#11 zboczuszek

Zaśmiałem się i poszłam w stronę łazienki. Oni naprawdę mają gust. Ciekawe czy urządzali mieszkanie sami czy z mamusią. Przemyłam twarz pod bieżącą wodą, włączyłam kilka piosenek i zaczęłam podśpiewywać. Poprawiłam swoje kucyki, i ubrałam w koszulę i za duże bokserki Fabiana.

Usłyszałam ciche pukanie do drzwi po czym ciche skrzypienie. Do łazienki przeszedł Fabian, po czym zakluczył nas w toalecie. Usiadł na szerokim parapecie i zaczął przyglądać się swojemu odbiciu w lustrze.

-Gotowa?
-Na co? I czemu tu wszedłeś?-dopytywałam
-Na dęsy i dlatego ze za długo tu siedzisz.
-Dęsy? Dobra mniejsza, ale mam takie pytanie. Sami urządziliście mieszkanie?
-Yope
-Macie gust.
-Moja matka była dekoratorką wnętrz.
-I już wszystko wiadomo.
-Masz swój telefon-podał mi urządzenie-cały czas brzęczy-uśmiechnął się- tym razem nie czytałem
-Masz szczęście, ale i tak ci pokaże.

Odblokowałam komurkę i zaczęłam czytać
Chat-będzie po staremu?
Chat-Jestem takim debilem. Jak mogłem cię tak nazwać
Chat-Co mam zrobić zależy mi na tobie słoneczko
Chat-błagam, jesteś najlepszym co mnie spotkało w życiu.
Chat-Widzę ze to czytasz, jeśli mogę się zapytać z kim jesteś?

-Ym Fabian?
-Tak?
-Co mam odpisać-zapytałam i pokazałam chłopakowi telefon
-Napisz że... Chłopak!
-Nie mogę tak kłamać
-A może to kłamstwo kiedyś zmieni się w prawdę?
-Co?
-A z drugiej strony, jak napiszesz kolega to się sam domyśli, no bo dałaś mi całusa wiec wiesz...-uśmiechnął się i przetarł piąstkami oczy.

Ja-Chłopak
Chat-A ok. To pozdrów go
Ja-Wybaczam ci
Chat-nie zasłużyłem na wybaczenie
Ja- :/
Ja-pogadajmy o czymś innym, ale to rano bo Fabian mnie wola
Ja-no to... Pa
Chat- taa pa.

Odłożyłam telefon i z uśmiechem wstałam z parapetu, pokazałam język Fabianowi i wyszłam z łazienki.

-Mari co wy tam tyle robiliście-zaczął śmiesznie poruszać brwiami.
-Jezu co ją ze sobą zrobiłam? Mogłam pójść na dworzec.
-Co? Nie masz gdzie mieszkać?
-Fabian ci nie mówił?
-Nie.
-Moi rodzice wyjechali o 23:30 do Włoch a ja głupia nie wzięłam klucza.
-A Mari!-zawołał Fabian po czym złapał mnie za nadgarstek i obrócił w jego stronę.
-Ja jutro wychodzę do pracy
-Ty pracujesz?
-Oboje pracujemy. Ja jako kucharz w restauracji mojego dziadka, a Adrian w Stadninie i sklepie samochodowym.
-Jako kucharz! Jezu, ja to potrafię tylko wodę na herbatę nastawić, i to jeszcze tak że czajnik się roztopi czy coś, a i tez uwielbiam jeździć konno.
-Dobra, kładźcie się spać, do jutra-zawołał Adrian i tyle go widzieliśmy. Gdy byliśmy już pewni ze Adrian poszedł, uśmiechnęłam się do Fabiana, a ten złapał mnie w tali i podniósł, na co ja pisnęłam.
Pobiegł do swojego pokoju, ze mną na ramieniu. Przerzucił mnie przez głowę, tak, że wylądowałam na łożku.
-Co to miało być? Chcesz się mnie pozbyć? Hym?-zaśmiałam się i zwaliłam kołdrę z łóżka.
-Włączymy jakiś film na laptopie?
-OK
-Tytanik?
-Nieee. Zawsze płacze przy tej scenie jak wszyscy zamarźli oprócz niej
-Hmm to może coś innego porobimy?
-A pamiętasz, przecież miałam cię poznać.
-20 pytań?
-ok
-Jesteś dziewicą?
-serio? Czemu każdy chłopak o to pyta?
-Jak nie chcesz to nie mów, jak masz coś do ukrycia...
-Jestem.
-Wygrałeś, jesteś prawiczkiem?
-Nie
-Kiedy pierwszy raz się całowałaś?
-pół roku temu
-Ile miałeś dziewczyn tak na dłużej?
-Żadnej, nikt nie dorównuje mi.- uśmiechnął się, i w jednej chwili posmutniał.
-O co chodzi Fabciu?
-Bo wiąże się z tym to, że nigdy się nie zakochałem.
-Może to i lepiej, ja się zakochałam trzy lata temu aż do niedawna i to mnie tylko bolało. To straszliwie boli jak wiesz, że druga osoba nie czuje do ciebie tego co ty do niej.
Fabian spojrzał na mnie i otarł kciukiem mój policzek, nawet nie wiedziałam kiedy zaczęłam płakać.
-Chyba nie długo się zakocham
-Tylko upewnij się ze ona będzie czuła do ciebie to co ty do niej, oszczędzisz sobie bólu.-uśmiechnęłam się i rozczochralam jego ułożone włosy.-Tak ci ładniej-uśmiechnął się i rzucił się na mnie.
-Będzie kara za te włosy!- złączył moje nadgarstki prawą ręką, a lewą zaczął mnie łaskotać
-Prze-esta-ań blag-am zrobie wszys-tko!
-Hymm, no dobrze to... Pocałuj mnie.
Przewróciłam oczami i w zamiarze pocałowania jego POLICZKA przybliżyłam swoją głowę a on, szybko obrócił swoją, przez co zamiast moje usta z jego policzkiem zetknęły się z jego miękkimi różowymi wargami.
-To nie fer!-krzyknęłam i z zamiarem udania focha obrucilam głowę i poszłam w stronę drzwi, on szybko złapał mnie za nadgarstek i przytulił.
-Kochany jesteś
-Wiem
-Dziwie się ze nie miałeś dziewczyny na dłużej wiewiórze
-Wiewiórze?
-Wymyślam tak pod presją czasu.
-Lepiej nie, idziemy spać bo jest... Niedługo 2 w nocy.
Wskoczyłam na łóżko i przykryłam się starannie kołdrą.
-Nie ma tak dobrze przesuń się.
-Śpię, masz problem-pokazałam mu język i zamknęłam oczy.
Poczułam że wsuwa ręce pod moje nogi i plecy i podnosi, po czym sam siada i kładzie mnie na sobie.
-Co?
-Nic-uśmiechnął się i poprawił kosmyk moich włosów
-Pamiętasz gdzie mnie dziś dotknęłaś?
-Gdz...a no tak-w jednej chwili zrobiłam się czerwona
-Miło wtedy było-uśmiechnął się szczerze
-Tobie było, zboczeńcu
-Noo byłoo-zamknął oczy i się uśmiechnął
-O czym ty myślisz?!, idę spać
-A jak cię w nocy zgwałcę
-Nie jesteś taki
Zamknęłam oczy i po chwili zasnęłam

Prosz 😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top