Rozdział zauroczenia

Sue

-Nie jestem wredna, tylko szczera

Fuknęła płomiennowłosa dziewczyna i bezczelnie ułożyła ręce na biodrach. Rozmawiamy nie więcej jak dziesięć minut, a ona już doprowadziła mnie do szaleństwa. Jest narcystyczna, arogancka i zapatrzona w siebie. Czyżby była to ta Chloè o której opowiadała mi Marinette?
Bo jeśli tak, to szczere kondolencje i podziw, że wytrzymała z nią 11 lat w jednej klasie. Dla mnie na przykład jest to niepojęte.

-Taaa...

Przeciągnęłam i posłałam jej sztuczny, wymuszony uśmiech. Ona zatrzepotała rzęsami i wyciągnąła z kieszeni spodni małe lusterko i zaczęła wzdychać na swój widok.
Rzeczywiście... brzydka nie była, ale żeby od razu popadać w samozachwyt?
ZABIERZCIE MNIE STĄD
Na moje szczęście po chwili zjawili zdyszani, i cali czerwoni Marinette i Shawn. Oboje pochylili się i oparli o kolana z trudem łapiąc oddech.

-C-co znale-e...źliście...?

Wydyszała i podniosła głowę, aby zbadać nową osobę. Popatrzyłam na rudą dziewczynę i potem błagalnym wzrokiem na czarnowłosą.

-Ona podobno wie coś o... no wiesz

Powiedziałam i dyskretnie kciukiem wskazałam na towarzyszkę.
Na wzmiankę o jej "Jakże boskiej osobie" wydała z siebie pisk i zaczęła podskakiwac jak małe dziecko. Następnie zawiesiła się na ramieniu Shawna.

-O Volpinie! Ach ! Ona jest prawie taka lubiana jak ja!

Wykrzyczała i uwodzicielskim spojrzeniem zmierzyła zniesmaczonego całą sytuacją chłopaka. Michael przejechał dłonią po twarzy, a Marinette zaczęła latać powieka, jakby właśnie rzuciła nałóg.

-Co o niej wiesz?

Zapytał Shawn przez zaciśnięte zęby, a płomiennowłosa wlepiła w niego swoje brązowe tęczówki.
Przysięgam. Zaraz się porzygam.

-Wiem, gdzie mieszka...! Jesteśmy najleeeepszymi przyjaciółkami!

Zawołała z zachwytem i przesłodzonym tonem. Shawn wyrzucił na wierzch język z obrzydzenia, a Marinette zwyczajnie starała się ignorować jej zachowanie.

-Zaprowadzisz nas do niej?

Zapytał Michael, który dotychczas starał się nie wchodzić nikomu w słowo. Wszystkie oczy skierowały się na niego, a następnie na rudą dziewczynę o imieniu Jasmine.
Ta wydęła usta i jeszcze bardziej zbliżyła się do Shawna.

-Dla Ciebie wszystko

Zwróciła się do szarowłosego, a ten starając się zachować resztę godności, wyswobodził się z jej uścisku i posłał nieszczery uśmiech, ale na całe szczęście ona wzięła to jako uwodzicielski gest.
Musnęła palcami jego podbródek, a potem machnęła ręką, abyśmy za nią poszli. Wywróciłam oczami, skrzyżowałam ręce i powoli stawiałam kroki, kiedy nagle prosto na mnie wbiegł Nathan. Jak wiadomo spowodowało to upadek, ale to nie koniec, bo za nim z zarotną prędkością podążał Adrien, który potknął się o nogi kolegi i runął na niego, tym samym jeszcze mocniej przycisnął mnie do ziemi. Jęknęłam cicho.
Ciężko mi się oddychało, przez ciężar jaki ma mnie spoczywał i duszne, morskie powietrze.
Chłopcy jak poparzeni podnieśli się, a gdy już stanęli na tyle stabilnie, aby nie machać rękami starając się zachować równowagę, pomogli mi wstać. Otrzepałam się z niewidzialnego kurzu i rozmasowałam obolałe biodro.
Zderzenie z chodnikiem jest bolesne...
Tymczasem Marinette, Michael i Jasmine z napełnionymi tlenem policzkami, aby uniknąć wybuchnięcia śmiechem, wpatrywali się w nas ze zdziwieniem. Ignorując pytania o mój stan po prostu odeszłam.
Dalsza podróż obyła się bez spotkań z betonem, ale prawdę mówiąc wolałabym to niż opowieści rudowłosej o jej "Wielkiej przyjaźni" z niejaką Volpiną.

"Volpina"

Siedziałam sobie przy mojej toaletce i czesałam swoje orzechowe włosy. Uwielbiałam ten codzienny rytuał i gdyby nie fakt, że zazwyczaj mam z rana treningi to nie odkładałabym szczotki. Dziś nie było inaczej. Przyjemne łaskotanie skóry na głowie i dotyk puszystych kosmyków na mojej twarzy sprawiał, że dwadzieścia minut stawało się sekundą. Spojrzałam z zadowoleniem w lusterko, gdy nagle usłyszałam znajomy głos z zewnątrz. Westchnęłam i stuknęłam się piąstką w czoło. Z niechęcią podeszłam do otwartego okna, po czym wyjrzałam na dwór.

-Volpiś..! Chodź na dół..!

Wrzasnęła Jasmine i pomachała mi.
Miałam ochotę rzucić w tę dziewczynę kamieniem, ba! Głazem!
Doskonale wie, że nienawidzę jak ktoś mówi do mnie tym przezwiskiem, ale chyba nic już z tym nie zrobię. Przyjęło się tak i tak pozostanie.
Jednak ku mojemu zaskoczeniu nie była sama. Ma przyjaciół?
Wow.

-Co jest?

Zapytałam i zbadałam wzrokiem jej towarzyszy.

-Chcą z Tobą rozmawiać!

Odparła, po czym wskazała na grupę nastolatków i odeszła w stronę swojego domu. Odprowadziłam ją wzrokiem do zakrętu i odetchnęłam z ulgą, po czym machnęłam do tych na dole, aby weszli do domu. Odeszłam od okna i usiadłam na białej kołdrze z wzorkiem kolorowych kwiatów. Na moim ramieniu spoczął Syhe (czyt. Saj-dop.aut.). Po chwili wpatrywania się w dębowe drzwi usłyszałam tupanie wielu nóg, które wspinają się po schodach. Podniosłam się i wyjrzałam z pokoju, aby zobaczyć czy to ci, których oczekuje. Trafne były moje podejrzenia. Gestem ręki zaprosiłam ich do pokoju.

Marinette

Ten dom był piękny! Dominowała tu biel, niekiedy pojawiała się zieleń, żółć, czerwień, róż...
Wszystko było zadbane, solidne i dobrze wykonane. Sama dziewczyna również wyglądała na schludną.
Miała na sobie rozkloszowaną, blado-pomarańczową sukienkę, włosy w odcieniu orzecha, dobrze ułożone sięgały jej niemalże do połowy ud, a jej głowę zdobiła opaska.
Powitała nas przesympatycznym uśmiechem i zaleciła spocząć na łóżku, po czym sama zamknęła drzwi.

-To wy, co nie?

Zapytała nieco podejrzliwie i dokładnie się nam przyjrzała. Po chwili z plecaka Adriena wyleciała z piskiem cała szóstka Kwami i rzuciła się na małego lisa, który swoją drogą był bardzo wystraszony ich pomysłem. Wszyscy zwróciliśmy zdezorientowane spojrzenia na małe stworki.

-A więc to Wy. Miło mi poznać. Jestem Sonia

Uniosła wysoko kąciki ust. Wymieniliśmy jeszcze bardziej skołowane spojrzenia, po czym popatrzyliśmy na nową koleżankę.
Nathan wstał i ukłonił się jej, a ona delikatnie się zarumieniła.

-Nie jesteś "Volpina"?

Zapytał lekko zirytowany brakiem konkretnych odpowiedzi Adrien.

-To tylko pseudonim, który się mnie uczepił

Odparła z humorem i otuliła Nathana uroczym, niebiańskim wzrokiem. Na to chłopak chyba zapomniał jak się oddycha, bo oczy zaczęły mu drżeć, a policzki zrobiły się czerwone. Szturchnęłam żartobliwie Sue w żebro i obie spojrzałyśmy na siebie porozumiewawczo, po czym parsknęłyśmy cichym śmiechem i kontynuowałysmy obserwacje zamurowanej dwójki. Wpatrywali się w siebie jak zaczarowani i przez chwilę przypominali mi Alix i Kima, po mistrzostwach pływackich.
Alix i Kim... szkoła...przyjaciele...Alya...Nino
..

Alya i Nino!
Poderwałam się na równe nogi i zapewne z wyglądem wariatki zaczęłam się trząść. Zupełnie zapomniałam! Jak mogłam?! Zwłaszcza kiedy są w niebezpieczeństwie!
Adrien chwycił mnie w pasie z obawy, że zemdleję. Uspokoiłam oddech i przełknęłam ślinę, a potem złapałam za dłoń chłopaka, która nadal tkwiła na moim biodrze. Trzymałam ją tak, póki nie byłam zdolna czegokolwiek powiedzieć. Cała grupa obserwowała mnie wystraszona, ale posłałam im blady uśmiech i usiadłam razem z blondynem z powrotem na łóżko. Znaczy on na łóżko, a ja na jego kolanach.

-Przepraszam...ja.. po prostu coś sobie przypomniałam i... nie ważne...

Wytłumaczyłam, a Sonia pokiwała głową ze zrozumieniem, a następnie musnęła nieświadomie ręką dłoń Nathana, co dziwne pozostał on niewzruszony i w dalszym czasie nadal stali w tej pozycji jak gdyby nigdy nic.

-Dobrze... Ja wiem po co tu jesteście i chcę póki co wiedzieć właściwie tylko jedno...

Ciągnęła ciepłym tonem i odwróciła wzrok w lewą stronę, a konkretnie na twarz Morskowłosego.

-Hmm?

Mruknął z ciekawością Mike i oparł łokieć o kant łóżka. Dziewczyna uśmiechnęła się i odsunęła nieśmiało od nastolatka.

-Kiedy wyjeżdżamy?

Zapytała na jednym oddechu i podrapała swoje ramię, aby jakoś ukryć zdenerwowanie, podczas gdy Nathan chyba starał się czubkiem buta wywiercić dziurę w podłodzę.
Wzruszyłam ramionami i popatrzyłam raz na Sue, raz na Shawna, raz na Michaela i raz na Adriena, a potem na stojącą przede mną dwójkę.

-Jak najszybciej

Odpowiedziałam, a ona potaknęła.
Potem tylko wymieniliśmy się adresami i numerami, a następnie trochę się poznaliśmy. Od razu ją polubiłam. Miła, uczynna , do tego idealnie pasuje do Nathana.
Ja i Sue już sobie powiedziłyśmy co o nich myślimy, ale to nasza mała tajemnica....

Hej...
Dawno mnie nie było?
Nie tam.
Powoli czuje napływ weny...
Mam nadzieję, ze nie jest to chwilowe, bo jak wróci całkowicie to może jakiś maraton zrobię...
No nie wiem, a teraz pytania.

1.Sonia jest .... okey?
2.Nathan i Sonia pasują do siebie <3?
3.Gdzie się podział Josh? O.o
4. No i co będzie po powrocie do Paryża?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top