Rozdział 6
-Gray mówię ci po raz setny! Masz zostać w tym pokoju!
Krzyczała Lucy trzymając chłopaka za ramie. Mag lodu już od ponad 30 minut chciał uciec z hotelu i pobiec szukać mordercy. Erza w tym czasie siedziała w salonie i spokojnie piła herbatę. Wszyscy byli dosyć podminowani. Od dobrych dwóch godzin nie mieli żadnych informacji od przyjaciół. Strasznie się o nich martwią i najchętniej już dawno wyszli by im pomóc.
-Puść mnie! Mam już dosyć! Tylko siedzimy i nic nie robimy! Nienawidzę bezczynności!
Chłopak nie dawał za wygraną. Pewnie sam by się do tego nie przyznał ale martwił się o przyjaciół i wolałby sam poświęcić swoje zdrowie lub życie niż narażać na niebezpieczeństwo innych.
-Myślisz, że ja się o nich nie martwię!
Dalej krzyczała blondynka. Wszyscy w tym pomieszczeniu mieli już po dziurki w nosie tego czekania.
-Skoro się martwisz to chodźmy ich poszukać!
Ciągnął dalej Gray.
-Ale mam czekać TUTAJ!! Nie rozumiesz, że jeśli będą mieć kłopoty albo coś się stanie to pojawią się tutaj aby nas o tym poinformować!
Lucy próbowała przemówić chłopakowi do rozsądku... niestety niezbyt jej to wychodziło. Mag lodu wyszarpnął się z uścisku dziewczyny i zaczął zmierzać w stronę wyjścia z pokoju. Jednak Lucy szybko do niego podbiegła i znów chwyciła.
-Lucy!
-Grey!
Chłopak znów odtworzył usta jednak nic nie powiedział gdyż nie pozwolił mu na to krzyk Erzay.
-DOSYĆ! Gray uspokój się! Dobrze wiesz, że mamy czekać TUTAJ! My też się martwimy! Ale siedzimy tu! Więc w tej chwili masz usiąść na tej kanapie! ROZUMIESZ!!
Mag lodu przełkną ciężko ślinę i posłusznie usiadł na wyznaczonym miejscu ciężko przy tym wzdychając. W pokoju zapanowała przeszywająca cisza. Nikt nie chciał się odezwać jako pierwszy. I trwali by w tej ciszy pewnie jeszcze dłużej gdyby nie fakt, że ktoś zaczął pukać do okna. Wszyscy automatycznie obrócili się w tamtą stronę i zobaczyli przejętą twarz Wendy. Lucy szybko otworzyła jej okno. Razem z Carlą wleciały do pomieszczenia. Gdy tylko jej stopy zetknęły się z podłogą zaczęła szybko mówić.
-Chyba go złapaliśmy! Musicie jak najszybciej tam iść! A ja musze dostać się jeszcze do pana Mustanga!
Mówiła bardzo szybko jednak magowie spokojnie zrozumieli o co chodzi.
-Wendy zaprowadzisz nas do tego miejsca gdzie znajdują się bracia i Natsu w tym czasie Carla i Happy zabiorą Lucy do pułkownika.
Zarządziła Erza. Wszyscy skinęli głowami i już po chwili koty chwyciły blondynę i we tróję polecieli w stronę Centrali. Natomiast trójka magów wybiegła z hotelu i kierując się wskazówkami dziewczynki biegli w stronę kopuły w której znajdował się domniemany morderca.
Lucy kompletnie ignorują zdziwione spojrzenia ludzi wbiegła a dokładniej wleciała do środka Centrali. Szybko dostała się pod drzwi pułkownika i nie siląc się na pukanie wbiegła do środka. Mężczyzna jak zwykle siedział za biurkiem. Podniósł na dziewczynę pytające spojrzenie.
-O co chodzi Lucy?
-Z-Złapali go!
Wydyszała zmęczona blondynka. Oczy mężczyzny rozszerzyły się w zdziwieniu.
-Gdzie jest?!
Dziewczyna pokręciła tylko głową.
-Nie mama pojęcia jednak Carla wie. Mam nadzieje, że nie boi się pan latać.
Nie do końca rozumiejąc Muatang podniósł jedną brew w niemym pytaniu. Jednak Lucy nie musiała nic mówić gdyż Happy szybko do niego podleciał i chwycił za mundur unosząc do góry. Biała kotka w tym czasie podniosła dziewczynę i podleciały do okna za biurkiem pułkownika. Otworzyły je i wyleciały na zewnątrz. Po chwili do płci pięknej dołączyli panowie. Carla leciała pierwsza prowadząc wszystkich w stronę przyjaciół.
-Lucy nawet pułkownik jest lżejszy od ciebie!
Dziewczyny usłyszały krzyk kota z oddali. Blondynka odwróciła do niego głowę i ograniczyła się jedynie do wytknięcia języka. Lecieli już kilka minut. Minut które były wypełnione zdziwionymi i zaniepokojonymi okrzykami przechodniów. No cóż nie na co dzień widzi się pułkownika latającego przy pomocy niebieskiego kota ze skrzydłami. Po pewnym czasie dotarli na miejsce. Wylądowali koło trójki magów. Gray właśnie kończył robić dodatkową osłonę na kopule. Całą jej powierzchnie pokrył dość dużą warstwą lodu.
-Gdzie jest morderca?
Spytał Mustang. Wszyscy jednoznacznie zwrócili się ku kopule.
-Rozumiem... a Stalowy i reszta?
Znów to jednoznaczne spojrzenie. Pułkownik podszedł do kopuły i zaczął w nią walić pięścią.
-Stalowy słyszysz mnie!! Rozkrusz tę kopułę z betonu!!
Z początku dało się słyszeć tylko ciszę. Jednak już po chwili wewnętrzna kopuła zaczęła pękać. A oczom wszystkich ukazał się niecodzienny widok. Bracia wraz z magiem stali obok żony Hughesa, która za pomącą betonu(przekształconego przez alchemię) była unieruchomiona. Pułkownik wyglądał jakby właśnie dowiedział się, że Ed jest dziewczyną. Jednak początkowy szok szybko został zastąpiony gniewem i nienawiścią.
-Zabiłaś własnego męża!! Morderczyni!!
-NIEPRAWDA!
Wykrzyknął oburzony Stalowy.
-To nie jest pani Hughes. Nie wiemy kim jest ta osoba jednak potrafi zmieniać się w kogokolwiek.
-C-Co!? O czym ty mówisz!
Dalej pieklił się pułkownik.
-Na początku był osobą z centrali później zmienił się w mała dziewczynką, następnie w jakiegoś nastolatka. Gdy go złapaliśmy zmienił się w pana Hughesa a później w jego żonę. Jednak mamy pewność, ze to on... lub ona go zabił..zabiła EHH nieważne. W każdym razie przyznał się do tego!
Bracia wraz z magami wrócili do hotelu jak tylko zabójca został przejęty przez zaufanych członków armii. Nikt za bardzo nie miał ochoty na pogaduchy więc po prostu wszyscy poszli spać po ciężko spędzonym dniu. Minęło kilka dni podczas których niewiele rozmawiali. Cała ta sprawa strasznie dała się wszystkim we znaki. Czekali z niecierpliwością na jakąkolwiek wiadomość od Mustnga. Jednak nic nie wskazywało na to aby szybko się odezwał. Ku zdziwieniu magów pewnego dnia zapukali do ich pokoju bracia którzy powiedzieli, że pułkownik chce ich widzieć. Jeszcze tego samego dnia udali się do jego gabinetu. Magowie weszli pierwsi a gdy tylko Ed przekroczył próg gabinetu w pokoju dało się usłyszeć wrzask.
-ALFIIIII!!!!
W końcu dodałam nowy rozdział! Wiem, że strasznie długo mnie tu nie było. Ale mam nadzieje, że rozumiecie poprawianie ocen komers i te sprawy(Dosłownie nie miałam na nic czasu).. ALE POWRACAM!!
W każdym razie mam nadzieje, że ten(Niestety dość krótki) rozdział się wam spodobał. Mi osobiście coś w nim nie pasuję...
O i mam jeszcze jedno pytanko... Albo raczej prośne. Jeśli macie jakiś pomysł na okładkę albo znacie kogoś kto umie zrobić fajną okładkę to prosiłabym o kontakt na priv :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top