[7]

Odwróciła się powoli, chwytając za broń, po czym zaczęła rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu jakiegokolwiek zagrożenia.

Zauważyła, że coś poruszyło się pod łóżkiem.

Ruszyła powoli w tamtą stronę. W każdej chwili gotowa była na odparcie ataku.

Schliła się, zaglądając pod łóżko.

Na podłodze leżało czarne, w niektórych miejscach poszarzałe coś, które w dodatku się poruszało!

Zmarszczyła brwi.

To wygląda, jak kwami.

Bo to jest kwami, tępa dzido! Nie rozmyślaj, tylko działaj! Jemu może coś dolegać!

Przykucnęła biorąc ostrożnie stworzonko w swoje dłonie.

Kwami wyglądało, jak mały kotek.

Czekaj... Co?! Mały kotek!?

- Jesteś kwami Czarnego Kota?

Kotopodobne kwami powoli otworzyło swoje oczy, ukazując zamgloną zieleń.

- T-taa... - wydukał z trudem.

- To, co ty robiłeś pod łóżkiem Adriena?

Kwami zamiast odpowiedzieć, zamknęło swoje oczy, po czym bardziej poszarzało.

Biedronka spojrzała na niego z przerażeniem.

Marinette, pośpiesz się! Musisz go szybko zanieść do Mistrza Fu. - Odezwał się nowy głos w jej głowie.

- Tikki, to ty? - zapytała, ponieważ musiała się upewnić, czy to jej sumienie nie robi sobie z niej żartów.

Tak, to ja. A teraz się pośpiesz, trzeba jeszcze przeszukać wille Agrestów.

Dziewczyna zaczęła rozglądać się za czymś, gdzie będzie mogła schować kwami, ponieważ (niestety) jej kostium nie miał żadnych kieszeni.

Po chwilowych rozmyślaniach,  zdecydowała się ubrać jakąś bluzę chłopaka.

Położyła kwami Kota na poduszce.

Weszła niepewnie do garderoby Adriena, chwytając w pośpiechu bluzę, a następnie wybiegła z niej niczemu się nie przyglądając.

(Wolała nie ryzykować, ponieważ przez swoje fantazje mogłaby się zawiesić.)

Założyła ciuch na siebie, podwijając rękawy, gdyż bluza była na nią o wiele za duża.

Nie omieszkała również w tym samym czasie zaciągnąć się zapachem blondyna. Szybko się jednak zrefleksowała.

Nie przyglądała się w lustrze, ale mogła przysiąc, że wyglądała, jak w worku do ziemniaków.

Podniosła delikatnie kotopodobne stworzonko i umieściła je w kieszeni bluzy, na brzuchu.

Chwyciła jojo, wychodząc poprzez powstałą dziurę, gdzie zapewne niedawno były drzwi.

Ruszyła drogą zniszczeń.

Nie mogła uwierzyć w to, że zrobił to Kot. Czuła się coraz bardziej winna, ponieważ to poprzez jej niezdecydowanie dopadła dopadła go akuma.

Wreszcie znalazła się przed wejściem do gabinetu taty Adriena.

Drzwi były wywarzone, więc sprawca tam jest, albo się zmył.

Głęboko odetchnęła, wchodząc do pomieszczenia.

Rozglądała się dookoła w poszukiwaniu zaakumowanego.

Zauważyła zakrwawionego mężczyznę, leżącego nieruchomo na ziemi.

Podbiegła do niego.

- Panie Agreste?! - krzyknęła przerażona.

_________________________________________

CDN 😉 😜 😘

Przepraszam, że nie wstawiłam szybciej rozdziału, ale niestety leń mnie dopadł😞😥

💬?
🌟?

Do następnego 👋
Kanexsia

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top