Rozdział 53 „Chcę do was dołączyć"

      Ten paryski dzień zaczął się dziwnie. Około dziewiątej na szczycie wieży Eiffla pojawiła się szczególna postać. Początkowo nikt nie zwrócił na nią uwagi, lecz kiedy wyszło na jaw, że nie były to ani omamy, ani przeciętny paryżanin, wszystkie media podniosły alarm. Stacje telewizyjne i strony internetowe zaczęły rozwodzić się nad zamiarami tajemniczego przybysza, jeszcze nim ktokolwiek ze służb porządkowych zdążył zareagować. Było jednak jasne – na wieży stał posiadacz jakiegoś miraculum, co wzbudziło ogólnospołeczny niepokój.

Nikt nie raczył jednak poinformować żadnego z superbohaterów. Zupełnie jakby ta sytuacja ich w ogóle nie dotyczyła. Gdyby nie zawód Alyi, prawdopodobnie byliby ostatnimi osobami w Paryżu, które miałyby pojęcie o całym zajściu. Gdy więc ruszyli już na miejsce, wieża była otoczona nie tylko przez setki mediów, ale również przez wojsko.

Zdenerwowali się. Byli jedynymi osobami, które mogłyby cokolwiek zdziałać w przypadku niebezpieczeństwa, a mimo to nikt nie wziął ich pod uwagę. Po raz kolejny brutalnie zmierzyli się z rzeczywistością – byli tylko pionkami w grze, nad którą nie mili kontroli.

       Na szczęście tajemniczy przybysz zdawał się nie mieć złych zamiarów. Stał tylko ciągle w tym samym miejscu, w ogóle nie reagując na komunikaty wojska. Drgnął dopiero, kiedy na horyzoncie mignęły mu sylwetki superbohaterów. Ku jego zdziwieniu zjawili się wszyscy. Nie do końca taki scenariusz zakładał, ale jego plan nie uległ większym zmianom.

Gdy tylko byli już wystarczająco blisko, uniósł dłonie na wysokość klatki piersiowej, komunikując tą pozycją, że nie ma złych zamiarów.

– Cisza! – Lisica wrzasnęła, patrząc w kierunku huczących mediów i wojska, które ciągle wydawało głośne komunikaty. – Odsuńcie się! To niebezpieczne!

I chociaż Alya miała dobre zamiary, to nie bardzo wierzyła w siłę swoich słów. Mimo to wydarzyło się coś, czego żaden z superbohaterów nie brał pod uwagę – wojsko i media faktycznie odsunęły się od wieży i zamilkli.

– Przybyłem pokojowo – tajemniczy przybysz niespodziewanie zabrał głos.

Oczy wszystkich skierowały się na mężczyznę. Był wysokim, dobrze zbudowanym Azjatą o mlecznej cerze. Niewątpliwie przykuwał uwagę swoją urodą. Jego czarne jak węgiel oczy zdawały się przezierać na wskroś, chociaż jednocześnie miały w sobie coś bardzo potulnego. Włosy tego samego koloru co źrenice oplatały zaś jego skronie, podkreślając przy tym kształt szczęki. Na pierwszy rzut oka trudno było określić, jakie miraculum posiadał.

– Znam go – Mei zasygnalizowała, poprawiając przy tym maskę, która zasłaniała jej połowę twarzy.

Od kiedy podjęła pracę i zaczęła żyć publicznie, nie mogła ot tak pojawiać się w towarzystwie superbohaterów. Zrodził się więc pomysł maski.

– W to, że go znasz, akurat nie wątpię – Alya skwitowała.

– Dobrze cię widzieć, 0457 – mężczyzna powiedział, patrząc wyraźnie na Mei.

– 0455 – Chince wyrwało się, chociaż nie miała oczu skierowanych wprost na przybysza. – Posiada miraculum świni – wytłumaczyła.

– Co cię tu sprowadza? – Władca Ciem nie czekał, aż reszta grupy połączy wątki.

Zszedł z relingu, intuicyjnie poprawiając cieniutki kaptur, który zsuwał mu się na oczy. Biel stroju mężczyzny kontrastowała z jego kruczoczarnymi włosami. Miał na sobie dość proste połączenie – białą bluzę bez rękawów swobodnie rozpiętą w takim sposób, aby ukazywała jego nieskazitelną sylwetkę, i obcisłe spodnie. Tylko nieliczne dodatki wskazywały na to, że posiadał miraculum świni. Jego bluzę zdobiły dwa różowe paski, a spodnie posiadały lampas tego samego koloru. Największy niepokój wzbudzały jednak kastety z wyżłobieniem w kształcie racic.

– Chcę do was dołączyć – oznajmił.

Widząc całkowity brak zaangażowania Biedronki i Czarnego Kota, Lisica stwierdziła, że musi przejąć inicjatywę. Nie wiedziała, co zaszło w ich relacji, poza tym, że prawdopodobnie czekał ich rozwód. Marinette wcale nie chciała z nią rozmawiać, a teraz ta dwójka stała na dwóch krańcach platformy, udając, że nawzajem się nie widzą.

– Niezły żart – prychnęła. – Śmiało, chodź do nas. Totalnie ci ufamy.

– Jaki masz plan? – Gabriel wtrącił.

– Chcę zrobić to samo co 0457.

Wszyscy spojrzeli na Mei. Ta wzruszyła jednak ramionami. Nie wiedziała, co o tym myśleć, chociaż znała 0455 całkiem dobrze. Ten widząc natomiast, że kobieta nie zamierzała go wesprzeć, kontynuował.

– Wiem, że mi nie ufacie. I nie musicie. Jeśli poczujecie się w ten sposób bezpiecznie, chętnie oddam się w ręce tutejszej policji.

– Kim jesteś? Czego chcesz? – Nino niespodziewanie wzbudził się i brzmiał naprawdę poważnie.

Mężczyzna zignorował go jednak. Postać Nino kompletnie nie pasowała do wizerunku Żółwia, do jakiego przywykł.

– Więc? Porozmawiamy? – zaproponował, ciągle patrząc na Mei.

– Oddaj się w ręce policji – Biedronka niespodziewanie zabrała głos.

– Tak, to dobry pomysł – Władca Ciem zawtórował jej. – Musimy najpierw to przedyskutować. I przede wszystkim... — spojrzał na Mei — dowiedzieć się o tobie więcej.

Biedronce i Alyi nie podobało się to, jakiej wartości niespodziewanie nabrała Mei. Zwłaszcza w takich okolicznościach. Poza tym Kot stał tuż obok niej – zupełnie jakby było tak już od zawsze.

Azjata przytaknął, po czym wysunął przed siebie ręce, jakby pozwalając na skucie ich. Superbohaterzy byli przez moment otępiali, lecz po chwili Lisica wzbudziła się i dała znać wojsku na dole. Pokaźna grupa uzbrojonych mężczyzn wgramoliła się do windy z zamiarem wjechania na szczyt i obezwładnienia 0455. Kiedy byli już na górze, Biedronka mimowolnie podeszła do nich, mówiąc: „uważajcie, on jest niebezpieczny". Została jednak całkowicie zignorowana, a nawet szturchnięta. Zupełnie jakby im przeszkadzała.

Na ten widok wszyscy poczuli ten sam rodzaj bezsilności. Wiedzieli doskonale, że cokolwiek by nie zrobili, nie miało to żadnego znaczenia. Gorzki smak niemocy pozostał w nich jeszcze na długo.

– Uważam, że powinniśmy spotkać się w mieszkaniu Mei – Gabriel oświadczył surowym tonem.

Alya nie mogła się powstrzymać i prychnęła. Pomyślała sobie, że przecież nie było to nawet mieszkanie Chinki.

– W sensie, że u Adriena? – Nino zapytał.

Lisica odpowiedziała mężowi lekkim uderzeniem fleta w jego głowę.

– Może od razu? – Władca Ciem zaproponował, rozglądając się po grupie.

Kot udawał, że go nie widzi. Mei miała równie zakłopotany wzrok co Gabriel. Alya była wyraźnie zirytowana. Nino podekscytowany, a Marinette nieobecna.

– Wasze zachowanie jest żałosne – powiedział surowo. – Jesteście superbohaterami, więc zachowujcie się jak oni. Idziemy.



Mini zwiastun:

Rozdział 54 „To najlepsze wyjście"

"– A jej? To dlaczego miałabym ufać? – zapytała pretensjonalnie, odruchowo uderzając ręką w stół. – Ona wciąż jest jedną z nich, a ostatnie wydarzenia pokazały, że nie ma żadnych skrupułów!

Adrien po raz pierwszy podniósł głowę."

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top