6. + nominacja

Dziś postanowiłam wykorzystać to, że była sobota bardzo długim snem. W moim śnie, właśnie miał nastąpić mój pierwszy pocałunek z Chatem.

Już zmierzał się do pocałunku. Jego usta były coraz bliżej moich. Zaczęłam nachylać się w jego stronę z zamiarem przyspieszenia pocałunku. Zamknęłam oczy, oczekując jego ust. Jednak nie poczułam nic. Otworzyłam oczy. Chat stał metr ode mnie z uśmiechem na ustach. Byłam zdezorientowana.

Dlaczego mnie nie pocałował?

Szybko otrzymałam odpowiedź na nurtujące mnie pytanie. Z jego ust wydobyły się słowa ,,pora wstawać". Jednak nie był to męski głos, tylko był to głos mojej rodzicielki. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc co się dzieje.

Nagle wszystko zaczęło się rozmazywać. Przed moimi oczami, zaczęło pojawiać się coraz więcej czerni. Ogarnęła mną ciemność.

Otworzyłam przestraszona oczy.
Nade mną pochylała się moja mama ze zniecierpliwieniem wymalowanym na twarzy.

- No, nareszcie - odetchnęła. - Myślałam, że już nigdy się nie obudzisz.

- Stało się coś? - zapytałam zaspanym i lekko zszokowanym głosem.

Nadal nie mogłam, w to uwierzyć, że prawie pocałowałam Chata. No i co, że to był tylko sen. Ważne, że było to coś pięknego. Taaa. Coś pięknego, które zniknęło, ponieważ mojej mamie zachciało się w tym momencie mnie obudzić. Ech.

- Nic się nie stało. Po prostu mamy dzisiaj dużo pracy w piekarnii. Wstawaj, kochanie, pomożesz nam. - To powiedziawszy, wyszła pospiesznie z mojego pokoju.

Coś było na rzeczy. Mama poruszała się, jakby ktoś ją gonił, pomyślałam.

Usiadłam na łóżku, przecierając rękoma zaspane oczy. Spojrzałam na zegarek wiszący nad moim biurkiem. Wskazywał on godzinę 8:45. Jęknęłam. Czy, chociaż w weekend, nie daliby mi dłużej pospać? Wiedzieli, że nie byłam rannym ptaszkiem. Ja rozumiałam, że mieli ręce pełne roboty. Ale, przecież wiedzieli też, że jak mnie w weekend szybciej obudzą, to resztę dnia będę marudna.

Cóż mogę teraz poradzić? Dobrym, dla mnie, rozwiązaniem było dostosowanie się do prośby (taa prośby) mamy. Westchnęłam, podnosząc się z łóżka.

***

Parę minut później, byłam już gotowa. Zanim, jednak wyszłam z pokoju, schowałam mój telefon do tylnej kieszeni spodni.

Otworzyłam klapę i zaczęłam powoli schodzić schodami w dół. Kiedy byłam w połowie, usłyszałam dźwięk dzwonka w telefonie, który zaczął też momentalnie wibrować w kieszeni spodni. Na moje nieszczęście był podgłośniony na maksa, więc się przestraszyłam, co skutkowało tym, że nie trafiłam nogą na stopień i sturlałam się na sam dół schodów.

Leżałam plackiem na podłodze, miałam przyspieszony oddech, wszystko mnie bolało, a ten cholerny telefon, nie miał zamiaru przestać dzwonić. Nadal leżąc, wyciągnęłam go z kieszeni wściekła. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie Alyi. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.

- No, nareszcie się do ciebie dodzwoniłam - powiedziała entuzjastycznie mulatka.

- Mhm - odpowiedziałam niewyraźnie. Byłam trochę na nią zła, bo po części, to jej wina, że spadłam ze schodów.

- Coś się stało?

- Nic, tylko sobie ze schodów spadłam. - Po drugiej stronie, usłyszałam śmiech. - Nie śmiej się! To poważne! Teraz wszystko mnie boli - wyżaliłam się mojej przyjaciółce.

- Oj, nie marudź.

- Dobra, dobra. Stało się coś?

- Nie, nic się nie stało. Po prostu masz być dziś o osiemnastej pod kinem. Chłopacy też tam będą. To do zobaczenia! - Rozłączyła się.

Nie, no! Najpierw moja mama nie daje mi się wypowiedzieć, to teraz, jeszcze Alya. Chociaż po niej mogłam się tego spodziewać, ale i tak było to frustrujące.

Podniosłam się ociężale z podłogi i poszłam do kuchni, zjeść śniadanie.

***

Po zjedzonym posiłku, udałam się na dół, do piekarnii, pomóc rodzicom.
Kiedy już weszłam do pomieszczenia, okazało się, że nie ma ani jednego klienta. Zmarszczyłam brwi.

Przecież tu nikogo nie ma. Po co, więc mama mnie tak szybko budziła, myślałam.

Postanowiłam poszukać odpowiedzi na zapleczu, słysząc dochodzące stamtąd hałasy. (Nazywałam to pomieszczenie zapleczem, bo właśnie tam przygotowujemy nasze wypieki.)
Na zapleczu, tata mieszał coś w misce, a mama ozdabiała lukrem stos babeczek przed nią.

- Cześć - powiedziałam, przytulając się do taty, który na chwilę przestał mieszać, aby oddać uścisk.

- Cześć, córcia - odpowiedział.

- Po co robicie tyle babeczek?

- Niedawno dzwonił klient i złożył zamówienie na sto lukrowanych babeczek. Musimy zdążyć do 16:50 - powiedział i wrócił do swojego poprzedniego zajęcia.

Ja, natomiast poszłam umyć ręce i ubrać fartuszek.

_________________________________________

Dam! Dam! Daaamm!
Dałam radę! Napisałam ten rozdział😂😂
W następnym rozdziale coś się wydarzy w kinie. Nie zdradzę nic więcej 😝😉😁
Pod tą opowieścią jest ponad 650 wyświetleń ,za które chciałabym wam serdecznie podziękować!
🌟 ?
💬 ?
Zostawcie po sobie ślad, bo to bardzo motywuje.
Do następnego
Bayo
Kanexsia

_________________________________________

Zaległa NOMINACJA

Nie ma to, jak screen screena 😂

1. Mieszkam w małym miasteczku. Jestem wysoka (nieraz mnie to denerwuje). Mam niebieskie oczy i brązowe włosy do ramion. Mam młodszą siostrę i młodszego brata.

2. Z wattpadem zetknęłam się już dawno, a konto założyłam jakoś we wrześniu tego roku.

3. Miał być to Plagg, jako Czarny Kot, a wyszedł Adrien z czarnymi włosami. (Ale ćśśś. Przyjmijmy, że jest to Plagg😂)

(wzorowane na obrazku autorstwa RiannaSimon)

4. Nie chce mi się rozpisywać, więc wstawię zdjęcia.


5. Oczywiście, że tak! 😃😉😀😂😘😍

6. Nominuję:

Morgoseee

HashtagGaby

xaxzxa

sunnyonline

FunnyChat

AliceOjen

VeryLittlePrincess

Korra_618

FlashoFanka

_Black_Light_

silly_kitty17

Adriennette

Olkuniek

Nada201548

Netaaneta

MerenvenOronra

RenataPiotrNasiadko

TheBestGirl12

7. Nominowała mnie Yukki011. Dziękuję kochana, za nominację.

A ja teraz żegnam 😂😂😙😘😊😀 i do następnego!!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top