1.1 Dziennikarka


 Hiyori trudno było przekonać babcię, że wszystko z nią w jak najlepszym porządku, gdy ta tylko rano zauważyła zasiniony nos wnuczki. Nastolatka próbowała przekonać staruszkę, że wizyta w szpitalu jest kompletnie zbędna.

Były to jednak nieudolne starania, więc następnego dnia Aoi nie pojawiła się w szkole. Podobnie z resztą dwa dni później, co zaniepokoiło jej kolegę z klasy oraz starszego o rok siatkarza. Ku irytacji młodszego, nie zapytał on nigdy koleżanki o jej dane kontaktowe, na taki właśnie wypadek. Musiał więc czekać cierpliwie.

Trzeciego dnia z kolei, Bokuto niemal chodził po ścianach, gdy odkrył, że ponownie dziewczyny nie ma w szkole, zaczynając wymyślać najróżniejsze historie, na temat tego, dlaczego brunetka i w piątek nie pojawiła się na zajęciach. Co przerwa przychodził do znajomego, pytając, czy zielonooka przypadkiem zwyczajnie go nie unika, tym samym irytując biednego piętnastolatka, który spodziewał się, że ich koleżanka wróci do szkoły po weekendzie.

Kiedy nadszedł poniedziałek i Hiyori przekroczyła próg szkoły, nie spodziewała się ujrzeć koło swojej szafki wyraźnie podłamanego drugoklasistę w towarzystwie jej kolegi, który wyraźnie był już zmęczony gadaniem starszego. Brunetka podeszła do nich bliżej, słuchając jak Kotaro lamentował o tym, jak wielką krzywdę musiał jej zrobić, co zaczynało powoli przekraczać cierpliwość niemal każdej osoby znajdującej się wokół. Może za wyjątkiem Akaashiego, który miał jej gargantuiczne pokłady.

— A jeśli ja ją zabiłem?

— Piłką do siatkówki?

— Sama powiedziała, że mam krzepę!

— Nie aż taką Bokuto...

— No nie wiem, czy nie aż taką. Jeszcze trochę poćwiczy i następna ofiara straci głowę — rzuciła pewnie brunetka, z ogromnym uśmiechem na ustach.

— Widzisz Akaashi? Jestem potwo... — Kotaro urwał, gdy jego głowa przeanalizowała, kto wypowiedział te słowa. — Hiyoppe! Ty żyjesz!

Brunetka zaśmiała się przytakując skinieniem głowy. Jej nos dalej był delikatnie zasiniony, jednak największa opuchlizna zniknęła i nie robiła już złej sławy swojej babci, którą pewnie ktoś w końcu mógłby posądzić o znęcanie się nad wnuczką.

Kotaro porwał drobną nastolatkę w ramiona, aby sekundę później odsunąć ją od siebie na długość rąk i dokładnie przyjrzeć się nosowi. Odetchnął z widoczną ulgą, zauważając jedynie żółtą skórę w miejscu, w którym jakiś czas temu musiał być spory siniak.

— Dlaczego miałabym nie żyć? Mówiłam już, że bez nosa jak bez nerki, da się żyć — odparła, raz jeszcze się śmiejąc z wyższego chłopaka, uciekając pod jego ramionami z niekomfortowego uścisku. Za krótko znała siatkarza, aby aż tak się z nim spoufalać, co z kolei Bokuto wydawało się nie przeszkadzać. — Był bardzo nieznośny Akaashi? — zapytała w końcu kolegę z klasy, sięgając po swoje szkolne obuwie, ściągając ze stóp czarne adidasy z różowymi elementami, sięgające jej do kostek.

— Tak — odpowiedział krótko, czekając aż koleżanka zmieni buty, aby razem mogli udać się do klasy.

— Chyba nie było aż tak źle... — jęknął starszak.

— Było.

Hiyori uśmiechnęła się na tę krótką, lecz przekomiczną wymianę zdań. Razem z dwójką licealistów ruszyła w stronę odpowiedniego korytarza i sali.

— Dlaczego cię tyle nie było Aoi? — zapytał brunet, gdy wyszli z szatni.

— Babcia uparła się, żeby jechać do szpitala, więc wypadł mi pierwszy dzień. Lekarz dał mi jakąś maść na zbicia i zwolnienie do końca tygodnia. W sumie dobrze, bo w czwartek miałam tak siny nos, że serio wyglądał jak złamany. A jeszcze spuchł, więc tylko bym robiła za szkolną sensację. Jeszcze Pompom by mnie opisał w gazetce szkolnej jako atrakcję...

— Rozumiem. Jeśli chcesz, mogę ci dać notatki po lekcjach. I przydałoby się, żebyś dała mi do siebie swój kontakt, gdyby znowu coś się stało.

— Nie planuje drugi raz obrywać piłką — odpowiedziała Aoi, ale posłusznie podała mu swoją komórkę, prosząc, żeby wpisał swój numer.

— A ja? — odezwał się białowłosy. Aoi przez chwilę milczała, aby w końcu westchnąć, gdy odebrała telefon od kolegi, który podpisał swój kontakt jako "Akaashi", przekazała go drugoklasiście, który natychmiast wpisał kilka cyfr. Ona z kolei zapisała koledze z klasy swoje dane kontaktowe, aby sięgnąć po raz kolejny po telefon swój i Bokuto. Wpisując swój kontakt, zaczęła od nazwiska. Szybko jednak z tego zrezygnowała, zmieniając znaki. Oddała następnie urządzenie właścicielowi, własne chowając do torebki. — Voldemort?!

— Prawie mnie pozbawiłeś nosa, więc powinieneś siebie zapisać jako Harry Potter.

Akaashi, ukrył uśmiech odwracając głowę, szczerze rozbawiony. Szybko się jednak opamiętał, zerkając na kolegę z klubu, który nie wydawał się wpaść w zły humor z tego powodu. Wręcz przeciwnie, on również wyglądał jakby miał chwila moment wybuchnąć głośnym śmiechem. To jedynie sprawiło, że licealista odetchnął z nieukrywaną jak do tej pory ulgą, utwierdzając się w przekonaniu, że w razie kryzysu Bokuto na boisku, Aoi może okazać się nieocenionym wsparciem, a przy okazji potwierdziło, że rzeczywiście, jego o rok starszy kolega, bardzo szybko polubił dziewczynę, widocznie, z wzajemnością. Dla bruneta nie było to zaskakujące, w końcu oboje byli niezwykle kontaktowi, rozgadani i sympatyczni.

Hiyori dalej śmiała się ze swojego przydomku, twierdząc, że poszczuje Bokuto wężami, jeśli ten raz jeszcze postanowi zaatakować ją piłką, a następnie rzuciła coś jeszcze na temat uśmiercenia sowy, co było nieoczywistym spoilerem dla najstarszego z rozmówców, który nigdy nie tknął książek, których tytułowym protagonistą był Harry Potter. Mimo to, Akaashi wyłapał to i cicho prychnął. Był jedynie ciekaw, jak zareaguje wicekapitan, gdy do kin wejdzie część z zabiciem biednej Hedwigi.

Rozstali się pod salą pierwszoklasistów, pod którą Aoi została otoczona przez grupkę ludzi, z którymi zdążyła złapać lepszy kontakt. Wyjaśniała spokojnie, ze swoim uśmiechem przytwierdzonym do twarzy, powód swojej obecności, zręcznie omijając jak do nieprzyjemnego stłuczenia doszło. Z dwóch powodów. Jednym z nich była niechęć do podkopania Bokuto i doprowadzenia go do jego gorszego humoru. Drugi powód natomiast był dużo prostszy. Aoi nie chciała być powiązana z klubem siatkarskim. Wciąż niewiele wiedziała o tym sporcie i chociaż ją zainteresował, nie chciała spędzać za dużo czasu na ławce w sali gimnastycznej, gdy w grę wchodziło poprawianie jej umiejętności korekcyjnych i pisarskich. W końcu to nie z siatkówką wiązała swoją przyszłość.

Roześmiała się na jakiś żart kolegi z klasy, podchodząc do ławki. Odmówiła kilku osobom podania swojego numeru i maila, nie chcąc robić sobie zamieszania w kontaktach. Chociaż Hiyori była otwarta i zawsze wygadana, nie lubiła rozdawać swoich danych osobom, które nie były jej bliskie. Był to również powód, dla którego, dość długo jak na nią, rozważała podanie numeru Bokuto. Stwierdziła jednak, że spędzając czas z kolegą z klasy, chcąc nie chcąc, będzie spotykała wicekapitana siatkarzy, gdyż ten niemal przykleił się do biednego pierwszaka, a tym samym, także do niej. I co prawda, wcześniej Aoi unikała konfrontacji, jednak po bliższym poznaniu go na treningu, postanowiła zwyczajnie poznać go lepiej.

Rozsiadła się na swoim miejscu, które zostało zmienione już drugiego dnia nauki. Poprosiła Akaashiego, aby się z nią przesiadł, gdyż niewielka Hiyori nie widziała nic, za wyjątkiem pleców wysokiego znajomego. Ku jej szczęściu i zadowoleniu, Keiji przystał na jej propozycję.

Gdy nauczyciel przekroczył próg klasy, wyprostowała się, próbując skupić na zajęciach, którymi była historia.

Po lekcjach dziewczyna pożegnała się z kolegą z klasy i ruszyła w stronę sali zajmowanej przez gazetkę szkolną. Przez ten dłużący się okres nieobecności, zdążyła przebaczyć swojemu przewodniczącemu okropne błędy z poprzedniego tygodnia, więc przekraczając próg jednej z klas informatycznych, nie miała żadnej złej krwi. Zamknęła za sobą cicho drzwi.

Nie spodziewała się ciepłego przyjęcia, jednak głośne prychniecie, graniczące z pogardą, również nie leżało w wachlarzu spodziewanych przez piętnastolatkę reakcji. Odwróciła się, patrząc na przewodniczącego, który był również jedynym znajdującym się w pomieszczeniu uczniem (nie licząc jej samej).

Uniosła lekko brew, zdziwiona tak nieprzyjemnym powitaniem i spojrzała pytająco na siedemnastolatka.

Pompom, a właściwie Jin Nishimura, był niskim, choć dalej wyższym od Hiyori licealistą o puszystej budowie ciała i nieprzyjemnym, żmijowatym wyrazie twarzy. I chociaż nigdy Aoi nie oceniała innych po wyglądzie, po poznaniu chłopaka, musiała przyznać, że wygląd był adekwatny do osobowości. Jin, gdy ją poznał i póki nie podważyła jego nieistniejącego autorytetu, był przyjazny, miły i nieprzyjemnie natarczywy. Kiedy natomiast poczuł się zagrożony przez młodszą koleżankę, zrobił się nieprzyjemny, prawdopodobnie okazując swoją prawdziwą twarz. A nastolatka, zwyczajnie chciała pomóc!

— Hej, stało się coś? — zapytała, czując się dziwnie w przedłużającej się ciszy, która na jej umysł działała jak pisk kredy na tablicy.

— Ano, stało się — odpowiedział, wyraźnie ofensywnie, krzyżując ręce na piersiach. — Nie wspominałaś, że masz znajomych w klubie siatkarskim.

Nastolatka zamrugała zaskoczona stwierdzeniem kolegi. W końcu jednak machnęła ręką, niezbyt tym się przejmując. Patrząc po słowach Yukie czy Kotaro, spodziewała się, że jej przewodniczący może mieć na pieńku z poszczególnymi członkami drużyny. Widząc jednak narastające oczekiwanie w oczach przewodniczącego, westchnęła, wiedząc już, że musi się wytłumaczyć.

— Mój kolega z klasy uczęszcza na zajęcia klubu siatkarskiego i raz się z nim zabrałam, to wszystko.

— To wyjaśnij mi dlaczego Aiko Nishikawa zaproponowała, żebyś jeździła z nimi na mecze i pisała o nich artykuły?

Hiyori była pewna, że gdyby w tym momencie coś piła, poplułaby się.

Patrzyła na przewodniczącego, próbując się zorientować, czy przypadkiem sobie z niej nie żartuje. Aoi nie wiedziała o siatkówce nic. Niemal nic, po ostatnim treningu. W dalszym ciągu, nie czuła się odpowiednio, aby pisać o sporcie. Jakimkolwiek. Nie znała drużyn, graczy, turniejów, ani na czym powinna się skupić, pisząc.

Dziewczyna, która na co dzień się nie zamykała, teraz miała problem, żeby wykrztusić z siebie choćby niepełne zdanie. Cofnęła się o krok, plecami napotykając drzwi wejściowe, które rozchyliła, nawet na nie nie patrząc.

— Będę jutro. Muszę coś załatwić — rzuciła w końcu, po chwili i zanim przewodniczący zdążył cokolwiek powiedzieć, zniknęła w głębi korytarza.

Aoi nie lubiła biegać. Wysilać się. Od wypadku, bardzo szybko się męczyła, a blizna na boku, pobolewała ją od czasu do czasu. Z tego też powodu unikała sportów różnej maści. Miała dłuższą część swojego krótkiego, piętnastoletniego życia, całościowe zwolnienie z wychowania fizycznego. Teraz częściowe i specjalnie rozpisane treningi przez fizjoterapeutę. A jednak, mimo to pędziła do szatni w której zmieniła swoje szkolne buty na adidasy i wyleciała przed budynek szkoły, przebiegając się żwirową ścieżką aż do sali gimnastycznej, której drzwi były otwarte.

Uspokoiła swój nierówny oddech, zanim weszła do środka, zaciskając na swojej szkolnej torbie dłoń. Cała ta sytuacja, była dla niej nieprzyjemna, ale musiała przekonać menadżerkę klubu do zmiany decyzji. Była pewna, że w gazetce szkolnej jest wiele lepszych osób od niej do tego zadania.

— Oj, oj, oj! Hiyoppe! — zawołał Bokuto od razu ją spostrzegając, gdy był w trakcie rozgrzewki.

No tak, z pewnością nawet nie zdążyli rozpocząć treningu, pomyślała, przekraczając próg sali.

— Dobrze, że jesteś Aoi — odezwała się stojąca z trenerami i Yukie przy stoliku Nishikawa. — Chodź do nas — dodała, widząc jak pierwszoklasistka nie rusza się z miejsca.

Brunetka westchnęła i ruszyła do stołu, na którym ułożona była cała masa arkuszy i broszur siatkarskich. Przywitała się ze wszystkimi. Trener, który ostatnio podał jej chusteczkę i sprawdził stan jej nosa, ponownie mu się przyjrzał i jedynie uśmiechnął się, zadowolony spostrzegając jedynie resztki siniaka.

— Kiedy Bokuto powiedział, że wróciłaś do szkoły, od razu przygarnęłam to wszystko, żebyś mogła się trochę poduczyć. Słyszałam od Shirofuku, że niespecjalnie ogarniasz siatkówkę, ale to prosty sport. Szybko załapiesz. A jeśli będziesz potrzebowała pomocy, zgłoś się do nas, albo któregoś z chłopaków — mówiła bardzo szybko trzecioklasistka, nie dając dojść do głosu biednej dziewczynie.

— Dlaczego ja? — zapytała, gdy starsza zakończyła swój wywód. — Ja nic nie wiem o sporcie. Jak mam niby pisać o czymś, na czym się kompletnie nie znam?

— Trzymaj — rzucił podając dziewczynie dużą broszurę, wielkości swojego przedramienia, po czym poprawiła swoje duże, kujońskie okulary. — Tutaj masz pojęcia, które ci się przydadzą i pozycje na jakich grają gracze. W tej z kolei, — podniosła kolejną ze stolika i podała dziewczynie, — masz zagrania i tym podobne. Szybko załapiesz — powtórzyła się, — więc się nie martw. Serio, nie przejmuj się niczym. Pomożemy ci w każdym wypadku. Pierwsze mecze posiedzi z tobą Shirofuku, więc będzie pod ręką.

Szatynka skinęła głową z uśmiechem. Jeden z trenerów odszedł, gwiżdżąc głośno i zwracając na siebie uwagę ćwiczących chłopców.

— Dlaczego ja? — raz jeszcze zadała pytanie, oczekując odpowiedzi i odkładając broszury na bok. — Nie nadaję się do tego.

— Bo podniosłaś na duchu największą marudę w tym zespole, co jest nie lada wyczynem. Chociaż nie chcę odejmować chłopakom z mojej klasy, to Bokuto jest naszą gwiazdą i przyda nam się ktoś, kto umie go ściągnąć na ziemię w trakcie meczu. Nie możemy polegać całe życie na Akaashim. Wierz mi, że w zeszłym roku przegraliśmy nationala, bo się załamał wywaleniem piłki w aut, a nie mieliśmy nikogo, kto umiałby go wyciągnąć z dołka. A później było gorzej, bo Pompom go obsmarował w gazetce. Na dobrą sprawę dopiero się ogarnął, jak Akaashi z nim pogadał. Jemu potrzebne są takie osoby, jak ty i on. Dlatego chciałabym, żebyś z nami jeździła. Nie chcesz być menadżerką, ale przez to, że jesteś członkiem gazetki, będziesz miała możliwość wyjazdów z nami. I bardzo kurna dobrze! Nie chciałam dopuścić już nikogo od Pompoma do naszej drużyny, z nim na czele, więc spadłaś mi z nieba.

— Kogoś od Pompoma?

— Nie zauważyłaś — włączyła się do rozmowy Yukie, stojąc z kartonem, z bidonami wypełnionymi wodą, w rękach. Położyła pudło na stole i podeszła bliżej. — W gazetce szkolnej są sami kumple Pompoma, którzy myślą, że umieją pisać artykuły. Na pewno już zauważyłaś, że jesteś jedynym pierwszakiem w gazetce. Cóż, ma to swoje przyczyny, w tym, że nikt nie chce wchodzić do ich "drużyny pierścienia". Nishikawa po tym nieszczęsnym artykule wybłagała dyrektora o to, żeby gazetka olała nasz klub, chociaż mamy koło pływaków najwięcej osiągnięć. Nie chciała narażać Bakuto na kolejne załamanie i tym samym, drużyny na porażkę.

— A później pojawiłaś się jak gwiazdka z nieba — dodała siwowłosa, krzyżując ręce na piersi. — Będę szczera. Nie przyjmuję odmowy. Nie ma mowy, że oddam cię jakiemuś innemu klubowi.

— Nawet nie wiecie czy jestem dobra — westchnęłam.

— Łże! — krzyknął ktoś w tle. Był to wysoki chłopak o kręconych, brązowych włosach. — Chodziliśmy do tego samego gimnazjum. Już wtedy pisała jak weteranka! — dodał, po czym oberwał piłką w policzek i padł jak długi na boisko.

— Sarukui, zwracaj uwagę na to co się dzieje wokół ciebie! — zbeształ go trener, gdy upewnił się, że szesnastolatkowi nic się nie stało.

To jednocześnie zabiło ostatni argument, jakim mogła bronić się dziewczyna. Spojrzała również w stronę nastolatka, który ją sprzedał. Kompletnie go nie kojarzyła z gimnazjum, jednak on ją znał, zdecydowanie lepiej, niż by się tego spodziewała. Później słysząc nazwisko wypowiedziane przez trenera, oświeciło ją. Jej koleżanka z równoległej klasy, posiadała identyczne. Mogło to świadczyć o pokrewieństwie, a także tłumaczyło, dlaczego chłopak wydaje się ją naprawdę dobrze kojarzyć.

— Dlaczego miałabym się zgodzić? — jęknęła w końcu brunetka, mierzwiąc swoje włosy w akcie irytacji, sprawiając, że z gładkiej tafli zmieniły się w ptasie gniazdo, które następnie próbowała wygładzić, bezskutecznie.

— A czemu nie? — zdziwiła się Nishikawa, poprawiając okulary. Jej twarz przypominała nieco sowę. — Będziesz miała z nami dobrze. Jesteśmy jednym z lepszych klubów w szkole, będziesz mogła trzaskać tyle artykułów ile wlezie i szlifować swoje umiejętności, oraz w trakcie meczów będziemy cię zabierać z nami, co oznacza zwolnienie w wszystkich zajęć danego dnia. Przecież to idealna propozycja.

Tutaj Hiyori musiała przyznać starszej koleżance rację. Oferta była dobra. Wciąż jednak Aoi miała wątpliwości, dotyczące w dużej mierze swojego braku doświadczenia w pisaniu artykułów sportowych. Opisywała życie szkolne, osiągnięcia naukowe uczniów czy słabe stołówkowe jedzenie (które bardzo szybko się poprawiło, po kilku niepochlebnych artykułach). Teraz stawiana była w dość niekomfortowym dla siebie gatunku.

Chociaż Aoi nie wyglądała, nie lubiła nowości. Bała się nowych rzeczy, w których mogła nie być dobra. Więc jak miała pisać o czymś, na czym się kompletnie nie znała? Mimo to, błyszczące, zielone oczy wlepione w nią, wyrażały jedynie nadzieję. Nishikawa postawiła sprawę jasno. Ona, albo nikt inny. Oznaczało to, że w tym roku, mogłoby nie być artykułów o jednym z najlepszych klubów w szkole.

Zerknęła w stronę grających nastolatków. Było coś w tym sporcie, co ją ciekawiło i fascynowało. Z drugiej strony, wciąż miała swoiste obawy, że kiedyś mogłaby popełnić błąd w artykule i tym samym się upokorzyć lub co gorsza, któregoś z zawodników.

Bokuto wyskoczył do ataku, uderzając w piłkę z pełną siłą. Trener od razu zauważył, że w przeciwieństwie do tego co działo się w zeszłym tygodniu zwracał większą uwagę na otoczenie, tym samym częściej zdobywając punkty. Trafił perfekcyjnie w linię. Pochwalił swojego ucznia, który jedynie promiennie się uśmiechnął, aby następnie podejść do Akaashiego i ze śmiechem uderzyć go w plecy, gratulując wystawy.

I chociaż Hiyori nie znała się zbytnio na siatkówce, musiała przyznać, że chciała częściej widzieć ten uśmiech i radość, które chociaż tak podobne do jej, różniły się tym, że były naturalne i szczere.


Westchnęła ciężko, oglądając kolejny mecz reprezentacji, próbując zrozumieć, co działo się na boisku, chociaż było już koło północy. Broszury odłożyła na bok, gdy zaczęła boleć ją głowa od nauki. Teraz chciała skupić się na zagraniach, słowach komentatorów i graczach. Wcześniej przejrzała informacje na temat najlepszych nastoletnich graczy w prefekturze, a następnie kraju. Z dziwnego powodu, nie zdziwiło jej, że wśród nich był Bokuto. Sówka, przez którą ostatecznie się przełamała.

Ziewnęła w garść ulubionych chipsów krewetkowych, które następnie wsadziła do ust, przeżuwając. Kiedy tylko słyszała choćby szmer, od razu odkręcała się przez ramię chcąc sprawdzić czy to nie jej babcia. Wiedziała lepiej niż ktokolwiek inny, że nie miałaby najmniejszych szans aby się ukryć, gdyby rzeczywiście matka jego ojca planowała wparować jej do pokoju w środku nocy, sprawdzić jak śpi jej ukochana wnusia. Prawdopodobnie Saiko nawet nie myślała, że jej jedyna wnuczka właśnie przegląda jakieś mecze japońskiej reprezentacji sprzed lat, zajadając się niezdrowym jedzeniem.

Hiyori wydała z siebie pełen zaskoczenia pisk, gdy jeden z obrońców kraju, którego flagę widziała pierwszy raz na oczy, wyskoczył do bloku i uciął możliwość ataku japończykowi. Piłka odbiła się, poleciała w stronę już gotowego libero. Oglądała z niesamowitą fascynacją, jak piłka fruwała, wyłączając się kompletnie na wszystkie dźwięki wokół. Gdy japoński rozgrywający wystawił do atakującego, a piłka została podbita po raz kolejny, aż się wyprostowała, czekając, która z drużyn zakończy akcję z punktem. Piłka po raz kolejny poszybowała w kierunku podłogi, z niesamowitą prędkością. Aoi była święcie przekonana, że gdyby na trasie znalazłyby się jej ręce, straciłaby je, albo co najmniej połamała.

Kolejny pisk, nie był już wywołany ekscytacją, a szczerym przerażeniem, gdy poczuła coś zimnego na ramieniu. Podskoczyła i odwróciła się, napotykając twarz udekorowaną maseczką z buzią pandy. Ten uroczy element jednak nie odejmował trwogi postaci, na której licu się znalazł. Zimne i pełne surowości oczy obserwowały śmiejącą się nerwowo nastolatkę.

— Do łóżka. Ale już — wysyczała z podchodząc do kontaktu i odłączając komputer nastolatki od prądu. — Jeśli jutro spóźnisz się do szkoły, tracisz kieszonkowe na przyszły miesiąc.

Nastolatkę przeszły ciarki na ton tego głosu. Jedynie przełknęła ślinę i skinęła głową. Zanim jednak staruszka wyszła, w jej oczy rzuciła się paczka chipsów.

— Umyj zęby zanim się położysz. Jak przyjdę tu następnym razem, masz spać. Inaczej i tak zabiorę ci to kieszonkowe.

Nie było najmniejszego sensu się kłócić. Saiko Aoi miała rację i Hiyori doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Dlatego wedle babcinego przykazania, poszła wyszorować zęby, a następnie ułożyła się w swoim łóżku, w myślach przypominając sobie wszystko czego nauczyła się tego wieczoru. W planach miała złapać Shirofuku albo Nishikawe, aby przepytały ją z podstaw gry. Prawdopodobnie, gdyby nie wieczna obecność Bokuto na długich przerwach, to do Akaashiego udałaby się w pierwszej kolejności. Nie chciała się jednak zbłaźnić przed drugoklasistą.

Kotaro był dla niej fascynujący. Jego szybkie zmiany nastrojów sprawiały, że nie dawało się przy nim nudzić, a jednak jego drużyna wydawała się wiedzieć, co powinni robić, aby nieco podnieść jego morale. Jeśli natomiast wierzyć plotkom, zły humor siatkarza zazwyczaj kończył się jego kompletnym wykluczeniem z gry. Aoi mocno wątpiła, że mogłaby mieć na nastolatka tak duży wpływ. Z drugiej strony natomiast, Akaashi miał takowy na drugoklasistę, a przecież nie znali się wcale dużo dłużej. I sama Nishikawa zauważyła, że Hiyori ma dobry wpływ na atakującego. Musiała jej zatem uwierzyć na słowo.

Pełna sprzecznych myśli po kilku minutach zasnęła. Materializując się w krainie pełnej znajomych siatkarzy, czerwonych trzewików i żółtych chodników.


Po niemal całym dniu nauki, w końcu udało jej się złapać na korytarzu Yurio rozmawiającą z koleżankami. Gdy tylko drugoklasistka, ujrzała idącą w jej stronę Hiyori, od razu przeprosiła rozmówczynie, idąc w kierunku nowego nabytku jej klubu. Brunetka niespecjalnie wyróżniała się na tle innych dziewczyn w szkole. Była niska, szczupła i o przeciętnej urodzie. Nie posiadała specjalnie dużych piersi, a wszystkie potencjalne kształty ukrywał szkolny mundurek. Jedynie jej duże, zielone oczy sprawiały wrażenie ponadprzeciętnych. Jej twarz miała jednak w sobie coś na tyle charakterystycznego, że Shirofuku rozpoznałaby pierwszoroczną w nocy o północy, wybudzona z mocnego snu. Być może, był to szeroki i charakterystyczny dla Aoi uśmiech.

— Aoi, jak ci mija dzień? Będziesz na dzisiejszym treningu? — zapytała, chłonąc dziwny optymizm, którym wręcz emanowała pierwszoklasistka.

— Dobrze, dziękuję. Mam nadzieję, że tobie również Shirofuku. Chciałam cię poprosić o pomoc.

Szatynka zagarnęła bliżej siebie dziewczynę, ciągnąc ją w pobliże schodów, na których przysiadły.

— W czym mogę ci pomóc?

— Oglądałam wczoraj mecze reprezentacji i sporo czytałam.

Shirofuku patrzyła zaskoczona na koleżankę, aby chwilę później się zaśmiać.

— Nie spodziewałam się, że od razu się za to zabierzesz. Myślę, że Nishikawa też nie — przyznała, podpierając głowę na łokciach. — To bardzo miłe zaskoczenie.

— Nie lubię zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę i wolę się za coś zabrać od razu.

— Bokuto mógłby brać z ciebie przykład. Mam wrażenie, że znowu zawali matme...

— Jeśli też macie profesora Kasai, to wcale się nie dziwię — zachichotała brunetka. — Tak czy inaczej, przyszłam, żebyś przepytała mnie z podstaw.

Zdziwiona dziewczyna zamrugała, wlepiając swoje brązowe oczy w twarz piętnastolatki. Hiyori wydawała się tego nie zauważać, starając się przypomnieć sobie podstawy. Kiedy jednak cisza zaczęła się niepokojąco przedłużać, w końcu spojrzała na twarz koleżanki, wyraźnie zaskoczoną.

— No co? — zapytała w końcu pierwszoklasistka lekko przechylając głowę, jak sowa przyglądająca się czemuś fascynującemu.

— Nie po prostu nie wiem jak miałabym to zrobić — przyznała, drapiąc się w tył głowy. — Po prostu podstawy są dla mnie oczywiste i nie wiem o co dokładnie powinnam zapytać. Coś w rodzaju ilu graczy jest w meczu? Albo kim jest libero? Lub jak długo trwa mecz?

— Między innymi — odparła brunetka, rozluźniając się. — Nie chcę strzelić gafy w artykule. Pół biedy, jeśli zrobię z siebie pośmiewisko, ale chciałabym tego oszczędzić chłopakom...

— Aww... — mruknęła wyraźnie wzruszona wyznaniem piętnastolatki Shirofuku. — Jesteś urocza Aoi. Spokojnie, nikt nie miałby ci za złe, gdybyś się pomyliła w którymś artykule. Dopóki nie byłoby to typowe obsmarowywanie i zwalanie na kogoś winy, to nikt na pewno nie miałby ci tego za złe. Serio. Pompom też by dalej pisał dla nas, gdyby nie jego wieczne czepianie się Bokuto. Nie wiem, jakoś się na niego uwziął, a krytyka na tego naszego gamonia zawsze ma bardzo zły wpływ. Czasami trzeba się z nim obchodzić jak z dzieckiem. Mam nadzieję, że rozumiesz?

Brunetka przytaknęła, skinieniem głowy. Była wdzięczna za wypowiedziane przez rok starszą koleżankę słowa. Nie miała jednak najmniejszego zamiaru odpuszczać jej swojego testu, więc gdy tylko szatynka skończyła, zaczęła raz jeszcze naciskać z niezrozumiałym dla drugoklasistki zapałem, o przepytanie jej z podstaw gry. Starsza szybko w trakcie zadawania pytań, zrozumiała, że wybranie Hiyori, chociaż pozornie zbyt pośpieszne, było strzałem w dziesiątkę. Aoi na pytania odpowiadała rzeczowo, szybko, czasami rozwijając myśl, kompletnie jednocześnie nie dając po sobie poznać, że nie znała wcześniej tego sportu. Mało tego, Yukie mogłaby wszystkie swoje dotychczas oszczędzone kieszonkowe postawić na to, że część pierwszorocznych w ich drużynie, miałaby mniejszą wiedzę, niż pierwszoklasistka siedząca obok, mająca wcześniej wspólnego z siatkówką tyle co nic. Poza wiedzą, że ta istnieje i jest grą drużynową, nie mogła pochwalić się niczym. Teraz natomiast, mówiąc o różnych formach zagrywek, przyprawiała starszą koleżankę o przyjemne dreszcze.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top