#22 Do Leo?? Do twojego chłopaka na niby?-zasmial się
-Co rozumiesz przez wojna?
-Nie rozumiesz? Musisz spotkać sie z Matt'em Królem mojej rasy czyli 'zmiennokształtnymi' czy jak to tam sobie nazwiesz.
-Muszę sie z tym przespać.-przetarłam piąstkami oczy i dalej nie mogłam uwierzyć w to co sie dzieje.
-Muszę z tobą cały czas być. Rozumiesz?
-Ale ja idę do mojego "chłopaka"
-Do Leo?? Do twojego chłopaka na niby?-zaśmiał sie.
-Ugh.
-Ide z tb słonko.-pocałował mnie w policzek
-Nie zaczynaj-fuknęłam
-No dobra a przyniosłaś mi coś???-zapytał podekscytowany
-Zabawki przyniosłam, ale z człowiekiem sie nie pobawię.
Przewrócił oczami, a na miejscu blondyna pojawił sie wilk.
Oparłam sie o drzewo i zjechałam po nim w dół
Usiadłam po turecku pod drzewem i zaczęłam cicho szlochać.
Podszedł do mnie i położył sie na moich udach, po czym zaczął lizać po twarzy.
-Śmierdzi ci z pyska-zatkałam nos ręką
-Okres masz?
-Masz szczoteczkę do zębów?
-Nie czepiaj sie-fukną-Ja tu próbuje byc rumuntyczny a ty wyjeżdzasz z tekstem ze śmierdzi mi z pyska.
-No bo tak i rumuntyczny?-zaśmiałam sie.
Przewrócił oczami
-To co porzucamy?
-Pewnie
Wstałam z zamiarem przyniesienia zabawki. W trakcie podnoszenia się, bardzo mocno uderzyłam głową o gałąź. Prawie tracąc przytomność.
-Jezu nic ci?-chłopak przemienił sie i podniósł mnie w stylu panny młodej.
Usiadł ze mną na skuter, sadzając na swoich udach. Poprawił mi kosmyk włosów, po czym ruszył z piskiem opon. Jechał w kierunku domu blondyna. Po kilku minutach byliśmy pod mieszkaniem Leo.
-Jezu! Mari! Co z nią?!
-Uderzyła sie nic jej nie bedzie. Wpuścisz nasz?
-Tak, wchodźcie.
Niósł mnie po schodach uważając, na każdy stopień
Wszedł do mieszkania, po czym położył mnie na kanapie.
Leo złapał go za górę koszulki i przyszpilił do ściany.
-Co ty jej zrobiłeś?!-mówił przez zęby
-Gościu zostaw mnie.
-Zabije cie jak coś jej się stanie!-odepchnął go od siebie i podszedł do mnie-Mari? Obudź sie...
Przywarł swoimi miękkimi ustami do moich. Odwzajemniłam pocałunek. Otworzyłam jedno oko i ziewnęłam po czym przeciągnęłam się i spadłam z kanapy
-Taa to jest Mari. Bez dwóch zdań.
-Co mnie obgadujecie?!-zaśmiałam się
-Twój "chłopak"-Dawid zrobił codzyslow w powietrzu po czym sie zaśmiał-mi grozi
-Słyszałam ciotełku
-Ej!-Fuknął zielonooki
-No chodź-przytuliłam go
-Możesz mu powiedzieć-puścił mi oczko
-No wiec Leo...
**1h pózniej...**
-No i to chyba tyle.
-Nie pojmuje tego wszystkiego
-Nie martw się, ja tez.-puściłam mu oczko
Jak sie podoba???
Ps.piszcie co mam zrobić na 2k 😘
Nwm np:
•30faktow o mnie
•Pytania do bohaterów książki czy coś w tym guście
Piszcie swoje pomysły 😘😘😘😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top