Zobacz, jestem geniuszem

To, co zrobiłem, owszem, było głupie i bezmyślne jednocześnie, ale 1. Nikt się tego nie spodziewał toteż 2. Pani na dole nie zdążyła się obronić, więc 3. Udało mi się rozwalić jej akumę i 4. Zaimponować Biedronce swoją celnością. Ona momentalnie przypomniała sobie o swoim zadaniu i zmieniła złego motylko na miłego.

Wszystko poszło jakoś cholernie łatwo.

Kłęby dymu opadły, a na chodniku leżała jakaś blondynka.

- Zadanie wykonane - uśmiechnąłem się do dziewczyny.

Ona patrzyła się na mnie z szeroko otwartymi oczami.

- Możesz mi proszę powiedzieć, co, do cholery, się właśnie wydarzyło?

Nonszalancko oparłem się o komin i zacząłem oglądać pazury.

- Wiesz, uratowałem świat. Normalka.

- Ale... - zaczęła z niedowierzaniem Biedronka. - To fizycznie niemożliwe! Pokonywanie tych bohaterów zwykle zajmowało nam z przynajmniej godzinę! A ty ot tak, po prostu rzuciłeś w nią kamieniem i wszystko naprawiłeś! Nawet, kurde, nie użyłeś kotaklizmu!

Spojrzałem na nią spod przymrużonych oczu i uśmiechnąłem się czarująco.

- Wiem, że jestem zajebisty.

Ale biedronka przechadzała się w tę i z powrotem po dachu, żywo gestykulując i dopiero się rozkręcając.

- To było tak cholernie proste! Za proste! Coś musiałeś schrzanić!

- Ja? Ja po prostu jestem pomysłowy! - broniłem się.

Biedronka spojrzała się na mnie z powątpiewająco uniesionymi brwiami. Choć moc blondyny przestała już działać, nadal myślałem, że jest słodka.

- Dobra. Biedrona, słuchaj. Najwyraźniej Władcy Ciem się kończą pomysły, bo to z czym dziś walczyliśmy było cholernie podobne do Rose jako Pachnącej Księżniczki i do Mrocznego Amora! Chyba to zauważyłaś?

Na jej kolczyku została tylko jedna kropka.

- Oczywiście, że zauważyłam, Adr... - urwała i zaczerwieniła się, po czym poprawiła swoją wypowiedź: - Kocie.

Chwila. Czy ona przed chwilą prawie mnie nazwała Adrienem?

Nie, to niemożliwe.

- A teraz przepraszam - wyrzuciła jojo w górę, a ono zaczepiło się o komin dwa domy dalej. - ale muszę już iść.

Chwilę potem już jej nie było, a ja widziałem w oddali tylko jej powiewające, granatowe kucyki.

Ruszyłem do szkoły, jak się okazało, w tę samą stronę, co ona.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top