Czas się skończył

☆☆☆☆☆☆☆☆Marinett☆☆☆☆☆☆☆
Szłam jak w co sobotę do sklepu pani Clerr która poprosiła mnie o pomoc w zajmowaniu się zwierzakami.
Zawsze gdy przechodzę obok wieży Eiffla kręci mi się w głowie i muszę stanąć.
- Tikki ktoś cię zauważy! - powiedziałam do kwami która wygladała z torebki - powiem inaczej. Nikt nie może Cię zobaczyć.
- Umiem o siebie. ...
Usłyszałam pisk. Pisk dziecka w wózku wskazującego na mnie palcem. A raczej na moją towarzyszke.
Co teraz!?
- Hou - krzyknęła Tikki- How.
Dziecko natychmiast zaczęło płakać a jego mama zwróciła "pojazd" i poszła w drugą stronę.
Zrobiłam się czerwona i zaczęłam się śmiać.
- Nie wierzę w to co właśnie zrobiłaś.
- Jak już mówiłam, umiem o siebie zadbać.
☆☆☆☆☆☆☆☆Adrien☆☆☆☆☆☆☆☆
- Liczbę końcową liczby A odejmij od początkowej liczby B. Albo nie odwrotnie! Odwrotnie tak odwrotnie.

Plagg od kilku dobrych godzin próbuje wytłumaczyć mi zadania z matematyki. Nie idzie mu zbyt dobrze ale czemu mam mu niszczyć humor. Dziś nie żucił we mnie niczym. Nic nie zniszczył. Jest dobrze.

- ADRIEN SŁUCHAJ MNIE!
- J-jasne przecież cię słucham nie wiem o co ci chodzi przyjacielu, ale za pół godziny mam sesję więc muszę się zbierać. Plagg wskoczył do kieszeni mojej koszuli. I wybiegliśmy z domu w stronę budynku którym można łatwo i szybko dostać się na drugą stronę.
☆☆☆☆☆☆☆☆Marinett☆☆☆☆☆☆☆
Może złapę jakiś autobus? Przystanek jest ulicę dalej. Jeśli pójdę przez jeden z bloków dotrę tam szybciej.
- Jeśli się zmienię dotrę tam owiele szybciej co ty na to Tikki?
- Nie powinnyśmy ale....
- Tikki kropkuj! - teraz dobiegnę tam w dwie minuty.
Gdy już byłam w środku zdarzyłam się z kimś... no fajnym kimś.
- Przepraszam! - krzyknęłam o poszłam dalej ale chłopak chwycił mnie za ramię.
- Co ty tu robisz?
- Idę na autobus - palnełam.
- Aha. Miło cię było spotkać.
☆☆☆☆☆☆☆☆Adrien☆☆☆☆☆☆☆☆
Może jestem zbyt podejrzliwy ale ona chyba coś ukrywa. Tak poprostu nie chodziła by w stroju Biedronki.
- Plagg wysuwaj pazury.
Sesja poczeka.
☆☆☆☆☆☆☆Marinett☆☆☆☆☆☆☆☆
20 minut późnej
Zanim weszłam do sklepu zoologicznego przemieniłam się z powrotem w publicznej toalecie. Odczekałam parę minut i wyszłam. Sklepik pani Clerr jest malutki ale jedyny taki w Paryżu więc jest wielu klientów. Mam stać godzinę przy ladzie, potem posprzątać zwierzakom, a na końcu poukładać na półkach pokarmy dla kotów.
- Dzień dobry w czym mogę pomóc?
Powiedziałam gdy usłyszałam dzwonek oznaczający przybycie klienta. Odwróciłam się i Tylko nie on.
Przedemną stał .... Czarny kot.
- Chciałbym coś dla kota. Nie dla mnie! Dla zwierzaka. Jest dość mały i chciałbym mu kupić jakieś rzeczy.
I wtedy dostrzegłam malutkiego rudego kotka w jego dłoniach. To był najbardziej rozczulający widok jaki widziałam. Maluch miał zielone oczka i czarną plamkę na grzbiecie. I trzymał go dość fajny chłopak. Stop Marinett!
Skąd on go wstrząsnął! ?
Po 10 minutach kot ten duży miał w rękach kilka siatek z akcesoriami dla kotów. Kiedy się odwróciłam spytał.
- Kiedy kończysz?
- Właściwie to już wychodzę.
- Myślisz że możemy - podniósł kociaka wyżej - cię odprowadzić?
- Jasne daj mi pięć minut.
Gdy wyszliśmy zadziało się coś bardzo dziwnego.
Tuż pod moim domem stał ktoś. Miał czarną szatę z kapturem zakrywającym jego twarz.
- Twój czas się skończył Czarny Kocie. Tik Tak. Tik Tak.
Po tych słowach mój przyjaciel zniknął.
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
04.03.16
Przepraszam was za ten rozdział wena mi się skończyła przez co nic tu nie trzyma się kupy (moja opinia nic nie narzucam 😉)
Czekam na komentarze z waszą oceną.
Dziękuję za wyświetlenia jesteście niesamowici.
Buziaki 💋
A i jeszcze prośba o odwiedzenie kilku moich przyjaciół (opowiadania 😂) missesHudson ssg2478 SylwkaADHD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top