Rozdział inny niż inne

********
Adrien
******
Jakimś magicznym sposobem obudziłem się z twarzą przyklejoną do kawałka kartki. Podniosłem się i nieprzytomnym wzrokiem zmierzyłem swoj pokój. Plagg jeszcze spał a w powietrzu unosił się ten okropny zapach Camemberta. Westchnąłem głośno i mój policzek znów zderzył się ze stolikiem. Przymknąłem oczy i na oślep próbowałem znaleźć telefon. Gdy moja dłoń dotknęła urządzenia uruchomiłem wyświetlacz ,a moje zielone oczy wytrzeszczyły się w geście przerażenia. Poderwałem się z krzesła i potykając się o własne nogi biegałem po całym pokoju zbierając podręczniki, zeszyty i inne przyboru niezbędne mi w szkole. Plagg otworzył jedno oko i przez chwile obserwował moje pełne paniki poszukiwania szczęśliwego pióra, które dostałem od Marinette na 15 urodziny. Zależało mi na tym jak cholera... było wyjątkowe... sama je zrobiła i czułem, że umieściła w tym przedmiocie część swojej duszy. Specjalnie dla mnie.
-Gdzież to jest?!-
Krzyknąłem zaglądając pod łóżko a następnie zgromiłem moim spojrzeniem Kwami, które zdezorientowane obejrzało się za siebie.
-Co? Ja go nie zabrałem!-
Obronił się energicznie, kręcąc przecząco głową. Wyrzuciłem ręce do góry z bezradności. Akurat wtedy musiałem je zgubić! Zostało mi 10 minut do pierwszego dzwonka. Spuściłem smutno głowę i westchnąłem głośno.
-No trudno... Chodź Plagg... czas do szkoły...-
Powiedziałem zawiedziony i uniosłem koszulę, aby zrobić kryjówkę dla ,,serożercy".
Wybiegłem z domu mając torbę na ramieniu i w głowie wyklinając świat, że odebrał mi ulubiony przyrząd do pisania.
**********
Marinette
*********
Znowu zaspałam! Nie mogę w to uwierzyć! To jest jakiś chory żart... zostało mi dosłownie dziesięć minut do pierwszej lekcji a ja dopiero wyszłam z piekarni. Mój tata znów nie zwrócił na mnie żadnej uwagi... z resztą jak zwykle... całe dnie siedzi zamknięty w pokoju lub kuchni. Od czasu wypadku nie rozmawialiśmy ze sobą ani razu. To ostatnia osoba z rodziny jaka mi została ,a tak naprawdę to już ją tracę. Właściwie.... już jej nie ma. Biegłam ze łzami w oczach co chwila przymrużając oczy, by widzieć tor ruchu. W moim gardle palił się olbrzymi ogień, który utrudniał mi zaczerpnięcie tchu. Byłam już przy dziedzińcu, więc przyspieszyłam kroku, gdy nagle zderzyłam się z kimś głową. Odbiłam się od przeszkody i upadłam kilka metrów od miejsca karambolu. Moja przeszkoda zrobiła podobnie. Złapałam się za czoło i rozmasowałam obolałą skroń. Cały czas moje oczy były zamknięte, bo powoli zbierała się w nich znienawidzona przeze mnie ciecz.
-Tak Cię Przepraszam , Marinette!-
Powiedział i podał mi dłoń. Podniosłam powieki a mój wzrok natrafił na czułe, szmaragdowe oczy. Widząc je pierwszy raz tak blisko zatraciłam się w nich. Uklęknął i przysunął się bliżej mnie, a gdy owiał mnie jego płytki oddech moje nogi zmieniły się w dwie bezwładne kulki waty. W tej chwili cieszyłam się, że siedziałam, bo pewnie nie wytrzymałabym stojąc. Zauważywszy moje zamglone spojrzenie uśmiechnął się delikatnie i jego twarz przysunęła się do mojej. Dzieliły nas już tylko milimetry.
***********
Adrien
***********
Czas stanął dla mnie w miejscu. Nic się nie liczyło. Tylko ja i ona, tylko ona i ja. Nasze spojrzenia spotkały się , a ja czułem, że to przeznaczenie. Nigdy nie patrzyłem na nią tak jak w tamtym momencie. Wydawała mi się najbardziej uroczą i atrakcyjną dziewczyną na ziemi. Lekko przymknąłem oczy , a nasze czoła się dotknęły. Położyła ręce na moim karku i musnęła moje usta. Wpoiłem się w jej wargi a ona mocniej chwyciła moją koszulę nie zaprzestając pocałunku. Powoli podnosiliśmy się na nogi , ale nasze twarze nawet na moment nie oderwały się od siebie. Gdy wstaliśmy objąłem ją w pasie. Nie było to łapczywe i wyzywające, ale...  skromne, delikatne i... przyjemne. Nigdy żadna dziewczyna nie przyprawiła mnie o takie uczucie... inne zawsze chciały tylko pocałunku sławnego modela... a Marinette chciała pocałunku Adriena. Odkleiliśmy się od siebie. Ona trzymała chłodne dłonie na moim torsie a ja swoje umieściłem na jej biodrach. Patrzyliśmy na siebie jak zaczarowani. Zauroczyłem się tą dziewczyną. Wszystko to wyszło ze mnie, a nie z przymusu. Byłem wolny. Po chwilu w około nas usłyszeliśmy brawa. Mój wzrok przesunął się z jej twarzy na otaczający nas tłum uczniów. Zarumieniłem się jak nie wiem co, ale Marinette nie była gorsza. Stała w moich objęciach cała zesztywniała z głową przekreconą w tę samą stronę co ja. Uśmiechnąłem się speszony i podrapałem nerwowo po karku. Ona zasłoniła policzek dłonią i popatrzyła w kierunku ulicy. Wszyscy klaskali, piszczeli i spoglądali na nas z radością, podziwem i czystym szczęściem. Całe zamieszanie zwróciło uwagę naszej nauczycielki chemii, która zakończyła widowisko odsyłając uczniów do klas. Dołączyłem do nich, a po drodzę wpadłem na Nino... był cały promienny.
-Ho!Ho!Ho! Szalejesz Adrien!-
Zaśmiał się i poklepał mnie po plecach. Kąciki moich ust również były wysoko uniesione ku górze. Nie mogłem się powstrzymać, bo całe moje ciało było nabuzowane! Nigdy tak się nie zachowywałem...Totalna euforia! Obejrzałem się za siebie i z lekko zagubionym wzrokiem posłałem Marinette uroczy uśmiech.
********
Marinette
********
Boże! Byłam cała czerwona! Czułam to! Na mój pierwszy pocałunek gapiła się cała szkoła... co za chora sytuacja. Mój mózg nie nadążał przyswajać informacji. Jednocześnie czułam zaintrygowanie, euforię, podekscytowanie, zażenowanie, wstyd i radość. Wybuchowa mieszanka prowadzi do eksplozji... nie inaczej stało się ze mną. Piszczałam i skakałam z radości uwieszając się na ramieniu dumnej ze mnie Alyi. Szczerzyła do mnie zęby, a w jej oczach wirowały iskierki. Przytuliła mnie mocno i na chwile odcięła mi dopływ tlenu, przez co moja twarz przybrała jeszcze bardziej czerwonej barwy.
-Brawo, Marinette!!-
Krzyczała do mojego ucha nie przestając podskakiwać. Uśmiechnęłam się wstydliwie, ale w głebi siebie rozsadzała mnie czysta energia! Alya wreszcie uwolniła mnie z uścisku , dzięki czemu mogłam swobodnie oddychać. Przed moimi oczami pojawił się telefon, a w nim zdjęcie moje i Adriena... podczas tej... uroczej scenki. Gwałtownie "wyplułam powietrze" i złapałam się za brzuch, a ona tylko posłała mi kpiący uśmieszek i pociągnęła w stronę szkoły. Chemię można odchaczyć z dzisiejszego planu dnia, bo zastąpiłam ją pocałunkiem z klasowym przystojniakiem.
Weszłyśmy do klasy spóźnione. Minęło już kilka minut drugiej lekcji. Kroczyłam przez pomieszczenie z opuszczoną głową i cała uwaga skupiła się na mnie. Usłyszałam miliony szeptów i czułam się jak na szpilkach. Usiadłam z szatynką w
Ławce i schowałam moje oblicze w rękach kładąc się na ławce. Nawet nauczycielka zamiast zwrócić nam uwagę cicho chichotała trzymając kredę przy ustach.
-Co za żenada....-
Mruknęłam cicho do mojej towarzyszki, a ona na to poklepała mnie po karku i obdarowała szczerym uśmiechem.
Ten dzień skończył się szybko. Unikałam Adriena jak ognia, byłam zawstydzona i czułabym się nie zręcznie, gdybym była zmuszona porozmawiać z nim choćby przez kilka sekund. Po ostatnim dzwonku zebrałam rzeczy z ławki i z prędkością światła opuściłam budynek szkoły i wróciłam do domu.
********
Adrien
********
Muszę z nią pogadać, ale ze mną nie będzie chciała...
Coś czuję, że moją słodką, dzielną Marinette odwiedzi dzisiaj Czarny Kot....

Nie umiem opisywać pocałunków, okey? XD jakieś rady? Przyjmę z chęcią... xD Od razu poprawiajcie błędy i piszcie..  czego ode mnie oczekujecie? Więcej akcji, zagadek, miłości? Szczegółów o wypadku i śmierci Mamy Marinette? Odnalezienie pozostałych superbohaterow? Pokonanie Władcy Ciem?

Gwiazdka? Komentarz?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top