5
Marinette
- Dziękuję. - spojrzałam na Alye.
Alya chciała coś powiedzieć ale ktoś jej przerwał. Był to blondyn o zielonych oczach. A obok niego stał brunet z czymś na szyji.
- Alya masz notatki z wczoraj? - spytał blondyn.
- Tak w klasie ci dam. A tak w ogóle to jest Marinette.- wstazała na mnie- Marinette ten blondyn to Adrien, a to Nino. Mój chłopak. -
- Cześć. - powiedziałam cicho.
- Hej. - spojrzeli na mnie.
- Zaraz historia. Chodźmy już pod sale. - oznajmiła Alya, załapała mnie za nadgarstek i pociągnęła w strone klasy, w której ma być lekcja. Za nami szli Adrien i Nino.
Po lelcjach Alya stwierdziła, że wybierzemy sie do centrum handlowego po jakieś ciuchy dla mnie. Na początku nie rozumiałam wszyskiego ale dziewczyna mi wytłumaczyła. 100 lat temu czegoś takiego nie było.
- Chodź do tego sklepu. Musimy ci wymyślić styl, który pasuje do ciebie. - Alya pociągnęła mnie za rękę do sklepu. Było tam pełno ubrań. Na wieszakach i manekinach.
Alya wzieła kilka wieszaków i skierowałyśmy się chyba do przymierzalni. Weszla do niej ze mna i podała mi jakies v
ciuchy. Wyszła, abym mogła sie przebrać i gdy zawołałam weszła z powrotem. Widząc jej mine domyśliłam się, że troche tu posiedzimy.
Godzine później wyszłam z jedna bluzką w kolorze różu z kwiatkami, drugą czerwoną, a trzecią niebiesko-bialą, różnego koloru spodniami i czarna skórzaną kurtką. W innym sklepie ale tym razem z butami wziełyśmy czarne koturny, białe adidady i jakieś trampki. Potem jeszcze coś zjadłyśmy w macdonaldzie jak to ujela Alya i zaciąnęła mnie do kolejnego sklepu. Po kolejnych 2 godzinach miałam dosyć. Nosiłam 6 torb z ciuchami z pięciu różnych sklepów. Na szczescie Alya wziela buty i jeszcze 3 torby z ubraniami.
Gdy, doszłyśmy do domu zastałyśmy kogoś w kuchni. To chyba rodzice Alyi.
- Cześć tato, cześć mamo. To jest właśnie Marinette.
- Dzień dobry. - podałam rękę kobiecie, potem mężczyźnie.
- Dzień dobry. Miło nam cie poznać. Jeśli chodzi o mieszkanie tu to możesz zostać tak długo jak chcesz. Mamy jeden zbędny pokój więc nie ma problemu. - oznajmiła mama Alyi.
- Dziękuję. To dużo dla mnie znaczy. Ale nie mam pieniedzy ani żadnych potrzebnych dokumentów. - przypomiałam sobie.
- O pieniądze się nie martw a dokumenty załatwimy. wiemy, że twoi rodzice nie żyją. Postaramy sie ci pomóc. Jeśli chcesz to możemy cię zaadoptować.
- Ale ja mam 116 lat. Nawet nie powinno mnie tu być teraz. - nie wiedziałam co zrobić w tej sutuacji.
- Prawda ale jesteś tu i teraz. Nie wyglądasz na tyle lat. Poza tym możesz udawać, że te 100 lat nie miały miejsca i żyć dalej. - wiedziałam, że ojciec Alyi ma racje. - To zgadzasz się?
- Tak. - powiedziałam po chwili namysłu. Może to wyjdzie mi na dobre? Nigdy nie żyłam tak jak inni bo tytuł księżniczki i następczyni tronu mi na to nie pozwalał. Teraz mogę zobaczyć jak wygląda życie bez obowiązków księżniczki.
To dla mnie nowy początek.
------_----------_-------
Jak widac koniec z księżniczką Marinette została tylko Marinette. Dziewczyna ratująca Paryż przed złem.
Pięć dni temu zaczął się nowy rok. Postanowiłam więc, że mojej królewnie przyda się odświerzenie.
A i jeszcze jedno. Kto tęskni za pewnym dachowcem w lateksie? Rączki do góry!🙋
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top