One - Shot Wielkanocny
Wypoczęta, przeciągnęłam się wygodnie w łóżku i spojrzałam nieprzytomnie na zegarek. Krzyknęłam zaskoczona, gdy spostrzegłam, że wskazuje godzinę dziesiątą. Pomimo, że dzisiaj miałam wolne od szkoły, od dziewiątej miałam pomagać rodzicom w sklepie. Dlaczego mnie nie obudzili? I czemu nie jest tutaj tak cicho?
Szybko przebrałam się w normalne ciuchy i podeszłam do łóżka, by obudzić wciąż pogrążoną we śnie Kwami.
-Obudź się, Tikki - szepnęłam cicho, lekko ją szturchając.
Z gardła małego stworzenia wyrwało się ziewnięcie. Przecierajac oczy, usiadła na łóżku i rozejrzała się dookoła.
-Dlaczego jest tu tak cicho? - zadała głośno pytanie, o którym myślałam od momentu przebudzenia.
-Nie mam pojęcia, ale chodźmy to sprawdzić - powiedziałam, zakładając na ramię swoją różową torebkę, do której wleciała Kwami.
Zbiegłam po schodach, jednocześnie nawołując moją mamę i tatę. Za każdym razem jednak odpowiadała mi cisza. Kiedy jednak zeszłam na dół, na ladzie w kuchni, zauważyłam dwie futrzane, białe kulki. Wzięłam jedną z nich do ręki.
-Królik? - zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam małe czarne oczka wpatrzone we mnie. - O co tu do licha chodzi?
Odstawiłam zwierzątko na miejsce i wyjrzałam przez okno . To, co ujrzałam "trochę" mnie przeraziło. Ulice Paryża obsypane były białymi, kicającymi stworzeniami. Szybko wbiegłam do salonu i włączyłam telewizor. Prezenterka, która akurat mówiła o dziwnych wydarzeniach dzisiejszego poranka, została trafiona jakimś zieloną wiązką. Teraz nie siedziała tam już kobieta, lecz biały królik.
-Tikki, musimy coś z tym zrobić! - powiedziałam. - Tikki, kropkuj!
Przyjemne uczucie opatuliło całe moje ciało. Czułam jak staję się potężniejsza, zwinniejsza i szybsza niż byłam w swojej normalnej postaci. Przemieniona w Biedronkę wyskoczyłam na zakróliczoną ulicę Paryża. Zwierzęta natychmiast otoczyły mnie, zupełnie jakby prosiły bym pomogła im wrócić do swoich ludzkich form. Tak oblężona nie mogłam się zbytnio ruszyć. Po chwili jednak znajdowałam się nad ziemią, trzymana przez dobrze znane mi silne ramiona.
-Widzę, że nawet zwierzęta cię kochają, Biedronsiu - usłyszałam roześmiany głos Czarnego Kota.
Spojrzałam na mojego wybawcę z wdzięcznością. Po chwili jednak z mojego gardła wydobyło się ciche parsknięcie, które po chwili przerodziło się w głośny śmiech.
-Kotku, co ty masz na głowie?- spytałam, między oddechami.
Chłopak nadął policzki i poruszył czarnymi króliczymi uszami, które tym razem zastępowały mu te kocie.
-Pomyślałem, że powinienem wczuć się bardziej w wielkanocny klimat - odpowiedział lekko urażony.
Wylądowaliśmy dobry kawałek od futrzaków. Nie mogąc się powstrzymać dotknęłam jego króliczych uszów. Były przyjemnie miękkie w dotyku. Lekko za nie pociągnęłam.
-Wiesz... To bardzo przyjemne uczucie, kiedy mnie tak pieścisz, ale mogłabyś przestać? - odezwał się mój towarzysz. Zerknęłam na jego czerwoną od zażenowania twarz. - Mamy wroga do pokonania.
-Przepraszam - powiedziałam, odsuwając się od niego.
-Uważaj! - krzyknął, rzucając się na mnie.
Poczułam ból w okolicach barków. Syknęłam cicho z bólu i otworzyłam usta chcąc ochrzanić za ten nagły wyskok chłopaka. Powstrzymałam się jednak, widząc nad naszymi głowami wiązkę zielonego lasera. Spojrzałam w miejscu, skąd pochodził. Stała tam dziewczyna o jasnych, długich do pasa włosach z pomiędzy których wystawały różowe uszy. Miała na sobie krótką, również różową sukienkę, do której poprzyczepiane rzepami zostały sięgające kolan czarno - różowe skarpetki w paski. W dłoni trzymała małą zabawkę w kształcie królika, którego oczka, mieniły się czerwonym blaskiem.
Dziecko przycisnęło mocniej do siebie maskotkę. Zaskoczona zauważyłam cienie pod jej dużymi malinowymi oczami, które wydawały się wręcz idealnie pasować do sadystycznego uśmiechu, widniejącego na jej wąskich ustach. Całe to zjawisko sprawiło, że po plecach przeszły mi dreszcze. Jakim cudem taka mała dziewczynka jak ona, potrafi się tak uśmiechać?
-Akuma prawdopodobnie znajduje się w tym króliku - powiedziałam, kiedy w naszą stronę znów poleciała zielona wiązka energii. - Uważaj jednak na niego.
Teraz już wiedziałam, że jej źródłem był ten mały futrzak. Wystarczyło go tylko zniszczyć, by przemiany mieszkańców w króliki się skończyły.
-Nie martw się, już raz zostałem nim trafiony - zaśmiał się mój towarzysz, w zabawny sposób poruszając długimi narządami słuchu.
Czyli stąd te czarne, królicze uszy! Ale dlaczego ten śmieszny laser zmienił mu tylko uszy, a innych mieszkańców w białe króliki? Czyżby użytkownicy Miraculum byli w jakiś sposób częściowo na niego odporni? W jakiś sposób musieliśmy to jakoś wykorzystać!
Wyrzuciłam swoje jo-jo w powietrze. Zaczęło wirować z niesamowitą prędkością, tworząc tym samym różową wiązkę energii.
-Szczęśliwy traf! - krzyknęłam, obserwując jak jasne światło znika, a w moje ręce wpada... czerwone jajko w czarne kropki?!
Te przedmioty, z każdą kolejną przemianą robią się coraz bardziej niedorzeczne! W czym ma nam pomóc to małe jajeczko?
-Cóż, przynajmniej te święta nie zabraknie nam królików i jajek - podsumował Czarny Kot, ruszając na sprawczynię całego zamieszania.
Myśl Biedronko, myśl! Na co może przydać się coś tak małego? Rozejrzałam się dookoła. Na jednym z parapetów, zauważyłam prostokątną paczkę, którą ktoś musiał zostawić, zmieniając się w królika. Znajdowała się dokładnie nad niczego nie świadomą dziewczynką [dop.aut. dla wyjaśnienia Mrs. Rabbit (oryginalnie nie?) stoi pod jednym z budynków]. Zamachnęłam się, strącając mąkę z okna.
-Kocie, uciekaj! - krzyknęłam, kiedy znajdował się za blisko.
Towarzysz szybko odskoczył na bok. Torebka rozbiła się na głowie króliczego dziecka, obsypując ją białą chmurą. Z jej wnętrza można było usłyszeć ciche kichnięcia. Miś, który trzymała, wypadł jej z dłoni.
-Prezent na Wielkanoc, Księżniczko! - zawołał Czarny Kot, rzucając mi maskotkę.
W locie zniszczyłam ją swą bronią. Tak jak zawsze z wnętrza przedmiotu wyłonił się mały czarny moty. Złapałam małego szkodnika w jo-jo . Kiedy ponownie je otworzyłam, ze środka wyleciał krystalicznie biały owad.
-Pa pa, miły motylku.
Wyrzuciłam jajko wysoko w powietrze, krzycząc formułę "Niezwykła Biedronka". Całą okolicę zalała różowa energia, która pochodziła od wcześniejszego Szczęśliwego Trafu. Wszystkie króliki, przemienione przez ofiarę Akumy ponownie zmieniły się w ludzi.
-Zaliczone - powiedziałam na równi z mym towarzyszem, przybijając "żółwika".
Zaskoczona zauważyłam jednak, że na głowie chłopaka dalej znajdowały się królicze uszy.
-Dlaczego nie zniknęły?- zapytałam, wskazując na czarny element.
Dotknęłam dłonią jego uszu. Z gardła chłopaka wyrwał się cichy jęk, który natychmiast próbował zdławić poprzez zakrycie ust dłonią. Co się do diabła dzieje? Czyżby stały się jeszcze bardziej czułe niż były? W jaki sposób teraz mam sprawić, że znikną?
-Jest tylko jeden sposób, by to uczynić - usłyszeliśmy głos za nami.
Oboje się odwróciliśmy. Znajdował się niski, stary człowiek chińskiego pochodzenia. Miał na sobie czerwoną hawajską koszulę z białym kwiatowym motywem, jasnobrązowe spodnie oraz ciemne buty. Wydawało mi się, że gdzieś już go widziałam.
-Chodźcie za mną - powiedział, a następnie ruszył przed siebie, zupełnie jakby wiedział, że wykonamy jego polecenie.
Cóż... w sumie chyba nie mamy innego wyjścia, prawda? Niepewnie za nim ruszyliśmy.
-Myślisz, że możemy mu zaufać? - szepnął mi do ucha mój towarzysz.
-Niedługo się przekonamy - powiedziałam, kiedy starszy mężczyzna wszedł do jakiegoś ekskluzywnego budynku.
Znajdowaliśmy się teraz w pokoju, urządzonym w chińskim stylu. Na niskim stoliku przed nami leżała sporych rozmiarów księga. Gospodarz gestem dłoni wskazał nam byśmy zerknęli na stronę, na której była otwarta. Tytuł, który się tam znajdował sprawił, że moim ciałem wstrząsnął dreszcz. "Królicza klątwa"
"Niejednokrotnie w przeszłości zdarzało się, że użytkownicy Miraculum stawali się ofiarą klątw. Dzieje się tak na skutek tego, że Kwami, które pierwotnie miały tylko odpowiadać za przemianę, anulują niektóre fragmenty zaklęć, rzucanych przez ofiary Akum. Jednak działa to jak obusiężny miecz. Usuwając niewielkie jej części, tworzą nowe, niekiedy jeszcze groźniejsze niż ich pierwowzory. Jednym z nich jest królicza klątwa. Powoduje ona, że użytkownik Miraculum, trafiony wiązką energii, zmieniającą w królika, nie zmienia go w niego całkowicie, tylko część jego ciała. Najczęściej są to zastąpienie ludzkich uszu króliczymi, bądź wyrośnięcie ogona. Aby zdjąć klątwę potrzebna jest pomoc innego, nie przeklętego użytkownika Miraculum. Musi on pocałować ofiarę w usta, by cofnąć zmodyfikowane zaklęcie. Istnieje jednak jeden szczegół, na który muszą zwrócić uwagę..."
-Przemiana zostanie zakończona?!- przeczytałam na głos.
-To wcale nie jest śmieszne - powiedział Czarny Kot, zakrywając oczy swymi równie czarnymi jak on uszami.
Mimowolnie zaśmiałam się, widząc jego zażenowanie. Jednak po chwili ponownie spoważniałam.
Więc ceną za przywrócenie go do normalności jest poznanie naszej prawdziwej tożsamości... Cóż to mała cena, w porównaniu z tym, że musiałby do końca życia żyć jako mutant. Strzeliłam sobie dłońmi w policzek.
-Gotowy? - spytałam drżącym głosem, odwracając się twarzą do niego.
Bałam się... Bałam się, że jak pozna moją prawdziwą tożsamość, to nie będzie chciał więcej ze mną współpracować. Mimo to, wiedziałam, że musiałam to zrobić.
Chłopak powoli pokiwał głową. Widziałam błysk podekscytowania w jego oczach.
Wolno zbliżyłam swoje usta do jego. Z chwilą, kiedy delikatnie się ze sobą zetknęły otoczyło nas zielono - różowe światło. Czułam jak mój czerwony strój w czarne kropki znika, zastępowany przez moje zwykle ubrania. Kierowana instynktem potknęłam dłonią jego włosów. Czułam jak jego miękkie kosmyki robią się krótsze. Więc rosły za każdym razem gdy zmieniał się w obrońcę Paryża? Przyjemne uczucie w moim brzuchu dało o sobie znać. Co to za przyjemne uczucie?
Nadal nie otwierając oczu odsunęłam się od niego. Bałam się zobaczyć go bez przebrania.
-No dalej, spójrzcie na siebie - nalegał starszy mężczyzna.
Więc Czarny Kot także musiał mieć zamknięte oczy. Tak samo jak ja bał się zobaczyć kto tak naprawdę chował się za przebraniem Biedronki.
Nie wiedzieć czemu na swój sposób dodało mi to odwagi. Powoli uniosłam powieki do góry, ukazując innym swoje duże fiołkowe oczy. Na widok osoby, która stała przede mną mokre łzy zalały moje policzki.
-M-Marinette, wszystko w porządku? - spytał niepewnie blondyn stojący przede mną.
Niepewnie wyciągnął rękę w moim kierunku i delikatnie kciukiem starł słone kryształki z twarzy. Zauważyłam, że jego oczy także się szklą. Jest zawiedziony? Nie... Wręcz przeciwnie.
-Mogę o to samo zapytać ciebie - zaśmiałam się, wycierając dłonią resztę łez z kącików oczu. - Jestem po prostu szczęśliwa.
Chłopak uśmiechnął się do mnie przez łzy, jednocześnie mnie do siebie przyciągając.
-Chłopak, w którym się zakochałam okazał się być moim partnerem - szepnęłam mu do ucha.
-Bohaterka, w której się zakochałem okazała się być moją koleżanką z klasy - zaśmiał się, odpowiadając mi .
Przeznaczenie potrafi być niezwykle figlarne.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chciałam go dodać w weekend, ale w związku z tym, że pewnie większość z was będzie zbyt zajęta rodzinnymi sprawami (ja także), to postanowiłam go wstawić dzisiaj, skoro mam taką możliwość. Mam nadzieję, że ten krótki epizod wam się spodobał ;) Chcielibyście może więcej takich?
Pozdrawiam
~Yuuki
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top