Rozdział 63 "Doktor Fictitious"
Nie czuł się tutaj komfortowo, ale wiedział, że tak już po prostu musi być. Sam tego wprawdzie nie nazwał – to Marinette wyłożyła wprost, w czym leżało sedno sprawy. Po raz pierwszy też to ona zwołała naradę.
– Nigdy nie doszłoby do tej sytuacji, gdyby... – urwała, spuszczając wzrok.
– Gdybyśmy nie ignorowali autorytetu Ethana – Gabriel przyznał, poprawiając okulary. – Zlekceważyliśmy potencjał informacji, jakie mogliśmy otrzymać.
Adrien zacisnął mimowolnie usta. Nagle okazało się, że Ethan zgarniał dla siebie kolejną część jego życia. Dotychczas był po prostu partnerem Marinette, lecz teraz uczestniczył w spotkaniu superbohaterów. Kot bał się, że znowu wyjdzie na tego gorszego. I chociaż Ethan nie miał miraculum, to Adrien czuł lęk o swoją wartość.
– Gdybyście poświęcali więcej uwagi rzeczom istotnym – Gabriel kontynuował – a nie dziecinadzie, może zapobieglibyśmy kryzysowi w Stanach. Nie mówiąc już o hipotetycznych ofiarach Smoka-
– To nam teraz nie pomoże – Alya wtrąciła, kładąc rękę na czole. – Dobrze, czyli rozumiem, że od tej pory konsultujemy wszystko z Ethanem?
Kobieta spojrzała po reszcie zespołu. Reakcje były różne – od niepewności na twarzy Adriena, przez obojętność Nino, po pełne ulgi oczy Marinette. Nikt jednak nie oponował.
– Dobrze. Skoro mamy to już z głowy — Gabriel usiadł i nalał sobie herbaty — Mei? Chciałaś coś powiedzieć, tak?
Kiedy wszyscy spojrzeli na Chinkę, ta zestresowała się. Nie sądziła, że mężczyzna kiedykolwiek postawi ją w takiej sytuacji. Gabriel nie zamierzał jednak pomagać. Co więcej – uśmiechnął się lekko w kierunku Azjatki, jakby próbował ją pokrzepić. Nie umknęło to uwadze Adriena, który ostatni raz widział takie reakcje ojca jeszcze przed zniknięciem mamy.
– M-myślałam sobie ostatnio... – zaczęła cicho. – I po przedyskutowaniu z panem Gabrielem... Um... Doszliśmy do wniosku, że powinniście zacząć trenować.
Marinette zmarszczyła brwi. Zdawała sobie sprawę z tego, że przeciwnicy byli silni, ale przecież używała miraculum od gimnazjum. Nie odczuwała potrzeby trenowania. I gdy już miała zaprotestować, głos zabrała Alya.
– Jestem za. Zbyt długo to odkładaliśmy.
Mei uniosła swoje ciemne oczy na mulatkę i przytaknęła pewnie.
– Powinniśmy zacząć jak najszybciej – oznajmiła. – Uważam, że miejsce, w którym pan Gabriel i ja trenowaliśmy do tej pory, będzie w porządku. To poza granicami miasta.
– Wszyscy musimy tam być? – Nino wtrącił niespodziewanie.
Nie był zbyt chętny do treningów.
– Wszyscy – Gabriel odparł. – Ethan, ty też.
Narada przebiegała sprawnie. Przez następne kilka minut wszyscy dyskutowali o tym, czego chcieliby się nauczyć oraz jak miałyby przebiegać treningi. Obyło się bez zbędnych docinek i kręcenia nosem. Wszystko wskazywało na to, że spotkanie będzie bardzo rzeczowe, a pierwsze treningi rozpoczną jutro rano. Niestety, rytm narady został zaburzony, gdy Alya niespodziewanie wyjęła telefon z kieszeni.
Początkowo nie była wzruszona. Sądziła, że to kolejna zbędna wiadomość informacyjna, jakich dostawała w ciągu dnia kilkanaście. Kiedy odblokowała smartfona, z jej ust wydobyło się ciche „co". Wszyscy wówczas zamilkli, a Alya pognała w stronę telewizora.
– O co chodzi, czekoladko? – Nino zaniepokoił się.
– Mam nadzieję, że o nic – usiadła przed telewizorem, który był już włączony.
Chwilę później cała grupa skupiła się przed urządzeniem. Pierw byli niezwykle skonfundowani, potem nieco przerażeni. Nikt nie rozumiał, o co chodziło, lecz było to dość niebywałe. Od razu przywodziło na myśl działania Władcy Ciem sprzed jedenastu lat.
Na wszystkich stacjach w telewizji pojawiło się wystąpienie niejakiego Doktora Fictitiousa. Był to mężczyzna mówiący pięknym brytyjskim angielskim. Siedział na głębokim, skórzanym fotelu, a jego twarz przysłaniał czarny jak smoła cień. Dało się dostrzec jedynie zarys ust Doktora, których płynne ruchy oddawały usposobienie człowieka elokwentnego. Mężczyzna był dość przeciętnej postury. Miał na sobie idealnie dopasowaną granatową marynarkę w kratę – podkreślała krwistą czerwień jego charakterystycznej muchy wpiętej pod kołnierz koszuli. Siedział z gracją. Nogę założył na nogę, a dłonie splótł i oparł na kolanie.
– Drodzy cywile, oficerowie i przedstawiciele państw. Nazywam się Doktor Fictitious – oznajmił cichym, dostojnym głosem. – To, co zaraz powiem, jest bardzo istotne. Dlatego też zadbałem, aby mój głos usłyszała cała Europa – poprawił mankiet, po czym kontynuował. – Zacznę od tego, że nie musicie się mnie obawiać. Nie jestem waszym wrogiem. Powiem więcej, moim celem jest... naprawienie świata.
Adrien i Marinette mimowolnie spojrzeli po sobie. Mieli wrażenie, że cofnęli się w czasie i znów byli czternastolatkami, którzy po raz pierwszy zetknęli się z superzłoczyńcą. Kobieta mimowolnie odszukała ramię Ethana.
– Pragnę lepszego jutra. Pragnę ogólnoświatowego pokoju. Pragnę lepszego życia dla każdego człowieka na Ziemi. To marzenie wielu, wiem. Tak się jednak składa, że jestem w gronie nielicznych, którzy wiedzą, jak to urzeczywistnić – spauzował, uśmiechając się pod nosem. – Cóż, muszę przyznać, że skłamałem. Tak naprawdę nie zależy mi na uwadze całej Europy. Zależy mi byś ty mnie usłyszała, Biedronko.
Ethan poczuł, jak dłonie Marinette zacisnęły się na jego ramieniu. Wszyscy momentalnie przestali oddychać.
– Tylko dzięki tobie mój plan może się ziścić. O nic cię nie proszę. Nie nalegam. Daję ci wolną rękę. Nie chcę powielać cudzych błędów i narażać niewinnych istnień w jakiś bezsensownych potyczkach. Zwracam się bezpośrednio do ciebie, gdyż jesteś ostatnim elementem układanki. To ty możesz ją skończyć. To ty... możesz naprawić świat, Biedronko. Wiem, że — zbliżył się do kamery — to również twoje marzenie.
Mężczyzna usiadł wygodnie na fotelu, a na wysokość klatki piersiowej uniósł białą kopertę. Była zupełnie standardowa.
– W ciągu dwóch dni otrzymasz ode mnie list. To ty zdecydujesz, co nastąpi potem. Uratujmy świat.
Na ekranie pojawił się czarny obraz, lecz wszyscy jeszcze przez chwilę tkwili w bezruchu, tępo wpatrując się w matrycę. Pierwszy, jak to miał w zwyczaju, odezwał się Nino.
– Widzieliście to?! – zareagował żwawo i spojrzał po wszystkich, energicznie gestykulując dłońmi. – Mamy drugiego Władcę Ciem!
Gabriel zdjął okulary i rozmasował miejsce po noskach.
– Marinette? – zapytała Alya.
Wówczas oczy wszystkich spoczęły na Biedronce, która była blada jak ściana. Ethan natychmiast chwycił ją w pasie.
– Niedobrze mi...
– Usiądź – Adrien zareagował natychmiast, ustępując kobiecie miejsca na kanapie.
Marinette usiadła po omacku, po czym oparła blade czoło na dłoniach. Wyglądała, jakby miała zemdleć.
– Pójdę po wodę – Ethan rzucił, lecz ręka Marinette powstrzymała go.
– N-nie – powiedziała cicho i nagle zerwała się na równe nogi.
Chwilę później była już w łazience, a wszyscy słyszeli, że odkręciła wodę. Musiała ochłonąć.
– Może to podpucha – Nino oznajmił. – Taki prank.
– A może to Mofa – Alya wtrąciła, rozkładając ręce.
– Brzmiał jak rodowity Brytyjczyk... – Gabriel powiedział, ale jakby do siebie.
– Nieważne, kto to jest. Nie możemy dać się zastraszyć.
Gdy tylko Adrien wypowiedział ostatnie słowo, Marinette wróciła do pokoju. Po raz pierwszy od dawna miała w oczach determinację, której myślał, że już nigdy nie zobaczy.
– Potrzebujemy planu – oświadczyła poważnie.
Mini zwiastun:
Rozdział 64 "Piazza Navona"
"Adrien czuł zatem, że musiał udowodnić chociaż jedną rzecz.
– Poduczyć? – Ethan zareagował szybko.
– Chyba nie myślisz, że ostatnia zabawa była na serio – uśmiechnął się."
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top