Rozdział 42 „Zgodnie z planem"
Wszystko było dokładnie zaplanowane. Specjalnie przejrzał bilingi sprzed dwóch lat, aby wreszcie dokopać się do jego numeru. Dziękował sobie w duchu, że nie porzucił w niepamięć tego wieczoru, kiedy wraz z Anią utknęli na jakimś pustkowiu między Chicago a nieokreśloną wsią. Cudem dodzwonili się do rodziny dziewczyny z prośbą o pomoc, którą ostatecznie udzielił im Pierre.
– Dziecko drogie. Jak Boga kocham, nie mogę całymi dniami rozmawiać z tym wujasem, Jonem. Aż mi wakacje zbrzydły – tłumaczył, ratując ich akumulator. – Jestem taki bogaty, kupiłem willę na przedmieściach, w Ameryce to my tamto i sramto. A w dupie to mam.
Ethan nie miał zielonego pojęcia, że dwa lata później telefon do Pierra będzie kluczem do spotkania z Marinette.
Kiedy któregoś wieczoru ujrzał Pierra pod kamienicą, w której mieszkali Alya i Nino, myślał, że zwariował. Już spotkanie go w Ameryce i to w roli wujka Ani było dużym szokiem. Miał wrażenie, że ten niecodzienny taksówkarz go zwyczajnie prześladował. Ale Pierre w roli pełnoprawnego pomocnika superbohaterów pod przykrywką szofera? Tego było już za dużo. Kiedy jednak usłyszał to z ust Nino, musiał uznać, że tak – właśnie taką rolę pełni ten przedziwny Polaczek.
A teraz ten przedziwny Polaczek ratował mu życie. Co za ironia.
Spodziewał się, że Marinette będzie w kiepskim stanie, ale nie wyglądała wcale źle. Była przede wszystkim blada i zblazowana. Nie miała jednak śladów niedawnego płaczu czy paniki. Paradoksalnie wydawała się... martwa. Nawet widok Ethana nie bardzo ją poruszył.
– Ethan? – zapytała cicho.
– Cześć – odparł z zakłopotaniem. – Przepraszam, że tak cię nachodzę, ale umówiłem się tutaj z Pierrem. Ma mi pomóc z dokumentami i mieszkaniem...
Marinette przytaknęła ze zrozumieniem. Pierre pełnił przeróżne role, a podrabianie dokumentów było jedną z jego specjalności. Tylko dzięki niemu Mei mogła podjąć pracę, kiedy Adrien zniknął w Stanach. A przecież Ethan był w bardzo podobnej sytuacji – też przebywał we Francji nielegalnie. Tak, to było jasne, że potrzebował pomocy Pierre'a.
– Spóźni się... – wymamrotała bezwiednie. – Zawsze się spóźnia. Wejdź.
Kiedy Marinette uchyliła drzwi szerzej, Ethan pomyślał sobie tylko: zgodnie z planem.
– Dlaczego umówiliście się tutaj? – kobieta zapytała, kiedy Amerykanin ściągał kurtkę.
– To nie był mój pomysł – skłamał. – Propozycji było wiele, ale okazało się, że nie bardzo znam Paryż, a potem Pierre był już na mnie taki zły, że kazałem mu rzucić pierwszy lepszy adres. I najwyraźniej miał być w pobliżu, ale-
– Cały Pierre – wymamrotała. – W pobliżu pewnie jest. Zwykle je lunch w kawiarni za rogiem. Tak przez dwie godziny.
– Ah taak...
Stali teraz naprzeciwko siebie w niezręcznej ciszy. Marinette dopiero po chwili jakby wybudziła się i zaproponowała kawę. Chwilę później oboje byli już w kuchni, gdzie kobieta włączyła ekspres.
– Tatuaż... – powiedziała, sięgając po kubek. – Nie pasuje to do ciebie.
Ethan mimowolnie położył rękę na przedramieniu, gdzie znajdował się niewielki, czarny tatuaż.
– Do starego mnie może i owszem – powiedział bez namysłu, lecz szybko zreflektował się. – To znaczy podoba mi się. Po prostu.
– Ma jakieś znaczenie? – postawiła kubek przed mężczyzną.
– Chyba tylko takie, że mi się podoba – odpowiedział wymijająco. – Adriena nie ma?
Marinette przez moment stała w bezruchu, wpatrując się w nieokreśloną przestrzeń, po czym zacisnęła mocno usta i obróciła się tyłem do mężczyzny. Próbowała nieporadnie wyrzucić fusy z ekspresu, lecz po chwili poddała się. Ramiona zaczęły jej drżeć. Walczyła z płaczem.
– Marinette? – Ethan wstał i podszedł do kobiety. – Co się stało?
Kiedy spróbował położyć jej rękę na ramieniu, Marinette podniosła delikatnie dłoń w geście "nie trzeba" i spuściła głowę. Specjalnie skryła załzawione oczy grzywką.
– Przepraszam... – wyszeptała.
– Rany, Marinette – zareagował szybko. – Ty nie masz za co mnie przepraszać. Co się dzieje?
Kobieta podniosła nieco głowę i wytarła knykciem policzki. Nie uważała, żeby Ethan był odpowiednią osobą do takich zwierzeń.
– Możesz mi zaufać.
Nagle poczuła piorunujący ból w klatce piersiowej i mimowolnie obróciła się w stronę Ethana. Patrzyła teraz na niego swoimi załzawionymi oczyma.
– Ja nie wiem, czy mogę komukolwiek zaufać – załkała.
Kiedy tylko dotarło do niej, co zrobiła, spłoszyła się i ponownie obróciła bokiem do mężczyzny, skrywając twarz we włosach. Ethan zachował natomiast zimną krew. Właściwie to spodziewał się takiego obrotu sytuacji. Co więcej, wiedział dokładnie, jak powinien zareagować.
– Cokolwiek się stało – zaczął, kładąc rękę na ramieniu kobiety. – Mi możesz zaufać. Przez pięć lat dochowałem twojej tajemnicy i dochowam każdej kolejnej. Obiecuję.
Marinette początkowo chciała zrzucić rękę Ethana, lecz kiedy skończył mówić, nie była już tego taka pewna. Tkwiła więc w bezruchu, analizując to, co usłyszała. Mężczyzna mówił prawdę – dochował niezwykle ważnej tajemnicy przez całe pięć lat, mimo że był przecież zraniony. Miał bardzo silną motywację do nadszarpnięcia jej zaufania. Ale tego nie zrobił. Nigdy.
– To bardzo ciężkie, Ethan...
– Jeśli nie jesteś w stanie o tym mówić, w porządku. Ale nie tłum w sobie emocji.
– Zawsze wiesz, co powiedzieć...– wymamrotała, jednocześnie kręcąc głową z niedowierzania.
Brakowało mi tego, pomyślała mimowolnie. Ethan zawsze wiedział, co czuła i umiał odpowiednio zareagować. Co więcej, pokazywał tym, jak bardzo ją szanował.
– A może po prostu cię znam – odparł, uśmiechając się lekko.
Marinette nawet nie wiedziała, kiedy ze stanu rozpaczy przeszła w umiarkowany spokój. Była jednak pewna, że zrobiło jej się ciepło na sercu, właśnie dlatego, że to mężczyzna emanował ciepłem. Ponownie podjęła próbę wyrzucenia fusów z ekspresu. Tym razem bez problemu.
– Czyli Alya ci nie powiedziała?
Ethan od razu zaprzeczył.
– Nie, ale domyślam się chyba...
– Domyślasz? – spytała, robiąc sobie kawę.
– Mei. Dobrze myślę?
Wiedział, że być może grał nieco nieczysto, ale przecież nie miał innego wyboru. Gdyby działał tak, jak pięć lat temu, znowu poniósłby porażkę.
– Hahaha... – Marinette zaśmiała się gorzko, po czym usiadła przy blacie. – Mei.
Ethan przesunął filiżankę po blacie i usiadł obok kobiety.
– Nie musimy o tym rozmawiać – powiedział spokojnie. – Ale wiedz, że zawsze jestem do usług. Kiedy tylko będziesz chciała-
Urwał, słysząc dzwonek do drzwi. Marinette odruchowo ruszyła w ich stronę, a chwilę później cały korytarz wypełnił się głosem Pierre'a.
– Gdzie ten chłystek, kurwa mać?! Czy ty wiesz, ile benzyna kosztuje?! A ile kosztowało mnie nerwów pocieszanie mojej siostrzenicy!
Po całej serii wrzasków nastąpiła momentalna cisza. Ethan w tym czasie wysunął się z kuchni i niepewnie spojrzał na mężczyznę.
– O! Tu jesteś ty! – i już zaczął iść w stronę Ethana, lecz nagle ochłonął, widząc minę Marinette. – Panienka wybaczy. Ja poczekam na zewnątrz.
Pierre wyszedł, zostawiając Ethana i Marinette samych.
– Wygląda na to, że to będzie ciężkie spotkanie – mężczyzna rzucił, zakładając kurtkę.
– Musiałeś sobie nagrabić.
Ethan uśmiechnął się zawadiacko, co wpłynęło na kobietę nader dziwnie. Mężczyzna nigdy się w taki sposób nie uśmiechał. Był na swój sposób... seksowny. A nigdy przecież nie próbował być seksowny.
– Nie mam nic na sumieniu – skwitował, uchylając drzwi. – To co? Idę na śmierć.
– Idź, idź...
Marinette nieświadomie uśmiechnęła się. Ethan, widząc to, rozpromieniał już na dobre i nawet nie bał się nienawistnego spojrzenia Pierre'a, gdy już wyszedł. Wiedział, że odniósł sukces. Dokładnie tak to miało wyglądać.
Mini zwiastun:
Rozdział 43 „Nie spodziewałem się, że przyjdziesz"
"– N-nie musisz – rzucił szybko, a rękę odruchowo położył na przedramieniu kobiety.
– Ona wielu rzeczy robić nie musiała – Plagg wtrącił. – A jednak ci da-
– Cicho – Adrien syknął, rzucając w kwami pożółkłą poduszką."
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top