21

Władca ciem uśmiechał się triumfalnie. Jakby już wygrał i miał nasze Miracula i zdobył boską moc. Spojrzałam na towarzyszy. Mi, wilkowi i rysiowi powoli kończył się czas. To bardzo nie dobrze.
- Nie mam już czasu! Muszę zregenerować siły - spojrzeli na mnie. - Jak wrócę pójdzie następna osoba.
Gdy uzyskałam zgodę zeskoczyłam z budynku i pobiegłam do najbliższego zaułku ( to zdecydowanie miejsce, w którym spędzam najwięcej czasu). Przemieniłam się i wyciągnęłam czekoladę z plecaka. Podałam słodycz Trixx.
- Czy nie po.......
- Zamknij się i żryj tą czekoladę.
Po dwóch minutach kwami znowu miało siły.
- Trixx pokaż kły!
Gdy tylko wskoczyłam na dach ryś i wilk pobiegli by odnowić siły. Rozejrzałam się i zobaczyłam, że kot nadal wygląda jak reflekta. Przewróciłam ozczami, zawsze trzeba go ratować. Skoczyłam na plecy prawdziwej dziewczyny i załapałam kamień z jej branzoletki. Zniszczyłam przedmiot i chwyciłam akumę. Spojrzałam na kota, który w końcu jest normalny. Pomachałam do niego i zaatakowałam kolejnego złoczyńcę.
- Waterfall!
Ważka stworzyła falę, która przewróciła wszystkich naszych wrogów. Zaśmiałam się. Teraz wszystkich zabiję i wykąpię się w krwi mooch wrogów. Czy ja potrzebuję psychologa? Później o tym pomyślę. Wykorzystując zamieszanie podbiegłam do przypadkowych osób najbliżej mnie. Złapałam ich akumy i mieliśmy dwóch z głowy. Rozejrzałam się, znowu. Jest nas 10 na 6. Niby mamy przewagę ale zostali bardziej potężni złoczyńcy. Ilustrachor, szalony fotograf, mim który napewno uciekł od psychologa, kuzynka kota czyli czarna pantera, niewidzialne cóś i co mnie najbardziej zdziwiło szalony święty Mikołaj. Coś czuję, że może być słabo. A no i zapomniałam o naszej ulubionej ćmie. Czekaliśmy na ich pierwszy ruch. Długo nie musieliśmy czekać. Szalony fotograf strzelił we mnie jakimś promieniem. Zrobiłam unik ale niestety trafił ogon, który zniknął. Czułam się taka.......goła? Nie wiem ale dziwne uczucie, tak jakby zniknęła mi ręka albo noga. Wściekła rzuciłam się na tego złego człowieka. Moim batem chwyciłam jego nogę i pociągnęła. Upadł na dach z głośnym jękiem. Podbiegłam do niego i chwyciłam aparat na jego głowie. Reszta zakumanizowanych chcieli mnie zaatakować ale moi towarzysze ich powstrzymali. Jednego mniej pomyślałam gdy biały motyl wzleciał w niebo. Spojrzałam za siebie gdzie znowu był mój ogon. Przytuliłam się szybko do niego i szybko wstałam. Biedrona próbowała podejść do Mikołaja ale ten rzucał w każdego prezentem. Orginalny sposób dostarczania prezentów jak nic. Skupiłam się i zmieniłam w lisa. Przez mój strój byłam cała czarna. Podkradłam się do brodatego i wskoczyłam na plecy. On był jednak silniejszy i rzucił mnie na jakiś budynek. Przebiłam się przez ścianę i wylądowałam w czyimś salonie. Na szczęście gospodarzy nie było. Wstałam i podeszłam do lustra. Nie miałam okazji zobaczył jak wygląda mój kamuflarz. Mój strój i maska były całe czarne. Jednak było można dostrzec szare znaki na całym kombinezonie i masce. Moje włosy stały się na powrót mojego normalnego koloru - ciemno brązowego. Gdy przyjrzałam się znakom mogłam zobaczyć w głównej mierze jakieś zawijasy. Nie jest źle. Na mojej twarzy było pełno małych ran, które krwawiły. Usłyszałam wybuch na ulicach. Pewnie zeszli i zaczęli niszczyć miasto. Każdy poszedł w inną stronę.
- Błąd - powiedziałam do siebie.- Łatwiej będzie im nas pokonać.
Wyskoczyłam z budynku. Biedra i Czarny Kot męczyli się z czerwonym a reszta pobiegła za tymi na ulicach. Najbliżej mnie był wilk. Podbiegłam do niego i uderzyłam batem Czarną Panterę.
- Stęskniłaś się? - chłopak uśmiechnął się do mnie.
- Nie.
Krótko, zwięźle i na temat. Dobrze pamiętam, za naszyjnik z akumą jest wtedy gdy jest wilkołakiem.....znaczy......
panterołakiem? Wiecie o co mi chodzi. Dzieczyna, z którą teraz walczyliśmy jakby odczytała moje myśli. Przedemną stała ......panterołak? Ugh. Zero kreatywności. Gdy tylko próbowałam podejść machała pazurami. Wilk także miał problem z walką. Spojrzałam na niego by spróbować wymyślić jakiś plan. Mrugnął do mnie. W jego ręce pojawił się dysk, który uderzył złoczyńcę w głowę. Ten wyglądał na oszołomionego. Szybko skoczyłam i w locie złapałam naszyjnik. Rozbiłam go. Moim batem złapałam motyla.
- Idź precz mała Akumo.
Zadowolona odwróciłam się do Wilka. Ten stał i patrzył na mnie z dziwnymi iskierkami w oczach.
- Jesteś świetna.
Czułam, że się rumienię. Po chwili czułam jednak trochę zawstydzona. Zachowywał się jak czarny kot przy biedronce. Odwróciłam się i wskoczyłam na dach. Pobiegłam pomóc innym. Chłopak zrobił to samo. Teraz jest po prostu z górki. W następne 10 minut został tylko brodacz, z którym nasz duecik nie mógł sobie poradzić i niewidzialna Sabrina. Zawsze Agdy wydawało mi się, że ją widzę w myślach robiłam face palma. Jak można zobaczyć kogoś niewidzialnego!?

Witajcie ponownie :) Tak wiem nie było rozdziału baaaaaardzo długo ale rozwaliłam sobie telefon. Jednak mam nadzieję, że będziecie zadowoleni z tego rozdziału. Mile widziane miłe komentarze ❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top