Rozdział Urazy cz.2

Nathan

Byłem z Shawnem na podwórku.
On siedział na trawie i z zamkniętymi oczami wsłuchiwał się w podmuchy wiatru. Ja bez zapału odbijałem piłkę od ściany. Nie wiedziałem co mamy robić i czy mu ufać. Żałowałem, że którykolwiek z nas mu uwierzył. Czułem się naiwny i oszukany.
Miraculum nie jest zabawką.
Dusza Shawna też nie.
My nie jesteśmy zabawkami, a on właśnie tak nas potraktował.
Bawił się nami dopóki było mu to na rękę, ale potem jak dziecku, znudziliśmy mu się. Czułem się jak desperant. Szukałem w nim całej winy, ale to ja jak idiota tak łatwo dałem mu wejść do mojego życia i stać się kimś ważnym dla mnie. Mogłem go zignorować i dalej funkcjonować i cieszyć się sportem, a potem zaakceptować przybycie Endou i Fabukiego, zostanie superherosami. Jednak byłem głupcem. Po prostu głupcem.
Nie nadaję się do tego.
Do niczego się nie nadaję.

Z całej siły oddałem strzał w ścianę i krzyknąłem. Po uderzeniu piłki i tym samym pozostawieniu na elewacji wgniecenia, upadłem na kolana i moje płuca próbowały zapanować nad narastającym tempem oddechu.
Shawn wystraszony moim stanem natychmiast pobiegł do mojej osoby.

-wszystko okey...?

Zapytał z troską i złapał mnie za ramię. Położyłem rękę na swoich kolanach i opanowałem drżące źrenice. Byłem przepełniony gniewem. Boję się takiego stanu. To do mnie nie podobne. Nigdy się tak nie zachowywałem.

Mimowolnie pokiwałem głową i otarłem jednym ruchem mój zwilzony podbródek. Zauważyłem niepokój w jego platynowych oczach.
Znamy się praktycznie całe życie...
Po jego wypadku i śmierci rodziny i Kevina... zamieszkał u mnie. Znaleźliśmy jedną pasję i język. Nierozłaczni kumple.
Bracia z przypadku
Przyjaciele z wyboru.
Shawn znów dał się ponieść Harmonii zimnego powiewu. Jego szalik falował na wietrze. Zacisnął delikatnie i powoli powieki, po czym rozłożył ręce, jakby chciał odlecieć.

-Po prostu zamknij oczy, Nathan...

Wyszeptał, a ja popatrzyłem na jego zadumane i skupione oblicze lekko zdziwiony, ale po chwili zdeterminowałem się i powtórzyłem jego ruchy. Chłodne powietrze przyjemnie otuliło moje rozgrzane ciało. Przez moment miałem wrażenie, jakbym pływał, a wiatr unosił mnie ponad troski tego świata.
Byłem wolny i dziki. Moje włosy nosił bezwiednie wiatr, co dodało mi poczucia bezinteresownosci i sielanki.
Shawn zdezydowanie wiedział jak mi pomóc. Przez chwilę zapomniałem o Michaelu i naszej umówionej rozmowie.

Marinette

Boję się nowych rzeczy, nowych ludzi. Co jeśli nie zechcą z nami współpracować ze względu na Mike'a?
Jeśli zdecydują się tu zostać?
Nie mogę im na to pozwolić.
Ich Miracula są dla nas czymś nowym, a najbardziej przerażające jest to co nam nieznane. Dlatego chce poznać sekret Żywiołów. Będę silniejsza i pokonam Władcę Ciem. Dla Mamy, Dla Taty, Dla Alyi, Dla Nino, Dla Adriena... dla całego świata.

Dochodziła umówiona pora, więc punktualnie zjawilismy się w parku w fazie transformacji. Michael wyglądał na bardzo spiętego. Widać, że nie jest do końca gotowy na tę rozmowę.
Adrien chodził w te i z powrotem,
Sue biła się z niewidzialnym przeciwnikiem, a ja bacznie obserwowałam otoczenie.
Po chwili z dachu jednego z budynków zeskoczyła dwójka chłopaków.
Ten wyższy miał na sobie błękitny kostium, podkreślający dobrze zbudowane ciało i wyćwiczone mięśnie. Twarz zasłaniała maska, która u góry kończyła się motywem fal.
Drugi ubrany był w śnieżnobialy, elastyczny strój, również uwydatniający mięśnie, a maska na końcach miała powyszywane śnieżynki.

Srebrnowłosy posłał nam krzywy uśmiech, a jego towarzysz podszedł bliżej mnie i wyprostował plecy.

-Aquarius. Żywioł Wody, a to Frost, jak się domyślasz, Powietrze

Przedstawił się krótko i wyciągnął ku mnie dłoń. Uścisnelam ją z poważną miną. Po wykonaniu tego rytuału zapanowała niezręczna cisza, którą co chwila przerywały mamrotania i szepty Frost'a. Wyglądał jakby z czymś wewnętrznie walczył. Co sekundę gwałtownie chwytał za puchowy szalik spoczywajacy na jego ramionach. Kosmyki szarych wlosow unosiły się na zmianę w górę i w dół, a wyraz twarzy z agresywnego w spokojny. Nie ukrywałam strachu, wyższy chłopak też. Podszedł do niego i położył ręce na ramionach, po czym pocieszył przyjaciela. Właściciel zimowego Miraculum posłał mu wdzięczne i spokojne spojrzenie.
Następnie wyjaśniłam razem z Susane wszystkie kwestie dotyczące projektu.
Ku naszemu zdziwieniu nie sprzeciwili się udziału, a wręcz przeciwnie. Bardzo chętnie obiecali aktywny udział i pomoc.

-To nasz Adres. Wpadnijcie po spakowaniu rzeczy

Podałam morskowłosemu kartkę, a ten ujął ją w dłoń i mocno zacisnał unosząc ją. Skupił spojrzenie na zwiniętej pięści i po chwili opuścił głowę, czemu towarzyszyło ciche westchniecie. Popatrzył na opanowanego już towarzysza, po czym odwrócił się do mnie.

-A co z Klubem Piłkarskim?

Zdziwiłam się jego pytaniem. Wręcz czułam się zażenowana i skołowana, a jednocześnie rozsmieszona. Po tym wszystkim pyta tylko o to?

-To chyba wiadome

Odparłam, a on kiwnął głową i powoli zaczął się wycofywać. Gdy mieli juz oboje wskakiwac na budynek, Frost odwrócił się w stronę Michaela i zgromił go dziwnym, płomiennym spojrzeniem.

Postanowiliśmy wrócić do domu i przyspieszyć wyjazd z USA.

Adrien

Szliśmy właśnie ulicą już jako normalne osoby, kiedy nagle wpatrując się w tenisówki zderzyłem się z kimś. Upadłem z impetem na chodnik i zmarszczyło czoło przez przenikliwy ból. Otworzyłem oczy.

-Josh?!

Moja oczy wytrzeszczyły się jednocześnie ze strachu i złości. Co on tu robił?!

Jego twarz wydawała się nieobecna.
Spojrzenie było zamglone, a policzki czerwone i zwilżone. Płakał.
Nie ma co do tego żadnych wątpliwości.

Po tym jak się podniosłem, pomoglem mu wstać. Chwycił rękę, ale potem otarł ją z niewykazywalnym obrzydzeniem, po czym schował ją z powrotem do kieszeni beżowych szortów. Marinette stała jak wryta z rękami splecionymi z przodu. Wpatrywała się w niego zaintrygowana i zatroskana.

-Wszystko dobrze...?

Wyszeptała i zbliżyła się do niego. On odwrócił głowę z bólem i odepchnął jej dłoń, ktora zamierzała w kierunku ramienia. Zacisnął powieki i podniósł wzrok na niebo. Uśmiechnął się blado w stronę Marinette, po czym puścił jej rękę i odszedł obojętnie. Ona stała zdziwiona jego zachowaniem i nie odwracała wzroku od jego osoby.
Co on tu robił?
Po co tu był?
Co się takiego stało?
Czy to nasza wina?
Co planuje?
Będąc cztery metry za nami zatrzymał się, jednak nie obrócił się w naszym kierunku.

-Niedługo naprawię wszystkie błędy

Rzucił tajemniczo, napiął mięśnie i podążył dalej naszą minioną trasą.
Coraz więcej sekretów i pytań oczekuje, az odnajdziemy na nie odpowiedz.

Z okazji, że Prolog i Pierwszy rozdział przekroczyły 1K wyświetleń, a całe ff 15K jest dziś (jutro? XD) ROZDZIAŁ.
Następny za 300 wyświetleń, 10 komentarzy i 30 gwiazdek C;

Co o tym sądzicie?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top