietem. Torebkę rzuciła na jedno z niewygodnych, plastikowych krzeseł, a sama swój ciężar ciała oparła o barierki, przyglądając się, jak chłopcy kończą przygotowanie boiska do gry. Część z nich stała już przy ścianie, rozmawiając ze sobą i zaczynając krótką rozgrzewkę. Pan Yamiji, będący głównym trenerem, rozmawiał z kapitanem sów, który co jakiś czas potakiwał na słowa mężczyzny. Koło nich po krótkiej chwili pojawiły się Yukie i Aiko, które w rękach niosły bidony wypełnione wodą pitną. Porozkładały je na stolikach. Nishikawa podeszła do drugiego, młodszego szkoleniowca, który przyglądał się trzymanym w ręku dokumentom.

Aoi spojrzała raz jeszcze na rozgrzewających się nastolatków, którzy wydawali się być pogodni i wyraźnie gotowi, aby zmierzyć się z drugą szkołą. Akaashi rozgrzewał ramiona, co jakiś czas odpowiadając rozemocjowanemu Bokuto. Piętnastolatka zdążyła zauważyć jak duży szacunek Keiji okazuje swoim starszym kolegom. Z drugiej zaś strony, brunetka nigdy nie widziała, aby jej kolega kiedykolwiek zachowywał się w stosunku do kogokolwiek bez szacunku. Chociaż małomówny, był szczery i uczynny, co w jej oczach przedstawiało go jako mężczyznę niemal idealnego. Odbijało się to również na popularności. O młodym pierwszoklasiście zdążyły już zacząć plotkować i fantazjować inne dziewczyny, a jednocześnie wyrobić sobie zdanie o trzymającej się blisko niego Hiyori. Zazdrość przesłoniła niektórym zdrową wizję, przez co nie zauważały one, że są oni dla siebie zaledwie dobrymi znajomymi.

W pobliżu stał również Sakurui nie będący wcale gorszą opcją, a jednak miał zdecydowanie mniejsze powodzenie z jakiegoś powodu, którego dziewczyna nie była w stanie zrozumieć. Podobnie jak młodszy kolega, był spokojny, jednak nieco bardziej dowcipny. Na dodatek, podobnie jak Akaashi, był wysoki, co już powinno być ogromnym plusem. Wydawał się również troskliwy, gdy niekiedy na treningi przychodziła jego rok młodsza siostra i koleżanka z równoległej klasy Keijiego i Hiyori, Emiri (którą jak się okazało, brunetka znała z czasów gimnazjum).

Bokuto również wydawał się mieć powodzenie, jednak zdecydowanie mniejsze, przez zeszłoroczny artykuł oraz jego częste wahania nastrojów, które wyraźnie odrzucały większość potencjalnych zainteresowanych nim. Aoi miała jednak wrażenie, że te wszystkie dziewczyny nie potrafią zauważyć prawdziwego potencjału Kotaro, na wspaniałego przyszłego partnera. Ona to widziała i Yukie również. Dlatego Hiyori zależało, aby ta dwójka w jakiś sposób się ze sobą związała.

Drzwi do sali otworzyły się szeroko, zwracając tym samym uwagę nastolatki, na wchodzących nastolatków w czerwonych dresach. Aoi wypatrywała jednej czupryny, o której tak często wspominał ostatnio jej i Keijiemu siwowłosy. Szybko ją odnalazła, przez charakterystyczną, czarną grzywkę, przypominającą jej nieco zdechłego kota. Musiała przyznać, że chociaż opis Bokuto pierwotnie traktowała raczej jako żart i hiperbolizowanie, tak teraz uważała, że był dość adekwatny do wyglądu jego przyjaciela, do którego podbiegł.

Obaj przybili piątki, wymieniając się kilkoma komentarzami. Kuroo, coś mówił, aby następnie głową wskazać przygarbionego nastolatka o blond włosach, wpatrzonego w trzymaną w dłoniach konsolę nintendo, który wyglądał na bardziej pochłoniętego przedmiotem, niż rozmową z innymi siatkarzami. Jedynie raz zmierzył bruneta spojrzeniem pełnym politowania i ruszył w kierunku szatni.

Ciemnowłosa odwróciła się i zajęła miejsce na plastikowym krzesełku, koło swoich rzeczy. Z torebki wyciągnęła notatnik, w którym miała zamiar zapisać co ciekawsze fragmenty meczu, a następnie wybrać te, które mogłyby najlepiej nadać się do artykułu.

Chwilę później, gdy obie drużyny się zaczęły porządnie rozgrzewać, dołączyła do niej Shirofuku.

— Mam nadzieję, że coś z dzisiejszego treningu wyciągniemy — rzuciła, przysiadając się obok zielonookiej. — Zazwyczaj te ich sparingi kończą się zabawą. Dlatego częściej powinniśmy się zwracać z prośbą o trening do Nohebi.

— Babcia zaproponowała mi pójście tam — mruknęła pod nosem Aoi, opierając głowę o dłoń. Brązowe oczy Shirofuku spoczęły na pierwszoklasistce, która czując jej przeszywające spojrzenie, uniosła swój wzrok na jej skrzywione lico. — No co?

— Ale żeby tak proponować pójście do wroga?

Brunetka wzruszyła ramionami, zwracając swoje zielone tęczówki na boisko. Dźwięk podbijanych piłek wypełnił salę gimnastyczną.

— Czemu nie? Mój ojciec chodził do Nohebi. Ja postawiłam raczej na wygodę, bo Fukurodanii jest bliżej mojego domu, a nie chciało mi się dojeżdżać na prawie drugi koniec miasta.

— Czyli gdyby nasza szkoła nie była bliżej, poszłabyś tam?

— Nie, poszłabym gdziekolwiek, gdzie byłoby bliżej, byle była to szkoła prywatna. Mojej babci bardzo zależało, żebym nie szła do szkoły publicznej, bo "poziom jest niższy". Zabawne, że to u nas uczy pan Kasai.

Yukie nie mogła powstrzymać śmiechu na te słowa. Musiała przyznać koleżance rację. Co prawda ich matematyk był wybitny w swojej dziedzinie, ale już dawno stracił zapał do nauki młodego pokolenia, a co słabsze z matematyki jednostki rok w rok miały problemy z zaliczeniem. Wciąż jednak twardo trzymał się stanowiska, jakby od tego co najmniej zależało jego życie. I być może w ten sposób wybijał gwoździe w swojej trumnie, jednak przybijał je (dosyć skutecznie), do trumien własnych uczniów.

Hiyori nie stanowiła od nich wyjątku. Jej umysł nie był ścisły. Była humanistką. Historia, literatura, japoński. Te przedmioty dawały jej najwięcej satysfakcji i przy okazji najlepiej jej wychodziły. Kiedy jednak chodziło o matematykę, czy co gorsza fizykę, którą również pan Kasai wykładał, była słaba i gdyby nie pomoc Akaashiego, z pewnością byłoby jeszcze gorzej.

— Pan Kasai jest bardzo... Specyficznym nauczycielem... W sumie to ciekawe, że taki jest. Słyszałam, że ma wnuczkę w naszym wieku. Kuroo pewnie by o niej więcej mógł powiedzieć, bo rzekomo chodzi do Nekomy.

— Zawsze powtarzasz zasłyszane plotki? — zapytała brunetka, prostując nogi i przyciskając je do metalowej barierki.

— A ty się nie interesujesz plotkami Aoi? Tym bardziej, że jesteś w gazetce szkolnej więc...

— Niespecjalnie. Dopóki coś jest tylko plotką, mało mnie interesuje. Może to być prawda, a równie dobrze, może być to kłamstwo wyssane z palca, które zniszczy komuś życie. Jak zeszłoroczny artykuł o Bokuto. Może mu nie zniszczył życia, ale okropnie popsuł humor, aż do końca roku szkolnego i początku obecnego. Plotki potrafią być okropnie krzywdzące — wyjaśniła, wpatrując się w Akaashiego i blondwłosego chłopaka, ustawiających się do rozgrywania pozostałym członkom drużyny. — Chyba każdy poważny dziennikarz publikuje jedynie potwierdzone informacje.

— Oj, nie każdy — rzuciła z pełnym przekonaniem Shirofuku.

Poważny dziennikarz — powtórzyła raz jeszcze brunetka, patrząc jak Bokuto odbija się od ziemi do ataku. Piłka w którą uderzył, odbiła się od parkietu z taką siłą i prędkością, że spokojnie mogłaby wpaść na trybuny.

Po plecach brunetki przeszły ciarki, gdy przypomniała sobie ból w centralnej części twarzy i wiążące się z nim siniaka oraz opuchnięcie. Zdecydowanie nie chciała już nigdy więcej oberwać z ataku Kotaro w twarz, dlatego też cieszyła się, że tym razem siedzi wystarczająco wysoko, aby piłka nie była dla niej zagrożeniem.

Zerknęła, jak radzą sobie gracze Nekomy. O ile atakujący nie wydawali się zbyt interesujący, tak ich libero mocno się wyróżniał. Nawet tak niewprawne oko, jak to Hiyori widziało, że gracz Nekomy zjadał Komiego na śniadanie.

— Shirofuku, kto to? — zapytała Aoi wskazując na gracza ubranego w zwykły biały tshirt. Był rudawy i niski (a przynajmniej najniższy z obecnych tam chłopców), ale na swój sposób całkiem uroczy. Dziewczyna miała problem, żeby powiedzieć czy nastolatek jest od niej drobniejszy, czy była to jedynie jej wybujała wyobraźnia.

— Morisuke Yaku. Był jednym z najlepszych gimnazjalnych libero dwa lata temu i trzy lata temu. W tym roku może będzie znowu w topce, ale licealistów — odpowiedziała Shirofuku, przyglądając się graczowi, którego pokazała brunetka. — Dobrze się dogaduje z Bokuto, ale wydaje się bardzo — przerwała na chwilę próbując dobrać odpowiednie słowa — wybuchowy. Po prostu nie zwracaj uwagi na jego wzrost i powinno być w porządku.

Zielnooka skinęła głową, wracając do obserwowania ich drużyny.

— A co, podoba ci się? — zapytała nagle drugoklasistka, wprawiając w mocny dyskomfort Aoi, która jedynie się zarumieniła na tak irracjonalne stwierdzenie.

— W żadnym wypadku. Zauważyłam po prostu, że jest dobry.

— Twoja twarz mówi coś innego — zachichotała Yukie.

Brunetka wywróciła oczami. Nie była ona osobą aż tak płytką, aby spodobał jej się ktoś, kogo nie znała. Hiyori była także ostatnią osobą patrzącą na wygląd. Wiedziała, że ona sama miała wiele okropnych mankamentów. Blizna na boku codziennie przypominała jej o tym, jak daleko jest ona od perfekcji i ideału. Jeśli jako dziecko marzyła o księciu na białym koniu, to z wiekiem jej marzenia się zatarły, gdy doszło do niej, że ona nigdy już nie będzie księżniczką. Nie ze swoim ciałem.

Ścisnęła mocniej notatnik, dokładnie zapisując imię i nazwisko libero, mając nadzieję złapać go po meczu, aby dowiedzieć się, jakimi znakami powinna zapisać jego dane w artykule lub czy w ogóle to zrobić. Aoi dobrze wiedziała, że nie każdy musi chcieć być wymieniony z imienia i nazwiska, nawet w prasie o tak niewielkim zasięgu, jak szkoła.

Wróciła do dalszych obserwacji, gdy jej rozmyślania zostały przerwane przez gwizdek.


Endorfiny niesamowicie buzowały w jej ciele, gdy zawodnicy podawali sobie ręce po skończonym meczu treningowym. Wrzuciła swój notatnik do torebki, podrywając się z miejsca, trochę za szybko, bo musiała chwycić się barierki, gdy zakręciło jej się w głowie.

Shirofuku widząc ten nagły brak równowagi u koleżanki, od razu złapała ją za ramiona, chociaż upadek za barierki jej nie groził. Mimo to, chciała ją uchronić przed prawdopodobnym przewróceniem się.

— Spokojnie Hiyori, chłopcy ci nie uciekną — rzuciła jedynie, powoli poluźniając mocny uścisk, wcześniej upewniwszy się, że piętnastolatka samodzielnie ustoi na własnych nogach.

Brunetka skinęła głową, poprawiając grzywkę, która przez nagły ruch kompletnie się rozczochrała. Przeczesała ją palcami i przygładziła ręką. Następnie obie dość energicznie ruszyły schodami na dół, prosto na drewniane boisko.

Bokuto przybił piątkę Kuroo, który pomimo porażki nie wydawał się specjalnie smutny. Może dlatego, że był to jedynie mecz towarzyski, a może dlatego, że przegrał z dobrym przyjacielem. To dla Aoi było jeszcze za trudne do rozgryzienia.

Jako pierwszy spostrzegł je Akaashi, który dopijał ostatnie krople z bidonu. Grał we wszystkich trzech grach treningowych, więc jego rówieśniczkę wcale nie dziwiło, że był zmęczony. Po ich starszym koledze z kolei nie widać było kompletnie zmęczenia, czy nawet drobnej zadyszki, która występowała u wszystkich innych, w tym u jego przyjaciela.

— Jak ci się podobał mecz Aoi? — zapytał, gdy dziewczyny były wystarczająco blisko, aby nie musiał krzyczeć.

— Było w porządku. Nie dało się nudzić — odparła szczerze. — Mam sporo notatek, więc artykuł pewnie będzie obszerny — dodała, klepiąc swoją torebkę, w której miała zeszyt z danymi. — Będę musiała tylko przejść po graczach Nekomy i zadać kilka pytań. W końcu nie każdy może chce być opisywany w obcej gazetce szkolnej.

— To bardzo miłe z twojej strony koleżanko — odezwał się Kuroo, wychylając zza ramienia Keijiego.

— Miłe, miłe. Mówiłem, że jest miła — rzucił Bokuto, wychylając się po drugiej stronie rozgrywającego.

— Miałeś całkowitą rację — przyznał chłopak z fryzurą na "zdechłego kota".

— Ja zawsze mam rację — odparł z dumą uczeń sowiej szkoły.

— Jak z dziećmi — westchnęła ciężko Shirofuku, kręcąc przy tym głową z niedowierzaniem. — Możecie tak nie osaczać biednej Hiyori? — zapytała, łapiąc brunetkę za ramiona i odciągając od dwójki drugoklasistów. Aoi zerknęłam na naburmuszoną koleżankę zdezorientowana.

— Ale ja muszę o coś zapytać — odpowiedziała pierwszoklasistka płaczliwie. Starsza koleżanka skierowała na nią swoje brązowe oczy, zdecydowanie nie spodziewając się takiego obrotu spraw. W końcu poluźniła swój uścisk, co pozwoliło zielonookiej podejść bliżej chłopców.

Kuroo uśmiechnął się półgębkiem, z triumfem wymalowanym na twarzy. Yukie z kolei fuknęła coś pod nosem, w końcu zwracając się do koleżanki, zanim ta zdążyła zadać pierwsze z pytań.

— Idę do Nishikawy, może będzie potrzebowała pomocy w ogarnięciu kilku rzeczy.

Aoi skinęła, odprowadzając starszą koleżankę wzrokiem.

— Więc masz jakieś pytanie do mnie Hiyoppe?

— Nie, Bokuto, nie do ciebie. Do ciebie graczu z numerem dwanaście.

— Do mnie? — zdziwił się uczeń kociej szkoły, marszcząc brwi, wyraźnie wytrącony z pantałyku.

Kotaro przez dłuższą chwilę miał podekscytowany uśmiech na twarzy. Szybko jednak ten zniknął, jak za sprawą magii, a cały jego dobry humor związany z wygraną i spotkaniem z przyjacielem wyparował, pozostawiając jedynie pustą skorupę.

— Tak. Czy mogę użyć twoich danych w artykule? Czy wolisz być przedstawiony jako gracz z numerem dwadzieścia?

— Raczej to drugie — odparł zakłopotany nastolatek, śmiejąc się niezręcznie i unikając kontaktu wzrokowego z przeszywającymi i szeroko otwartymi oczami nastolatki, które na myśl przywodziło mu zwierzę, będące jednocześnie w herbie ich szkoły. — Masz zamiar po wszystkich przejść i o to zapytać?

— Oczywiście, że tak! To moja dziennikarska powinność. Jeśli bym umieściła czyjeś dane bez jego zgody, co ze mnie byłaby za pisarka? — rzuciła z wyraźnym wyrzutem, wyciągając z torebki notes. Wykonała kilka niedokładnych znaków, upewniwszy się jedynie, że da radę się rozczytać. — W sumie to nie każdego. Jeszcze waszego rozgrywającym i libero. Wydawali się najbardziej interesujący, więc chciałam jeszcze do nich nawiązać.

— Czyli jestem według ciebie interesujący? — zapytał Kuroo, lekko się uśmiechając.

— Wydajesz się kumplować z młodzikiem, który wystawiał i tym genialnym libero.

Akaashi patrzył jak niewielki entuzjazm Kuroo gaśnie. Chwilę później przed dziewczyną stały dwie puste skorupy o męskich kształtach. Keiji minął ich, stając obok nastolatki, z niemałym podziwem wymalowanym na twarzy. Jego rówieśniczka w kilka sekund pozbawiła chęci do życia dwoje entuzjastycznych siatkarzy, co było nie lada wyczynem.

— Mógłbyś ich poprosić, żeby do mnie podeszli, kiedy się przebiorą?

Tetsuro przytaknął, zarzucając przy okazji delikatnie swoją grzywką, a następnie szurając nogami po panelach skierował się do szatni.

Brunetka zwróciła swoje spojrzenie ku Kotaro, który to dalej wyglądał jakby ktoś zrobił mu realną krzywdę. Był przygarbiony, a wzrok wlepiony miał w podłogę. W końcu odwrócił się, swoje kroki kierując do najbliższego kąta. Zielonooka roześmiała się na ten widok, idąc krok w krok za nim.

Gdy siwowłosy przykucnął przy ścianie, wykonała tę samą czynność, aby chwilę później dźgnąć go palcem w policzek. Przypominało to nieco badanie zwłok martwego zwierzęcia.

Akaashi przyglądał się temu, ukrywając lekki półuśmiech.

Idąc do Fukurodanii nie spodziewał się poznać ludzi tak pozytywnie zakręconych jak Aoi i Bokuto. A jednak, trafił na nich jeszcze pierwszego dnia szkoły i musiał przyznać, że niezmiernie go to cieszyło.

— No rozchmurz się — zaczęła Aoi widząc kompletny brak reakcji na jej dokuczliwe czyny. — Przecież dostaniesz najlepszy fragment artykułu — zapewniła go, co przyniosło rezultat. Twarz Bokuto chociaż dalej wyrażająca nieopisane ból i smutek, została uniesiona wprost na blade lico piętnastolatki.

— Naprawdę?

— Naprawdę, naprawdę — odparła śmiejąc się i chwytając go za ramię próbowała podnieść na równe nogi z niewielkim skutkiem. W duchu przeklinała swoje makaronikowe ręce, w których nie miała żadnej siły. — No już, wstawaj Bokuto, ktoś mi w końcu musi pomóc z tym artykułem, prawda?

— A nie pomaga ci Yukippe?

— Poprosiłam ją o pomoc jakiś czas temu — przyznała szczerze, — ale to nie stanowi problemu. Przecież możecie mi pomóc we dwoje. Tym bardziej, że będziesz pierwszym, który go przeczyta, prawda?

To się nazywa anielska cierpliwość, przeszło przez myśl pierwszoklasiście, który im się przyglądał.

Te słowa jednak dalej nie przyniosły skutku. Hiyori jedynie westchnęła ciężko, zaprzestając siłowej próby podniesienia Bokuto. Zamiast tego oparła się o niego ramieniem, całym ciężarem ciała, przez co drugoklasista stracił chwilowo równowagę, nie spodziewając się takiego ruchu po koleżance. Spojrzał na nią zdziwiony, tracąc swój poprzedni zły nastrój.

Serce nastolatka zadrżało, a twarz przybrała odcień dojrzałego pomidora, gdy zobaczył onieśmielający uśmiech na twarzy piętnastolatki oraz odległość na jakiej się znajdowała. Nawet dla kogoś tak śmiałego i nie znającego pojęcia przestrzeni osobistej, jak Kotaro, było to zdecydowanie za dużo. Natychmiast uniósł się na nogach, prostując i niemal doprowadzając do upadku Aoi. Czujne oko Akaashiego i jego szybkie działanie uratowały ją, przed niechybnym spotkaniem z drewnianym parkietem.

— Rany! Co cię ugryzło? Mogłeś chociaż ostrzec — jęknęła Hiyori, rozmasowując ramie, za które przytrzymał ją rówieśnik. Przyjęła również jego dłoń, aby się podnieść. — Cóż, przynajmniej wstałeś — dodała z wesołym uśmiechem.

— Pójdę poprosić chłopaków, żeby się do ciebie zgłosili — mruknął jedynie siwowłosy, natychmiast odchodząc w stronę szatni.

Dwoje pierwszaków spojrzało po sobie zaskoczonych. Kilka sekund później, zanim Bokuto zdążył chociaż otworzyć drzwi szatni, Hiyori zatrzymała go, łapiąc oburącz za skrawek koszulki.

— Nie musisz. To dotyczyło tylko graczy Nekomy. Halo, znam was już trochę — zaśmiała się, posyłając kolejny firmowy wyszczerz.

Głośny krzyk zwrócił uwagę całej trójki. Zwrócili swoje spojrzenia w kierunku szatni przeznaczonej uczniom zaprzyjaźnionej szkoły. Przed nimi w pełni przebrany stał dosyć wysoki siatkarz, którego Hiyori pamiętała ze spektakularnego przyjęcia piłki twarzą, gdy zapatrzył się na trybuny, na których siedziała ona z Shirofuku. Po tym zagraniu wylądował na ławce do końca spotkania.

— Czy... Czy... Czy wyjdziesz za mnie?! — pytanie to było na tyle zaskakujące, że pierwotnie brunetka odwróciła się w stronę siwowłosego i wyjrzała mu za ramię. Następnie rozejrzała się po sali, w poszukiwaniu starszej koleżanki. Nigdzie jednak nie widziała Yukie, wskazała więc w końcu na siebie, na co zaczerwieniony do granic możliwości nastolatek skinął głową.

— Nie — odparła, kompletnie gasząc zapał chłopaka, pozbawiając tym samym sensu życia trzeciego już tego dnia nastolatka.

Wciąż zerkała zdezorientowana po swoich kolegach, którzy byli równie zdziwieni nagłym wyznaniem, co ona.

— Znasz go Hiyoppe? — zapytał Bokuto szeptem, nachylając się nad ramieniem Aoi.

Dziewczyna pokręciła głową. Pierwszy raz w życiu widziała tego chłopaka, będącego graczem Nekomy.

— Co to za jeden? — mruknął Akaashi podchodząc bliżej, aby biedny odrzucony nastolatek go nie słyszał.

— A skąd mam wiedzieć? — oburzyła się zielonooka, zmuszona do odpowiedzi na powtarzające się pytanie. — Nigdy wcześniej go nie widziałam, nie licząc akcji z przyjęciem piłki twarzą. Byłam przekonana, że patrzy na Yukippe — dodała pod koniec, czując rosnące zawstydzenie. Nikt nigdy nie zadał jej takiego pytania, nawet w żartach, nie wspominając o braku jakichkolwiek relacji romantycznych.

Hiyori Aoi nie myślała o związku, gdy jej ciało było oszpecone paskudnie wyglądającą blizną na boku. Chłopcy potrafili jej się podobać, a nawet niektóre dziewczyny, jednak nigdy sobie nie wyobrażała być w związku.

— Przepraszam — wyrwało jej się. Wiedząc, że nie ma już szansy na cofnięcie czasu i swoich słów jedynie się ukłoniła i uciekła z sali, zaskakując całą trójkę licealistów oraz zapominając o zadaniu pytań graczom Nekomy.


Leżała na łóżku z książką od fizyki w rękach, wybijając palcem wskazującym rytm słuchanej na słuchawkach piosenki. Ból głowy zaczął się robić nieznośny, więc uniosła się do siadu i odłożyła książkę na stolik nocny, zerkając jednocześnie na zegarek, który wskazywał osiemnastą. W domu była od kilku godzin i nawet przez myśl nie przeszło jej zabranie się za artykuł, który powinien ujrzeć światło dzienne jutrzejszego ranka. Na dodatek, powinna go pokazać Bokuto, tak jak obiecała. To wprawiało ją w istny marazm. W jednej chwili, jej dzień został kompletnie zrujnowany jednym, nieprzewidywalnym wyznaniem.

Hiyori nie czuła potrzeby bycia kochaną miłością romantyczną, chociaż sama taką odczuwała. Nigdy jednak nie była aż tak samolubna, aby zmusić kogoś to związku, gdy ona była nieidealna. Wszyscy na których patrzyła, byli piękni, jednak nie ona, gdy pod koniec dnia zdejmowała z siebie wszystkie ubrania i musiała patrzeć na szramę.

Akceptowała ją. Tak przynajmniej zdawało się osobom, które wiedziały o jej niedoskonałości. W rzeczywistości dla Aoi była to okrutna skaza przypominająca nie tylko o tym jak bardzo jest nieidealna, ale również o śmierci jej rodziców. Od lat już nie pamiętała głosu ojca, ani ciepłego objęcia matki.

Babcia zawsze jej mawiała, że czas leczy rany. Jednak jej rana, nigdy miała się nie wyleczyć. Ani na brzuchu, ani w sercu.

Wstała z łóżka i podeszła do swojego biurka, otwierając klapkę laptopa. Z uszu ściągnęła słuchawki, które razem z telefonem cisnęła w stronę materaca. Zanim jednak przysiadła do artykułu, usłyszała brzęk urządzenia. Niechętnie wróciła się po nie, podnosząc z łóżka. Spojrzała na wyświetlacz swojej różowej komórki z klapką. Niespecjalnie zdziwił ją nadawca, jednak treść wywołała szczery, lekki uśmiech na jej twarzy.

Od: Harry Potter

Do: Ja

Rozmawiałem z chłopakami. Wszyscy stwierdzili, że wolą być numerkami, poza Yaku. Wiesz, ich libero. Twierdzi, że i tak każdy, kto interesuje się siatkówką młodzieżówki go zna, więc nie ma powodu się ukrywać. I pamiętaj, żeby wysłać mi artykuł jak napiszesz! Nie mogę się doczekać, żeby go przeczytać Hiyoppe!

Jeśli chwilę wcześniej Aoi narzekała na marazm i brak weny twórczej, podważała swoje miejsce w drużynie, to w przeciągu zaledwie sekundy wszystko to prysło niczym bańka mydlana. Odłożyła telefon na skraj blatu, łącząc ze sobą palce i prostując, aż usłyszała głośne strzyknięcie.

Przysiadła przy biurku, logując się na swoje konto, a następnie odpaliła Worda, rozpoczynając swój artykuł.

Trwający trzy wyrównane sety mecz towarzyski pomiędzy dwoma zaprzyjaźnionymi zespołami, jakimi są Fukurodanii oraz Nekoma, nawet nie wprawionym okiem laika był pełen niesamowitych emocji, które dało się wyczuć z boiska.

Wszystkie mecze zostały rozstrzygnięte na korzyść zawodników Fukurodanii, za sprawą celnych ataków naszego drużynowego asa, Kotaro Bokuto, który błyszczał równie mocno, co nowy nabytek drużyny, rozgrywający Keiji Akaashi.

Nie warto jednak z góry skreślać naszych rywali, przez przegrany mecz towarzyski. W drużynie przeciwnika również znaleźli się gracze, którzy z pewnością w przyszłości będą mogli stanowić poważne zagrożenie dla naszych sówek. Jednym z nich jest pierwszoroczny rozgrywający Nekomy, który wydaje się taktycznie podchodzić do swoich przeciwników oraz libero Morisuke Yaku, znany wszystkim zainteresowanym siatkówką, jako jeden z najlepszych gimnazjalnych libero, sprzed dwóch lat.

Do kwalifikacji Turnieju Wiosennego pozostało jeszcze trochę czasu. Warto jednak obserwować powoli rosnące w składzie gwiazdy, jak Kotaro Bokuto, Keiji Akaashi czy Yamato Sakurui.

[Wyślij]

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top