Rozdział 3

Mustang zostawił magów w archiwum. Razem z gośćmi zostali bracia. Natomiast pułkownik wrócił do swojego gabinetu gdzie zastał Riz. Kobieta siedziała na jednej z kanap.

-Co cię sprowadza w moje skromne progi poruczniku?

Spytał mężczyzna siadając za swoim biurkiem.

-Kim są ci ludzie? Pomijam fakt ich niecodziennego wyglądu ale ich umiejętności to już kompletnie inna sprawa.

Riz spojrzała podejrzliwie na swojego przełożonego ten natomiast westchnął głośno.

-Mogłabyś zdradzić mi skąd wiesz o ich umiejętnościach?

Kobieta pokręciła głową ze zrezygnowaniem.

-Trudno było nie widzieć ośmiu osób na dziedzińcu. Na dodatek płomienie pułkownika i tamtego różowo włosego młodzieńca pewnie było widać na drugim końcu miasta.

W tym momencie Mustang zdał sobie sprawę ze swojej nie rozwagi. Jeśli zabójca Hughesa widział ten mini pokaz mocy może być znacznie trudniej go złapać lub chociaż zaskoczyć mocą magów. Roy przeklął pod nosem co nie uszło uwadze Riz. Spojrzała na niego w niemym pytaniu. Mustang wziął głośno wdech i zaczął opowiadać kobiecie kim jest niecodzienna grupka osób i jakie mają zadanie do wykonania.

                                                                                             ******

Alphonse odłożył właśnie na stolik ostatnie akta w sprawie Hughesa. Razem z Edziem obiecali pomóc magom. Oboje byli zafascynowani umiejętnościami nowych znajomych i mieli nadzieje dowiedzieć się o nich znacznie więcej. Blondynka wyciągnęła z torby okulary z ala skrzydełkami po bokach. Wzięła pierwszą z teczek i zaczęła ją kartkować. Nad stronami pojawił się jasny okrąg. Bracia spojrzeli zdziwieni na poczynania Lucy.

-Co ona robi?

Spytał Al. Z odpowiedział przyszła Carla.

-Czyta. To są magiczne okulary dzięki nim wystarczy zobaczyć stronę i już się ją przeczytało. To Bardzo przydatny magiczny przedmiot. Ponad to jeśli jakaś książka skrywa swoja tajemnice na przykład jest zaczarowana dzięki nim można zdjąć dany czar.

Alchemicy skinęli głowami dając tym samym znać, że zrozumieli. Co prawda jeszcze się  nie przyzwyczaili, że koty mogą mówić i latać ale starali się zachowywać naturalnie podczas konwersacji z exceedami. Po kilku minutach podczas których dziewczyna przeczytała wszystkie teczki z aktami zdjęła okulary i przeciągnęła się.

-I czego się dowiedziałaś?

Spytał Gray, który opierał się o bok jednego z regałów.

-Pan Hughes kilkanaście minut przed śmiercią chciał wykonać telefon z centrali. Jednak z niewiadomych przyczyn zmienił zdanie. Poszedł do budki telefonicznej i stamtąd zadzwonił do pułkownika Mustanga. Podczas rozmowy coś przerwało. Następnie znaleziono go martwego w owej budce. O zabójstwo podejrzewa się niejaką Marię Ross. Kobieta uciekła z aresztu ale nie długo mogła cieszyć się wolnością gdyż została zabita przez pułkownika Mustanga. Mogę jeszcze nadmienić, że pan Hughes w momencie kiedy szedł do telefonu w centrali był ranny jednak odmówił kiedy kobieta pracująca przy telefonach chciała mu opatrzeć rany. Przyznała że mężczyzna wydawał się czymś zdenerwowany. O i jeszcze jedno przed śmiercią Maria zaprzeczyła jakoby zabiła Hughesa. Co do jej ciała sekcja była niemożliwa gdyż pułkownik nie tylko ją zabił ale całe jej ciało zwęgli zarówno od wewnątrz jak i od zewnątrz.

Dziewczyna zamyśliła się chwilę.

-W całej tej sprawie nie rozumiem jednego. Skoro Maria zabiła pana Hughesa to po co pułkownik szuka jego zabójcy? Poza tym po co ją zabił? W końcu za zabójstwo poszła by do więzienia.

Oba pytania skierowała do braci. Ed podrapał się po karku i westchnął dość głośno.

-Nie jestem pewien czy mogę wam powiedzieć.

Przyznał. Tajemnica odnośnie Mari była bardzo dobrze ukrywana. Gdyby przypadkiem wypłynęła na światło dzienne nie tylko Mustang miał by kłopoty ale i cała jego grupa, która pomagała przy misji uwolnienia z więzienia pani Ross

-Rozumiem, że macie swoje tajemnice jednak jeśli mamy wam pomóc musimy wiedzieć jak najwięcej.

Próbowała przekonać blondyna Erza do ujawnienia sekretu związanego z Marią. Edward dobrze sobie z tego zdawał sprawę jednak dalej nie był przekonany. Bardzo lubił panią Ross i nie chciał jej nie potrzebnie narażać. Zamyślił się chwilę po czym gestem ręki nakazał aby magowie się zbliżyli.

-Tak naprawdę to Maria Ross żyje. Maria została oskarżona o zabójstwo jednak pułkownik nie wierzył w jej winę. Upozorował jej śmierć aby ta mogła żyć na wolności. Co prawda musi się ukrywać ale jest to leprze od bezpodstawnego aresztu. Szuka zabójcy pana Hughesa ponieważ był jego bardzo dobrym przyjacielem.

Powiedział blondyn. Magowie skinęli głowami dając tym samym znać, że zrozumieli zaistniałą sytuację. Jeszcze jakąś godzinę spędzili w archiwum. Wymieniali się spostrzeżeniami i pomysłami gdzie szukać poszlak.

-Ech a ta wasza magia nie może nam pomóc?

Spytał Ed który już jakiś czas marudził jakie to nudne. Blondynka w tym momencie uderzyła się w czoło.

-Jaka ja jestem głupia.

Powiedziała po czym wyciągnęła srebrny klucz.

-Otwórz się bramo kompasu Pyxis!

Wykrzyknęła. Pojawił się srebrny krąg i słychać było charakterystyczny dzwon. Koło Lucy pojawił się dziwny czerwony ptak z kompasem na głowię. Zaświergotał wesoło.

-Witaj Pyxis. Ten duch może wskazać nam kierunek w którym znajduje się dana rzecz lub osoba. To co idziemy na poszukiwania zabójcy?

Spytała patrząc wymownie na resztę osób zgromadzoną w archiwum.

-Lepiej iść jutro. I tak jest już późno i ciemno na zewnątrz. Poza tym trzeba powiadomić pułkownika. Lepiej nie działać na własną rękę.

Powiedziała poważnie Erza. Reszta skinęła głowami pokazując, że zgadzają się z przedmówczynią. Lucy westchnęła. Trochę nie przemyślała swoich działań i faktycznie lepiej wyruszyć jutro.

-Wybacz Pyxis, że wezwałam się niepotrzebnie. Możesz wracać.

Ptaszek podskoczył kilka razy w miejscu po czym zniknął.

-No nic. Zaraz zgłoszę Mustangowi, że jutro wyruszamy szukać zabójcy a wy na razie możecie iść do hotelu się wyspać.

Powiedział Edward stojąc już przy drzwiach.

-Eeee tak właściwie to nie mamy gdzie spać.

Powiedziała lekko zakłopotana Wendy. Bracia spojrzeli najpierw na siebie a następnie na magów.

-Co?!

Spytali równocześnie.

-No wiecie ledwie wysiedliśmy z pociągu a już nas zgarnęliście. Niby kiedy mieliśmy wynająć pokoje?

Spytał Gray. Bracia znów spojrzeli po sobie. Faktycznie zapomnieli o tym w jakich okolicznościach się poznali. Al westchnął głośno.

-Zaprowadzę was do hotelu w, którym my się zatrzymaliśmy. A w tym czasie Ed pójdzie do pułkownika. Zgoda?

Wszyscy przytaknęli. Bracia Wyszli już z archiwum gdy nagle usłyszeli tak ważne pytanie wypowiedziane z ust Lucy.

-A gdzie Natsu i Happy?

Wszyscy spojrzeli w jej stronę. Następnie zaczęli gorączkowo przeszukiwać archiwum. Niestety po młodym magu i jego kocim przyjacielu nie było nawet śladu.

-Jak tylko go znajdziemy to go zabiję! Co za kretyn! Nie do wiary!

Krzyczała już nieźle zdenerwowana Erza kiedy wychodzili z centrali. Jak już wcześniej było ustalone Edward poszedł do Mustanga powiedzieć o jutrzejszych planach natomiast magowie wraz z młodszym z braci skierowali się w stronę miasta w poszukiwaniach Natsu. Ustalili, że jeśli przez godzinę ich nie znajdą wtedy pójdą do hotelu gdzie będzie czekać na nich Ed i razem ich poszukają.

                                                                                         ******

Natsu razem z Happym wymknęli się przez okno. Strasznie nudziło ich to gdybanie. Jeśli chcą znaleźć zabójcę to trzeba go szukać a nie siedzieć przy jakiś papierach! Kot lewitował tuż koło chłopaka. Chodzili tak przez całe miasto. Wszyscy mijający ich ludzie spoglądali na nich ze zdziwienie. No cóż nie często widuje się latającego, niebieskiego kota. Poza tym trzeba to przyznać, że chłopak wyróżniał się z tłumu. Dziwny ubiór i kolorowe włosy kuły w oczy mieszkańców Central City. Jednak ani Natsu, ani Happy nic sobie z tego nie robili. Chodzili po centrum w poszukiwaniu... no, właśnie czego? Tak naprawdę nie wiedzieli czego szukać. Jednak oboje woleli snuć się po mieście bez celu niż siedzieć w tym nudnym archiwum. Chodzili już tak dobre kilka godzin. Zaczęło się już ściemniać. Tłumy które do tej pory były na ulicach zaczęły się przerzedzać. Wiele osób udawało się do domów lub różnych barów czy restauracji na kolacje. Dopiero w tym momencie Natsu zdał sobie sprawę jak bardzo jest głodny. Dodatkowo po usłyszeniu głośnego burczenia żołądka zdecydował, że muszą coś zjeść.

-Happy chodźmy coś zjeść bo zaraz umrę z głodu.

Powiedział chłopak do swojego niebieskiego przyjaciela.

-Ayi... tylko mamy mały problem.

Natsu spojrzał dziwnie na kota

-Jaki?

Kot pokiwał głową ze zrezygnowaniem.

-Mamy tylko kilka kryształów a nie wydaję mi się żeby można było za nie coś kupić.

Dopiero teraz smoczy zabójca zdał sobie z tego sprawę. W końcu nie przyjmą mu takiej waluty jako zapłatę. Załamany opuścił głowę jednak szybko ją podniósł i zaczął kierować się w kierunku z którego poczuł tak znany i smakowity zapach. Happy bez słowa podążał z przyjacielem. Zatrzymali się przed ciemnymi drewnianymi drzwiami. Nad nimi wisiał biały szyld z nazwą lokalu jednak różowo włosy nawet nie zwrócił na niego uwagi tylko otworzył z rozmachem drzwi. W barze momentalnie zrobiło się cicho a oczy wszystkich zwróciły się na chłopaka, który nie zwracając na nikogo uwagi podbiegł do kominka, który stał na końcu sali. Wszyscy wpatrywali się w szoku w nastolatka jak jadł ogień. Natsu wyjadł cały ogień z kominka. Nawet mu smakował chodź jadał w swoim życiu lepsze. Poklepał się po pełnym brzuchu i powiedział „Dziękuję za posiłek". Dopiero teraz poparzył na wstrząśniętych ludzi. Pewien mężczyzna zamierzał coś powiedzieć jednak przerwało mu wtargniecie grupki osób w tym ogromnej zbroi i jakiegoś kolesia w samych bokserkach. Czerwono włosa od razu podbiegła do połykacza ognia i zdzieliła go w tył głowy.

-Natsu! Ty skończony kretynie! Jak mogłeś sobie tak po prostu zniknąć! W ogóle myślałeś co robisz!? Ech ale z ciebie idiota!

Wyzywała wściekła Erza. Wzięła chłopaka za szalik i zaczęła wyprowadzać z lokalu. W tym czasie reszta ekipy ewakuowała się stamtąd. Tuż przed wyjściem Erza odwróciła się do ludzi, którzy wpatrywali się w nich ze zdziwieniem.

-Bardzo przepraszam, za wszelkie kłopoty.

I wyszła ciągnąc za szalik Natsu i ogon Happyego. Jak tylko opuścili bar dziewczyna znów zaczęła wrzeszczeć na uciekinierów.

-Wiecie ile was szukaliśmy?! Co wam strzeliło do głowy?! Nie wierze Jak można być aż tak głupim! Nie do wiary! Macie coś na swoją obronę?!

Natsu już otwierał usta żeby jakoś się usprawiedliwić jednak Erza natychmiast mu przerwała.

-Nawet nie chce tego słuchać! Marsz do hotelu i nawet się nie odzywajcie bo nie ręczę za siebie!

Chłopaka przeszedł dreszcz na myśl o tym jak wkurzył Erzę więc wolał się już nie odzywać. W milczeniu podążali za Alphonsem. Po kilkunastu minutach byli już w hotelu. Na recepcji czekał Ed. Gdy tylko zobaczył magów i brata podszedł do nich. Lucy podał jeden klucz z cyfra 43 a Natsu 44. Razem zaczęli kierować się w stronę pokoi.

-Ja i Al mamy pokój 42. W razie czego możecie do nas przyjść. Pokoje już są opłacone więc nie musicie się o nic martwić. Wszystko poszło na rachunek Mustanga. Jutro o dziesiątej przyjdźcie do nas do pokoju. O tej godzinie wyruszymy na poszukiwania. A i jeszcze jedno. Gdybyście byli głodni albo coś innego możecie śmiało iść do bufetu. Wszystko jest na koszt armii a dokładniej pułkownika więc się nie krępujcie. Dobranoc.

Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału. Jednak ten sprawił mi mnóstwo problemów. Koniecznie dajcie znać co o nim sądzicie. Mi szczerze mówiąc końcówka się nie podoba. A i jeszcze jedno i to bardzo ważne. Dajcie znać czy waszym zdaniem akcja nie idzie za szybko bo mam takie wrażenie a bardzo bym tego nie chciała.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top