Czas się skończył cz2

☆☆☆☆☆☆☆Marinett☆☆☆☆☆☆☆☆
Stałam bez ruchu przez kilka minut nie reagowałam na nic. Gdy Pan Tik Tak odszedł, nie zareagowałam. Nie wiedziałam co mam zrobić.
Jest po 20 a ja jestem sama. Biorę kociaka, rzeczy Kota i idę do domu. Siadam na łóżku i oddaje się morzu emocji.
- Marinett - szepnęła kwami - On może być w niebezpieczeństwie, musimy...
- Ja nie dam rady Tikki - odrywam dłonie od twarzy - nie dam rady. Musisz znaleźć inną Biedronkę bo ta na którą patrzysz jest do niczego.
- Tylko ty możesz być biedronką ale jeśli jest to dla ciebie zbyt uciążliwe. Pomóż tylko Czaremu Kotu. A ja zniknę i będziesz żyła normalnie.
- No to na co czekamy? - otarłam rękawem łzy, które nie wiadomo kiedy zdążyły napłynąć mi do oczu.

Sięgnęłam po plecak i zaszłam na dół. Z kuchni wzięłam dwie duże paczki ciastek, butelkę wody i 4 croissanty.
Sięgnęłam po kartkę i długopis moi rodzice muszą się dowiedzieć wszystkiego bo inaczej dadzą mi szlaban. Już wiem.

Przepraszam że nie wręczam wam tego osobiście . Mój przyjaciel wpakował się w tarapaty, a ja muszę mu pomóc.
A i w moim pokoju jest kot. Możemy go zatrzymać? Nie martwcie się niedługo wrócę.
Wasza Marinett.

- No nie jest źle. A teraz chodźmy.
Kwami spojrzała na mnie błagalnie.
- Och już dobrze. Tikki kropkuj!
Biegłam przez miasto szukając jakich kolwiek śladów. Na próżno.

6 rano.
Staram się nie paradować w stroju puki nie pojawi się zagrożenie.
Burczy mi w brzuchu ale zjadłam już swoją porcje. Reszta jest dla Czarnego Kota. Tyle godzin w niewoli może wywołać głód. Zauważam coś. Tak! To napewno jest ślad! Uśmiecham się i podnosze Kicikij.
- Ta droga prowadzi do wieży?
- Tak Tikki. Już wiem gdzie jest nasza zguba.
Biegłam, biegłam jak nigdy. Musiałam potwierdzić swoją teorię. Jeśli okaże się że się myliłam... zacznę poszukiwania od początku. Nigdy się nie poddam.
- Tikki kropkuj!
W biegłam na sam szczyt wieży Eiffla. I zobaczyłam go. Siedział w klatce. Ręce miał przywiązane do jednego z prętów a głowę opuszczoną. Gdy ją podniósł zauważyłam że strużka krwi spływa z jego ust. Poza tym ma rozcięty łuk brwiowy i podbite oko.
Wokół jest wielu innych ludzi ale oni teraz nie są ważni. Tylko jeden uśmiecha się na mój widok. To dobry znak. Podchodzę do niego powoli lecz ten ze strachem w oczach szepcze.
-Nie - kręci głową - uciekaj - wypowiada bezgłośnie ale jest już za późno, ktoś chwyta mnie za talię i próbuje odciągnąć od klatki przyjaciela. Zaczynam się wyrywać i niechcący zrywam broszkę w kształcie zegarka ,która roztrzaskała się w drobny mak. Wtedy wyleciała Akuma.
Szybko poszło.
Złapałam motyla. I podbiegłam do kota.
- Rozwiąż mi ręce - poprosił.
Tylko że był to łańcuch.
- Szczęśliwy traf!
W moich rękach pojawiła się siekiera.
- OJ kochanie może najpierw poćwicz - powiedział szybko - Chyba nie chcesz mnie bez dłoni.
Ale ja go już nie słucham uderzyłam w łańcuch a ten upadł na podłogę
- Kotaklizm!
Był wolny. Nie czułam niegdy czegoś takiego. Motyle w moim brzuchu szaleją gdy chłopak ze łzami w oczach podchodzi i przytula się do mnie.
- Co się stało? - spytałam
- Nie zostawiaj mnie znowu - załkał - proszę Biedronko.
Po moich policzkach ciekną łzy. Nie mogę mu tego obiecać.
- Przepraszam- powiedziałam przeczesując palcami jego skołtunione włosy - Przepraszam Czarny Kocie - pocałowałam go w policzek.
Usiedliśmy na podłodze dalej się przytulając. Ostatnie co pamiętam przed rozstaniem to uwolnieni ludzie schodzący po schodach.
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
05.03.16
Rozdział nie sprawdzany przepraszam za błędy.
Chcę znów podziękować za wyświetlenia, gwiazdki i wszystkie komentarze. Dajecie mi wiele wskazówek dzięki czemu nie popełniam tych samych błędów (CHYBA)
Jutro Next. Czekam na wasze opinie i podpowiedzi co mogłoby według was stać się w następnym rozdziale.
Zapraszam do czytania opowiadań tych o to pań.
missesHudson
ssg2478
Buziaki 💋

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top