Rozdział Bezsilności
Shawn
Chciałbym być doskonały.
Ale czym jest doskonałość?
Powinna się składać na wszechwiedzę i wszechmoc...?
A może jej synonimem powinna być samowystarczalność?
Brak strachu?
Bezwzględność, Bezwarunkowość?
Niezależność?
Zawsze byłem obrońcą, a Kevin strzelał gole jako napastnik. Nasz duet był niepokonany, idealny, doskonały.
Nasz duet był doskonały...
Dąże do doskonałości.
Mimo jego śmierci czuje obecność brata w mojej duszy.
On jest we mnie i dzięki niemu umiem idealnie walczyć jako superbohater i grać w piłkę jako napastnik.
Bez niego będę nikim, ale
Z nim nie będę sobą.
Jednak muszę być doskonały.
Liczą na mnie.
Nie.
Oni liczą na Kevina
Bez niego nie byłbym nikomu potrzebny.
Nawet teraz słyszę głos w głowie, że sam nie dam rady, że jest mi niezbędny.
Prawdziwy Shawn Shirou znika.
Może ja nim nawet nie jestem?
Może ja jestem Kevinem?
A może jestem tylko czyjaś podświadomością?
Który z moich usposobien jest prawdziwie moim?
Kim ja jestem?!
Marinette
Wszystko idzie dobrze, jest ciężko, ale póki co dajemy radę.
Czemu zatem czuję narastający niepokój?
Dlaczego moje serce bije szybciej, a zmysły są coraz bardziej czujne?
Zadzwonił telefon.
Obojętnym ruchem sięgnęłam po przedmiot i włączyłam kamerkę.
Głowa strasznie mnie bolała.
Na ekranie pojawiła się Alya i Nino.
Byli wyraźne wystraszeni.
Przybliżyłam z ciekawościa smartfon do moich oczu.
-Alya? Co się stało?
Alya
Odkąd Biedronka i Kot wyjechali na misję w naszym mieście dzieje się wiele złych i podejrzanych rzeczy.
Po ulicach chodzą mężczyźni, szkoły są zamknięte, a naszych przyjaciół zabrano nie wiadomo gdzie. Ja i Nino ukrywamy się juz piąty dzień.
Na całe szczęście udało nam się zdobyć jakiś telefon.
-Marinette... ciszej... w Paryżu jest dziwnie. Szukają nas i chcą zabrać do reszty. Wracajcie jak najszybciej, okej? Potrzebujemy superbohaterow i..
Nie udało mi się skończyć, gdyż w telefonie padła bateria. Niebo nad Francuskim miastem zakochanych zrobiło się szare i co chwila rysowało się na nim blade światło błyskawic.
Grzmoty powoli doprowadzały mnie do istnego szaleństwa. Nino mocno chwycił mnie za rękę. Ukrywalismy się w jednym z Ciemnych zaułków i usiedliśmy za zbiornikiem na śmieci.
Po moich policzkach spłynęło kilka łez, a okulary upadły na ziemię.
Nino natychmiast otulił mnie ramieniem i przytulił. Oparłam głowę o jego obojczyk i pozwoliłam sobie na uwolnienie strachu w wiadomy sposób.
Pierwszy raz w życiu tak okropnie się bałam.
Moja psychika tego nie zniesie.
Czy to wojna?
Dlaczego się ukrywamy?
Czemu nas szukają?
Co zrobiliśmy?
Moje ciało drżało z zimna, a twarz bolała od ciągłego napięcia.
-Co teraz będzie...?
Wyszeptałam zachrypniętym głosem, nadal czując na plecach dłonie Nino.
-Nie wiem...
Odpowiedział cicho i mocniej przycisnął mnie do swojego ramienia.
Po chwili drzwi w ciemnej uliczce otworzyły się. Zamknęłam oczy.
-Chodźcie tu.. szybko!
Usłyszałam starszy głos. Nino bez chwili zawahania wziął mnie na ręce i wszedł do wskazanego mieszkania.
Powoli traciłam kontakt z rzeczywistością.
Obraz rozmazał się, a ja po prostu w świadomości chwilowego bezpieczeństwa zasnęłam.
Moje nozdrza otulił zapach zielonej herbaty.
Marinette
Nie mamy czasu na szukanie Miraculum Ognia i Ziemi.
Wyjeżdżamy do Włoch.
Natychmiast.
Zadzwoniłam już na lotnisko.
Najwcześniej jutro.
Cholera.
Nie mogę tak tu siedzieć, skoro wiem, że coś się dzieje!
Z Alyą i Nino!
Z całym Paryżem!
Chodziłam po całym pokoju od łazienki do wyjścia i tak w kółko, podczas gdy Sue medytowała i co chwila uchylała powiekę, zapewne aby sprawdzić czy z nerwów jeszcze nie wybuchłam. Musiałam porozmawiać z Adrienem, ale poszli z Michaelem po tych dwóch chłopaków. Nie znam jeszcze ich prawdziwych imion.
Jejku ja tak nie mogę! Boję się! A co jeśli coś im się stało?! Mam tu tak bezczynnie tkwić?! W takim momencie?! Ech... Bezsilność.
-Czym się tak denerwujesz, hmm?
Zapytała głębokim i pełnym głosem, po tym jak otworzyła oczy i zmieniła pozycję z siadu tureckiego na położenie się na plecach.
Westchęłam głośno i oparłam się o parapet na przeciwko niej.
Popatrzyłam tępo w sufit i dmuchnęłam w kosmyk opadajacy mi na brodę.
-Wiesz... Dziwne rzeczy dzieją się we Francji. Uważam, że musimy jechać do Rzymu, a potem prosto do Paryża.
Powiedziałam i zacisnęłam dłonie na parapecie. Ona wstała powolnie i podeszła do okna, obok mnie.
-Hmm... o chłopcy już wracają!
Zawołała i pomachała przez szybę.
Obejrzałam się za siebie i uśmiechnęłam do młodych mężczyzn.
Po chwili milczenia do naszej sypialni weszli Aquarius, Frost, Michael i Adrien. Wszyscy jakże uśmiechnięci i radośni... no prócz szarowłosego, który jak zwykle wbijał paznokcie w puchaty, biały szalik i trząsł się niepokojąco.
Mike wskazał dłonią na nowych kolegów. Wyższy ukłonił się z rękami pionowo przyłożonymi do talii.
Widać tę aurę wyrafinowania, ale miło mieć jakiegoś dżentelmena w tej szalonej grupie. Uśmiechnęłam się blado do Shawna, a on to odwzajemnił i uluźnił uścisk na szaliku.
-Nathan Swift, a to Shawn Shirou
Przedstawił się i pokazał na towarzysza.
-Marinette Dupain...
Poczułam ukłucie w sercu po wypowiedzeniu tego nazwiska.
-..Cheng, a to jest Susane Kimiko
Kiwnęłam głową w stronę czarnowłosej. Nathan posłał nam przyjazny uśmiech, a Shawn pomachał delikatnie ręką.
Jest tajemniczy, ale jednocześnie mnie intryguje. Będę się na pewno lepiej mu przyglądać. Wygląda na skromnego i spokojnego chłopaka.
Spojrzałam porozumiewawczo na blomdyna i przechodząc między innymi, chwyciłam go za rękaw koszuli i agresywnie wyciągnęłam spokoju, po czym ustawiłam pod ścianą. Zgromiłam go wzrokiem, a on wpatrywał się we mnie tak, jakbym miała go właśnie rozstrzelać.
Wywróciłam oczami i potrząsnęłam nim, po czym dyskretnie rozejrzałam się po granatowo beżowym korytarzu.
-Alya i Nino są w niebezpieczeństwie z reszta jak cały Paryż. Jutro wyjeżdżamy do Włoch. Musimy znaleźć się we Francji jak najszybciej. Ogień i Ziemia potem. Przyjaciele najpierw
Powiedziałam bardzo szybko, a on potrząsnął głową, jakby chciał wybudzić się z jakiegoś koszmarnego snu. Następnie popatrzył na mnie z niedowierzaniem i otworzył szeroko usta.
-N-N-Nino...?
Zapytał, po czym przełknął ślinę. Niepewnie pokiwałam głową, a on zamurowany przejechał plecamu po ścianie, po czym usiadł na ziemi z niezmiemnym wyrazem twarzy. Wiem, że się o niego martwi.
Byli jak bracia. Również przenoszę góry, aby usprawnić misję i wszystko przygotować na czas tylko po to by uratować Alyę. Uklęknęłam przy nim i dotknęłam jego drżącego ramienia.
Na pewno wszystko będzie dobrze.
Josh
Usłyszawszy ich rozmowę, mogłem tylko pogratulować samemu sobie.
Wszystko szło nieprzyzwoicie idealnie.
Z rękami w kieszeni i chytrym uśmiechem wyszedłem z ich hotelu, po czym spojrzałem w piękne, pogodne niebo.
-Już niedługo będziesz znowu ze mną, Ash..
I powędrowałem na lotnisko.
Ooł noł..!
Snujecie jakies teorie? =#
Ja trzymam buzie na kłodkę
I... koniec szantaży!
Tym razem to nie Prima Aprilis =*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top