2.
Marinette
Rozejrzałam się wokoło. Z prawej strony pełno ludzi zaczęło krzyczeć i rozbiegać na różne strony. Ogólnie zapanował chaos.
Serce zaczęło mi bić szybciej. Stałam, jak sparaliżowana. Wiem, że powinnam uciekać, ale po prostu strach przejął nade mną władzę. Wtem poczułam, jak ktoś ciągnie mnie w przeciwną stronę od tego wybuchu. Otrząsnęłam się i spojrzałam na tę osobę. Był to Adrien.
Po chwili przypomniałam sobie, jak się używa języka w gębie.
- Adrien, gdzie mnie ciągniesz? - zapytałam nadal przestraszona.
- No, jak to gdzie? Zdala od tamtego wybuchu.
- A gdzie są Alya i Nino? - dopytywałam się, zauważając, że nie biegną z nami.
- Już dawno gdzieś pobiegli, a ty stałaś i się nie ruszałaś. Nie mogłem cię tam tak zostawić, więc teraz biegniemy do twojego domu.
Po jakimś czasie byliśmy pod drzwiami piekarni.
- Idź do środka, a ja pójdę poszukać Alyi i Nino - oznajmił Adrien.
Następnie odwrócił się w stronę parku z zamiarem pobiegnięcia w tamtą stronę. Nie zrobił, jednak żadnego kroku, ponieważ przytrzymałam jego umięśnioną, prawą rękę moją chudą i małą prawą rączką. Kiedyś, na pewno speszyłabym się takim gestem, ale tak byłoby kiedyś, nie teraz. Teraz miejsce w moim sercu zajmuje Czarny Kot. A wracając, Adrien spojrzał na mnie pytająco.
- To jest niebezpieczne. Lepiej chodź do mnie do domu, przeczekamy to. Czarny Kot na pewno sobie poradzi - powiedziałam, patrząc mu w oczy.
Wiem, pewnie pomyśleliście sobie, że myślę tylko o sobie i Adrienie, ponieważ gdzieś tam Alya i Nino, mogą być prawdopodobnie w niebezpieczeństwie, a ja tu chcę całe to zajście bezpiecznie przesiedzieć w domu, ale to nie tak. W istocie byłam przerażona tym, co mogło się teraz dziać z moimi przyjaciółmi. (Niestety nie jestem w stanie tam pójść i pomóc, bo za bardzo się boję. Tylko stwarzałabym niepotrzebne problemy.) Głównie na niebezpieczeństwo narażona była Alya, która teraz zapewnie była blisko miejsca zdarzenia z zamiarem nagrania Czarnego Kota w akcji.
No właśnie, Czarny Kot! Na pewno wszystkich uratuje, przecież on jest taki cudowny. Ach...
- Marinette! - poczułam, jak ktoś mną potrząsa. Otrząsnęłam się z mojego zamyślenia. - Wszystko w porządku? - zapytał zmartwiony chłopak.
- Tak, tak. Znaczy się, nie! - szybko się poprawiłam. - Nie możesz tam iść, może ci się coś stać.
- Nie martw się, będę na siebie uważał. - Położył ręce na moich ramionach i spojrzał głęboko w moje oczy, chcąc mi chyba przekazać, żebym się nie martwiła. Następnie pognał w stronę wybuchu.
Patrzyłam na jego oddalającą się sylwetkę otępiałym wzrokiem.
Po chwili coś we mnie wstąpiło. Moje przerażenie w większości minęło zastąpione innym uczuciem. Nie byłam pewna jakim. Pewnością siebie? Chyba tak. Nie mogłam, przecież zostawić tam swoich przyjaciół. Wiem, że Czarny Kot, na pewno nie pozwoli, aby coś im się stało, ale w tej chwili chciałam się do czegoś przydać.
Z postanowieniem odnalezienia i pomocy przyjaciołom, odwróciłam się i pognałam w kierunku, którego wcześniej pobiegł Adrien.
Adrien
Po odprowadzeniu Marinette do domu, pobiegłem w jakiś zaułek, żeby się przemienić.
Gdy już się tam znalazłem, odchyliłem lekko moją białą koszulę, aby Plagg wyleciał z jej wewnętrznej kieszeni. Kiedy moje kwami znalazło się tuż przed moimi oczami, powiedziałem:
- Plagg, wysuwaj pazury!
Po chwili byłem odziany w czarny, lateksowy kostium Czarnego Kota.
Skończyłem na dach, aby następnie, przemieszczając się po paryskich budynkach, pomagając sobie przy tym kicikijem, skierować się w stronę wybuchu.
Policja sama sobie nie poradzi. Ten gang był bardzo niebezpieczny.
Straciłem sporo czasu, odprowadzając Marinette pod jej dom, ale nie mogłem jej tam tak zostawić. Miałem nadzieję, że ludzie z gangu nie zrobili nikomu trwałych krzywd. No, ale jak to mówią nadzieja matką głupich. W oddali usłyszałem odgłosy strzelaniny i krzyki przerażenia.
Przyspieszyłem. Coś czułem, że to właśnie dzisiaj wszystko się rozstrzygnie.
_________________________________________
W następnym rozdziale będą potyczki Czarnego Kota z gangiem.
Czy ktoś zginie??
Tego dowiecie się już niebawem.
💬??
🌟 ??
Do następnego
Bayo!
Kanexsia
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top