rozdział 8

Adrien

-No to...-nie dokończyłem bo przerwał mi stół lecący w naszą stronę.
Szybko skoczyłem w stronę dziewczyny, aby ją ochronić.
Stół przeleciał centralnie nad nami.
Po chwili oboje spojrzeliśmy się w tamtą stronę.
W wejściu stała dziewczyna ubrana w białą suknię a przy biodrach miała przyczepione różne noże kuchenne.
-Jestem szefową, zemszczę się na tych którzy nie dali mi szansy.
Zaczęła w naszą stronę rzucać nożami.
Muszę zanieść Marinette w bezpieczne miejsce, nie mogę się przed nią ujawnić.
-Aa..drie...n-moje rozmyślania przerwał cichutko głos wypowiadający moje imię.
Spojrzałam w tamtą stronę.
Koszulka Mari była czerwona w okolicach prawego ramienia.
Została ranioma jednym z noży.
-Spokojnie Mari wszystko będzie dobrze-mówiłem ale sam nie byłem tego pewny.
Wziąłem ją w stylu panny młodej.
Teraz nie liczył się wróg niszczący restaurację.
Wiedziałem że za chwilę zjawi się tu biedronka i zajmie się nią.
Wyniosłem Mari na zaplecze, a sam miałem iść się przemienić, ale zatrzymała mnie jej dłoń
-Adrien zostań tu tam jest niebezpiecznie-powiedziała ledwo słyszalnie.
-Zaraz wrócę-powiedziałem.
Pocałowałem ja w czoło i ruszyłem się przemienić.
Tak jak myślałam na miejscu była już biedronka.
-Hej Biedra-powiedziałem i dołączyłem do walki.
-Hej Kotku-powiedziała unikając noża zakumanizowanej.
-Oddajcie swoje swoje Miraculum albo czeka was kiepski los-zaśmiała się złowrogo.
-Nigdy-krzyknęliśmy razem z biedrą.
-Wasza szkoda-powiedziała a obok niej pojawiło się 30 noży wycelowanych w naszą stronę.
Machnęła ręka a wszystkie bronie poleciały w naszą stronę.
-Szczęśliwy traf-krzyknęła biedronka, a przed nami pojawił się mur broniący nas pred nożami.
-Masz jakiś plan biedra-spytałem się jej.
-Na trzy zbóż ten mur, to na chwilę ją zdezorjętuje, a ja zabiorę jej pas gdzie ukryta jest akuma rozumiesz?-na potwierdzenie pokiwałem głową.
Czekałem tylko na znak od dziewczyny.
-Raz, dwa trzy-krzyknęła.
-Cotaclism-przyłożyłem rękę do muru, który od razu wybuchł.
Biedronka od razu pobiegła w stronę przeciwnika.
Gdy w końcu dym opadł mogłem zobaczyć co się dzieję.
Zakumanizowana dziewczyna była związana jo-jo a bohaterka trzymała w rękach pas z którego wyleciała akuma.
Po chwili wszystko wróciło do normy.
-Zaliczone-przybiliśmy sobie żółwika jak po każdej skończonej misji.
-Muszę już iść-krzyknąłem i pobiegłem się przemienić.
Od razu pobiegłem do Mari, na szczęście nic jej się nie stało.
Lekko potrząsnąłem jej ramieniem
-Em tak ko..cha.-zaczęła mamrotać coś pod nosem.
Zauważyłem że dziewczyna zasnęła.
Teraz zdałem siebie sprawę że nie ma nic słodszego.
Miała lekko rozchylone usta, włosy roztrzepane w każde strony.
Na twarzy widoczne były małe rumieńce.
Delikatnie wziąłem ją na ręce aby jej nie obudzić.
Wymacałem w kieszeni telefon, aby po chwili go wyjąć.
Wybrałem numer do mojego kierowcy.
-Przyjeżdżaj pod  Jump Street 28.-powiedziałem i się rozłączyłem.
Powoli poszedłem w stronę ulicy.
Mam nadzieję że nie będzie zła, że zabrałem ją do się nie do domu.
Czarny kot jej to wynagrodzi-pomyślałem, a na moją buzię wszedł cwany uśmiech.
Kilka minut później przyjechała limuzyna.
Położyłam Mari na siedzeniach obok mnie że głową leżała na moich kolanach.
-Czarny kocie-usłyszałem cichy głos.
O jak słodko śnie jej się, znaczy nie ja tylko moje alter ego.
Zauważyłem że uśmiecha się pod nosem.
Ciekawe co się jej śniło.
Nawet nie zauważyłem, że jesteśmy już na miejscu.
Wziąłem ją na ręce i ruszylemm w stronę pokoju.
Było mi trochę trudno, ale w końcu się udało.
Nogą otworzyłem drzwi i położyłem Mari na łóżku.
Muszę opatrzyć jej ramię.
Zdjąłem z niej bluzkę, a na mojej twarzy pojawił się rumieniec.
Próbowałem nie zwracać uwagi na fakt że dziewczyna leży przede mną w samym staniku.
Opatrzyłem jej ramię i założyłem jedną z moich koszuli na jej drobne ciało.
Dziwię się że się jeszcze nie obudziła.
Jedyne co teraz muszę to poczekać aż się obudzi.

Marinette

Powoli otworzyłam oczy.
Miałam bardzo dziwny sen.
Śniło mi się że byłam na randce z Adrienem,  zaatakowała nas dziewczyna opęntana przez akumę.
Próbowałam się podnieść, ale poczułam lekki ból w prawym ramieniu.
Rozejrzałam się po pokoju i zrozumiałam,że to nie mój pokój.
-Cześć, w końcu się obudziłaś.-usłyszałam czyjś głos więc odwróciłam się w tamtą stronę.
W drzwiach stał uśmiechnięty blondyn.
-Ee... tak, powiesz mi co tutaj robię.-spytałam, siadając na łóżku.
-Zostałaś ranna w ramię więc zabrałem cię do nie do domu-powiedział siadając na skraju łóżka.
-Muszę zadzwonić do Rosie żeby się nie martwiła.-zaczęłam się się kręcić.
-Spokojnie zadzwoniłem do niej i powiedziałem że zostaniesz u mnie na noc, nie martw się zgodziła się-odetchnęłam z ulgą.
-A teraz ja idę się kąpać-powiedział i zniknął w drzwiach łazienki.
Teraz Miałam chwilę aby przyjrzeć się jego pokoju.
Jest zbudowany w bardzo nowoczesny sposób.
Ścianka wspinaczkowa, 60 calowy telewizor, olbrzymia biblioteka.
Mój pokój ma podobną wielkość, ale mój wydajemy i się bardziej przytulny.
Moje rozmyślania przerwało płukanie w okno, w którym zobaczyłam zielone tęczówki.
Od razu wiedziałam kto to jest.
Podeszłam do niego i wpuściłam go do środka.
-Kocie z kąt wiedziałeś gdzie jestem-spytałam zarzucając mu ręce na kark.
-Widziałem jak Adrien niósł cię tutaj, więc byłem taką jakby osobistą ochroną.
Stęskniłem się za tobą-wymruczał mi do ucha gryząc jego płatek.
Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
Zaczął całować moją szyję kierując się do ust, zostawił mi nawet malinkę.
-Mmm-westchnęłam odchylając szyję dając mu łatwiejszy dostęp.
Poczułam jak jego ręce na moich plecach.
Zaczęły schodzić coraz niżej aż dotarły do moich pośladków, które po chwili ścianą.
Jęknełam głośno.
-A najbardziej tęskniłem za twoimi ustami-powiedział i wpił się w nie z zachłannością.
Całował doskonale, czułam się jak w niebie, nic innego się dla nie nie liczyło oprócz jego ust.
Podniósł mnie zmuszając do otoczenia swoimi nogami jego bioder.
Ciągle nie zdejmując rąk z mojego tyłka.
Ja wplotłam ręce w jego włosy czasami mocniej je pociągając.
Czarny kot przycisnął mnie do ściany
napierając na mnie mocniej.
Próbowałam przejąć kontrolę, ale ciągle wygrywał chłopak.
Nasze języki prowadziły zaciętą walkę, którą jak zawsze wygrywał.
W końcu oderwaliśmy się od siebie ciężko dysząc.
-Nie możemy chat-wyszeptałam patrząc w jego kocie oczy.
-Nie martw się Adrien nie będzie miał nic przeciwko-usłyszałam i znowu poczuła jego usta na swoich.
Nasze pocałunki były pełne miłości i pożądania.
Chat zaczął kierować się w stronę łóżka, na które po chwili mnie rzucił. Widziałam jak pożera mnie wzrokiem.
Moje policzki nie mogły być bardziej czerwone
Powoli podchodził do łóżka wzbudzając we mnie jeszcze większe pożądanie, co mu się udało.
Byłam strasznie napalona.
Zawisł nade mną kładąc ręce po obu stronach mojej głowy.
Całował najpierw moją szyję, na co czasami pojękiwałam.
Całował każdą część mojej twarzy z wyjątkiem ust.
Nie wytrzymałam, wzięłam w rece jego twarz i wpiłam się w jego usta.
Był lekko zdziwiony moim zachowaniem, ale szybko oddał moją pieszczotę.
Zawiesiłam nogę na jego biodrze i szybkim ruchem przekręciłam nas że teraz ja siedziałam na jego nim.
Pochyliłam się nad jego uchem szepcząc mu.
-I kto tu teraz dominuje kotku-powiedziawszy zaczęłam lekko ruszać biodrami.
Usłyszałam jak głośno wciąga powietrze, na co zachihotałam.
Chat podniósł się trochę łącząc nasze usta w ognistym pocałunku.
Bohater oblizał moją dolną wargę prosząc o dostęp, którego od razu mi udzieliłam.
Zaczęłam szybciej się poruszać , na co chłopak jęknął.
Czułam jak jego kolega staje się twardszy.
Poczułam jak łapie za mój tyłek, aby po chwili go ścisnąć.
-Nie igraj że mną księżniczko-powiedział ledwo łapiąc oddech.
-Pokaż co potrafisz-powiedziałam jak najbardziej pociągającym głosem przypadkiem trącając jego dzwonek.
W jego oczach zobaczyłam dziwny błysk, a już po chwili znowu leżałam pod nim, tylko teraz miałam unieruchomione ręce nad głową.
-To był twój błąd kochanie-nie zdążyłam nic powiedzieć bo wpił się w moje usta.
Całował jak nigdy wcześniej, co mi się bardzo podobało.
Jego ręka znalazła się pod moją bluzką, gładząc mój płaski brzuch.
Od jego dotyku przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
Jego ręka jeździła po moich plecach, aż dotarła do zapięcia od stanika.
Głośno przęknelam ślinę.

CDN

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top