11.5

* Marta *

-Hej - powiedziała jak gdyby nigdy nic Zuza i się zaśmiała.

- Kobieto!!! Nie śmiej się!!! Co ci się stało!!!??? Nie wiesz jak ja się o ciebie martwiłam??? Nic ci nie jest?!?! Leo cię zgwałcił, a może pobił??? - Krzyczałam.

- Marta spokojnie. Leo nic mi nie zrobił. Byliśmy w parku, a potem z niego wyszliśmy. Ja weszłam na ulicę i wjechało we mnie auto. - odparła - Operowali mnie i teraz jest nawet dobrze. Co prawda mam dużo ran i siniaków oraz złamaną rękę, ale żyję.

- Jak ty możesz podchodzić do tego tak spokojnie!!!! WJECHAŁO W CIEBIE AUTO!!! Mogłaś zginąć!!!!

- Wiem. Jednak Leo w porę zadzwonił po pogotowie. Przeżyłam. Już jest dobrze. - mówiła moja przyjaciółka. - Również sama bardzo się na początku niepokoiłam, ale nie mogłam nic zrobić bo musiałam uspokajać płaczacego Leo.

Serio?!? Martwiła się o Leo bardziej niż na ranną siebie?!? To przesada!!! - myślałam
Nagle do pokoju weszła pielęgniarka i powiedziała :

- przepraszamy, ale pacjentka musi odpocząć. Może pani wyjść???

- oczywiście - odparłam i wyszłam z pokoju.
Mam dopiero 14 lat, a już mnie "pani" nazywają.
Stwierdziłam, że udam się teraz do domu, a jutro przyjdę tu z dziewczynami. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Po 40 minutach byłam w domu. W czasie drogi powrotnej wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli. Dopiero teraz się skapłam, że ciągle byłam w piżamie.
Położyłam się na łóżku, a po chwili koło mnie leżała Kllo. Przez ten wypadek na jakiś czas zapomniałam o kwami. Otworzyłam szafkę nocną i wyjęłam czekoladę po czym dałam ją Kllo.

- Ech. Co ja mam z tą Zuzą. - powiedziałam po czym wpadłam w objęcia Morfeusza*

______________

*Morfeusz - grecki Bóg snu.

Mam nadzieję, że się rozdział, choć krótki, się podobał.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top