10.

- Zuza!!!! Stój!!! - wrzasnął Leo, ale było na to za późno. Auto z bardzo mocno uderzyło moje ciało. Przeturlałam się po dachu i Upadłam na chodnik. Przed oczami pojawiły mi się mroczki. Widziałam jak auto odjeżdża, a Leo wyjmuje telefon. Potem zapadła ciemność.

* Leo *

Rozmawiałem z Zuzą już dość długo. Bardzo ją polubiłem. Właśnie wyszliśmy z parku. Zuza bez namysłu weszła na jezdnię. Ja zauważyłem czarne auto pędzące w naszą stronę.

- Zuza!!!! Stój!!! - wrzasnąłem jednak było już za późno. Zszokowany widziałem jak auto wjeżdża w nastolatkę, a ona przeturuje się po nim i spada na chodnik. Auto odjechało. Zuza była cała we krwi. To był straszny widok. Szybko wyjąłem telefon i zadzwoniłem po pogotowie. Kiedy tylko się rozłączyłem, Podbiegłem do Zuzi. Nie oddychała. Po 2 minutach przyjechało pogotowie. Wzięli dziewczynę na nosze i włożyli do karetki.

- Mogę z wami jechać??? - Spytałem.

- Niestety nie. Pojedzie ona teraz do szpitala na ulicy whell 38. Masz tu tę kartkę. - to mówiąc ratownik wręczył mi wymieniony przedmiot. - daj to w recepcki w szpitalu, a resztę powie ci pielęgniarka.

Po tych słowach ratownik pobiegł do karetki, która po chwili odjeżdżała z tąd na sygnale. Ja jak skamieniały stałem w miejscu i patrzyłem się w plamę krwi na jezdni. Otrząsnąłem się po kilkunastu sekundach. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem po taxówkę. Taxi przyjechało po 20 minutach. Szybko wsiadłem do auta i powiedziałem gdzie chce jechać. Na miejscu znaleźliśmy się po pół godzinie. Zapłaciłem za jazdę i szybko pobiegłem do szpitala. W recepcji podałem pani kartkę. Kazała mi iść na korytarz nr. 404 i czekać na to aż z sali operacyjnej nr. 43 wyjdzie lekarka od której mam się dowiedzieć o stanie zdrowia Zuzi. Wykonałem polecenie bardzo szybko. Kiedy dotarłem na korytarz i usiadłem na krześle zacząłem płakać. Bałem się, że umrze. Na dodatek byłaby to moja wina. To ja ją zaprosiłem na spacer. Mogłem bardziej uważać.

W tym momencie z sali 43 wyszła lekarka. Wstałem i podbiegłem do niej.

- I co? Coś wiadomo?? - Spytałem

- Jej stan jest bardzo ciężki. W tej chwili lekarze walczą o jej życie.

Po tych słowach jeszcze bardziej się załamałem. To było straszne.

* Zuzia *

Latałam nad salą operacyjną. Nadal żyłam, ale mój stan był ciężki. Nie umiem tego wyjaznić, ale to jest tak jagbym była duchem. Lecz ja ŻYJE. Stwierdziłam, że polatam trochę po szpitalu. Gdy wyfrunęłam z sali zobaczyłam coś co sprawiło, że zrobiło mi się smutno. Na korytarzu siedział Leo i płakał. Podleciałam do niego. Stanęłam przed nim i powiedziałam :

- Wszystko będzie dobrze.

Lecz w tym samym momencie zrobiło mi się czarno przed oczami.

* Leo *

Z sali obok nr. 43 usłyszałem przeciągły pisk. NIE, NIE, NIE. Ona nie może umrzeć. Zatkałem sobie uszy. Nie mogłem tego słuchać. Dopiero po 5 minutach odkryłem uszy. Teraz nic nie było słychać. W tym momencie z sali, na łóżku prowadzącym przez pielęgniarkę, wyjechała Zuzia. Spała. Udało ją się uratować. Ruszyłem za łóżkiem. Po jakimś czasie weszliśmy do sali numer 329. Pielęgniarka "zaparkowała" łóżko i sobie poszła. Ja podeszłem do Zuzy. Chwyciłem ją za lewą rękę, ponieważ prawa była najwyraźniej złamana. W tym momencie ona się obudziła.

- Dlaczego wszystko mnie boli? - to było jej pierwsze pytanie.

- miałaś wypadek. Wjechało w ciebie auto. - odpowiedziałem. - Na szczęście przeżyłaś. - nawet nie zauważyłem kiedy zacząłem płakać. Czułem taką ulgę. To były łzy szczęścia. Bałem się, że ją strace. Nie chciałem tego. Znałem ją dopiero jeden dzień, a już była moją najlepszą przyjaciółką.
Siedziałem przy niej dobre pół godziny i płakałem. Niestety do sali weszła pielęgniarka i kazała mi wyjść. Wyszedłem więc z sali, a potem ze szpitala i ruszyłem do domu. Na miejscu byłem po 20 minutach. Odrazu rzuciłem się na łóżko i zasnąłem.
___________

Pisałam, że dziś nie wstawię, ale się udało. Mam nadzieje, że rozdział się podobał.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top