[1]
Jak co wieczór, Czarny Kot skakał po paryskich dachach, patrolując miasto. Rozglądał się wokoło, szukając swojej ukochanej.
To jest ten dzień - 14 lutego. To dziś, wreszcie, postanowił wyznać jej swoje uczucia. Nic nie może mu w tym przeszkodzić.
Rok temu przeszkodził mu zaakumowany Kim, z czego ubolewał.
Wreszcie ją dostrzegł. Siedziała na szczycie wieży Eiffla. Jej czerwony, lateksowy kostium odznaczał się na tle gwieździstego nieba.
Zaczął skakać w jej stronę. Wylądował za nią, jak najciszej potrafił. Powinna go zauważyć. Ale ta, dalej wpatrywała się w krajobraz przed nią.
- Witaj, My Lady - powiedział uwodzicielsko.
Odwróciła się do niego zaskoczona.
- Cześć Kocie - uśmiechnęła się, wstając.
Czarny Kot niewiele myśląc, przyciągnął ją do siebie. Położył jej palec na ustach.
- C-co ty robisz? - spytała, patrząc na niego zaskoczona.
- Ćśśś - mruknął.
- Kocie, co ty wyprawiasz? - Niecierpliwiła się Biedronka.
- J-ja... - Przymknął oczy, aby się uspokoić. Po chwili otworzył je. - Chciałem ci to powiedzieć już od dawna... Ale mówię, to dzisiaj. - Głęboko odetchnął. - Kocham cię, Biedronsiu.
Nie wiedział, jakiej reakcji oczekiwał, ale na pewno nie takiej.
Biedronka wyszarpnęła się z jego uścisku i zaczęła się opentańczo śmiać.
- Ja... Miałabym... Pokochać... Takiego... Idiotę - mówiła pomiędzy napadami śmiechu.
- Ale, Biedronko... To jest prawda! - Próbował się tłumaczyć.
Bohaterka momentalnie spoważniała.
- Nie zasługujesz na to, aby ktoś cię kochał. Jesteś zerem - powiedziała chłodno. Następnie odwróciła się od niego i pobiegła przed siebie.
- Ale, Biedronsiu... - Ręka Kota zastygła w powietrzu.
Obudził się z szybko bijącym sercem, rozglądając się wokoło. Był w swoim pokoju.
To tylko koszmar, próbował sobie wmówić.
Spojrzał na zegar stojący na szafce nocnej, na którym w chwili obecnej spał Plagg - 03:42.
Cicho westchnął. Dziś jest 14 lutego. I to właśnie dzisiaj postanowił wyznać Biedronce swoje uczucia.
A jak coś nie wyjdzie? Może nie powinienem robić tego dzisiaj? Rozmyślał gorączkowo.
Nie! Podniósł się do pozycji siedzącej. Na pewno mi się uda!
Wziął ostrożnie w swoje ręce Plagga i położył go na poduszce.
- Och... Mój camembercie... - westchnął przez sen kwami.
Adrien uśmiechnął się lekko, a następnie wygodnie ułożył na łóżku.
Wszystko będzie dobrze, powtarzał sobie w myślach, aż w końcu usnął.
_________________________________________
Witam was wszystkich w mojej kolejnej książce!
Nie będzie ona jakaś długa, ale one shot to też nie będzie.
Nie przedłużając
Do następnego
Bayo 👋
Kanexsia
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top