Rozdział XXIV
Marinette
Nasze zadanie opierało się na znalezieniu wskazówek, dzięki którym mieliśmy dotrzeć do celu i tam wszyscy się spotkać. Weszłam za Sabriną wgłąb lasu. Od razu u naszych stóp znalazłyśmy pierwszą wskazówkę.
,,Wielkość nie znaczy siła, a kolejna wskazówka w mało oczekiwanym miejscu się ukrywa."
Chwilę potem natrafiłyśmy na dosyć wyróżniające się spośród innych drzewko. Jego pień był bardzo cieńki, jednak posiadało piękną koronę i długie, grube korzenie. Wskazówka znajdowała się pod kamykiem, obok jednego z takich korzeni.
Natrafiłyśmy jeszcze na kilka wskazówek, wydawały nam się dosyć proste i szybko znajdywałyśmy następne. Nie spodziewałam się, że z Sabriną będzie mi się tak dobrze pracować. Jest bardzo inteligentna i naprawdę marnuje się przy Chloe. Nie wiem, co ona w niej widzi. Gdy o tym rozmyślałam, mój umysł podsyłał mi moje wspomnienia z Alyą. Zastanawiałam się, jak idzie jej i Nino. Lecz nie mogłam sobie teraz pozwolić na takie odpływanie i musiałam się skupić na wykonywanym zadaniu. Choć była to zabawa, trzeba było dobrze się zastanowić, by nie popełnić błędu. W końcu nie chciałyśmy się zgubić. A wskazówki były trochę zakodowane i nie było powiedziane wprost typu 20 kroków w przód. Były trochę jak przenośnia i niektóre były bardziej wymagające i sprawiały mi problem. Na dodatek wskazówek trzeba było znaleźć, co utrudniało zadanie. Na szczęście, Sabrinie udało się je rozwiązać. Wiatr muskał moje policzki, panowała spokojna i tajemnicza atmosfera. Jednak im dalej od obozu się znajdowałyśmy, tym bardziej zdawało nam się, że wszystko wokół ciemnieje i dźwięki są głośniejsze. Kilka razy stanęłam na gałąź, powodując głośny trzask. Poza tym, gdy zbytnio zapatrzyłam się w mapę, nie uchyliłam głowy i czułam na swojej twarzy łaskotanie. Przestraszone odskakiwałam, wpadając na Sabrinę, a okazywało się, że to wszystko wina wilgotnych liści. Wywoływały one uczucie naprawdę nieprzyjemne, zwłaszcza, że znajdowałyśmy się już chyba w środku lasu. Wskazówki nie znalazłyśmy od dłuższego czasu i zaczynałyśmy się martwić, że poszłyśmy w złą stronę.
-Nic nie rozumiem - zaczęłam - Przecież według mapy powinnyśmy jej szukać w tym obszarze...
Sabrina delikatnie wyrwała mi rozłożoną kartkę. Popatrzyła na nią przez chwilę.
-Chyba wiem, co jest nie tak - mruknęła - Trzymałaś mapę do góry nogami...
Zarumieniłam się, po chwili wyszczerzając się w uśmiechu.
-Musimy się wrócić - dodała Sabrina i wskazała za nas - Szłyśmy w przeciwnym kierunku.
-Damy radę - chciałam jakoś rozluźnić sytuację, bo czułam się głupio.
-Jasne! Przecież nic się nie stało - uśmiechnęła się, a ja odetchnęłam z ulgą.
Szybszym krokiem ruszyłyśmy w tym razem dobrym kierunku. Teraz Sabrina trzymała mapę, ja wolałam już nic z niej nie odczytywać. Za to chciałam tym razem sama zgadnąć, co chce nam przekazać wskazówka i trochę wynagrodzić Sabrinie moją pomyłkę. W końcu, przeze mnie prawie się zgubiłyśmy i niepotrzebnie straciłyśmy czas. Pewnie już wszyscy są na mecie... A my byłyśmy dopiero w połowie drogi.
Adrien
Byłem na siebie zły, że zgodziłem się być w parze z Chloe. Była nie do wytrzymania! Musiałem się powstrzymać od jęknięcia za każdym razem, gdy uwieszała się na moim ramieniu albo próbowała mnie pocałować. Poza tym, szło nam bardzo wolno, Chloe w ogóle nie myślała nad wskazówkami. Była trochę jak natrętna mucha, ale nie mogłem jej tego powiedzieć... Zastanawiałem się nawet na zmienieniu w Czarnego Kota, by od niej przynajmniej na chwilę uciec... Lecz nie mogłem tak postąpić, ale nie dlatego, że nie chciałem jej tego zrobić, ale dlatego, że nie pozwalała mi od siebie odejść na krok. Plagg pewnie już niewiele wytrzyma bez camemberta, którego nawet nie mam przy sobie, bo zostawiłem go w namiocie. Kwami siedziało w mojej kieszeni i najwyraźniej chciało z niej wyjść. Dziwnie to musiało wyglądać, jak moja kieszeń ciągle nienaturalnie się unosiła. Dobrze, że Chloe tego nie zauważała.
Tymczasem znalazłem kolejną wskazówkę. Podniosłem ją z ziemi.
-Patrz uważnie i ujrzysz nawet najmniej zauważalne rzeczy - przeczytałem w zamyśleniu.
Od razu do głowy przyszła mi myśl, że musi chodzić o coś bardzo małego. Czyżby wskazówki pilnowała mrówka? Nie. Okazało się, że chodziło o dzikie jagody, ukryte w zaroślach, które udało mi się dojrzeć tylko przez przypadek. Potknąłem się o gałąź i upadłem akurat obok nich. Tym sposobem mieliśmy kolejną wskazówkę.
Marinette
Odkąd Sabrina przejęła mapę, wszystko szło zdecydowanie szybciej i sprawniej. Kilka razy udało mi się samej znaleźć wskazówkę, więc można powiedzieć, że byłam z siebie dumna. Wydawało mi się, że do mety jest już niedaleko, gdy silniejszy powiew wiatru omal mnie nie przewrócił. Zachwiałam się, niespodziewając się tego. Spojrzałam na niebo, które mogłam dostrzec tylko dreszare chmury sunęły po niebie. Trąciłam śledzącą mapę Sabrinę, by też spojrzała w górę.
-O co chodzi? - spytała, odwracając się w moją stronę i nim zdążyłam się odezwać, niebo przecięła błyskawica.
Mrugnęłam kilka razy, gdyż oślepił mnie jej blask. Kilka sekund później rozległ się cichy grzmot.
-Zaraz będzie padać... - jęknęłam w stronę towarzyszki.
-Musimy szybko dotrzeć do mety nim rozpęta się na dobre... - odparła, lekko przestraszona.
-Póki nie pada jest w porządku, bo... - zaczęłam, gdy przerwała mi kropla deszczu, która znalazła się na moim nosie.
-Marinette, myślę, że musimy natychmiast biec do mety! - krzyknęła spanikowana Sabrina.
-Dlaczego? - spytałam, marszcząc czoło.
-Bo nie możemy tutaj pozostać podczas burzy...
No tak, miała rację. Przebywanie w lesie podczas burzy nigdy nie było dobrym pomysłem.
-Masz rację. Musimy iść. Natychmiast -wydukałam.
Zaczęłyśmy biec, zerkając na mapę, jednak gdy ponownie zagrzmiało, tym razem o wiele głośniej, całkowicie spanikowałyśmy i już nie patrząc, biegłyśmy prosto przed siebie. Nie zwracałam już uwagi na gałęzie, na skapujące krople deszczu. Chciałam jak naszybciej znaleźć się w obozie, bezpieczna. Może bieg ,,na oślep" było głupim postępowaniem, ale nic lepszego nie przychodziło mi do głowy, nie mogłam myśleć i ogarnęła mnie panika. Co chwilę droga przed nami stawała się jaśniejsza, co powiadomiało nas o kolejnym błysku, co z kolei było także zapowiedzią kolejnego grzmotu. Teraz już padało i zaczynałyśmy moknąć. Na chwilę spojrzałam w ziemię, moje nogi zdawały się już biec same, automatycznie. Była to chwila nieuwagi i przewróciłam się, lekko raniąc łokieć.
-Nic ci nie jest?! - spytała zaniepokojona Sabrina.
-Nie! - odrzekłam i natychmiast się podniosłam - Gdzie teraz jesteśmy?
Zatrzymałyśmy się na chwilę i rozejrzałyśmy wokół. Nie mogłyśmy rozpoznać żadnych obiektów na mapie, gdyż przemokła i do niczego się nie nadawała. Wszystko było nam obce i nie miałyśmy pojęcia, w którą stronę teraz ruszyć. Jednak postanowiłyśmy podążyć za naszą ścieżką, a może to już nie była droga, którą szłyśmy wcześniej?
Kylie
Siedziałam na łóżku z założonymi rękami.
-Cholera! - zaklęłam.
-Co znowu? - westchnął Federico.
-Chcę już wyjść!
-Za mnie? - poruszył znacząco brwiami.
-Pff! Nie! - warknęłam.
-Ależ Króliczku... to nie taki zły pomysł -zamrugał, a mi zrobiło się niedobrze.
Postanowiłam jednak zignorować go, mrucząc tylko pod nosem, żeby wreszcie przestał.
-Jutro rano, tak?
-Tak.
-I wrócę na biwak, tak?
-Tak.
-I zemszczę się na Marinette, tak?
-Tak.
-Kurde, mógłbyś powiedzieć wreszcie coś innego, niż to przeklęte ,,tak"?! - wkurzyłam się.
-Tak... -odparł, uśmiechając się niewinnie - Ale przecież chciałaś, żebym przestał.
-Ugh! - ukryłam twarz w dłoniach - Twoja inteligencja jest powalająca.
-Ciebie na pewno.
-Lecz się... - westchnęłam.
-Dla ciebie wszystko, Króliczku.
-... i nie mów tak do mnie! -prawie wykrzyczałam.
-Okej - zgodził się.
-Co? - spytałam zdziwiona.
-To, co słyszysz, skarbie.
Przyłożyłam sobie dłoń do czoła.
-Zwar...rriuję przez c...ciebie - wyjąkałam.
-Dopiero teraz? -uniósł lewą brew.
-Tak, dopiero teraz, Federico.
-Użyłaś mojego imienia! - powiedział rozentuzjazmowany.
-Nie ekscytuj się tak.
-Nie bądź taka surowa, Króliczku.
Zabiję.Go.
Marinette
Teraz z kolei wydało nam się, że przechodziłyśmy już tędy, ale przecież to była ścieżka, a nie jakieś rondo!
-Co to ma być? - powiedziałam bardziej do siebie, niż do Sabriny.
Ona i tak nie zareagowała, bo była zbyt zajęta swoimi myślami.
-Może trzeba było biec w drugą stronę...? - odezwała się cicho.
Grzmot jakby potwierdził to, a ja wzruszyłam ramionami. Nogi już mnie bolały, więc zwolniłam i zobaczyłam, że nie ma obok mnie Sabriny. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam, jak rozchyla usta ze zdziwienia i patrzy gdzieś przede mną. Ja natomiast nadal biegłam i zatrzymałam się na czymś miękkim i ciepłym.
-Co... - zaczęłam i podniosłam głowę -A-Adrien...?
-Marinette?
-Sabrina?
-Chloe?
Staliśmy w czwórkę wpatrując się w siebie ze zdziwieniem. Odsunęłam się od Adriena i odwróciłam głowę, starając się ukryć moje zażenowanie. Cieszyłam się, że się z nimi spotkałyśmy, bo w czwórkę zawsze raźniej i łatwiej będzie nam dotrzeć do obozu... Tak myślę. I mam nadzieję, że wkrótce się tam znajdziemy. Ja już mam dość przygód w tym lesie i chciałabym jak najszybciej z niego wyjść. Zamyślona wbiłam wzrok w ziemie i będąc nieobecna, nie zwróciłam uwagi na ,,ostrzeżenie" w postaci błyskawicy, więc gdy rozbrzmiał bardzo głośny grzmot, prawdopodobnie piorun uderzył niedaleko, podskoczyłam na miejscu i znów znalazłam się w ramionach Adriena. Poczułam bijące od niego ciepło i przez chwile nasze oczy się zetknęły. We wpatrywaniu się w niego nie przeszkadzał mi ulewny deszcz, wiatr ani błyskawice czy pioruny. Nie mogłam tego pojąć, ale nie obchodziły mnie teraz wściekłe spojrzenia Chloe, Sabrina i to, co się działo na niebie. Czułam, że dzieje się coś ważnego. Po moim ciele przeszedł dreszcz, wywołany jego dotykiem. Jego tęczówki usilnie wpatrywały się w moje. Uniósł mój podbródek i pogłaskał mnie po policzku.
,,Skądś znam te oczy..." -pomyślałam i to było ostatnim działaniem mojego mózgu, gdyż w tej chwili jego usta odnalazły moje.
*~*
Jestem na siebie zła. Chciałam to zrobić inaczej, ale stwierdziłam, że to może być trochę już denerwujące... Plan był taki, że do pocałunku nie dojdzie, bo piorun uderzy w drzewo i się zapali, ale jezu, ile można ciągnąć... I tak długo to trwa :P Może kiedy indziej coś takiego wykombinuję :3 A jak nie będzie brakowało mi pomysłów, to... zastanawiam się nad drugą częścią nawet :D Jeśli tylko będzie o czym pisać.
Za opóźnienie przepraszam, nie mam kompletnie czasu, bo wystawiane są oceny na koniec roku i muszę się pilnować.
I dziękuję wam za 10K!!! Nie wiem, jak mam to opisać :D :D :D Jestem szczęśliwa, zdecydowanie poprawiliście mi humor :)
Pozdrawiam ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top