rozdział 6

Ostrzegam, że rozdział nie jest sprawdzony więc otrzegam przed błędami.
Życzę miłego czytania.
👻👻👻👻👻👻👻

Adrien

Co ten pedał znów chce od mojej księżniczki, jak on w ogóle śmie przebywać w jej obecność.
Znam tego gościa jest osobą, który łatwo nie odpuszcza.
-Adrien-usłyszałem westchnięcie Palgga-dlaczego ciągle patrzysz się na tę dziewczynę zamiast dac mi mój ser-boże jakby nie mógł wytrzymać chociaż chwili bez sera.
-Muszę mieć pewność, że jest bezpieczna.
Nie darował bym sobie jakby coś się jej stało-wtedy zrozumiałem, że moje życie nie miało by sensu bez niej.
To ona doprowadza do tego, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
Od śmierci matki nie czułem nigdy takiego uczucia jakie czuje przy niej.
Dlatego nie pozwolę nikomu jej skrzywdzić.
-Plagg wysuwają pazury-po chwili stałem się bohaterem Paryża.
Wskoczyłem na dach szkoły i wyszukałem ją wzrokiem.
Odetchnołem z ulgą, kiedy zobaczyłem ją bezpieczną idącą do domu.
Potajemnie śledziłem ją skacząc na dachach budynków, aby mnie nie zauważyła.
Nawet nie wiem czemu się przed nią chowam, przecież to moja dziewczyna.
Formalnie nie jesteśmy, zapytam się jej dzisiaj.
Po chwili wisiałem do góry nogami na moim kici kiju.
Nie było jej w pokoju więc pewnie jest na dole.
-Zaczekam aż wejdzie do pokoju-jak powiedziałem tak zrobiłem.
Dziewczyna po kilku minutach wróciła z talerzem pełnym czekoladowych ciasteczek.
Miałem nadzieję, że mnie zauważy, bo nie miałem jak zapukać.
Na moje szczęście tak było.
Szybko podeszła do okna i je uchyliła wystawiając lekko głowę.
-Co tu robisz kiciusiu-spytała się mnie  patrząc się w moje oczy.
-A nic tylko tak sobie wiszę czekając na moją księżniczkę.-zrobiłem słodką minkę, na co zachihotała.
-Wpuścisz mnie do środka?-spytałem w końcu bo trochę jest mi tak nie wygodnie.
-A wiesz co zastanowię się-podrapała się po brodzie w geście rozmyślania.
-Nie-powiedziała uśmiechając się niewinnie.
Mam już plan jak tam wejść.
Na samą myśl o tym na moją twarz wszedli chytry uśmiech.
Widać że ją trochę zdziwiła moje zachowaniem.
Nie dziwię się jej, chłopak w lateksie wiszący do góry nogami na swoim kici-kiju.
Chciała coś już powiedzieć, ale przerwałem jej  pocałunkiem.
Lekko zaskoczona moim działaniem nie dodawała mojej pieszczoty, ale po chwili ją zrozumiała co się dzieje i oddała pocałunek.
Nie mogłem dłużej czekać popchnołem ją w głąb pokoju przez co rozloczyłem nasze usta.
-I co Księżniczko co teraz zrobisz?-
Czekałem na odpowiedź, ale ona nie nastąpiła, więc nic nie stawało na przeszkodzie kontynuacji.
Teraz z większą agresją pocałowałem ją.
Od razu jej ręce powędrowały na moją włosyczasami mocniej pociągając z końcówki.
Oblizałem językiem jej dolną wargę prosząc o dostęp, którego od razu mi udzieliła.
Ścisnołem je pośladki podnosząc ją jednocześnie zmuszając ją aby oplotła moje biodra swoimi nogami.
Przyparłem ją do ściany bardziej na nią naciskając na co pisneła.
Całowalibyśmy się dalej jakby nie krzyk dochodzący z dołu.
-Marinette jakiś chłopak do ciebie-odsuneliśmy się od siebie ciężko dysząc.
-Kocie musisz już iść-powiedziała lekko słyszalnie.
-Nie mogę cię z nim zostawić sam na sam z tą sarną.- zawarczałem na samą
myśl o tym pedale.
-No dobrze, to bądź w pobliżu, a teraz uciekaj-ostatni raz pocałowała mnie i szybko zeszła n dół.
Ja będę chował się w cieniu aby nikt mnie nie zobaczył.
Nie dam mu jej skrzywdzić.

Marinette

Głupi Nathaniel musiał na przeszkodzić, ale jakby nie przyszedł nie wiem jakby dalej akcja się rozwinęła.
Byłam już w połowie schodów, ale pomyślałam, że po co mam się męczyć porostu go zawołam
-Nathaniel choć do mnie do pokoju.
Krzyknęłam i wróciłam do pokoju.
Przygotowywałam potrzebne materiały, chciałam jak najszybciej to zrobić i mieć to z głowy.
Po chwili poczułam ręce na moje talii, szybko odskoczyłam prawie co się nie wywracając.
-Co ty sobie wyobrażasz-krzyknęłam na jego.
Co on sobie myśli, gdyby Chat tu był pewnie nie miał by już swoich obrzydliwych rączek.
Muszę się uspokoić bo nie mogę żeby opętała mnie akuma.
Chat mi kiedyś o nich opowiadał.
-Nie bądź taka sztywna skarbie-powiedział podchodząc do mnie.
Ja odruchowo się cofnełam.
Mogłam się spodziewać, że tak będzie  dlaczego ja się na to zgodziłam?
-Nie zblizaj się-mam nadzieję że Chat przybędzie zanim będzie za późno.
-Że twoja opiekunka wyszła do sklepu nikt nie usłyszy jak będziesz krzyczała moje imię-obrzydliwe oblizał usta. Myślałam że zwymiotuje, przez niego nie będę mogła spać po nocach.
-Chat-krzyknęłam zanim zasłonił mi usta ręka.
Zaczął całować moją szyję, wyrywałam się ale on był silniejszy.
Myślałam, że Chat mnie opuścił, kiedy traciłam nadzieję przez otwarte okno do pokoju wskoczył Chat.
-Łapy precz od mojej pani-nigdy nie słyszałam takiego wściekłego.
Przez co pwzeszedł mnie dreszcz.
-Weź sobie tą swoją biedronkę a mi zostaw Marinette, każdy zostanie z dziewczyną-czy ten pedał myśli że jestem jakąś zabawką.
Widziałam, że w Chacie się gotuje na te słowa.
Nie wytrzymałam i z całej siły kopnełam go w krocze.
Zgią się w pół co umożliwił mi przywalenie mu kolanem w twarz.
Nie wiem skąd we mnie wzięło się tyle agresji.
Mam ochotę rozerwać go na kawałeczki.
Chat do niego podszedł kucając przy nim.
-Jeśli jeszcze raz dotkniesz jej to cię zabiję, rozumiemy się?-nie dał mu nawy dokończyć bo od razu zepchnął go ze schodów.
Patrzyłam jak Nathaniel z wielkim hałasem stacza się ze schodów.Powoli się podniusł trzymając się za bolące miejsce.
-Jeszcze tego pożałujesz-krzyknął.
-Rosie proszę wyprowadź go z tąd i nigdy więcej nie wpuszcaj do  tego domu NIGDY-specjalnie podkreśliłam ostatnie słowo.
Wróciłam do pokoju gdzie stał szczerzący się do mnie Chat.
-Co się tak gapisz-powiedziałam jak najbardziej poważnie, chociaż nie mogłam powstrzymać śmiechu.
Chat podszedł do mnie i obją w talii przyciągając mnie do siebie.
-Kocica pokazała pazurki-wymruczał
mi do ucha na co się zarumieniłam.
-Może masz ochotę dokończyć to ci zaczęliśmy-powiedział swoim seksownym głosie.
-Z wielką chęcią-powiedziałam i tym razem to ja go pocałowałam.
Nasz pocałunek z każdą chwilą stawał się bardziej brutalny i namiętny.
-Mari co zrobiłaś temu chopa...-przerwała w połowie kiedy zobaczyła w jakiej sytuacji się znajdujemy.
-Czemu nie mogę mieć chwili osobności~pomyślałam.
-Rosie to jest mój ee...-nie wiedziałam co powiedzieć, przeciętny nie jesteśmy Jeszce parą.
-Chłopak-powiedział Chat wypinając dumnie pierś.
-Mari czemu mi nic nie powiedziałaś-powiedziała lekko zła.
-Wybacz .-nie widziałam co mam powiedzieć dlatego spusciłam głowę.
-No dobrze to ja was zostawiam samych.
Powiedziała i wyszła z mojego pokoju.
-Nawet nie waż się o to zapytać-wiedziałam, że będzie chciał znowu kontynuować, ale teraz muszę odrobić lekcję.
Zauważyłam, że zrobił minkę zabitego psa.
-Nie mogę muszę się przygotować do szkoły.
Odprowadziłam go do okna.
Na pożegnanie dał mi całusa mówiąc że wpadnie wieczorem.

C.D.N

****************

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top