Rozdział Rozpoczynający Koniec

Dla Anaa1502 , Drozdzia , NataliaKosowska, Kuulkaa i Milka949

Szczerze mówiąc to mam zamiar chwilowo zawiesić tę opowieść.
Mnie i AniolPiekla zaatakował potwór zwany również okresem i mam cholerny zanik weny, ale zobaczę co da się zrobić. Tymczasem co? Proszę o komentarze i te pe :v

Sonia

Czy to w ogóle możliwe?!
Nie mogę w to uwierzyć.
Nie MOGĘ!
Ja. On.
Ja zasnęłam z nim w jednym łóżku!
O mój Boże! Przecież Ojciec jak się dowie to mnie zabije!
Och...
Ale te jego morskie, długie włosy, które zakrywają te jasną, zawsze pozytywną twarz...
Oczy... głębokie, szczere , wiecznie zadowolone.
Czy to możliwe, że się zakochałam?
W jeden dzień? To niepojęte i nieodpowiednie...
Nie umiem tego wytłumaczyć, ale na same jego słowa, ciepły uśmiech czuję się pełna życia, energii...
Po rozmowie z nim mam ochotę skakać do chmur, albo zwyczajnie sie do niego przytulić...
Dlaczego tak jest?
Czemu nie chce żeby odszedł?
Czemu chce go mieć zawsze przy sobie?
Wytłumaczy mi ktoś co się ze mną dzieje?

Obudziły mnie promienie słońca, wpadajace ukradkiem przez żaluzje w moim pokoju. Obok mnie, ułożony na boku, z rękami złożonymi przy sercu, leżał on. Jego gęsta, niebiesko-zielona grzywka zasłaniała prawie całą, rozluźnioną twarz. Uśmiechnęłam się na jego widok i delikatnie pochyliłam z myślą, aby znudzić go pocałunkiem, ale centymetr przed jego czołem skarciłam się w myślach za ten pomysł. Moje orzechowe włosy spłynęły po moim ramieniu i opadły na jego jego kark. Usiadłam z powrotem na materacu i beznamiętnie zaczęłam bawić się rogiem kołdry. Ja i Nathan zmieniliśmy ją wczoraj. Na tę z FC Barceloną. Po chwili z mojego Samsunga zaczęła grać melodyjka zwiastująca powiadomienie.
Zdziwiona nachyliłam się do szafki nocnej i uruchomiłam wyświetlacz
_________________________________________Samolot na 11.00! =)
_________________________________________

Wytrzeszczyłam oczy i uniosłam wzrok trochę wyżej, aby ustalić czy muszę panikować, czy też nie.

_________________________________________
                                                              9:57
_________________________________________

Odetchnęłam i runęłam z rozwartymi rękami na łóżko. Niestety zapomniałam, że nie spałam w nim dzisiaj sama i moja dłoń w skutek tego zderzyła się z jego policzkiem.
Zasłoniłam usta i trzymając włosy przy obojczyku, nachyliłam się, aby sprawdzić czy go nie obudziłam.
Przekrecil się na plecy i przyglądał mi się nieprzytomnie, po czym mruknął coś z ziewnięciem w tle.

-Dzięki za miłą pobudkę

Wywróciłam oczami i zarzuciłam z siebie kołdrę. Wstałam, podeszłam do toaletki i z szuflady wyciągnęłam szczotkę. Niestety moje włosy miały tendencję do tego, że kołtunią się w środku nocy, czego szczerze nienawidzę. Nathan podparł głowę o ręce i przyglądał się jak wykonuje moje rutynowe przygotowania do dnia. Zgromiłam go spojrzeniem.

-Też powinienes zacząć się przygotowywać, mój drogi

Powiedziałam z uśmiechem i znów obejrzałam się w stronę lustra.
On dmuchnął w grzywkę opadającą mu na czoło i sturlał się z łóżka prosto na włochaty, pomarańczowy dywan, po czym ponownie zamknął oczy i rozłożył się najwygodniej jak to było możliwe.

-Nathan...

Jęknęłam.
On bywał niemożliwy.
Spojrzał tępo w sufit i jedną rękę położył na klatce, a drugą na podłodze.

-Zazwyczaj wstaje dużo wcześniej...

Powiedział zachrypiałym głosem i przekrecil głowę w moją stronę. Popatrzyłam na niego. Nie do końca rozumiałam znaczenie i cel jego słów. Odłożyłam szczotkę i obróciłam się na taborecie, aby utrzymać kontakt wzrokowy.

-Co masz na myśli?

Zapytałam i oparłam łokieć o stolik.
On usiadł i oplótł ręce w około kolan, które przyciągnął do reszty ciała.

-Wiesz... z resztą to głupie.

Mruknął, jakby rozmawiał sam ze swoimi myślami. Podeszłam do niego i uklęknęłam obok.

-Idąc takim tokiem myślenia...

Westchnęłam i skarciłam go przyjaznym wzrokiem.

-Czułem się dzisiaj... bezpiecznie

Wyznał, a mi zabrakło jakichkolwiek sensownych słów. Dokładnie tak miałam tej nocy. Ciepło, spokój, ukojenie, melancholia...
Głównie ciepło, które na kilometr czułam od jego ciała. Sprawiał, że nie czułam zimna, nie czułam bólu. Stawałam się coraz silniejsza.
Nastała głucha cisza. Właściwie nie całkowicie, bo przerywały ją nasze głębokie oddechy i odgłosy budzącego się do życia Rzymu.
Minęło kilka minut.
Wstał.

-Powinienem wziąć prysznic i... czy...

Zaczął i podrapał się po karku.
Pokręciłam głową, aby wrócić do rzeczywistości.

-Tak, Jasne! Drzwi po lewej, ręczniki są w szafie

Pokierowałam i wzrokiem odprowadziłam go do łazienki.
Drzwi się zamknęły.
Ze zrezygnowaniem wtuliłam się w Włochaty dywan.
Usłyszałam stukot wody o brodzik i westchnęłam.
Naprawdę nie myślałam wtedy o niczym innym, jak wejście do tej cholernej toalety i patrzenie na niego.
BOŻE, CO SIĘ ZE MNĄ DZIEJE?!

30 minut później

Shawn

Nie mogłem zasnąć tej nocy. Bałem się, że Kevin może mi coś zrobić. Dotychczas miałem w pokoju mojego przyrodniego brata, ale wtedy? Co chwila otwierałem oczy, aby zobaczyć czy  przypadkiem nie pobiłem kogoś na ulicy.

Marinette, Adrien, Ja, Sue i Mike staliśmy już ze wszystkimi Bagażami w Lotniskowej kawiarence i czekaliśmy na brakujących członków naszej drużyny. Kwami niecierpliwie wierciły się w jednej z toreb. Francuzka specjalnie kupiła im taką, jaką mają małe Yorki, z siatką i w ogóle, ale nawet tam nie potrafią się zachować.

-Gdzie oni są?

Jęknęła Marinette, której zegarek wskazywał 10.40.
Adrien przytulił ją do siebie i zaczął kołysac w uścisku jak małe dziecko.
Ja chcę być doskonały.
Jak wtedy z moim bratem.
Tylko wtedy będę komukolwiek potrzebny.

-Beze mnie jesteś nikim

Usłyszałem szept Kevina w mojej głowie i poczułem energię rozchodząca się z mojego szalika. Zacisnalem na nim palce i starałem się powstrzymać łzy.
Jestem sam, w wielkim ciemnym pokoju. Siedzę skulony i czekam z nadzieją, że kiedyś pojawi się światło dla Shawna, a nie dla jego zmarłego brata.
Jednak nie mogę zapomnieć o moim celu.
Jak stać się doskonałym?
Nadal taki nie jestem mimo, że staram się go pozbyć z mojej duszy, wykorzenić. Chcę o nim pamiętać, ale nie chcę, aby zapomniano o mnie.
Tylko tyle.

-Wreszcie!

Westchnęła Sue i uściskiem powitała Nathana i Sonię.

Sue

Po czułym powitaniu i wymianie prowokacyjnych spojrzeń udaliśmy się do naszego prywatnego samolotu.
Jak zwykle usiadłam koło Marinette, ale tym razem po lewej stronie miałam jeszcze jedną towarzyszkę do rozmowy.
Shawn i Nathan usiedli w przeciwnym rzędzie, a Adrien i Michael za nimi.
Lot minął mi w bardzo przyjemnej atmosferze. Z Włoch do Francji nie jest daleko, dlatego po dwóch godzinach w samolocie z nieba widać już było Paryż. Chwila, Chwila.
Co się tam w ogóle dzieje?!

To póki co ostatni rozdział.
Komentarze   mile widziane =)
DOBRANOC!!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top