Rozdział 34 "Nie wybrała go świadomie"
Powoli zaczynała dopuszczać do siebie myśl, że ten amerykański dramat dobiegał końca. Czując świeży zapach lasu i silny wiatr we włosach, nie zwracała w ogóle uwagi na Adriena i Ethana. Pickup raz po raz podrzucał jej ciałem, silnik warczał, wszystko gdzieś się ulatniało.
Ale rzeczywistość wróciła, kiedy tylko las zamienił się w pola, pola w lądowisko, a na lądowisku stał odrzutowiec marki Gabriel. Jakim cudem Alya go załatwiła? Nic tu do siebie nie pasowało, a Marinette i Adrien wiedzieli doskonale, że musiało się coś wydarzyć.
Z odrzutowca wysiadł pilot, którego Adrien nie znał, i wręczył mu pokaźny plik banknotów. Blondyn wiedział, że był on przeznaczony dla mężczyzny, który udzielił im pomocy. Podał go więc mu, a ten omal nie pisnął z radości. Potem jednak nabrał śmiertelnej powagi, a plik wcisnął w dno kieszeni.
– To podejrzane interesa. Czeba schować. Ale cii... Nikomu nie pisnę! – I wsiadł do swojego pickupa, po czym odjechał, krzycząc z radości.
Chwilę później Marinette i Adrien siedzieli już w odrzutowcu. Nie patrzyli w stronę Ethana, który zresztą nie zachowywał się tak, jakby chciał coś powiedzieć, pożegnać się, cokolwiek. Ni stąd ni zowąd to pilot spojrzał wymownie na Amerykanina.
– Wsiada pan?
Ethan zmieszał się i mimowolnie cofnął. Wówczas Adrien spojrzał na pilota groźnie, bo nie rozumiał, jak mógł w ogóle wziąć pod uwagę Ethana w całej tej podróży. Ale pilot nie pozostał mu dłużny.
– Dostałem instrukcje, że mam zabrać trzy osoby.
W tym momencie małżeństwo patrzyło już tylko na Ethana, który zmieszał się jeszcze bardziej. Widać było po jego oczach, że ukrywał coś i nie pasowało mu, że to coś w ogóle wyszło na jaw.
– Wiem, że mnie tam nie chcecie – odparł po chwili.
Adrien odwrócił wzrok i uśmiechnął się. Nie chciał Ethana w Paryżu. Ani trochę.
– Dlaczego w ogóle mielibyśmy-
Urwał, gdy małżonka niespodziewanie przerwała mu.
– Nie jesteś bezpieczny w Stanach. Ścigają cię — przełknęła głośno ślinę — i to samo powiedziała ci Alya, prawda?
Ethan przytaknął. Było mu już zbyt głupio, żeby mówić. Nie chciał zresztą prosić o żadną przysługę czy pomoc. Owszem, pozostanie w Stanach wiązało się z pewnym złapaniem i już niemożliwą ucieczką, ale to nie było ważne. Mężczyzna i tak uważał, że miał już bardzo niewiele do stracenia. O ile nie nic.
Marinette też nie chciała zabierać Ethana. Wiedziała, że przyniesie to tylko kolejnych problemów. Z drugiej jednak strony – choć to miano nie brzmiało już dla niej dobrze wciąż była superbohaterem, Adrien również. Zostawienie kogokolwiek na pastwę losu, a raczej na pastwę rządu, który nie oszczędzał w środkach, było nieetyczne. Podniosła więc przerażony wzrok na małżonka, który nie patrzył ani na nią, ani na Ethana. Ciągle był wściekły, lecz mimo to dało się zauważyć, że myślał dokładnie o tym samym co Marinette.
Nie minęła minuta, nim Adrien westchnął ciężko i spojrzał wymownie na pilota. Ten z kolei skierował nieco poirytowany już wzrok na Ethana.
– Wsiadaj pan – rzucił.
Amerykanin spojrzał po Marinette. Gdy zobaczył w jej oczach przyzwolenie, wszedł niechętnie na pokład. Podobnie do małżeństwa czuł, że to wszystko skończy się najpewniej tragicznie – i to dla niego. Bo to przecież on będzie musiał patrzeć na nich, to on będzie musiał przeżywać dokładnie to samo, co przeżywał pięć lat temu. Aż mu się zakręciło od tego w głowie i poczuł mdłości.
Nie lepiej czuł się Adrien. Był bowiem na jakimś skraju i wiedział doskonale, że jeszcze jedna rzecz i naprawdę zrobi coś głupiego. Nie miał w sobie nic z kontroli, lecz za to milion negatywnych uczuć.
Nie znał własnej małżonki. Czuł się perfidnie oszukany. Dopuszczał do siebie myśl, że dał się owinąć wokół jej palca – ale przecież nieustannie ją kochał. I to najbardziej na świecie. Miał więc wrażenie, że udzielał mu się syndrom sztokholmski, bo chociaż czuł się zdradzony, to chciał wpaść w ramiona małżonki i jej wszystko wybaczyć. Ba, prawdopodobnie zrobiłby to, gdyby nie Ethan. Obecność Amerykanina skutecznie podsycała w nim wszystkie emocje. Adrien miał wrażenie, że lada moment Ethan zastąpi jego miejsce, że Marinette od niego ucieknie. Bo dlaczego niby nie?
To jemu zaufała. To jemu powierzyła ważne informacje, chociaż nie widziała go ponad pięć lat. To on teraz leci z nimi do Paryża. To on wracał w jego i ich życie, a przecież... Przecież Adrien zawsze czuł, że Ethan był od niego lepszy.
Owszem, Marinette wybrała go. Tylko dlaczego Adrien miał sądzić, że to był dobry wybór? Świadomość podpowiadała mu, że małżonka mogła go wybrać z wielu powodów, ale niekoniecznie dlatego, że chciała. Wiedział, ile na to nalegał. Sądził nawet, że mógł zachowywać się bardzo nie fair, nieświadomie uciekając do manipulacji. Rozpaczliwie prosił o tę miłość, wiedząc, że Marinette była w udanym związku. Sięgnął wszystkiego. Więc na ile był to wybór kobiety, a na ile jego działania?
Jakkolwiek by na to nie spojrzeć, Marinette odrzucała go latami. Nie raz, nie dwa, wiele razy. Nie chciała go, gdy wyjawił swoją tożsamość. Wróciła do Ethana. Do swojego pierwszego partnera, na litość boską, nawet pierwszego partnera seksualnego. To zresztą ciągle wracało do myśli Adriena jak bumerang.
Marinette chciała być z Ethanem. Chciała studiować w Nowym Jorku. Układała sobie życie, a Adrien tę układankę zniszczył. I w imię czego? Sądził, że właśnie teraz odbijały się na nim nawarstwiające pięć lat temu sytuacje. Czy ja przypadkiem nie zmusiłem Marinette do tego wyboru? Czuł, że zmusił. Że nie wybrała go świadomie i teraz to wychodziło na jaw. Widział to on, widziała to ona.
Czuł się więc fatalnie. A na dodatek nie miał z kim tego omówić. Owszem, w Paryżu był Nino, ale ta relacja też była mocno niepewna. Przyjaciel nagle wkroczył w świat miraculów i tego wszystkiego, od czego Adrien wolałby go odsunąć. Bo superbohaterstwo – w jego oczach – jest jedynie okrutnym brzemieniem, które niszczy ludzkie życia. Wiele ludzkich żyć.
Jedyne, czego Adrien w tym momencie chciał, to po prostu powrót do domu i położenie się spać. Odcięcie od świata, od wszystkiego. Może by się wtedy trochę uspokoił i spojrzał na wszystko z boku. Jednak gdy tylko wylądowali, zrozumiał, że to pragnienie było naiwne. Zrobiło się jeszcze gorzej.
W nawet najgorszych snach nie wyobrażał sobie takiego widoku. Na lotnisku stała gromada, której w ogóle nie powinno tam być. Miał wrażenie, że brał udział w naprawdę słabym kabarecie.
– Nie... – wymamrotał pod nosem, kiedy zyskał już pewność, że obok Alyi, Nino i Mei stoi jego ojciec.
Nie chciał tam nawet Alyi i Nino. Nie widział też powodu, aby stała tam Mei, ale nie przeszkadzała mu. Ale Gabriel?! To przecież jakiś przykry żart.
Adrien nawet mu się nie przyjrzał. Nie widział więc, że ojciec wyglądał na znacznie starszego i bardziej zmęczonego, a jego postura utraciła coś ze swojej dostojności. Mężczyzna wysiadł tylko ciężkim krokiem z odrzutowca, wzrok wbił w ziemię i ruszył przed siebie. Całkowicie zignorował przyjaciół, małżonkę oraz Ethana.
– Stary, stary wreszcie-
Nino najpóźniej zauważył, że Adrien nie zamierzał z nikim rozmawiać. Właściwie stało się to wtedy, kiedy rozłożył szeroko ręce, a przyjaciel po prostu szturchnął jego dłoń ramieniem i poszedł dalej. Wszyscy stali więc w szoku. Tylko Mei momentalnie drgnęła, jakby chciała pobiec za Adrienem, lecz powstrzymała się. Mężczyzna wkrótce zniknął między tłumem na lotnisku.
Wówczas wszyscy odwrócili się w stronę Marinette i Ethana. Kobieta widziała, że Alya miała do niej setki pytań, a już zwłaszcza tych dotyczących Adriena. Nie miała na to siły. Spuściła wzrok i zabrała głos.
– Przepraszam, nie teraz... Musimy odpocząć.
Alya spięła się nie na żarty, bo przecież było o czym rozmawiać. Już nawet abstrahując od zachowania Adriena, to pozostawało milion spraw związanych z ich tożsamością i latami ukrywania się. Do tego Stany, ucieczka, Gabriel. Wszystko to trzeba było omówić. Wyjaśnić. Rozplanować. Ale Adrien sobie poszedł, a Marinette wyglądała, jakby dowiedziała się o czyjejś śmierci. Mulatka zacisnęła więc usta i postanowiła poczekać. Podeszła tylko do przyjaciółki, którą mocno przytuliła, a ta... rozpłakała się.
Marinette pękła. Wszystko, co się w niej nawarstwiało ostatnimi tygodniami, właśnie znalazło ujście. Było kobiecie głupio, że płacze przy Ethanie, Mei i Gabrielu (którego obecności, nawiasem mówiąc, też nie pojmowała i nie miała nawet sił pojmować), ale nie potrafiła tego zahamować. Było źle.
Jak będziecie tak mało komentować, to Adrien prześpi się z Mei. Więc wiecie, żebyście nie żałowali. ( ͡° ͜ʖ ͡° )
Mini zwiastun:
Rozdział 35 „Zapomnij"
"Adrien zdał sobie sprawę z tego, że nie miał z kim o tym wszystkim porozmawiać. Ale wrócił tata. Tata, który – jak się okazało – musiał czuć chociaż trochę skruchy, skoro nie wziął miraculum ze sobą. Adrien uznał więc, że uda się do niego. Porozmawia."
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top