Rozdział 3 „Wszyscy wierzyliśmy"

- Dobrze. Pójdziemy do niej.

Adrien uniósł oczy znad miski pełnej po brzegi zupki chińskiej i aż zakrztusił się makaronem, który łapczywie wciągał. Zawsze jadł za dużo, gdy się stresował.

- Co? - wyrwało mu się.

Marinette podeszła bliżej i odsunęła od niego miskę prawdziwie matczynym gestem.

- Nie wiem, jakim cudem jesteś modelem - rzuciła rozbawiona. - I tak. Pójdziemy do niej. Jutro z rana. Najpierw jednak musimy dać znać Pierrowi.

Blondyn skrzywił się.

- Ale... po co?

- Nie możemy jej ufać - Marinette obróciła się plecami do ukochanego, wzdychając. - A Pierre to nasz człowiek zza kulis. Gdybyśmy nie wrócili, zawiadomi policję.

Adrien chwycił ponownie za miskę.

- Jesteś pewna, że da sobie radę? To znaczy zatrudniliśmy go na tego typu wypadki, ale to jednak jego pierwszy raz i...

- Da sobie radę - przerwała mu. - A w każdym razie do tej pory nas nie zawiódł. Więc...

Marinette ponownie obróciła się w stronę Adriena i posłała mu surowe choć paradoksalnie pełne miłości spojrzenie.

- Zjedz i idź spać - pochyliła się i odsłoniła ramiączko od stanika - Musisz być wypoczęty.

Adrien uśmiechnął się szelmowsko, po czym bez zawahania zrezygnował z zupki chińskiej. Natychmiastowo pognał do sypialni.

Nazajutrz udali się pod wskazany na karteczce adres. Przez całą drogę milczeli. W końcu choć przybywali tam jako Biedronka i Czarny Kot, to czuli duży niepokój. Ta wizyta mogła być tragiczna w skutkach.

Mei mieszkała lub też udawała, że mieszka w tej samej kamienicy co Alya i Nino. Świat jest mały, skwitowali ten zbieg okoliczności w myślach. Małżeństwo miało lokum na drugim piętrze, a nieznajoma na poddaszu. Była to tania, nieciekawa dzielnica. Alya i Nino zdążyli już przywyknąć do sąsiedztwa, a i ich mieszkanie nabrało sporo rodzinnego ciepła. Mimo to superbohaterowie nie mogli oprzeć się wrażeniu, że to miejsce pasowało do jakiejś tajemniczej przybyłej z nielegalnych placówek.

Sporo wysiłku i pomyślunku kosztowało ich przedostanie się przez całkiem zatłoczone sąsiedztwo jako Biedronka i Czarny Kot. Poza tym nie mogli wejść do mieszkania inną drogą niż przez klatkę. Okno na poddaszu było za małe i w połowie zabite deskami. Gdy pukali do drzwi, odruchowo położyli dłonie na swych broniach.

Oboje mieli wrażenie, że właśnie spadł im ogromny kamień z serca. Ujrzeli bowiem postać Mei. Azjatka ukłoniła się, jakby mimowolnie, i subtelnym gestem ręki zaprosiła ich do środka.

Poddasze nie było mieszkaniem. Przypominało raczej coś na rodzaj składziku, ewentualnie mieszkania dla dzikich gołębi. Było malutkie, ciasne, zimne, a nawet w najwyższym punkcie Adrien musiał się schylać, nie chcąc opierać głowy na suficie. Oboje nie mogli się jednak oprzeć wrażeniu, że było tam bardzo czysto. Podłoga, choć stara, to nie miała na sobie ani grama kurzu. Odsłonięta część okna była idealnie przejrzysta. Meble, a raczej ich imitacje, również pozostawały starannie wyczyszczone. W środku znajdowało się jedynie popękane krzesło pełniące również rolę stolika, materac ze skromną pościelą, kuchenka turystyczna i mały czajniczek. Miejsce spania pełniło również funkcję szafy.

Mei stanęła tuż przy oknie i zmartwionymi oczyma prześledziła sylwetki superbohaterów. Wyglądała tak, jakby oczekiwała wyroku.

W świetle dziennym zrobiła niemałe wrażenie na małżeństwie. Zauważyli oboje, że nieznajoma była bardzo piękną kobietą. Twarz miała nieco dziecinną, lecz przy tym przecież młodą i pełną energii. Jej azjatyckie oczy przykuwały wzrok swoją głębią, a pełne usta zachwycały wyrazistością. Mei była również bardzo niska i drobna, ale dobrze zbudowana. Widać było, że cokolwiek ćwiczyła, robiła to dobrze i często. Poza tym natura hojnie obdarzyła jej klatkę piersiową. Tak hojnie, że Marinette poczuła nawet ukłucie zazdrości. Adrien z kolei niechętnie przed sobą przyznał, że Mei była bardzo atrakcyjna i bardzo w jego typie. Nie chodziło nawet o figurę, ale o spojrzenie i o uwodzącą, mleczną cerę.

- Postanowiliśmy ciebie wysłuchać - Marinette powiedziała po angielsku. - Możesz mówić po chińsku. Kot przetłumaczy.

Widać było, że kobieta ucieszyła się na te wieści. Oczy jej się rozświetliły, a kąciki ust uniosły nieznacznie ku górze.

- Dziękuję. To wiele dla mnie znaczy - powiedziała siadając przy krzesełku-stoliku. - Proszę.

Mei przysunęła w kierunku przybyszy dwie filiżanki z herbatą. Adrien chwycił swoją natychmiast. Marinette poczekała aż kobieta sama wypiła.

- Nazywają się Mofa Department. Oficjalnie zajmują się badaniami nad starożytną kulturą chińską. W ten sposób pozyskują protekcję rządu i niemałe pieniądze. Ale to tylko przykrywka.

Mei robiła co chwilę krótkie przerwy, czekając aż Kot przetłumaczy informacje Biedronce. Potem kontynuowała.

- W rzeczywistości rząd zna całą prawdę i bardzo mu zależy na Mofa. Traktują miracula jako potencjalną broń. Coś, co da im przewagę nad resztą świata. Więcej pieniędzy wkładają w Mofa niż w wojsko - zamyśliła się - Trafiłam tam wiele lat temu. Było to dziełem przypadku. Miałam zaledwie dwanaście lat. I... takich jak ja było wielu. Tylko w mojej grupie było nas pięćdziesięcioro, a grup było tyle, ile miraculów. Generalnie szkolili nas na ich posiadaczy. Większość odpadała bardzo szybko. Teraz powiedziałabym, że dla nich to lepiej... Do końca zostawali ci, którzy głęboko wierzyli w sprzedawaną nam propagandę albo ci, którzy... nie bali się śmierci. Od dziecka mówiono nam, że rozchodzi się o lepszy świat. Że my mamy być tymi, którzy świat ocalą. Naprawią.

- A ty? - Adrien wtrącił. - Wierzyłaś im?

Mei smutno spuściła wzrok.

- Tak. Wszyscy wierzyliśmy. Oprócz przygotowania fizycznego dużo nauczano nas o historii miraculów. Byliśmy zafascynowani tym dziedzictwem. Chcieliśmy być częścią czegoś tak niesamowitego. A ja... Ja sama głęboko wierzyłam, że dam radę naprawić świat. - zacisnęła dłonie w piąstki - Teraz już wiem, że brałam udział w machinie niszczącej świat. Machinie kontrolowanej przez chciwych ludzi, których idee opierały się na zarobku i przewadze. Mofa bierze udział w strasznych badaniach i misjach. Miracula nie zostały do tego stworzone.

- Jakie są ich plany?

- Głównym planem jest światowa dominacja. Mają już na to pomysły, w których znajduje się nawet wojna. Póki co chcą odzyskać wszystkie miracula. Wiedzą, że mając nad nimi kontrolę, żadne mocarstwo nie będzie mogło się z nimi nie liczyć.

Marinette pokręciła głową.

- Adrien...- zaczęła niepewnie.- Chodź na słówko.

Oboje opuścili mieszkanie Mei. Stali teraz na klatce schodowej. Pochyleni nad sobą i skupieni.

- Czy my naprawdę chcemy o tym słuchać?

Adrien spojrzał na ukochaną pytająco. Nie rozumiał, o co jej chodziło. Przełknęła głośno ślinę.

- To, o czym ona mówi... Czy to nie jest dla nas za dużo? Już raz się w to pakowaliśmy. Doskonale wiemy, że nie mamy z tym szans. Poza tym teraz mamy... inne priorytety.

- Wiem kochanie, wiem - powiedział, całując Marinette w dłonie. - Uważam jednak, że nawet jeżeli nie zadecydujemy o zrobieniu czegokolwiek, to zasługujemy na prawdę. Mei nam tę prawdę powie.

Dziewczyna skrzywiła się. Nie sądziła, że Adrien tak szybko zacznie nazywać kobietę po imieniu.

- Chodź - pociągnął ukochaną w stronę drzwi. - Dajmy temu szansę.

Mei nie drgnęła nawet o centymetr, choć widać było, że zaniepokoiła się nagłym wyjściem.

- Kontynuować? - spytała, patrząc na Adriena.

- Tak, proszę.

- Oni przeprowadzali na nas nieludzkie eksperymenty. Nie było to rażenie prądem czy inne rzeczy z zamierzchłych wieków. Nie potrafię nawet nazwać, co nam te maszyny robiły. Ale to strasznie bolało... - podwinęła rękawy swetra - Do końca życia będę mieć ślady.

Oczom superbohaterów okazały się różnego rodzaju blizny. Najmniejsze wrażenie robiły liczne ślady igieł na przegubach. Tuż obok nich znajdowały się czerwone pręgi niejasnego pochodzenia i rany cięte. Normalnie sine przejaskrawienia pod skórą u niej były wręcz intensywnie fioletowe i rozchodziły się wzdłuż naczynek.

Marinette odruchowo przymknęła oczy.

- Niektórzy ich nie przeżyli. Wielu nie przeżyło. Tylko część się uodparniała... Ja dotarłam do samego końca. Wybrali mnie na posiadacza miraculum. To było już po waszej wizycie. Wtedy byłam jeszcze w trakcie treningu, więc widziałam w was potencjalnych wrogów. Gdy jednak wybrano mnie, gdy... Gdy dostałam dostęp do wszystkich planów i odkryłam całą prawdę, ich cele, zamiary... Zrozumiałam, że zmarnowałam pół swojego życia. Że nie uratuję tutaj świata - głos zaczął jej drżeć, a oczy świdrować po najbliższych centymetrach podłogi. - Trzeba ich powstrzymać.

Marinette nie zaufała kobiecie. Odniosła wrażenie, że Mei coś ukrywała. Oczywiście dopuszczała do siebie możliwość, że takie uczucia mogą być problemem bariery językowej. W końcu całą historię poznawała już przetworzoną przez Adriena. Nie mogła jednak pozbyć się tego dziwnego uczucia „coś tu jest nie tak".

Adrien natomiast zdawał się być bardzo wstrząśnięty usłyszaną historią. Widząc, że Mei była bliska płaczu, ni stąd ni zowąd podał jej chusteczkę. Gdy Marinette spojrzała na niego pytająco, bo przecież gdzie on trzymał chusteczki w swoim stroju, ten odpowiedział jej dumnym wzrokiem komunikującym „koty mają swoje sposoby".

Chinka wytarła pojedynczą łzę, po czym kontynuowała.

- Teraz wiecie już wszystko. Czy... Czy pomożecie mi?


Wiecie o Mei odrobinę więcej... Chyba ciekawa postać, prawda?

Mini zwiastun

Rozdział 4 „Nie mogę"

" Wiedziała, że wszystko musiało być idealnie wymierzone. Żadna odstająca nitka nie wchodziła w grę. Zamówiona z Włoch koronka miała perfekcyjnie opinać jej nagie piersi, a krwistoczerwone wstążki przy ramiączkach z długo poszukiwanej tasiemki powinny dodawać wszechobecnemu seksapilowi odrobiny cukierkowości. "


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top