Rozpływam się...to znaczy...yyy!

Przez dość długi czas, patrzyłyśmy na Adriena, jak fotograf oślepił go fleszem aparatu. Nawet, gdy cierpi jest przystojny, słodki i uroczy. (Nie wiem dlaczego tak pomyślałam) Kiedy już fotograf skończył pierwszą serię zdjęć, zajrzał do swojej torby.

Adrien poszedł również do swoich rzeczy, a ja zaczęłam rozmawiać z Tikky, która schowała sie w pod moim sweterkiem.

-Jak tam oglądanie Adriena?

-Och... Jaki on jest cudowny. Te jego zielone, głębokie oczy, włosy puszyste jak poduszki i usta. Takie namiętne i piękne...

-Marinette. Alya miała racje. Ty masz opsesje.

Po chwili, zaczęła się śmiać. Zrobiło mi się przykro. Kolejna osoba już tak mówi. W sumie jednak, zbyt długo, myślę o Adrienie, ale co ja na to poradzę. Chłopak jest cudowny. Ciągle wyobrzażam sobie jego, jako mojego przyszłego męża. Na białym koniu, w złotej zbroi.

Po chwili, usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Okazało się, że byla to mama. Szybko odebrałam.

-Hej Marinette. Gdzie jesteś?

-Hej mamo... jestem w parku z przyjaciółmi.

-To fajnie. Mam do ciebię proźbę, żebyś skoczyła mi później do sklepu po cukier waniliowy i czekoladę. Tata chce wykombinować nowy przepis na ciasteczka z wylewającą się czekoladą w środku. Uważa, że to będzie przełom w historii naszej cukierni.

-Nie ma problemu. Chętnie mu pomogę.

-Będzie wtedy bardzo zadowolony.

-Dobrze. To do zobaczenia.

-Papa córeczko.

Rozłączyłam się i schowałam telefon do torebki. Muszę powiedzieć Adrienowi, że muszę już iść, inaczej będzie smutny.

-Marinette. Może go zaprosisz na coś słodkiego wieczorem? Wtedy twój tata, pozna opinię ciastek od kogoś z poza rodziny.

-Naprawdę sądzisz, że to dobry pomysł?

Zapytałam, będąc trochę zestesowana.

-Tak. To będzie dobra okazja, żeby z nim trochę pogadać. Może uda ci się wtedy nie jąkać.

Pomyślałam przez chwilkę.

-Dobrze Tiki. Postaram się.

Powiedziałam głośno i dziarskim krokiem, poszłam w stronę Adriena.

-H..Hej Adrien...

Chłopak odwrócił sie do mnie i od razu się uśmiechnął.

-Hej Marinette. Co tak?

-Wiesz...muszę już iść do cukierni... i chciałam się zapytać, czy nie chciałbyś przyjść wieczorem na coś słodkiego?.. Chociaż sam jestes bardzo słodki....to znaczy, że...zasługujesz an chwilkę przerwy po tym całym czarowaniu... to znaczy pozowaniu... Co ty na to?

Chłopak zaczął się śmiać.

-Z wielką chęcią. Wieczorem tak?

-Tak...

-Super. Dzięki za zaproszenie. I dziękuję jeszcze raz, że przyszłaś.

Powiedział i dotknął mnie w ramię.

-Jesteś ekstra.

-Dzięki...

Poszłam w stronę wyjścia. Kiedy chłopak zniknął mi z oczu, zaczęłam się rozpływać.

-On dotknął mojego ramienia! MOJEGO RAMIENIA!!!AAAAA

Zaczęłam skakać z radości.

-Widzisz? Nawet dałaś radę.

-Już nigdy nie umyję tego sweterka.

Powiedziałam z ogromnym zacieszem ba twarzy.

-Opsesja!

Wymamrotała dość głośno Tiki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top