Rozdział 31 „Idźcie przed siebie"
Czy to jakiś przykry żart? Pytał siebie, gdy mężczyzna opuścił celę, aby wydać oświadczenie. Został sam na sam z małżonką, której jeszcze godzinę temu bezgranicznie ufał. Teraz już w nic nie wierzył.
Ukrywała przed nim dwa miracula. DWA. A doskonale wiedziała, że wszystko, do czego zmierzał przez ostatnie miesiące kręciło się wokół miraculów – zdobyć ich jak najwięcej, mieć przewagę nad Mofa, pokonać Mofa. Plan był jasny! Mężczyzna wypruwał sobie żyły, żeby tego dokonać. Na klatę przyjmował wszystkie porażki. Ryzykował ich przyszłością. Wszystko to, by wreszcie mogli zasnąć ze spokojem na twarzy. Żeby mogli założyć rodzinę. Niczym się nie martwić.
Tymczasem Marinette go perfidnie oszukała. I w imię czego? Hah, wiem doskonale w imię czego, myślał gorzko. Nie trzeba było być detektywem, żeby zrozumieć, że po prostu chciała mieć nad nim przewagę. Miraculum jego ojca ukryła już niemal sześć lat temu – może nawet nie zakładała, że kiedykolwiek jej się przyda.
Tata uciekł skruszony, przeszło przez jego myśli. Dotychczas sądził, że Gabriel zniknął wraz ze swoim miraculum, co stawiało go w jeszcze gorszym świetle. On jednak zostawił Ćmę. Świadomie się jej zrzekł. Oznacza to, że żałował, że uciekł z poczuciem żalu. A tego wszystkiego Adrien nie miał prawa wiedzieć – karmił się więc nienawiścią do własnego ojca przez tyle lat! Myślał, że Gabriel pozbawiony był sumienia, moralności. To było jednak nieprawdą. I tylko Marinette o tym wiedziała.
A więc ukryła miraculum ćmy, znacząco wpływając na światopogląd Adriena. Nie wyjawiła mu prawdy. Ba, nie zamierzała jej wyjawić. Dlaczego? Dlaczego chciała mieć to tylko dla siebie? Adrien nie potrafił tego inaczej umotywować – Marinette chciała mieć po prostu haczyk na niego. Jakąś przewagę. To tak nie pasowało do jej niewinnej, dziecięcej buzi, że miał ochotę załkać z żalu.
Drugie miraculum było jeszcze większą zagadką. Skąd je wzięła? Adrien przez mgłę pamiętał, jak usłyszał od Mistrza Fu, że miraculum pawia zaginęło. Ale Marinette je miała. I świadomie nikomu o tym nie powiedziała.
Zostali sami. Chciałby wybuchnąć i nakrzyczeć na ukochaną. Chciałby żądać wyjaśnień. Zapytać dlaczego. Chciałby dowiedzieć się, jak zamierzała pokonać Mofa, ukrywając tak potężne wsparcie. Chciałby z niej zadrwić, bo przecież kompletnie nie rozumiał jej motywacji. Ale nie mógł.
Był wściekły, lecz nie potrafił dać temu upustu. Patrzył więc na twarz Marinette, rozumiejąc, że w ogóle tych fiołkowych oczu i malinowych ust nie znał. Wydały mu się fałszywym obrazkiem czegoś, co kochał, a co go oszukało. Żal utkwił mu głęboko w gardle. Dusił się nim.
Ostatni raz czuł się tak na Wulanwuli.
Obrócił się tyłem i usiadł na łóżku. Nie mógł już dłużej patrzeć na tę twarz, która nie była twarzą jego jedynej. Wszystko wydało się teraz krzywym zwierciadłem. Słyszał, że Marinette wypowiadała jego imię, że próbowała coś z siebie wydusić, ale szybko to uciął. Nie chciał rozmów. Nic od „ukochanej" nie chciał.
Nie trzeba też chyba dodawać, że obecność Ethana była tylko dodatkowym gwoździem do trumny. Kiedy mężczyzna wrócił z oświadczenia, od razu zdał Marinette całą relację. Plan był idealny! Alya i Nino musieli zrozumieć informację. Teraz pozostało tylko czekać, aż znajdą miracula, stworzą wsparcie i jakoś ich stąd wyrwą. Adrien wysłuchiwał tego wszystkiego w ciszy, nie rozumiejąc tylko jednego.
Dlaczego Ethan wiedział więcej od niego? Jakim prawem w to wszystko wtargnął, stał się częścią ich historii? Jakim prawem w ogóle rozmawiał z Marinette w obliczu takiej sytuacji? Dlaczego oczy mu lśniły, gdy na nią patrzył? Dlaczego ufała mu, nie swojemu małżonkowi?
– Kurwa mać!
Wrzask wyrwał się z jego gardła nagle i skutecznie urwał rozmowę Marinette z Ethanem. Adrien wprawdzie już od dłuższej chwili nie wsłuchiwał się w to wszystko; pogrążony był w swoich myślach. I musiał zakląć. Musiał, bo nic z tego nie rozumiał. Czuł, że grunt uciekał mu spod stóp, a złość szukała upustu. Uderzył więc pięścią w ścianę, zostawiając na niej pokaźne wgniecenie i, jak gdyby nigdy nic, ponownie usiadł na łóżku. Wciąż nie patrzył w stronę małżonki czy Ethana, lecz czuł ich oczy na sobie.
I bardzo tego uczucia nie lubił.
Marinette nie śmiała zabrać głosu. Nie kontynuowała też rozmowy z Ethanem, bo zresztą przekazał jej już wszystko. Tylko gestem ręki pokazała mężczyźnie, żeby już nic nie mówił. I czuła, że brunet chciałby powiedzieć o wiele więcej, ale nie mogła mu na to pozwolić. Wbiła wzrok w plecy Adriena, w głębi licząc na to, że kiedyś ją zrozumie.
Znała Kota jednak już dość długo. Wiedziała więc, że to zrozumienie może zająć mu wiele czasu – cenił on sobie lojalność ponad wszystko. A Marinette była skrajnie nielojalna.
Nie wiedziała, jak powinna wytłumaczyć swoje pobudki. Miraculum ćmy ukryła tylko po to, aby Adrien tamtego wieczoru więcej już nie cierpiał. Później problem rozmył się jakoś w czasie. A paw? To była bardzo świeża sprawa. Nie zdradziła mężczyźnie prawdy tylko z powodu Mei. Uważała bowiem, że ta może ich oszukać. Nie powinna więc posiąść wiedzy o aż dwóch miraculach.
Marinette prawdopodobnie sama sobie nie zdawała z wagi tego, co zrobiła. Dopiero widząc zawiedzioną minę ukochanego, zrozumiała. Popełniła coś niemal niewybaczalnego. I to z głupich pobudek, które trudno będzie jakkolwiek wytłumaczyć.
Można by pozornie myśleć, że Ethan jako jedyny miał prawo cieszyć się z tej sytuacji. Ale to nieprawda. Mężczyzna czuł, że cały żołądek mu się zaciskał, gdy widział smutek na twarzy Marinette. Tyle razy wyobrażał sobie przecież ten moment. Moment, w którym Ją wreszcie zobaczy. Naprawdę nie chciał, żeby była wówczas smutna. Co mógł jednak zrobić? Chyba tylko zamilknąć, co zresztą już uczynił.
Trwała więc niemiłosierna cisza. Biedronka i Kot wprawdzie tego nie wiedzieli, ale minęły już dwie godziny od kiedy Ethan wrócił do swojej celi. Dźwięk otwieranych drzwi był zatem o wiele głośniejszy niż w rzeczywistości i wywołał dreszcze u każdego. Superbohaterzy nawet nie podnieśli wzroku, sądząc, że ktoś znowu przyszedł po Amerykanina, przecież nie było sensu go przetrzymywać po wydaniu oświadczenia. Gdy jednak pręty od ich celi drgnęły gwałtownie, a sekundę później z hukiem upadły na podłogę, zrozumieli, że chodziło o coś zupełnie innego.
Kot natychmiast chwycił za swój kij, a Biedronka napięła linkę jojo. Stali teraz przed nieznaną im sylwetką wroga, który – z niewiadomych powodów – właśnie ich uwolnił.
– Ruszać się – wysyczał ostro, po czym ni stąd ni zowąd rzucił swoją przedziwną bronią w ścianę po lewo, a ta w mgnieniu oka zburzyła się.
Mężczyzna posiadał miraculum pszczoły. Nie wyglądał tak groźnie jak Żółw, ale też nie sprawiał wrażenia tak nieszkodliwego jak Szczur. Był średniego wzrostu, a jego ciemna karnacja idealnie wpasowywała się w żółto-czarny strój.
Nim zdążyli jakkolwiek zareagować, ten nonszalancko strzepał pył ze swojej kurtki i wskazał palcem na dziurę w ścianie, przez którą wpadały ciepłe promienie zachodzącego słońca.
– Nie bierzcie tego za pomoc – powiedział ostro, a jego brązowe oczy zdawały się przeszyć ciała superbohaterów. – Stany nas zdradziły. Więc to całe uwolnienie jest raczej... formą zemsty. Rozumiemy się?
Ale Biedronka i Kot tkwili w miejscu, chociaż do ich nozdrzy dotarł już zapach świeżego powietrza.
– No dalej! Ruchy! – mężczyzna wrzasnął.
– Jak uciekniemy, zaatakują Francję – Biedronka odezwała się wreszcie.
Pszczoła żachnął się.
– Naprawdę myśleliście, że wywołaliby wojnę? Bez żadnego miraculum po swojej stronie? — pokręcił głową z niedowierzenia — Francja tylko skuliłaby ogon i prosiła o wybaczenie. Chroniliście kraj, który nie chroni was.
Biedronka i Kot opuścili bronie. Nieważne, jak bardzo chcieli wierzyć, że mężczyzna kłamał, byli świadomi prawdy. Rząd już dawno uczynił z nich przedmioty.
– Słuchajcie, Amerykanie chcieli zadać cios nam. Zrobili to. I to wbrew regułom. To my jesteśmy z nimi w konflikcie, nie wy – wytłumaczył, raz jeszcze strzepując pył. – To nie jest już gra między wami a psycholem, który czuje się panem w jakimś Paryżu. To gra, nad którą nie macie kontroli. Jesteście pionkami. Więc... — wskazał na dziurę — jak na grzeczne pionki przystało, idźcie przed siebie. I tym razem czekajcie na nasz ruch.
Momentalnie wyglądał tak, jakby chciał coś jeszcze dodać, bo wargi mu mimowolnie drgnęły, a oczy zabłysły nieokreślonymi emocjami. Mężczyzna nie powiedział już jednak nic więcej. Nie czekając na ruch bohaterów, wyszedł dziurą, którą sam stworzył.
Wówczas wszyscy wybudzili się jakby z letargu. Marinette i Adrien spojrzeli po sobie i odkryli, że mimo wcześniejszych zadr, oboje mieli takie samo zdanie – chcieli stąd uciec. Bez słów więc ominęli kawałki krat leżące na ziemi, lecz chwilę później stanęli. Ethan stał na krawędzi swojej celi, wyraźnie lustrując ich nieco spanikowanym wzrokiem. Kot zbliżył się do niego, na co i Marinette, i Amerykanin zareagowali chwilową paniką. Adrien miał bowiem wzrok pełen gniewu, a jego nagle wyciągnięta ręka zdawała się szukać szyi nowojorczyka.
– Kotaklizm.
Pręty od celi Ethana zamieniły się w pył, a on sam wyraźnie odetchnął z ulgą. Kot tego jednak nie widział. Gniew, który tkwił w jego oczach, był autentyczny. Mężczyzna nie miał najmniejszej ochoty ratować Ethana, lecz wiedział, że musiał – taką miał rolę jako superbohater.
Chwilę później cała trójka opuściła nie tylko cele, ale również budynek.
Uwaga, uwaga! Nowa forma zwiastunów!
Mini zwiastun:
Biedronka i Czarny Kot poszukują schronienia w Ameryce. Nie mogą jednak przemieszczać się jako superbohaterowie. Czy Ethan im pomoże? Czy małżeństwo Agreste przetrwa kolejną próbę?
PS Biedronki96 są już oficjalnie narzeczeństwem <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top