Rozdział 27 „Ja, Ethan Howell"

– Jesteście niemożliwi! – wrzasnęła, trzaskając drzwiami, a Nino wiedział doskonale, że będzie teraz musiał cały dzień ją pocieszać.

Poderwał się z krzesła nieporadnie i delikatnie ukłonił mężczyźnie naprzeciw. Zielony kaptur opadł mu na oczy. Kompletnie się jeszcze do tego nie przyzwyczaił, ale naprawdę z całych sił próbował.

Po chwili był już w korytarzu, a Mei tuż za nim. Widział plecy rozwścieczonej ukochanej. Była już właściwie przy wyjściu głównym. Szybko przyspieszył kroku. Chinka również. Doskonale słyszeli, jak mulatka wyrzucała z siebie coraz to nowsze obelgi.

– To już ponad miesiąc! W dupach im się poprzewracało. Kłamliwe szuje. To jest po prostu niemożliwe. Idioci! Idioci! – stanęła w drzwiach i obróciła się przodem do niewinnego policjanta, który zdaje się niósł właśnie komuś kawę. – Idioci! – wrzasnęła mu prosto w twarz, po czym wyszła.

Nino spojrzał przez ramię na przerażonego mężczyznę i jemu również ukłonił się przepraszająco, po czym wyszedł.

– Jak już się uspokoi – usłyszał nagle nienajlepszy angielski Chinki. – Powiedz jej, żeby do mnie zadzwoniła.

Mężczyzna nie wiedział, co odpowiedzieć. Czuł się po prostu bezsilny. Alya była jak huragan, który z każdym dniem się wzmagał i niszczył wszystko dookoła, czyli głównie... Nino. Dotychczas odpowiadał Mei, że „Czekoladka dojdzie do siebie wieczorem", ale nie był już tego pewien. Powoli tracił kontrolę nad małżonką, więc patrzył tylko na Chinkę oczami zbitego psa. Ta, zdaje się, doskonale odczytała jego emocje, bo po prostu wyciągnęła ku mężczyźnie rękę. Ten podał swoją. Mei poszła. Cieszył się jak dziecko, że nie musiał nic mówić.

Rena już dawno zniknęła na horyzoncie. Ruszył za nią natychmiast, ale – co tu kłamać – nie był najlepszym Żółwiem i w ogóle nie uważał, że miał jakiekolwiek predyspozycje do swobodnego skakania po dachach. Jakoś mu to nie wychodziło. Oglądał godzinami filmy z Biedronką i Kotem, próbując się czegokolwiek nauczyć, ale na marne. Był wolny jak żółw i niemobilny jak żółw. Alya uciekła mu bez najmniejszego problemu.

       Kiedy dotarł wreszcie do mieszkania, zrozumiał, że huragan Rena na dobre przeszedł już przez cały salon. Poduszki z kanapy leżały wszędzie, a resztki śniadania zostały bezpardonowo zrzucone na podłogę. Westchnął ciężko. Wiedział, że to on będzie musiał sprzątać.

Jednak ku jemu zdziwieniu nagle usłyszał dość radosny głos ukochanej. Dochodził z sypialni.

– Nino! Chodź tu!

Mężczyzna zmarszczył brwi, po czym detransformował się. Wayzz osiadł na jego ramieniu, bo był już dość zżyty z nowym właścicielem, a należy tu zaznaczyć, że lata w Mofa odbiły się na jego podejściu do ludzi, po czym oboje weszli do sypialni. Alya siedziała przy laptopie z błyszczącymi oczyma. Bardzo się czymś ekscytowała. A to w ogóle nie pasowało do huraganu.

– Mówiłam, że go widziałam w telewizji! – krzyknęła, energicznie machając ręką tak, aby Nino podszedł bliżej.

Mężczyzna stanął za plecami ukochanej i wbił nos w ekran. Po chwili jednak cofnął się, bo był za blisko i oczy go zabolały.

„Piszę w imieniu nieoficjalnego ruchu antyrządowego,

w ciągu ostatnich dwóch tygodni nasz ruch zyskał wielu zwolenników. W większości stanów posiadamy grupę co najmniej kilkuset osób protestujących przez całą dobę. Media nie nagłaśniają tej sprawy, pokazując jedynie nieliczne osoby pod Białym Domem, które szybko zostały stamtąd usunięte siłą.

Żywo dyskutowaliśmy nad naszą sytuacją, bo uważamy, że budzi ona za duże emocje. Naszym jedynym postulatem jest zajęcie stanowiska amerykańskiego rządu w sprawie zniknięcia Biedronki i Czarnego Kota, o czym miesiąc temu Wy mówiliście, zdobywając wszystkie kanały informacyjne dla siebie".

Nino skrzywił się.

– Skąd mają twój mail?

Alya trzepnęła małżonka po potylicy.

– Czytaj!

„Protestujemy legalnie, a mimo to spotykamy się z dużą agresją i przeinaczaniem faktów. Właśnie to sprawiło, że w ciągu ostatnich tygodni nasz ruch zyskał nazwę i tak się rozrósł. Chociaż media tego nie nagłaśniają, Amerykanie sprzeciwiają się rządowej polityce. Mogą o nas nie mówić w telewizji i cenzurować w sieci, ale to tylko sprawia, że jest nas więcej i więcej.

Piszę, ponieważ prawdopodobnie nawet nie wiecie o naszym istnieniu i o obecnej sytuacji w Ameryce. Z tego, co zdołaliśmy się dowiedzieć, w telewizji tylko raz pojawiła się wzmianka o protestach w sprawie, która nabrała życia po Waszym oświadczeniu. Wszyscy uważamy, że powinniście wiedzieć, co dzieje się tutaj. Rząd albo podejmie jakieś kroki, albo dojdzie do tragedii.

Coraz trudniej współpracować z innymi stanami. Ruch za szybko się rozrasta i składa z bardzo różnych osób. Obawiamy się, że w każdej chwili może dojść do wojny domowej, a cały świat nie będzie miał nawet o tym pojęcia.

Ja, Ethan Howell, biorę pełną odpowiedzialność za tę wiadomość. Znam tożsamość Biedronki i Czarnego Kota. Stąd wiem też, że piszę do właściwych osób i przepraszam, że nie mogłem przekazać tego w żaden inny sposób.

Proszę o to, abyście raz jeszcze nagrali film. Tym razem powiedzcie światu, że w Ameryce trwają protesty. Że się na to wszystko nie zgadzamy.

Gwarantuję, że tylko ja znam Ich i Wasze tożsamości. Treść wiadomości nie została nikomu przekazana. Ruch nowojorski pracuje natomiast nad rozpowszechnieniem sytuacji w Ameryce poza ocean. Jeżeli zabierzecie w tej kwestii głos, idealnie się to wpisze w nasze obecne działania.

Proszę, postąpcie słusznie.

Ethan Howell"

– Ale że kto to jest?

Alya złożyła rękę na czole i westchnęła ciężko.

– Czego ja się mogłam spodziewać...

– Ale ja poważnie! – rzucił oburzony i wyprostował się jak struna.

– Był na naszym ślubie.

Nino zestrofował się. Nie pamiętał żadnego Ethana, a już na pewno nie gościa z jakiejś dziwnej organizacji. Powoli łączył fakty.

Nie umknęło to uwadze Alyi, która raz jeszcze westchnęła, ale tak głośno, że było ją słychać aż na parterze.

– Był z Marinette.

– Ale Adrien nie nazywa się...

– No nie wytrzymam! – wstała na równe nogi. – Ten brunet! Amerykanin! Z Adrienem była później!

– Czekoladko, spokojnie... – wymamrotał, drapiąc się po głowie.– Już pamiętam.

Skłamał.

Alya ciężko opadła na fotel i zmrużyła oczy. Zawsze tak robiła, gdy się nad czymś intensywnie zastanawiała.

– Tylko te tożsamości... To się nie klei...

– Najlepiej będzie, jak z nim pogadacie – Trixx niespodziewanie przycupnęła na biurku. – Wydaje się mieć dobre zamiary.

– No, no! – Nino zawtórował, ciągle nie wiedząc, kim do cholery jest Ethan Howell.

Alya schyliła się i wyciągnęła z biurka kamerę, którą po chwili zaczęła ustawiać na statywie.

– Ale... co ty robisz?

– Nagramy to, o co nas prosił. To bardzo dobry pomysł – mówiła, ale już jakby do siebie. – Będą postawieni pod ścianą. Przestaną nas kłamać. Będą musieli coś zrobić, a najlepiej to powiedzieć prawdę. I oni, i ci frajerzy z ministerstwa.

Alya od ponad miesiąca żyła sprawą zniknięcia Biedronki i Czarnego Kota. Nie tylko okropnie się o nich bała, ale czuła też gorzkie poczucie niesprawiedliwości. Rządy milczały w tej sprawie, a ilekroć ona, jako superbohaterka, żądała chociaż działań ze strony Francji, ta uginała się. Nie robili kompletnie nic i kompletnie nic nie zdradzali. Od dwóch tygodni regularnie pojawiała się na komisariacie tam, gdzie ich wcześniej wszystkich przyjmowano, w towarzystwie męża i Mei, bo przecież nie było aktualnie innych superbohaterów. Naciskała, jak mogła, lecz na nic. Po prostu ich zbywano. Kobieta bała się, że sprawa zostanie zamieciona pod dywan. Kiedy nagrała oświadczenie wraz z Nino, liczyła przede wszystkim na odzew ze strony zwykłych obywateli. Film jednak szybko zniknął, a z braku dowodów nie poruszył prawie nikogo. Traciła już nadzieję.

Dlatego informacja o tym, że Amerykanie się na to nie zgadzają, ba, nawet żywo protestują, była na wagę złota. Alya po raz pierwszy poczuła, że jako superbohaterzy mieli jakieś wsparcie. A nie ukrywajmy, ich wizerunek został mocno nadszarpnięty po oskarżeniu o śmierć cywili. W samej Francji było właściwie więcej głosów przeciw im niż za.

– A potem... — przyjrzałasię ustawionej już kamerze     



Mini zwiastun:

Rozdział 28 „Niczego nie żałował"

    "Ethan od początku miał jasny cel. Chciał wiedzieć, co stało się z Marinette i czy potrzebowała pomocy. To wszystko. Tak niewiele sprawiło natomiast, że mimowolnie przyjął na siebie rolę lidera. Jeśli ktokolwiek chciał dołączyć do akcji, wymawiał imię Ethana."


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top