20.

Marinette

Otworzyłam drzwi do sali Amandy i natychmiast osłupiałam. Przez okno właśnie wyskakiwała jakaś dziewczyna i sądząc po tym, że łóżko Ami było puste, to była ona! Nigdy nie podejrzewałabym, że chciałaby kiedykolwiek popełnić samobójstwo!

Nie, Ami, nigdy by tego nie zrobiła.

Podbiegłam do okna i wyjrzałam przez nie. Sala mojej kuzynki znajdywała się na pierwszym piętrze, więc, ta osoba, nie powinna się jakoś poważnie uszkodzić. Spojrzałam w dół.

Spodziewałam się zobaczyć tam nieprzytomną postać, a nie jakąś białą zjawę. Przyjrzałam się jej dokładniej o ile było to możliwe, bo przecież wyglądałam z pierwszego piętra. Coś w postawie tej zjawy wydawało mi się znajome. Wciągnęłam ze świstem powietrze.

- Ami... - szepnęłam. - Tikki! - powiedziałam nieco głośniej.

Kwami natychmiast znalazła się przed moją twarzą.

- Tak mi przykro, Marinette.

- Jak to się mogło stać, że opętała ją akuma? - zapytałam. - Czy Władca Kiblów nie ma nic lepszego do roboty! - Nie kontrolowałam już swojego gniewu skierowanego na tego zagrzybiałego snoba.

O tak, ale po nim pojechałam. Szkoda tylko, że on tego nie słyszy.

- Musimy uwolnić twoją kuzynkę, Marinette, spod władzy akumy. Nie wiadomo, jak jej organizm zareagował na przemianę.

- Tak, masz rację. Tikki, kropkuj!

***

Spotkałam się z Czarnym Kotem pod wieżą Eiffla.

- Witaj ponownie, Biedrona - powiedział, szarmancko się do mnie uśmiechając.

- Nie czas na to, Kocie. Akuma właśnie opętała osobę ze szpitala. Musimy, jak najszybciej ją uratować, bo nie wiadomo, jak jej organizm zareagował na przemianę.

- Dobrze, w takim razie, prowadź.

Ruszyliśmy biegiem w stronę krzyków. Dobiegliśmy pod Luwr i schowaliśmy się za autobusem, który stał niedaleko.

Na placu, w samym środku szarych ludzi (dosłownie szarych), stała zaakumowana. Chodziła, nie, bardziej trafnym określeniem byłoby to, że ona lewitowała pomiędzy ofiarami. Nie mogłam uwierzyć, że to była Ami.
- Co ona robi? - zapytałam Kota, gdyż miał on lepszy wzrok od mojego.

Mój partner w walce zmrużył oczy, przyglądając się temu całemu zjawisku.

- Wygląda na to, że... - zaczął po chwili. - Wysysa z tych ludzi szczęście.

Na jego słowa, serce zabiło mi mocniej. Nadal nie mogłam uwierzyć w to, że to była nadal ta zwariowana Ami.

- Musimy obmyslić jakiś plan, nie możemy tam od tak wparować.

- Słucham - odparł, patrząc na mnie uważnie.

- Zdekoncentruj ją, a ja w tym czasie do niej podejdę.

- Dlaczego zawsze to ja... - zaczął.

- Proszę... - przerwałam, patrząc na niego błagalnie. - Ja wiem kim jest zaakumowana. O-ona jest dla mnie ważna. - Głos zatrząsł mi się na końcu.

Czarny Kot od razu mnie przytulił i nie wiedziałam czemu, ale poczułam się bezpiecznie w jego ramionach.

- Nie martw się, uratujemy ją - wyszeptał mi do ucha, wywołując przyjemne ciarki.

- Musimy działać szybko - odepchnęłam go lekko, wstając. - Jej organizm nie zdążył się zregenerować po wypadku - wypaplałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.

Spojrzałam na niego przerażona. Przecież z tą informacją mógł się dowiedzieć, kto kryje się pod maską Biedronki.

- W takim razie, chodźmy - odpowiedział niewzruszony.

Chyba nic w jego Kociej główce nie zaczęło świtać. Odetchnęłam na to z ulgą.

_________________________________________

CDN 😉 😜 😘

Do Następnego 👋
Kanexsia

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top