Rozdział 28 „Niczego nie żałował"


    Nie wiedział, kiedy to tak eskalowało.

     Po fatalnej wpadce z portfolio wrócił do domu i nie miał pojęcia, co ze sobą zrobić. Wszystko, na co pracował, nagle rozpłynęło się w powietrzu. Ostatnie lata były dla niego przecież nader ciężkie. Potrzebował mnóstwo czasu na to, aby poczuć w sobie siły i raz jeszcze zawalczyć o siebie samego. Tylko po co, kiedy to wszystko poszło na marne? I te wiadomości! Marinette znowu bezpretensjonalnie wtargnęła w jego życie.

Chociaż może nigdy go nie opuściła? Sam już nie wiedział.

        Po tamtej gorzkiej historii wpadł w depresję, która powolutku niszczyła każdą część jego życia. To, że przez pół roku pił, było naprawdę niczym. Nad tym miał jakąś kontrolę, sam tego chciał. Ale cała reszta jego rzeczywistości zdawała się gnać do przodu, całkowicie go pomijając. Nim się obejrzał, nie miał żadnego zarobku, został wydalony ze studiów i wszyscy go opuścili. No, prawie wszyscy. Cała jego kariera – tak dynamicznie rozwijająca się przecież – została skończona.

        Leczył się, ale chyba tylko po to, by mieć spokój i czuć, że coś robił. Ale ciągle stał w miejscu. Nie posunął się choćby o milimetr, ciągle nękany wiadomościami ze świata o państwie Agreste. Nagle okazało się, że wszyscy byli pasjonatami mody i każda gazeta musiała relacjonować ich ślub, wspólną kolekcję, wyjścia na kawę...

To on miał z Nią być.

        Po roku Ethan był dla świata skończony, ale przynajmniej funkcjonował na tyle normalnie, że nie przykuwał niczyjej uwagi. Pracował jako kelner, przyjmował leki, nie pił. Wszystkie dni zlewały mu się wprawdzie w obrzydliwą, pełną rutyny flegmę, ale nie narzekał. Chyba już oduczył się narzekać i przyzwyczaił do tego, że ciągle chciał zniknąć, na co jednak nie miał odwagi.

W tamtym okresie zupełnie przypadkowo spotkał Anię. O, jakże go to spotkanie wybiło z rytmu. Nie dlatego, że tęsknił za Anią lub bardzo ją lubił. Ona po prostu była z tamtego świata, z tamtego okresu. Od razu kojarzyła się z Marinette, z mieszkaniem, w którym kwitła ich miłość, z dobrymi chwilami, które okazały się kłamstwem. Ania była jak namacalne wspomnienie tego, co utracił. A utracił wszystko.

        Ania ciągle studiowała medycynę, chociaż od nowego roku planowała kontynuować naukę w jej rodzinnym mieście. Obecnie mieszkała tylko kilka przecznic dalej od mieszkania Ethana, które już zresztą sprzedał, gdy został bez środków do życia. Ania była dziwnie troskliwa, co nie umknęło uwadze mężczyzny.

– Wszystko dobrze po tamtej wizycie w szpitalu? – spytała.

Ethan uśmiechnął się kłopotliwie. Nic nie było dobrze.

– Jest w porządku. Dziękuję, że zareagowałaś — spauzował — i za tę kartkę. Chodzę do niego.

Nie kłamał. Chodził do psychiatry, którego poleciła mu Ania.

          To spotkanie było dziwne. Rozmawiali jak gdyby nigdy nic, a przecież nawet za specjalnie się nie lubili. Niewiele to wszystko wniosło do rzeczywistości Ethana poza złymi wspomnieniami, a jednak wpłynęło na następne dwa lata jego życia.

Ania stała się przyjaciółką. Często ze sobą pisali, wspólnie chodzili na obiady i opowiadali o swojej codzienności. To właśnie ona zasiała w Ethanie ziarno chęci do kontynuowania nauki. Ciągle mówiła bowiem o medycynie i o tym, jaką radość sprawia jej udowadnianie sobie, że może. Mężczyzna też chciał sobie coś jeszcze udowodnić. Nie był jednak pewien, czy miał na to jeszcze siły.

        Nie miał też zielonego pojęcia, kiedy zaczął w Ani widzieć kobietę. Prawdopodobnie stało się to wtedy, gdy oznajmiła mu, że czuje się samotna. Nie miał jednak co do tego pewności. To po prostu stało się jakoś naturalnie – spędzał z Anią mnóstwo czasu, aż za którymś razem zauważył, że była atrakcyjną i inteligentną kobietą, którą lubił. Niedługo potem zdał zaś sobie sprawę z tego, że czuł się w jej otoczeniu dobrze. No, a na pewno lepiej, niż gdy był sam.

Pierwszy raz pocałowali się w Sylwestra. Ethan czuł całym sobą, że powinien ten moment widzieć w magicznych barwach. Fajerwerki huczały, szampan drgał w kieliszkach, stary rok odchodził w zapomnienie, a on i Ania tkwili złączeni w długim pocałunku. Ethan nie czuł jednak tej magii. Zupełnie jakby nie był już w stanie dostrzegać piękna. To odkrycie wstrząsnęło nim nie na żarty. Przez następny tydzień myślał tylko o tym, że nie miał w sobie już nic z artysty.

        Zostali parą dwa miesiące później i od tamtej pory byli nierozłączni. Ethan bez zastanowienia stwierdził, że opuszcza Nowy Jork razem z Anią. Zaczął więc nowe życie w Chicago, gdzie poznał wielką rodzinę blondynki i miejsca, w których dorastała. Obcowanie z jej polskimi tradycjami było nawet zabawne. Ogólnie rzecz ujmując, czuł się tam dobrze. Zdrowiał. Coraz rzadziej myślał o tym, że zmarnował sobie życie. Nie śledził też losów małżeństwa Agreste.

        Po dwóch latach zrozumiał jednak, że nie kochał Ani. Bardzo ją lubił i cenił jako człowieka, ale nie była to miłość. Nie czuł motyli w brzuchu, gdy się kochali, ani nie czekał całymi dniami na spotkanie z nią. Chociaż nie chciał tego przed sobą przyznać i może to lepiej, bo całkowicie wybiłoby go to z rytmu, lecz niestety ciągle porównywał Anię do Marinette.

Ania nie powodowała, że serce stawało mu w gardle, gdy tylko o niej pomyślał. Nie sprawiała, że wariował ze szczęścia lub smutku. Nie inspirowała go w żaden sposób i nie napędzała do działania. Nie chciał dla niej zmieniać ani siebie, ani świata. Czuł wprawdzie, że pozostanie z nią byłoby racjonalnym wyborem. Byłby z nią przecież szczęśliwy. Mógłby zbudować rodzinę, przyszłość. Miałby życiową stabilność. Ale, chociaż już się na tym zawiódł, ciągle pozostawał prawy. Nie mógł jej okłamywać.

I oto po dwóch latach porozmawiał z Anią szczerze, a ona dosłownie zalała się łzami. Mimo tak gwałtownej reakcji zdawała się jednak rozumieć. Było jej po prostu przykro. Zresztą na odchodne stwierdziła: „tak będzie nam lepiej", więc musiała być świadoma formy ich relacji. Dzień później Ethan wysiadał już z samolotu, a nowojorskie powietrze dosłownie go przydusiło.

        Gdyby ktoś mu powiedział, że dwa lata później będzie rozmawiał z przyjaciółmi Marinette, wybuchłby śmiechem. Przecież to całkowicie skończona historia! Powinien zresztą nienawidzić tę paryżankę i kompletnie się nią nie interesować. Tymczasem taka była jego rzeczywistość.

Naprawdę nie wiedział, kiedy to tak eskalowało. Jednego dnia obejrzał wiadomości o zaginięciu paryskich superbohaterów, a drugiego natknął się na niewielką pikietę w Central Parku. Dziwił się, że sprawa Biedronki i Czarnego Kota kogokolwiek tutaj interesowała, ale mimowolnie przystanął, poobserwował, dzień później dołączył. Wprawdzie szybko odkrył, że niewielu przejmowało się zniknięciem superbohaterów de facto – w większości byli to ludzie, którzy tylko szukali pretekstu do rozrób i przewrotu, bo nie uważali obecnej władzy za tę właściwą. Ale Ethan od początku miał jasny cel. Chciał wiedzieć, co stało się z Marinette i czy potrzebowała pomocy. To wszystko. Tak niewiele sprawiło natomiast, że mimowolnie przyjął na siebie rolę lidera. Jeśli ktokolwiek chciał dołączyć do akcji, wymawiał imię Ethana.

Mężczyzna czuł, że niekoniecznie chciał nosić to brzemię, że to było dla niego po prostu za dużo i tracił kontrolę. Z drugiej jednak strony po raz pierwszy od pięciu lat poczuł się ważny. Miał jakiś cel. Właśnie to sprawiło, że przed niczym się nie hamował i przyjmował na swoje barki nowy ciężar. Kiedy ruch antyrządowy urósł do niebotycznych rozmiarów, Ethan był już liderem w prawdziwym tego słowa znaczeniu. To on stawiał nad czymś ostateczne tak lub nie. To jego twarz pojawiała się w wiadomościach, dopóki nie zaczęto ich cenzurować.

Czy było mu trudno skontaktować się z Alyą i Nino, jednocześnie bezczelnie dając im do zrozumienia, że zna ich tożsamości? Tak. Czy było mu głupio? Nie.

Odrobinę głupio mu było tylko wtedy, gdy Rena sama wyciągnęła do niego rękę i spytała wprost o tożsamość Biedronki i Czarnego Kota. Ethan wiedział, że chodziło o większe dobro. Musiał zdradzić tajemnicę, która go od pięciu lat dosłownie zabijała. Po chwili milczenia powiedział więc całą prawdę, lecz gdzieś w środku czuł, że Marinette nie byłaby z niego dumna.

Alya stwierdziła głośno „wiedziałam!", a Nino zdawał się niczego nie rozumieć.

Teraz byli w stałym kontakcie i wymieniali się informacjami. Wszystko to było dla Ethana nie do pojęcia, ale cieszył się. Zaczynał nowe życie. Życie z celem.

        Nie był zdziwiony, kiedy nad ranem FBI wtargnęło do jego mieszkania, a on został skuty kajdankami. Spodziewał się, że prędzej czy później będzie obwiniony o to wszystko. I niczego nie żałował.




Mini zwiastun:

Rozdział 29 "Nasza jedyna szansa"

"Biedronka i Kot zamarli. Patrzyli na sylwetkę mężczyzny, jak gdyby nie wierzyli własnym oczom. Po dłuższej chwili konsternacji Adrien wstał i powolnym krokiem podszedł do krat. Zdawał się iść jednocześnie pewnie siebie i w letargu. Nim jeszcze mężczyzna w ogóle zauważył Biedronkę, patrzył dłuższą chwilę na Adriena i...uśmiechnął się lekko."

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top