Rozdział II
Adrien
"Muszę ją znaleźć! Bez niej nie uratuję Paryża... Nie mogę złapać akumy. Co się z nią dzieje? Uciekła? Nie, to do niej nie podobne. Musiało się coś stać! Muszę ją znaleźć... może być w niebezpieczeństwie!" - myślałem gorączkowo. Za sobą usłyszałem sztuczny śmiech. Lakierek siedział mi na ogonie." Ta ofiara akumy jest wyjątkowo uciążliwa. Nie chce mi dać spokoju! Ani chwili oddechu... " - pomyślałem ze złością. Pociski mijały mnie i trafiały w innych, pozostałych ludzi lub spadały na ziemię. W pewnym momencie musiałem ratować się klapą od śmietnika przed jej strzałami. Później rzuciłem w nią moją "śmietnikową tarczą" i zająłem się dalej szukaniem Biedronki. Miałem nadzieję, że jej nie minąłem. Nie odbierała telefonu z mojego Kicikija, czyżby coś naprawdę jej się stało? Może już się przemieniła... Ale nie! Ona by nie stchórzyła! Mijałem lakierowe pomniki... "Oby Biedronka nie była jednym z nich!" - gdy do głowy przyszła ta myśl zatrzymałem się w miejscu. Nie... Nie możliwe...
-Ugh.. idiota ze mnie! Wykrakałem! - rzekłem i ukryłem twarz w dłoniach.
Moja Biedronsia była uwięziona w lakierowej skale. Nie mogła się stamtąd wydostać...
- Dlaczego nie użyjesz Szczęśliwego Trafu? - zapytałem z nadzieją, że ta skała przepuszcza dźwięki.
Przepuszczała. Biedronka pokazała mi na migi, że już go użyła, jeśli dobrze zrozumiałem. Wpadłem na pomysł, jak ją stamtąd wydostać.
-Kotaklizm! - krzyknąłem i po chwili Biedronka była już wolna.
-Teraz mamy problem, bo kończy mi się czas po użyciu Szczęśliwego Trafu - powiedziała.
- Mnie też zostało tylko kilka minut... musimy to szybko załatwić - odpowiedziałem.
Ruszyliśmy, ja z moim kijem, a Biedronka z jo-jo, na Lakierka. Udało się! Po chwili akuma stała się "miłym motylkiem".
Marinette
-Pa pa miły motylku! - krzyknęłam, gdy udało mi się z pomocą Czarnego Kota pokonać ofiarę akumy.
Na ziemi siedziała Monique i trzymała się za głowę.
- Gdzie ja jestem? - spytała, a po chwili wykrzyknęła - Och! Biedronka i Czarny Kot! Skąd wy tu...?
- Już dobrze, jesteś bezpieczna - powiedziałam.
Uśmiechnęła się do mnie, ja odpowiedziałam jej tym samym. Usłyszałam pikanie mojego miraculum, ostatnia kropka! Musiałam już iść.
-Do zobaczenia, Czarny Kocie! - krzyknęłam i już miałam wskoczyć na nabliższy dach,gdy poczułam, że chwyta mnie za rękę.
Przysunął się do mnie, był bardzo blisko. Stanowczo za blisko. Jego nieziemsko zielone oczy wpatrywały się we mnie intensywnie. Pod wpływem tego spojrzenia czułam się dziwnie. Miałam wrażenie, że Czarny Kot czyta mi w myślach. Było mi głupio, czułam się bezbronna. Moja biedrończa odwaga gdzieś uciekła. Teraz stałam się niezdarną,przestraszoną Marinette. Oczywiście nie dosłownie. Na moim ciele wciąż znajdował się kostium Biedronki. To tylko w mojej głowie coś się zmieniło. Muszę przyznać, że Czarny Kot potrafił wywołać na mnie niezłe wrażenie. Miał w sobie "to coś". Jego włosy były złociste jak zboże i łagodnie opadały mu na oczy. Na głowie miał też słodkie, kocie uszka. Wokół oczu rozciągała się czarna maska. Lecz to właśnie jego oczy wywołują u mnie takie mieszane uczucia. Nie potrafię tego zrozumieć. Och, Marinette, o czym ty myślisz?! Kochasz Adriena, a nie tego dachowca! Nie ważne, że to bardzo przystojny dachowiec... "Nie! Nie mogę! Co się ze mną dzieje?!" - pomyślałam, przerażona własnymi myślami. Tymczasem Czarny Kot wciąż pochylał się nade mną, by po chwili wyszeptać:
-Do zobaczenia, My Lady - ton jego głosu sprawił, że lekko zadrżałam, ale nie chciałam, aby zauważył w moim zachowaniu coś dziwnego, innego.
Kiedy się ode mnie odsunął i się uspokoiłam, przybrałam z powrotem maskę Biedronki, dawna odwaga powróciła.
-Spadaj, dachowcu - puściłam mu oczko i zostawiłam go z zadowolonym z siebie uśmiechem.
Adrien
Jeśli ona myśli, że nie zauważyłem jej reakcji to się myli. " I tak będziesz moja" - pomyślałem i odbiłem się od Kicikija. Ledwo zdążyłem! Gdy tylko znalazłem się w moim pokoju mój kostium zniknął. Plagg opadł na łóżko. Był głodny, a głodny Plagg to wkurzający Plagg.
- Camembert...Daj mi camembert... Umieram... - powiedział, zamykając oczy.
Na szczęście w kieszeni zawsze miałem zapasowy kawałek ukochanego sera Plagga. Podałem mu go, zjadł w mgnieniu oka. On ma zawsze apetyt na ten ser.
- Plagg, co ja mam robić? - spytałem.
- Z czym? - podniósł na mnie wzrok.
-Z Biedronką... Czy powinieniem jej powiedzieć, co do niej czuję?
-Może tak: Camembert, kocham cię! <3
Wywróciłem oczami. Czy on ma w tej głowie coś oprócz tego sera?!
- Strasznie mi pomogłeś - mruknąłem i usiadłem przy biurku.
Praca z fizyki nie może czekać.
Marinette
-Och, Tikki, co ja teraz zrobię? - chodziłam z jednego kątu pokoju do drugiego.
Tikki siedziała na moim łóżku i zajadała ciasteczko. Podniosła na mnie wzrok. Zostawiła ciastko i podleciała do mnie.
-Marinette, myślę, że powinnaś powiedzieć Adrienowi, co do niego czujesz - powiedziała.
-Adrienowi? - spytałam zaskoczona.
Tikki przyjrzała mi się uważnie, zrozumiałam o co chodzi.
- Aaa taaak Adrienowi! Przecież nie ma nikogo innego... Tak... Adrien... Kocham...
- Marinette... Co się z tobą dzieje? Czy coś się stało?
-Tikki, ja... Sama nie wiem. Po prostu boję się... boję się, że stanie się coś, czego bym nie chciała!
-O czym ty mówisz, Marinette?! - Tikki była już naprawdę przerażona moim zachowaniem.
-Bo ja... chyba czuję coś, czego nie powinnam... nie mogę... czuć... - wydukałam.
-Czy twoje przemyślenia są związane z dzisiejszą misją? - spytała.
- Tak.
- Czy coś się wydarzyło?
-Tak.
- Czy chodzi o Czarnego Kota?
-Tak...
-Kochasz go?
-T... - zatkałam sobie dłonią usta. Za bardzo się pośpieszyłam z tymi odpowiedziami.
-Nie nie nie! Kocham tylko Adriena! - powiedziałam zdenerwowana.
Tikki uśmiechnęła się do mnie uspokajająco.
- Spokojnie, Marinette. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. Musisz tylko zawsze słuchać tego, co podpowiada ci serce.
- Dobrze, Tikki... Dziękuję. - powiedziałam, uśmiechając się do niej z wdzięcznością.
Tikki przytuliła się do mojego policzka. Jak to dobrze, że ją mam.
Adrien
Następnego dnia w szkole nie mogłem się na niczym skupić. Moje myśli wciąż krążyły wokół Biedronki. To niesamowite, jak bardzo zawróciła mi w głowie. Nie mogę myśleć o niczym innym! Chciałbym wiedzieć, kim ona jest naprawdę, ale sama mi tego nie powie. Może najwyższa pora rozpocząć śledztwo? Nie... to nieuczciwe. Jeśli ona nie chce, bym wiedział kim jest to tak pozostanie. Może kiedyś zmieni zdanie.
- Adrien, czy ty mnie słuchasz? - moje rozmyślania przerwał głos nauczycielki.
Czekała, aż oddam moje wypracowanie. Poszukałem go w plecaku i oddałem.
- Co z tobą? - Nino trącił mnie łokciem.
-Ze mną? Wszystko w porządku - odpowiedziałem, uśmiechając się wymijająco.
Marinette
Alya całą lekcję opowiadała mi o swoim Biedroblogu. To takie super i zarazem dziwne, że jest tak wielką fanką... mnie! To naprawdę śmieszne, gdy w kółko słuchasz, jak twoja przyjaciółka wychwala twoje drugie "ja", jeśli można to tak nazwać. Gdyby tylko wiedziała... Że razem z Czarnym Kotem codziennie ratujemy Paryż... Mogłabym jej godzinami opowiadać o naszych potyczkach z przestępcami... Z drugiej strony, wtedy ciągle musiałabym udzielać jej wywiadów! Po każdej misji! Co gorsze, na pewno spytałaby, co jest pomiędzy mną, a Czarnym Kotem. A na to pytanie nie umiałabym odpowiedzieć...
-Marinette! Gdzie twoje wypracowanie? - usłyszałam głos mojej nauczycielki.
Natymiast zaczęłam szukać go, aż znalazłam w książce od chemii. Uśmiechnęłam się przepraszająco. Gdy nauczycielka odeszła, aby zebrać resztę wypracowań, Alya dosłownie nie mogła już powstrzymać wybuchu śmiechu. Nie wiedziałam, o co chodzi.
- Alya, co się stało? - spytałam zdziwiona.
-T..ty... i... A... A..drien... byli..i.ście...e... tak...k ...zamyś...lenii...że...zostaliście... uppo.omnieni .... Ob.oj..je! I taka... sama..hahah... reakcja! - Alya ledwo mogła wydusić z siebie słowa.
Prawie nie dało się jej zrozumieć, ale mnie się to udało. Zaczerwieniłam się i wyglądałam teraz jak nowe buty Chloe. Byłam zawstydzona, ale też szczęśliwa. To takie słodkie, że my i Adrien... A może myślimy o tym samym? Do końca lekcji nie mogłam powstrzymać marzeń o tym, jak cudownie by było, gdyby odwzajemniał moje uczucia. Moje myśli wreszcie uciekły od tematu pewnego kocura...
*~*
Jakie to długie wyszło :O Ponad 1200 słów.
Chciałabym pisać jeszcze dłuższe, ale to zależy od weny ^^
Mam nadzieję, że wam się podoba :)
Gwiazdka/komentarz? Może doda weny! *-*
[Edit] Po wstawieniu tego rozdziału znalazłam... Biedronkę xD Dobry znak? :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top