Rozdział 12 "Wykorzystujesz jego dobroć"


      Kobiety spojrzały po sobie. Obie doświadczały właśnie tej dziwnej niezręczności i uczucia niepokoju. Obecność Adriena była bowiem swego rodzaju spoiwem, które ratowało atmosferę przed falą goryczy. Wprawdzie Mei nie odczuwała jeszcze w stosunku do Marinette tego typu żalu, który odczuwała Biedronka w stosunku do niej, ale widziała, że coś było nie tak. Kobieta po prostu za nią nie przepadała i nie darzyła jej nawet najmniejszym zaufaniem. Chinka nie miała pojęcia dlaczego. I czy tego chciała, czy nie, powoli zaczynała Biedronkę kategoryzować. Nie potrafiła non stop ignorować jej niechętnych oczu i zauważalnych grymasów. Dotychczas widziała w niej wzór do naśladowania, ale to powoli ulegało zmianie.

Uczucia Marinette były jasne i bez jej wiedzy wylewały się z niej jak z dziurawego kubka. Może i chciałaby współczuć Mei, chciałaby jej ufać i ją lubić, ale zwyczajnie nie potrafiła. Nie chodziło nawet o barierę językową, o jej wygląd, o swobodne rozmowy z Adrienem – chodziło raczej o całokształt tych rzeczy nakładających się na siebie. Wszystko w Mei irytowało Marinette i budziło niepokój. Widziała w niej zagrożenie.

Tymczasem Mei była bezbronna. Wodziła spokojnymi oczyma po wnętrzu sali, wsłuchując się w pikanie pobliskiej aparatury, i czekała na powrót Adriena. Za wszelką cenę próbowała zignorować chłód bijący od Biedronki, jednak stawało się to trudniejsze z każdą kolejną sekundą.

– Planujesz uczyć się angielskiego?

Marinette natychmiast pożałowała zadania tego pytania. Wiedziała bowiem, że właśnie otworzyła pewną furtkę, że nie było już odwrotu. Oto miała teraz prowadzić nieudolną rozmowę, która na pewno nie będzie przyjemna.

– Tak – odpowiedziała po angielsku. – Po chińsku jest mi łatwiej i...

Biedronka założyła nogę na nogę, po czym przytaknęła.

– Dziękuję za uratowanie – Mei dodała po chwili, czując, że to nie może zostać źle odebrane.

Ale zostało.

– Nie zdobyliśmy miraculum – Marinette wprawdzie nie dodała żadnego oskarżającego członu do swojej wypowiedzi np. „przez ciebie" albo „przez to", jednak Mei doskonale wiedziała, że właśnie wypomniano jej niepowodzenie misji.

– Tak – wyszeptała. – Przepraszam. Nie myślałam, że będziecie mnie ratować i...

– Postawiłaś Czarnego Kota w sytuacji, w której nie mogliśmy inaczej postąpić.

Marinette przełknęła głośno ślinę. Nie poznawała samej siebie. Z jej ust wylewały się pełne żółci słowa, nad którymi nie miała żadnej kontroli. Czy ja właśnie wypomniałam jej uratowanie życia Adrienowi?

– W Mofa byliśmy nauczeni, żeby sobie nie pomagać. W takiej sytuacji. Myślałam, że — zamyśliła się, szukając słowa — weźmiecie miraculum.

Marinette głośno westchnęła i odruchowo złapała się za skroń. Zupełnie, jakby odczuła nagły ból.

– Słuchaj, Mei – zaczęła spokojnie. – Nie możesz wykorzystywać dobroci Kota.

Mei naprawdę się to zdanie nie spodobało. Poczuła dreszcze. Była wstrząśnięta faktem, że jej niedawny autorytet mógł być aż tak pretensjonalny.

– Ja nigdy... — wyprostowała się — o nic Czarnego Kota nie prosiłam.

Biedronka miała ochotę prychnąć, lecz powstrzymała się.

– Kot jest osobą, która zawsze garnie się do pomocy. I wykorzystałaś to – powiedziała, ciągle siebie nie poznając. – Zaczęłaś mówić o eksperymentach, o tym, jak w Mofa źle. Nie potrafiłby ci odmówić, ale ten Baran...

– Nie rozumiem – przerwała kobiecie. – Do czego zmierzasz?

– Wykorzystujesz jego dobroć.

Nie kłamała. Dokładnie tak tę sytuację postrzegała. Czuła, że Mei wykorzystywała Adriena, który nie potrafił jej odmówić. Może nawet nie tylko ze względu na jej historię, ale też ze względu na te niewinne oczy. Może też przez wielkie piersi? Dodatkowo zaryzykowała życiem dla Kota. Był jej więc dłużny. Biedronka wiedziała doskonale, że jej domysły brzmiały absurdalnie i egoistycznie, ale z drugiej strony... co miała sobie myśleć, kiedy czuła się zagrożona? Adrien był jej coraz to bardziej odległy, a w związku z tym całe życie wymykało się jej spod kontroli.

– W sytuacji z Baranem udowodniłaś — kontynuowała — że misja nie jest dla ciebie najważniejsza, a bardzo się zarzekałaś, że jest, i postanowiłaś doprowadzić do sytuacji, w której...

– Ja ryzykowałam własnym życiem – wtrąciła oburzona. – Ja nie poszłam tam, aby

Obie kompletnie siebie nie rozumiały.

– Aby? Gdybyś naprawdę chciała powodzenia misji, nie dałabyś się prawie zabić. I nie zmusiłabyś tym samym Kota do czucia odpowiedzialności za ciebie. Ten szpital, owoce... Przecież

– Dobrze – rzuciła srogo.

Marinette była zdziwiona, że Mei w ogóle potrafiła podnieść ton głosu.

– W takim razie nie będę sprawiać już kłopotu — spróbowała nieporadnie wstać z łóżka, lecz chwilę potem padła na poduszki — i...

Nie dokończyła. Nie była w stanie wyjść, chociaż bardzo chciała. Już wcześniej czuła się ciężarem, lecz dopóki nie padło to z ust Biedronki, nie było aż tak źle. Teraz miała jednak w buzi niesmak.

– Nie chcę się z tobą kłócić – Marinette stwierdziła, wstając. Wyglądała tak, jakby chciała rozprostować nogi. – Naprawdę nie chcę.

Nie kłamała. Sytuacja, którą sama wywołała, nie była dla niej komfortowa. Prawdę mówiąc, wolałaby jej uniknąć, ale z trudem powstrzymywała własne emocje i przemyślenia, które kłębiły się w niej przez ostatnie tygodnie.

– Musisz jednak wiedzieć... — kontynuowała, podchodząc do okna i wzrok wbijając w nieokreśloną przestrzeń za nim — nie ufam ci. Jeżeli chcesz nam pomóc, to pomóż. Tak naprawdę pomóż.

Mei nie odpowiedziała. Salę opanowała niemiłosierna cisza. Zdawać by się mogło, że nagle cała klinika opustoszała, a w środku znajdowała się tylko Chinka i Marinette. I oczywiście ta przesiąknięta pretensjami atmosfera.

– Dla mnie liczy się tylko cel – powiedziała spokojnie, chociaż patrzyła teraz na plecy Biedronki nieco spode łba. – Chcę końca Mofa. To wszystko. Przepraszam, że

Marinette obróciła się gwałtownie i spojrzała na Mei z irytacją.

– Przestań przepraszać – wydusiła z siebie z nieukrywaną odrazą. – Ciągle tylko przepraszasz i mnie, i Kota... Zrozum, że niczego nie osiągniesz, będąc ofiarą. Jak chcesz pokonać Mofa przepraszaniem?

Przez głowę Mei przetoczyły się właśnie bolesne wspomnienia z dzieciństwa, o których Biedronka nie miała jednak prawa wiedzieć. Kobieta zmarszczyła więc brwi i spuściła głowę, czując coś na rodzaj bólu. Jej niedawny autorytet gardził nią. I to za nic.

– Biedronko, pozwól, że sama zadecyduję, jak chcę pokonać Mofa – wycedziła nie do końca poprawną angielszczyzną.

Dłonie zacisnęła w piąstki na wykrochmalonej pościeli, co nie umknęło uwadze Marinette.

Kobietę odrobinę wcięło. Dotychczas widziała w Mei nie tylko ot tak, ofiarę, ale w ogóle specyficzną, podejrzaną osobę. Młodą kobietę niezdolną do wyrażania emocji zarówno słowami, jaki i gestami. Teraz jednak pokazywała gniew całą sobą. Biedronka przełknęła głośno ślinę, po czym nonszalancko oparła się o parapet. Nie zamierzała pokazywać po sobie, że poczuła się niekomfortowo.

– Więc po co ci nasza pomoc? Po co ci Kot? — spauzowała celowo — I ja?

– Wyjdź. 



Widzieliście Anansi? Przyznamy szczerze, że jesteśmy trochę zawiedzeni Carapace :c


Mini zwiastun:

Rozdział 13 "Wiedziałem, że jej się uda"

"– Nie chciałabym zabrzmieć samolubnie... – zaczęła, gdy przedstawiała Adrienowi przebieg misji – ale... Jeśli nadejdzie taka okazja, to chciałabym ponownie otrzymać miraculum lisa — spauzowała — zależy mi na tym.

Od tamtej pory zdobycie miraculum lisa stało się niepisanym priorytetem. Przynajmniej dla Adriena."

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top