Rozdział 29 „Nasza jedyna szansa"
Widział, że marniała w oczach, ale nie potrafił w żaden sposób temu zapobiec. Na początku było łatwiej. Sądzili bowiem, że niedługo opuszczą to miejsce i wszystko jakoś się rozwiąże. Jednak czas mijał, a oni ciągle tkwili w celi, która im urągała.
Zasady były proste. Zostajecie po naszej stronie, a Paryż będzie bezpieczny. Oboje wiedzieli, że musieli ugiąć się pod tymi groźbami. Jakikolwiek atak terrorystyczny byłby bardzo prawdopodobny, a co gorsze – odpowiedzialność spoczęłaby na nich. To w końcu superbohaterzy w oczach opinii publicznej odpowiadali za śmierć ludzi w Kosowie i na Femina Morta. Adrien nie wiedział już, ile informacji udostępniono, bo możliwe, że wiele się zmieniło, od kiedy wylądowali w celi, ale bardzo możliwe, że znowu – zupełnie jak za czasów zaakumanizowanego burmistrza – gardzono superbohaterami.
Najgorsza była właśnie niewiedza. To ona pozbawiała sił zarówno Marinette, jak i Adriena. Nie mieli zielonego pojęcia, co dzieje się na świecie, a przecież miało być zupełnie inaczej.
Kiedy dyskutowali warunki ugody, sądzili, że wszystko jakoś się ułoży. Mężczyźni z FBI byli dla nich relatywnie mili, chociaż przecież posługiwali się groźbami. Dokładnie spisali żądania Biedronki i Kota, w których między innymi zaznaczono, że nie będą odcięci od świata. Ale byli.
Musieli też pogodzić się z tym, że sprawa miraculów była o wiele poważniejsza. Nie mieli nad nią absolutnie żadnej kontroli. Gdy ich przetrzymano i zaoferowano bezpieczeństwo Francji w zamian za przejście na stronę Amerykan, zrozumieli, że nad światem wisiało widmo wojny – wszyscy chcieli mieć miracula, a Stany nie zamierzały zostać w tyle. Siłą zadbali o posiadanie Biedronki i Czarnego Kota.
– Staliśmy się przedmiotami – Adrien skwitował w pierwszym tygodniu ich zatrzymania i miał zupełną rację.
Minęło już półtora miesiąca. Ciągle tkwili w celi 5x5m wyposażonej w dwa niewygodne łóżka, jeden stolik i toaletę z prysznicem oddzieloną jedynie kurtyną. Na dodatek ciągle było tam chłodno, a jedna ściana, jakże tradycyjnie, składała się z metalowych prętów. Adrien w każdej chwili mógłby użyć kotaklizmu i po prostu opuścić to miejsce z małżonką. Wiedzieli jednak oboje, że to mogłoby się skończyć tragicznie dla Paryża. Siedzieli tam więc „dobrowolnie" i czekali na jakiekolwiek zmiany.
Czasami przychodzili tutaj uzbrojeni mężczyźni i ich obserwowali. Nigdy nic nie mówili. Momentami Biedronka i Kot czuli się jak w jakimś zoo. Zupełnie jakby pozbawiano ich człowieczeństwa. Mieli tego dość. Ich zdrowie psychiczne wisiało na włosku.
Paradoksalnie właśnie wtedy zaczęli się do siebie zbliżać.
Jakkolwiek pompatycznie to nie brzmi, od szaleństwa uratowała ich miłość. Leżeli obok siebie na tych niewygodnych łóżkach, ręce mieli mocno splecione, i wspominali. Wszystkie uczucia, które w codzienności gdzieś się rozpłynęły, przeszywały ich ciała ze zdwojoną siłą. Na nowo odkrywali w sobie każdą zadrę i każdą radość, która wiązała się z ich przeszłością.
Wracali pamięcią naprawdę głęboko. W jednej chwili byli w gimnazjum, gdzie wymieniali ze sobą setki niezobowiązujących spojrzeń, po to by wieczorem wspólnie i nieświadomie chronić siebie wzajemnie przed kolejnym zaakumanizowanym. Potem Marinette wypowiadała słodko „możesz zawsze na mnie liczyć" do Adriena odebranego spod władzy Lady Rozpusty, a on nie wiedział, że słyszy to od miłości swojego życia. Innym razem Kot zdradzał swoją tożsamość, sprawiając, że oboje czuli się zgubieni. On topił smutki w alkoholu. Ona wypłakiwała oczy w Nowym Jorku. Ale to nic, nic. Bo wszystko przecież skończyło się cudownie. Wpadli w swoje ramiona na weselu Alyi i Nino, a ich usta się złączyły i po raz pierwszy czuli, że byli dla siebie stworzeni. Od samego początku. Najczęściej wspominali zaś moment, w którym wszystko rozpłynęło się na dobre, a Marinette wreszcie stanęła w mieszkaniu Adriena jako ta jedna jedyna. Kochali się wtedy namiętnie i cały świat przestał istnieć. Wreszcie byli szczęśliwi. A kiedy została jego żoną? Cudowne wspomnienie okraszone nieudanymi zdjęciami, bo Adrien cały tonął we łzach i w niczym nie przypominał znanego na całym świecie modela.
Leżeli w celi, trzymali się za ręce i wiedzieli, że z tym też dadzą sobie radę. Czuli się niezniszczalni. Bo co mogłoby ich teraz zniszczyć? Przeszli tak wiele. Byli sobie niewyobrażalnie bliscy. Wszystkie zgrzyty ostatnich tygodni przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Kochali się – to było najważniejsze.
Tylko czy przypadkiem miłość nie ma jakiegoś limitu przeżyć? Kiedy stanie się za dużo? Nie wiedzieli, że właśnie to popołudnie przyniesie im odpowiedzi. Miało być przecież zwyczajnie. Jak wczoraj i miesiąc temu. Mieli dziękować sobie za to, że są i czekać na uwolnienie ich. Mieli uciekać od szaleństwa, wpadając sobie w ramiona. Właśnie, mieli. Kiedy w celi naprzeciwko pojawił się Ethan, nic nie było już takie samo
Początkowo nie rozpoznali jego sylwetki. Miał na sobie workowatą bluzę i znoszone dżinsy. W niczym nie przypominał tego zawsze eleganckiego Ethana, którego znali. Do celi wprowadzono go w kajdankach.
– Ale nie można by trochę grzeczniej? – pytał pretensjonalnie, nim jeszcze kaptur spadł mu z głowy. – Przecież nigdzie wam nie ucieknę!
Potem usiadł na łóżku, złapał się za głowę i westchnął ciężko.
– W co ja się wpakowałem...
Biedronka i Kot zamarli. Patrzyli na sylwetkę mężczyzny, jak gdyby nie wierzyli własnym oczom. Po dłuższej chwili konsternacji Adrien wstał i powolnym krokiem podszedł do krat. Zdawał się iść jednocześnie pewnie siebie i w letargu. Wszystko to było nader dziwne, a stało się jeszcze dziwniejsze, gdy Ethan wreszcie podniósł głowę. Ich oczy spotkały się. Nim jeszcze mężczyzna w ogóle zauważył Biedronkę, patrzył dłuższą chwilę na Adriena i...uśmiechnął się lekko.
– A niech mnie diabli... – wstał niepewnie i udał się w stronę krat. – Tego bym się nie spodziewał. Gorzej nie mogli tego wymyśleć – mężczyzna zaśmiał się cicho.
Ale ani Adrienowi, ani Marinette nie było do śmiechu. Kobieta stała już obok swojego małżonka i przerażonymi oczyma lustrowała osobę, która niegdyś była jej tak bliska, lecz teraz wyglądała jak cień dawnego siebie. Poczuła się niekomfortowo. Może nawet smutno?
– O co tu chodzi? – Kot zapytał oschle, a rękę odruchowo mocno zacisnął na nieruchomej dłoni małżonki.
Ethan stał już przy kratach. Wciąż miał w swoim usposobieniu coś nonszalanckiego, choć widać było, że zaczynał się denerwować. Mimowolnie odgarnął włosy z czoła.
– Nawet nie wiecie, ile się wydarzyło pod waszą nieobecność... – zaczął cicho. – W Ameryce wrze. Ludzie chcą odpowiedzi. Jak do tego doszło? — dłonie oparł na kratach, patrząc wprost na Biedronkę, lecz po chwili odwrócił wzrok i odsunął się — Alya i Nino nagrali film, po którym
– Alya i Nino? – Biedronce wymsknęło się.
Adrien mocniej zacisnął rękę ukochanej, ale nie był w stanie zabrać głosu. Marinette zresztą też skamieniała. Ethan tymczasem obrócił się do nich tyłem, a jedną dłoń wbił we włosy. Zrozumiał właśnie, że tajemnica, którą strzegł, była tajemnicą w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Nawet Marinette i Adrien nie zdawali sobie sprawy z wiedzy, jaką posiadł. A przecież nie było to aż tak odkrywcze. Westchnął ciężko, bo nie wiedział, jak im to przekazać. Miał mnóstwo innych rzeczy do wyjaśnienia. Teraz. Szybko. Oświadczenie miał wygłosić już za godzinę. Potem nie wiedział, co go czeka i czy będzie miał szansę na rozmowę z kimkolwiek.
– Tak – zaczął i obrócił się w stronę superbohaterów, nie patrząc na nich jednak. – Wiem, kim jesteście. Ale... nie o tym musimy teraz rozmawiać.
I mówił przez następne dwadzieścia minut, a Marinette i Adrien tkwili w bezruchu, z trudem odnajdując się w tej sytuacji. Bardziej zgubiony był jednak mężczyzna. Nie wiedział, jak się do tego wszystkiego ustosunkować. Protesty? Alya i Nino? Ruchy antyrządowe? Francja uległa Ameryce? I co on miał z tym zrobić? Czuł się bezsilny. Na dodatek Ethan. Dlaczego właśnie on?
Ale Marinette od razu wiedziała, co należało zrobić.
– Oświadczenie za jakieś trzydzieści, czterdzieści minut... Nie wiem. Ale...
– Ethan – Marinette odezwała się nagle i nie miała pojęcia, że całe ciało mężczyzny właśnie przeszył dreszcz. – Posłuchaj mnie bardzo uważnie. Musisz przekazać coś Alyi i Nino. I tylko oni mogą cię zrozumieć. To... To nasza jedyna szansa.
Ethan podszedł do krat, z trudem ukrywając uśmiech. Spojrzał wprost w te fiołkowe oczy i cieszył się jak dziecko, że patrzyły właśnie na niego. Tymczasem kobieta momentalnie zacisnęła usta, po czym wyraźnie zawahała się. Adrien widział, że chciała na niego spojrzeć, ale coś ją powstrzymało. Po chwili kontynuowała już, ale jej głos był inny. Przygaszony. Nie chciała tego mówić.
– W gabinecie... – mówiła dalej lecz Adrien miał wrażenie, że już nic nie słyszy. Gdy się ocknął wyraźnie słyszał już tylko koniec zdania – tam... Tam są dwa miracula. – puściła rękę Adriena – Ćmy i pawia.
Mini zwiastun:
Rozdział 30 „Trochę się tu zmieniło"
"Niewiedza już ją wykańczała. Nie wiedziała, co myśleć, a na dodatek niemiała z kim o tym porozmawiać. Czuła się samotna i zarazem... słaba. Wystarczyło,że raz ktoś okazał jej zainteresowanie i już sypała się jak domek z kart. "
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top