Friendzone? (Tikki + Plagg)


Trochę czasu minęło, ale robtanna proszę jest 😘💞💕

________________________

Tikki latała niespokojnie po pokoju Marinette. Myślała o Plaggu. Ostatnio trochę się pokłócili. Nie chciała tej kłótni. Nawet nie pamiętała o co im poszło.

Jej myśli wciąż krążyły wokół tego małego czarnego żyjątka. Kochała go. Kochała jego zielone oczy, jego promienny uśmiech, a nawet te niekiedy wkurzające żarciki o camembercie, ale nie wyznała mu swojego uczucia. Nie mogła. Po prostu nie.

Bała się strasznie odrzucenia. A co, jak powie, że go kocha, a on nie czuje tego samego?

Straciła by go wtedy i obwiniałaby się o to do końca swojego istnienia.

I co, że żyje z nim w friendzone. Lepsze to niż stracenie z nim kontaktu. Z drugiej strony czasami czuła, że to ten jedyny. Usiłowała wtedy wmawiać sobie, że Plagg ją kocha, jednak sama powoli przestawała w to wierzyć, bo po co tak długo się oszukiwać? Dla bólu?

Ocknęła się ze swoich myśli, gdy usłyszała pomruk. Spojrzała w tamtą stronę i zobaczyła Marinette, która wierciła się na łóżku. Śnił jej się chyba jakiś koszmar. Biedroneczka podleciała do dziewczyny i usiadła na poduszce obok jej głowy.

Marinette miała niespokojny wyraz twarzy. Tikki rozważała obudzenie jej, ale zrezygnowała z tego pomysłu, gdy jej właścicielka przestała się wiercić.

- Adrien... - mruknęła cicho pod nosem, po czym lekko się uśmiechnęła.

Tikki pokręciła jedynie główką. Jej właścicielka często śniła o Adrienie i kwami zdążyła już przywyknąć do tego, że Marinette mówi przez sen.

Myśli biedroneczki znów powędrowały do Plagga. Ostatnio coraz częściej zaprzątała sobie nim głowę. Jednak postanowiła się tym nie przejmować. Przynajmniej próbowała nie myśleć o tym.

Spojrzała na zegar, który wskazywał 03:46. Było jeszcze dużo czasu do pobudki Marinette, więc postanowiła polatać sobie na świeżym powietrzu, albo rozprostować kości w swojej drugiej formie.

Na wszelki wypadek rozejrzała się czy nikt jej nie widzi, i zmieniła się w człowieka. Po chwili wyszła z domu, a raczej piekarni państwa Dupain-Cheng.

Tikki zaczęła spacerować i oglądać nocne widoki. Paryż nocą był piękny i dziewczyna musiała przyznać to, że nigdy nie widziała czegoś tak pięknego. Spojrzała w górę na niebo usiane tysiącami gwiazd i wzięła głębszy wdech.

Kiedyś często lubiła przemieniać się w człowieka i spędzać czas z Plaggiem, ale wszystko zmieniło się od czasu kiedy uświadomiła sobie, że jest dla niego tylko przyjaciółką. Od tamtego czasu sporadycznie zmieniała się w człowieka.

Pokręciła głową, aby pozbyć się niechcianych myśli i skręciła w lewo, w stronę parku. Szła tak kilka minut, gdy zauważyła jak słońce zaczyna powoli wschodzić.

- Kiedy to tak szybko zleciało? - spytała samą siebie.

Najwidoczniej czas szybko jej minął na myśleniu.

Skręciła w stronę domu. W pewnej chwili usłyszała jakieś śmiechy. Spojrzała instynktownie w tamtą stronę i zauważyła chłopaka ubranego na czarno o czarnych, roztrzepanych włosach i dziewczynę ubraną w dżinsy i czerwoną bluzę o brązowych, lekko kręconych włosach.
Tikki chciała już ruszyć już dalej, gdy coś zwróciło jej uwagę. Zmrużyła oczy i przyjrzała się tym dwóm postacią.

Przecież to Trixx i Plagg!

I wyglądają, jakby dobrze sie bawili.

Biedroneczka całkowicie straciła dobry humor, a w jej oczach stanęły niechciane łzy.

Odwróciła się nią pięcie i pobiegła w stronę domu. Biegła ile sił w nogach. W pewnej chwili dotarła do domu i z hukiem trzasnęła drzwiami. Na szczęście rodzice Marinette gdzieś wyszli. Tikki weszła do pokoju Mari, cała zapłakana.

Perspektywa Marinette

Ujrzałam jak pewna nastolatka o krótkich, jasnoczerwonych włosach, wchodzi do mojego pokoju. Miała czerwony T-shirt i bordową spodniczke w białe kropki. Na jej nogach widniały czarne baletki i rajstopy.

- Um... kim jesteś? - spytałam zdezorientowana.

Narrator

- T-to ja, Tikki... zamieniłam się w człowieka. Kwami mają taką możliwość - powiedziała.

- Co się stało? Czemu płaczesz?

- Nie chcę o tym mówić. - Marinette oślepił czerwonoróżowy błysk, więc odwróciła twarz. Gdy ponownie spojrzała w tamtą stronę Tikki z powrotem była kwami. Biedroneczka podleciała do łóżka i zaplątała się w pościel.

Dziewczyna stała chwilę, nie wiedząc co robić. Ocknęła się po chwili, gdy usłyszała pochlipywanie. Ruszyła w stronę łóżka, na którym usiadła i odchylila lekko pościel, aby spojrzeć na zwiniętą w kulkę, zapłakaną kwami.

- Tikki, co się dzieje?

- Wolę o tym nie mówić.

- Ale Tikki...

- Nie.

- Ale ja tylko...

- Nie.

- Chcę ci pom...

- NIE! ZOSTAW MNIE W SPOKOJU!

Marimette była w szoku. Kwami po raz pierwszy w życiu, podniosła na nią głos. Na twarzy Tikki pojawiło się przerażenie, gdy zdała sobie sprawę z tego, co zrobiła. Otarła szybko łzy i podleciała przed twarz dziewczyny.

- Marinette, j-ja przepraszam... - zaczęła.

- Nie, nie przepraszaj. Ja rozumiem, nie chcesz o tym rozmawiać.

Kwami pokręciła główką na jej słowa.
- Nie, to ja nie powinnam na ciebie krzyczeć - westchnęła, po czym usiadła na ramieniu fiołkowookiej. - Po prostu miłość jest do bani.

- Oh Tikki... - Marinette przytuliła kwami.

- Ale to prawda. Gdybyś wiedziała co przeżyłam...

- To mi powiedz.

Biedronka westchnęła.

- No, dobrze. Kojarzysz Plagga?

- Kwami Czarnego Kota?

- Tak. No, więc zobaczyłam go z Trixx, kwami lisa. Plagg chyba mnie zdradza. - zachichotała niewesoło. - Chociaż nie może mnie zdradzać, przecież nie jesteśmy razem. - Wyruszyła smutno ramionami.

- Ja nie wiem co powiedzieć, przecież wiesz, że u mnie z miłością też jest nie najlepiej. - Z oka Marinette popłynęła pojedyncza łza.

Tikki westchnęła. Znowu myślała o Plaggu. Odkąd zobaczyła go z Trixx, myśli o nim nawiedzały ją coraz częściej.

***

Tymczasem Plagg był w pokoju Adriena i zajadał camembert. Albo może inaczej - próbował go zejść, ale na marne, bo zbyt często się zawieszał.

Od jakiegoś czasu Adrien mu się przyglądał. Chłopak nie wiedział, jak to możliwe, że taki żarłok nie zjadł jeszcze takiego małego kawałka.

- Co jest, Plagg? - zapytał, wyrywając kwami z głębokiej zadumy.

- Em... Nic - odparł pospiesznie Plagg, jednak Adrien zorientował się, że coś jest nie tak. Ale postanowił nie naciskać i poczekać aż kwami samo mu powie.

***

/Noc/

Tikki nie mogła w ogóle się skupić. Sytuacja, której była świadkiem nie dawała jej spokoju, nie mogła przestać o tym myśleć, a tak bardzo chciała.

Siedziała w swojej ludzkiej postaci na jakimś dachu, podziwiając gwiazdy. Przynajmniej próbowała to robić, ale myśli krążące w jej głowie nie dawały jej spokoju.

Wstała na równe nogi i wydarła się do nieba, myśląc, że to jej choć trochę pomoże. Wkrótce jednak się opanowała i uspokoiła. Spojrzała w dół. Żadnej żywej duszy. I dobrze. Tikki potrzebowała chwili samotności. Starała się nie myśleć o Plaggu, choć tylko on jej teraz zaprzątał głowę. Ruszyła biegiem w prawo. Może jak się zmęczy to niechciane myśli przestaną ją nawiedzać?

Przeskakiwała z jednego dachu na drugi, uśmiechając się szeroko. Już zapomniała, jak bardzo to kochała.

Przystanęła na budynku przed wejściem do parku, zauważając parę. Dziewczyna niesamowicie kleiła się do swojego partnera, a następnie go pocałowała.

Tikki zmarszczyła brwi i wychylila się trochę do przodu.

Właśnie, w świetle księżyca, Plagg całował się z Trixx!

Biedroneczka zasłoniła usta prawą dłonią, zduszając szloch. Odwróciła się na pięcie i pognała w stronę swojego domu.

Niestety nie zauważyła, jak chwilę potem zaszokowany Plagg odepchnął Trixx od siebie.

***

Tikki była załamana. Biegła tam dokąd niosły ją nogi. Nic ją nie interesowało, byleby tylko dobiec do domu i wypłakać się w poduszkę.

Czuła się zagubiona i bezradna. Chciała się komuś wyżalić, ale jednocześnie wolała zachować wszystko dla siebie.

Nie rozumiała jak Plagg mógł jej coś takiego zrobić. Myślała, że chociaż się przyjaźnią. Przecież powiedziałby jej, że podoba mu się Trixx, tak?

Upadła na kolana, potykając się o jakąś nierówność na dachu. Schowała twarz w dłoniach i zaczęła dlawić się płaczem.

A tymczasem, jakżeby inaczej, nasz kochany WC wyczuł doskonałą okazję do zaakumowania niewinnej istoty. Wysłał w stronę Tikki swoją akumę.

Tikki była załamana. Nagle zauważyła fioletowego motylka lecącego w jej stronę. Nie obchodziło ją to, że zaraz dopadnie ją akuma i Władca Ciem przejmie nad nią kontrolę. Nic się dla niej nie liczyło.

Ćma spokojnie podleciała do dziewczyny, aby potem wchłonąć się w jej bransoletkę. Tikki otoczyła ciemność. Po chwili usłyszała głos w głowie.

~ Daybrakear, jestem Władca Ciem. Daję ci moc niszczenia i zatrzymywania wszystkiego dotykiem - powiedział WC, a Tikki otoczyła akumowa mgła.

Gdy się z niej wyłoniła miała ciemnozłotą, długą suknię, na której były wyszyte brokatem rozmaite wzorki. Na stopach widniały pomarańczowe szpilki. Włosy były upięte w kok oraz nabrały ognisto pomarańczowego koloru. Makijaż był złotawoczerwony; cień do powiek miał niezwykle intensywny odcień. Całość dopełniała pomarańczowa szminka.

Na ustach Daybrakear pojawił się szyderczy uśmiech. Ci którzy ją skrzywdzili, słono za to zapłacą...

***

Plagg wybudził się ze snu niezwykle zaniepokojony. Usiadł na poduszce obok śpiącego Adriena i się rozejrzał. Coś go niepokoiło, tylko nie wiedział co. Ciepło rozlewające się po jego małym ciałku ostrzegało go przed czymś. Uniósł się w powietrze i podleciał do okna. Tam przemienił się znowu w ludzką postać.

Plagg spacerował chwilę. Niepokojące uczucie wciąż go nie opuszczało. Nagle, w oddali, ujrzał jakiś pomarańczowy punkt.

- Trixx - pomyślał. Jednak, gdy bliżej się przyjrzał, dostrzegł, że to nie była ona tylko ktoś zupełnie inny. - Zaakumowany - szepnął pod nosem i ukrył się za krzakiem.

Zdawał sobie sprawę z tego, że powinien wrócić do Adriena, aby ten zmienił się w Czarnego Kota, ale coś go trzymało w miejscu.

Wychylił się trochę zza rośliny, by lepiej przyjrzeć się ognistowłosej. Ujrzał w dziewczynie coś znajomego.

- To Tikki... - szepnął, przez co niestety Daybrakear go usłyszała.

- Wiem, że tu jesteś - powiedziała, a jej głos był lodowaty i bez emocji.

Plagg, niewiele myśląc, wyszedł ze swojej kryjówki z rękami nad głową.

- Spokojnie - powiedział do dziewczyny.

- Podejdź tu do mnie, durniu - rozkazała, ale chłopak dalej stał w miejscu.

- Jak to się w ogóle stało, Tikki?

- Nie nazywaj mnie tak!

- A niby czemu? Przecież...

- Przestań! - rozkazała. - Od dziś jestem Daybrakear.

- Taa, jasne. A ja jestem Batman. - Plagg się zaśmiał, jednak szybko tego pożałował, gdy zauważył szyderczy uśmieszek Daybrakear.

- Możesz być moim sługą - mówiła, akcentując każde słowo dokładnie, gdy powoli szła w jego stronę. - Mógłbyś być moim murzynem...

- Murzynem?! - Parsknął, ale szybko spoważniał, gdy pojawiła się pięć kroków od niego.

- Nadawałbyś się na mojego asystenta - powiedziała spokojnie Daybrakear.

- Kusząca propozycja, ale odmówię. Wolę być sobą - odparł Plagg.

- Cóż - wzruszyła ramionami. - Jak wolisz - dokończyła z dziwnym błyskiem w oku.

Chłopak ustawił się w pozycji bojowej.

- Nie chcę z tobą walczyć, Tikki. Proszę rozwiążmy to na spokojnie.

- Za późno na to, Plagg. Trzeba było nie obściskiwać się z Trixx.

- To nie była moja wina...

Nagle Daybrakear uderzyła go w głowę, przez co upadł na ziemię.

- Zamilcz! - rozkazała.

- Nie - odparł.

Przeturlał się w prawo i wstał, przez co dziewczyna uderzyła w nicość.

Skupił się krótko na sobie, dzięki czemu już po chwili ubrany był w strój Czarnego Kota.

Nie mógł, przecież wyjawić swojej tożsamośći. Teraz przynajmniej ludzie będą myśleć, że jest prawdziwym Czarnym Kotem. Na pewno się nie skapną, że nie jest nim, mimo czarnych włosów.

Walka toczyła się długo. Chat miał kilka siniaków i zadrapań, jednak dalej walczył.

Wysunął kocikij i wylądował na dachu.

- Poddaj się. Nie wygrasz ze mną - wysyczała w jego stronę, powtarzając jego ruch.

- Nigdy - odpowiedział, rzucając się w prawo.

Nie mógł dać się jej dotknąć, gdyż, jak zauważył, zatrzymywała ludzi dotykiem. Starałam się, aby w jej zasięgu był tylko jego kocikij.

Daybrakear i Czarny Kot walczyli ze sobą już kilka godzin. Chat zaczął odczuwać zmęczenie.

Daybrakear widząc jego stan uśmiechnęła się szyderczo.

- I co, skarbie? Poddajemy się? - powiedziała, używając takiego tonu, jakby mówiła do dziecka.

- Ja... - oparł się o kolana, aby unormować oddech.

Musiał przyznać to, że dzięki WC jest od niego silniejsza, a on dalej tak nie pociągnie.

Ale nie powie jej tego na głos! Co to, to nie!

- Nigdy! - warknął, po czym spoliczkował ją.

Nie wiedział skąd u niego taki odruch. Spojrzał zaszokowany na swoją rękę.

- Pożałujesz - odparła nastolatka, a następnie kopnęła chłopaka w brzuch.

- N-nie robi to na mnie wrażenia.

Wyprostował się, ze zbolałą miną, przed dziewczyną. Patrzył się w jej oczy z wyzwaniem. Zaakumowana podchodziła do niego powoli też patrząc mu w oczy. Z jej wyrazu twarzy nie dało się nic wyczytać.

Będzie walczył do utraty tchu! Patrzyli sobie w oczy, dokładnie skanując się wzrokiem.

- Któreś z nas w końcu musi się poddać - oznajmił Chat.

- Na pewno nie ja - powiedziała Daybrakear.

- Cóż... - wzruszył niedbale ramionami i korzystając z okazji chwycił ją za policzki całując.

Starał się w pocałunek przelać wszystkie swoje uczucia. Poczuł się wreszcie spełniony, tak dawno tego pragnął. Zdezorientowana dziewczyna dopiero po chwili zaczęła oddawać pocałunki, przez co Plagg uśmiechnął się.

Oderwali się od siebie zziajani, dysząc ciężko. Tikki zrobiła parę kroków w tył, po czym upadła. Chłopak podbiegł do niej szybko i uklęknął, biorąc jej głowę na swoje kolana. Gladził ja po włosach, nie wiedząc co robić.

Podskoczył nagle gdy ciało dziewczyny zaświeciło się na czerwono. Gdy blask opadł, zobaczył leżącą przed nim już nie zaakumowaną Tikki. Odetchnął z ulgą, niszcząc kotaklizmem motyla.

- P-plagg? - wyjąkała. - Co tu się stało?

- Opętała cię akuma - wyjaśnił spokojnie.

Zmarszczyła na chwilę brwi.

- Już pamiętam. Przepraszam.

Tikki czuła się winna, że musiała atakować osobę, którą tak naprawdę kochała.

I co z tego, że całował się z Trixx? Pewnie Trixx pocałowała Plagga z zaskoczenia. Dopiero teraz to do niej dotarło i wzdrygnęła się na swoje zachowanie.

Plagg wziął Biedronkę na ręce, a ta nie protestowała.

- Musimy spokojnie porozmawiać - oznajmił, na co dziewczyna kiwnęła głową.

Kilka minut szli bez słowa. Obydwoje woleli najpierw sobie wszystko dokładnie przemyśleć.

- Przepraszam - wyszeptała w jego bluzę, gdyż zdjął już przemianę i nadal ją niósł. - J-ja zobaczyłam jak całujesz się z Trixx i nie wiem... Coś we mnie pękło.

Chłopak westchnął, po czym posadził dziewczynę na ławce i uklęknął przed nią.

Natychmiast spojrzała w dół, byle tylko uniknąć jego wzroku, ale zielonooki nie dał za wygraną, chwytając dziewczynę za policzki. Nakierował jej piękne niebieskie tęczówki na swoje.

- To ja cię przepraszam, Tikki, za to, że musiałaś na to patrzeć. Ja nic nie czuję do Trixx. Po tym jak mnie pocałowała odepchnąłem ją i wyjaśniłem z nią wszystko. - Westchnął i zaczął łamiącym się głosem. - Tikki, ja cię tak bardzo przepraszam. Gdybym tylko się ogarnął i wyznał wreszcie, że cię kocham, to nie musiałabyś przez to przechodzić. Przepraszam. - Spuścił wzrok ledwo hamując łzy.

Tikki nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała.

ON TEŻ JĄ KOCHA!

Położyła dłoń na jego policzku, przez co chłopak spojrzał na nią załzawionymi oczyma. Posłała mu lekki uśmiech.

- Ja też cię kocham - wyznała mu to wreszcie.

Poczuła jak wielki ciężar spada z jej barków. Wreszcie mu to powiedziała!
Plagg uśmiechnął się przez łzy i przytulił się do jej brzucha.

Tikki musiała przyznać, że jeszcze nigdy nie czuła się taka szczęśliwa.

Koniec 🔚

Magiczne 2363 słowa po długiej przerwie ❤❤❤

💬?
🌟?

Do następnego 👋
Kanexsia

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top