Rozdział XXIX

Po długiej przerwie - nowy rozdział! Życzę miłego czytania!

Kylie

Marinette zastygła w osłupieniu, a może było to zamyślenie, ale ja nie mogłam sobie darować przewrócenia oczami. Nie miałam najmniejszej ochoty na dalsze prowadzenie z nią rozmowy, więc uśmiechnęłam się sztucznie i wyminęłam ją, lekko trącając ją w ramię, by się obudziła. Mogłam się założyć, że rzucała mi jeszcze ostrzegawcze spojrzenia, gdy odchodziłam. Przysiadłam obok namiotu, objęłam rękoma swoje kolana, obserwując jednocześnie ruchliwych obozowiczów z przymrużonymi oczami. Czasami zastanawiałam się skąd miałą tyle energii, że wciąż są na nogach. W ogóle nie wyglądają na zmęczonych czymkolwiek. Było już po południu. Czas upływał szybko, ale ja i tak wiedziałam, że wystarczy mi go na pewno. Poza tym, obóz za niedługo się skończy. Wreszcie się stąd wyniosę i znów będę mogła robić to, do czego zostałam stworzona...

Podskoczyłam, gdy ktoś położył rękę na moim ramieniu.

-Spokojnie, to tylko ja -nie musiałam się odwracać, by wiedzieć, kto do mnie mówi.

-Nie, to AŻ ty -poprawiłam go, podniosłam się, zmieniając pozycję i podparłam na łokciach.

-Daj spokój -westchnął.

-Sam do mnie przyszedłeś -wyjaśniłam.

-Nie zauważyłaś jeszcze, że zawsze kłócimy się o to samo? -zmarszczył lekko czoło.

-Że niby jestem roztargniona?! -zwęziłam oczy.

-Tego nie powiedziałem -zaparł się.

-Ale pomyślałeś -usprawiedliwiłam się.

-Uspokój się.

-Ja JESTEM SPOKOJNA! - podniosłam głos.

-To ja nie chcę wiedzieć, co się z tobą dzieje, gdy nie jesteś spokojna - rzucił.

-Wyjdź - rozkazałam

-Niby skąd? Nie jesteśmy w pomieszczeniu, żebyś...

-Po prostu idź stąd i oddal się na odległość minimum pięciu metrów od tego namiotu.

Roześmiał się.

-Co proszę?

-Trzeba ci to dwa razy powtarzać, jak dziecku? Idź.

-Nie.

-Tak -rzekłam, gdy chciał stawiać opór.

-Kylie... -powiedział niemal błagalnie.

-Nie - powtórzyłam pewnie.

Westchnął dramatycznie.

-OK - powiedział z naciskiem. - Tylko żebyś mnie później nie wołała, jak będziesz czegoś chcieć.

-Nie będę. Nie potrzebuję cię.

Nachylił się nade mną, a jego oddech owiał moje policzki.

-To się okaże.

Przegryzłam wargę. Po chwili odsunął się z powrotem na bezpieczną odległość i spojrzał na mnie z tą cholerną satysfakcją w oczach. Nie odpowiedziałam na jego spojrzenie, zasłaniając twarz włosami. Tak bardzo bym chciała, żeby się wreszcie ode mnie odczepił... Chyba.

Marinette

Długo myślałam jeszcze o mojej rozmowie z Kylie i doszłam do wniosku, że powinnam to sprawdzić. Jednak najpierw chciałam na wszelki wypadek nie wykluczać pozostałych obozowiczów. Od Juleki dowiedziałam się, że żaba była w słoiku. Jednak w jej namiocie go nie było. W obozie też nigdzie nie mogłyśmy go znaleźć, a to oznaczało, że sprawca wciąż ma dowód przy sobie. Przy pozwoleniu Elwire, zajrzałyśmy do wszystkich namiotów, jednak nigdzie nie było żadnego śladu. Czułam się taka zrezygnowana, że w końcu jako Biedronka nie mogę znaleźć głupiego słoika.

-Nie ma. Przeszukałyśmy wszystko! - westchnęłam.

-Nie martw się, na pewno dowiemy się, kto to zrobił - pocieszyła mnie Juleka.

-Gdzie twoja żaba? - spytałam.

-Wypuściłam ją... Stwierdziłam, że zasługuje na wolność. Nie będę jej więzić, kocham zwierzęta.

Uśmiechnęłam się.

-Dobrze zrobiłaś.

Usłyszałyśmy głośny chichot za naszymi plecami i jednocześnie odwróciłyśmy głowy. To oczywiście Chloe musiała znaleźć sobie nowe koleżanki-służki i teraz znalazły sobie nowy obiekt zainteresowań. Już miałam znów odwrócić się do Juleki, gdy coś przykuło moją uwagę. Sprawdziłyśmy wszystkie torby, wszystkie poza Chloe! A to przecież nią miałam się zająć, ale całkiem o tym zapomniałam! Byłam niemal pewna, że słoik jest właśnie tam. Oczywiście, jeśli Kylie nie okłamała mnie.

Nie zamierzałam wykłócać się z Chloe, więc po prostu zacisnęłam zęby, podeszłam do niej i z nieznaną u siebie odwagą, wyrwałam jej torebkę. Chloe najpierw zastygła bezruchu, wyraźnie zaskoczona, lecz po chwili otrząsła się.

-Oddaj mi moją torebkę, ty bezguściu i porażko modowa! Nie masz prawa dotykać jej swoimi brudnymi paluchami! -wydarła się na mnie, ale nie zwróciłam na to uwagi.

Odeszłam za to kilka kroków i otworzyłam, chwilę jednak mocując się z zamkniem, wylakierowaną, lecz dosyć sporych rozmiarów torebkę. Gdy tylko włożyłam do niej rękę, moje palce od razu natrafiły na coś chłodnego i dużego. Po chwili wyjęłam cały słoik.

Adrien

Kończyłem drugie śniadanie, gdy usłyszałem krzyki, a po głosie poznałem, że była to Chloe. Było ją chyba słychać na cały obóz, las i pół mili dalej. Zaciekawiony poszedłem zobaczyć, co się dzieje. Moim oczom ukazała się dość dziwna scena. Chloe wymachiwała rękoma, obok niej stało kilka dziewczyn i nie mogło powstrzymać się od śmiechu, a kilka kroków dalej Marinette grzebała w jej torebce. Pierwsze, co zrobiłem to zatkałem sobie ustą dłonią, by nie wybuchnąć przypadkiem niepohamowanym śmiechem i podeszłem bliżej. Wtedy jednak nagle chęć śmiechu całkiem odpłynęła i na mojej twarzy pojawił się lekki grymas. Zobaczyłem, co Marinette wyjęła z torby Chloe. Był to duży, przezroczysty słoik z czerwonym wiekiem z dziurami.

-Co to takiego? -stanąłem obok Marinette, wskazując na słoik.

-To? -spytała, przybierając kamienny wyraz twarzy -To jest słoik Juleki.

-Juleki? Ten, w którym była żaba? -zdziwiłem się.

-Tak, właśnie ten -powiedziała przesłodzonym głosem Marinette, a moje brwi utworzyły nowy wzór.

Po chwili zmierzyłem Chloe spojrzeniem, w którym nie było ani krzty uśmiechu.

-To ty wsadziłaś żabę do namiotu Marinette? -spytałem twardo, zakładając ręce na piersi.

Marinette spojrzała na nią wyczekująco, a po chwili wokół nas utworzyło się koło. Każdy teraz czekał, co powie Chloe i przyglądał się zaistniałej sytuacji.

Marinette

Chloe najpierw zająknęła się, a następnie zacisnęła zęby i zarzuciła swoje blond włosy.

-Oczywiście, że nie -powiedziała donośnym głosem. -Jesteś żałosna, Marinette, że podejrzewasz mnie o coś takiego.

Lekko zdziwiłam się jej odpowiedzią, ale wytłumaczyłam sobie, że w końcu to Chloe.

-A co powiedz mi o tym? -wskazałam na słoik, który wyjęłam z jej torebki.

-To? To jedno wielkie nieporozumienie -zaśmiała się, ale wyczułam w tym nutkę nerwowości -Ktoś musiał podłożyć mi ten słoik, gdy wyjął już z niego żabę i włożył do namiotu Marinette, gdy jadłaś śniadanie.

Zmarszczyłam czoło, natychmiast wyłapując w jej wypowiedzi coś niepokojącego.

-Skąd wiesz, że to się stało, gdy jadłam śniadanie? -spytałam podejrzliwie.

Spojrzała na mnie zaskoczona.

-No... Ja tylko się domyślam.

-Nie kłam, Chloe - nagle pojawiła się Kylie, wtrącając się do dyskusji.

-Nie kłamię -zaprzeczyła blondynka.

-Nie? W takim razie, dlaczego nie było cię na śniadaniu?

-Robiłam sobie manicure, to oczywiste, że muszę dbać o moje paznokcie.

-Jakiego lakieru użyłaś?

-Um... - zająknęła się Chloe -...niebieskiego.

-To dlaczego masz na paznokciach różowy? - uśmiechnęła się przebiegle Kylie.

-Co? -spytała zdziwiona Chloe -och... po prostu zdecydowałam się na zmianę.

-Wystarczy -ponownie się wtrąciłam, patrząc na nią wściekle -Kylie, możesz zawołać Elwire?

Zza obozowiczów wyłoniła się sylwetka przewodniczki.

-Nie ma takiej potrzeby - powiedziała, po chwili zwracając się do Chloe -Możemy porozmawiać?

Chloe spojrzała na mnie wściekła i ruszyła za Elwire. Ja natomiast odetchnęłam z ulgą, bo nawet, żeby te dowody nie były wystarczające, to Elwire i tak wymyśli coś, co sprawi, że Chloe się podda i przyzna do winy.

Kylie

Sytuacja, co prawda, nie została do końca wyjaśniona, ale po naburmuszonej minie Chloe można było wywnioskować, że Elwire udało się wyciągnąć z niej prawdę.

Jasne, skrzące się promienie ostatniego ogniska wprawiały mnie w melancholijny nastrój i uspokajały. Właśnie teraz miał nadejść ten moment, którego tak bardzo oczekiwałam, idealnej chwili, by wymierzyć wreszcie Marinette upragnioną zemstę. Przy ognisku siedziało kilka osób, nie wiedziałam, gdzie podziała się reszta. Marinette rozmawiała z jakąś rudowłosą dziewczyną, a ja cały czas tylko uśmiechałam się z zadowoleniem. Miałam wrażenie, że Marinette jakby zaczęła mi ufać przez to, że pomogłam jej wyjaśnić sytuację z żabą. Ona jest taka naiwna, że chwilami nie wiedziałam czy śmiać się, czy też uronić żałobną łzę, ale w końcu wybierałam to pierwsze. Przymknęłam oczy, rozkoszując się przyjemnym ciepłem.

Marinette

Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko tak szybko minęło i jutro w południe miałam wrócić do domu. Jednak trochę cieszyłam się, że zobaczę rodziców i wrócę do normalnego życia. Zaniepokoiłam się też trochę, gdy pomyślałam o tym, jaki mogę zastać Paryż po moim powrocie. Bez Biedronki mogło się nieźle namieszać, miałam jednak nadzieję, że Władca Ciem nie zdecydował się w tym czasie na wypuszczenie akumy. Tak właściwie, ciekawe, co robi teraz Czarny Kot? Miałam wrażenie, że długo go nie widziałam... Na obozie moje myśli zajmował wyłącznie Adrien. Siedział właśnie po przeciwnej stronie ... obok Kylie. Nie podobało mi się to, zdecydowanie. Dlaczego mam wrażenie, że Kylie coś kombinuje? Wcześniej pomogła mi, a teraz mam wrażenie, jakby nad głową wisiał mi sznur z kowadłem,a ona stała z wielkimi nożycami! Może to spowodowane wątpliwościami, bo nie wiem, co o niej myśleć. Mimo wszystko, trochę mnie przerażała, bo wiedziałam, jak zła potrafi być.

Poczułam potrzebę przejścia się, więc wstałam i poszłam po coś do picia, bo nagle poczułam ogromne pragnienie. Po drodze jednak natknęłam się na... Federico. Wcześniej nie miałam okazji zamienić słowa z moim prawiemordercą, bo w końcu chciał mnie zabić, nie? Napłynęły mi do głowy nieprzyjemne myśli, ale odtrąciłam je. Nie wiem, dlaczego, ale wydawał się być w porządku. Może był pod wpływem akumy? Tego nie wiedziałam. Jednak byłam w obozie, w otoczeniu wielu ludzi i chyba mogłam się zdecydować na ten krok.

-Cześć -powiedziałam, zatrzymując się w miejsu.

-Cześć? -spytał niepewnie.

-Marinette -rzekłam i pomyślałam, że wtedy przypomni mnie sobie, ale... nie.

-Federico -odparł, przyglądając mi się z zaciekawieniem.

Nie pamiętał mnie? Hm, może to nawet lepiej.

-Skąd znasz Kylie? -nie zastanowiłam się dobrze, zanim zadałam to pytanie.

Zmarszczył czoło i nagle stanął, jakby sparaliżowany. Wyglądał, jakby nie wiedział, co odpowiedzieć.

-Może weźmiemy coś do picia i porozmawiamy o tym przy ognisku? To dłuższa historia.

Zdziwił mnie sposób, w jaki chciał uniknąć odpowiedzi. Ale ja mu na to nie pozwolę, za wszelką cenę dowiem się, jak to się stało, że z nią współpracował. To znaczy, z Białą Kotką. Przystałam na jego propozycję, aby nie pokazując mojego zainteresowania tym tematem. Chwila, a co jeśli wiedział, że jestem Biedronką? Kylie mogła mu powiedzieć. Ale wtedy chyba zachowałby się inaczej... Tak sądziłam.

Po chwili ruszyliśmy równym krokiem w stronę światła. Spojrzałam na gwiazdy, które zdążyły się już pojawić na niebie. Po chwili jednak wróciłam wzrokiem na ziemię. Spojrzałam na Federico i zdziwiłam się, ponieważ zatrzymał się w miejscu i wydawał się być wstrząśnięty... Jednak wstrząśnięty to mało powiedziane. Ból przebiegł przez jego twarz i przymknął przez moment oczy. Nie wiedziałam, co wywołało u niego taką reakcję, dopóki sama nie odwróciłam głowy w kierunku, w którym patrzył. To, co zobaczyłam chyba nigdy nie zostanie wymazane z mojej pamięci. Łzy szybko zagościły w kącikach moich oczu, a serce... miałam wrażenie, że już go nie miałam, że zostało mi brutalnie wydarte i utonęła gdzieś daleko, na dnie morza, by po chwili zmięknąć i rozpaść się na miliony drobnych kawałeczków. Myślałam, że zemdleję, później stwierdziłam, że to tylko głupi koszmar i zaraz się obudzę, ale nawet nie miałam siły ruszyć ręką, by się uszczypnąć, bo nagle opadły ze mnie wszystkie siły i miałam wrażenie, że to koniec.

Kylie całowała Adriena.

Nie, nie, nie, to się nie może dziać, prawda?

Nie.

Poczułam, że moje policzki robią się mokre, ale usta pozostały zamknięty i nie wydobył się z nich nawet najcichszy dźwięk.

*~*
PRZEDOSTATNI ROZDZIAŁ!

Niestety, smutny :( 

Rzadko piszę rozdziały, wiem :/// Jest to jednak spowodowane piorunującym brakiem wolnego czasu, zwłaszcza w październiku. Poza tym, ostatnio nie mam nadmiaru weny, ale cóż... Coś się tak wygrzebie :PP 

Został jeszcze tylko jeden rozdział, właściwie to miałam już skończyć to w tym rozdziale, ale ustaliłam, że będzie 30, więc będzie, chociaż następny zapewne wyjdzie mi krótszy, a później pojawi się jeszcze zapowiedź drugiej części... 

Ja osobiście wyczekuję 2 sezonu Miraculum albo chociaż odcinka świątecznego, bo myślę, że obejrzenie nowego odcinka przywróci mi wenę na pisanie o tym. 

Tymczasem ślę do was pozdrowienia i życzę wam przede wszystkim cierpliwości do mnie! XD 

I na koniec, tradycyjnie.

>>>>>>>>>>>>NEXT=50 GWIAZDEK i 25 KOMENTARZY<<<<<<<<<<<<<

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top