Walka cz2

☆☆☆☆☆☆☆☆Adrien☆☆☆☆☆☆☆

Siedzę oparty o ścianę, kajdany wbijają mi się w nadgarstki. Myślę o niej. O Marinett, gdzie ona jest, czy się boi. Miliony pytań i żadnej odpowiedzi. Obracam głowę i przyglądam się innym. Ludziom takim jak ja. Nie miejacych ani ziarnka optymizmu i nadziei.

☆☆☆☆☆☆☆Marinett☆☆☆☆☆☆☆☆
Nigdy nie widziałam go z bliska. Miałam nadzieję że zobaczę go tylko raz, w dzień, w którym dane będzie mi go pokonać. Teraz stoimy ramię w ramię by pokonać wspólnego wroga.
- Biedronko - odezwał się - wiem, że nie chcesz mi zaufać. Ale w tej sprawie naprawdę jestem po twojej stronie. Gdy już będzie po wszystkim ja znów będę robił to w czym jestem najlepszy - uśmiechnął się i mrugnął.
Okej może nie będzie aż tak źle.
Godzina 12.
Stoimy przed wejściem do twierdzy wroga. Ja, władca Ciem, Gatto i bliźniaki Armin i Canon. Dziewczyny wymyśliły bardzo dobry plan, tyle że nie wiemy z czym mamy do czynienia. W piwnicach pod budynkiem znajduje się prawdopodobnie dziesięciu naszych.
- To co teraz? - pyta Armin.
- Lecimy -mówi Canon, i unosi się w powietrzu.
- Zwariowałeś - krzyczy dziewczyna, łapie go za stope i ściąga na dół.
- Róbmy coś - łapę dziewczynę za rękę i odciągam od chłopaka.
- Plan jest taki...
Wchodzimy do budynku. Słychać okrzyki i jęki więźniów (TA DWUZNACZNOŚĆ) moim zadaniem jest odwrócenie uwagi Batu- Chana i jego sprzymierzeńców. Biegnę w górę po schodach. Wpadam do pokoju i widzę go. Najgorszy człowiek na świcie stoi przedemną i uśmiecha się szeroko. Mogę zrobić tylko jedno. Zaczynam atak. Uderzeniem w głowę obezwładniam go. Chwytam go za dłoń i zaciągam w stronę wyjścia.
Spotykamy się w miejscu zbiórki. Tłum ludzi. Nie ma go. Nie ma Adriena. Nasz plan jeszcze się nie skoczył. Batu-Chan znów ma wylądować w grobowcu. Armin i Canon przejmując ode mnie mężczyznę ściskają moją dłoń w geście pocieszenia. Ich spojrzenia nic mi nie mówią. Jestem przerażona. Biegnę do miejsca gdzie wszyscy ci ludzie byli przetrzymywani. Nie ma już nikogo. Odwracam się i ruszam w kierunku wyjścia. Nagle zza moich pleców dobiega głośny śmiech.
.
.
- Niespodzianka Biedronko.
Batu-Chan stoi przedemną uśmiechając się szeroko.
- Kto cię uwolnił? - pytam i zaczynam się powoli cofać.
- Myślisz, że dałbym się pokonać komuś tak słabemu jak ty czy ten twój marny przyjaciel?
- Gdzie jest Czarny kot? Co mu zrobiłeś! ? - krzycze, rzucam się w stronę wroga i przyciskam go do ściany.
- Jest bezpieczny.
- Dziękuję - westchnęłam.
- Możesz dziękować sobie kochana - uśmiechnął się perfidnie - to ty wysłałaś go do mojego grobowca, znam wiele sztuczek jestem w tej branży dość długo. Wiem to i owo.
Wybiegam z hotelu i biegnę w stronę cmentarza (grobowiec jest pod cmentarzem) Sięgam po telefon i wybieram numer Gatto.
- Wiem gdzie jest Adrien. Musisz mi pomóc.

☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
27.03.16
Przepraszam za tygodniową nieobecność.
Wesołego Alleluja!
Albo jak to mówi moja siostra :
Wesołego malowania jajek!

Tyle wyświetleń daje do myślenia. Dziś napiszę jeszcze dwa rozdziały. Trzymajcie kciuki.
Standardowo:
Buziaki💋

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top