Rozdział Zawiści
Ostrzegam wszystkich czytelników i z góry zapowiadam, że rozdział zaweira kilka bluźnierstw, ale nie rezygnujcie z gwiadkowania , Miśki :-*
********
Adrien
*********
Rozmawiałem z nią naprawdę długo. Nie zwróciłem uwagi , gdy płynęły minuty, które po sekundzie stawały się godzinami. Ona jest wyjątkową i jedyną osobą która wie jak ja się czuje. Marinette rozumie jak to jest, gdy nie ma się rodziny, kiedy jest się samemu. Słuchałem ją, a ona mnie. Dogadywaliśmy się bez słów, a raczej ona i Czarny Kot. Po tym co wydarzyło się pod szkołą unikała mnie... i w sumie jej się nie dziwie.. głupio tak całować się na oczach całej szkoły.. nie tylko ona czuła się skrępowana. Dziś spałem pięć godzin... moje oczy nie chcą się otworzyć! RA-TU-NKU! W życiu nie spędziłem z kimś czasu siedząc do 2.00 nad ranem. Wstałem, a moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Właściwie nawet ich nie podnosiłem, tylko ocierałem je o podłogę. Plagg co chwila krzyczał mi do ucha.
-20 minut! Chwilę później 15 minut! A potem 10 minut!-
Zebrałem się i razem z Nathalie ustaliliśmy w limuzynie plan dnia. Dziś był taki jeden wyjątkowy i nadzwyczajny dzień w którym to JA (!) Wybierałem co chcę robić! Po lekcjach umówilem się z Nino , a następnie w planach miałem odwiedzenie ojca Marinette. Obiecałem, że jej pomogę i nie mam zamiaru z tego rezygnować, ale otwarcie przyznam, ze dziwnie sie czułem w świadomości, ze będe pouczać dorosłego.
Wysiadłem z samochodu żegnając się krótko z asystentką ojca i moim ochroniarzem i na dziedzińcu usłyszałem coś.. czego nigdy bym się nie spodziewał...
No hej! Gwiazdka i komentarz dla zachęty? Wiem, ze macie mnie za głupiego Polsata, ale (nie) zdziwie Was! To nie koniec xD
Chwilę wcześniej...
***
Marinette
***
Z olimpijskim spokojem przemierzałam codzienny dystans jaki dzielił mnie od szkoły. Pogoda nie była zachwycająca, a jak już odniosłam się do mitologii greckiej to powiem wam, że Zeus jest rozgniewany. Niebo było pochmurne, wiatr wiał mi w plecy, przez co prędkość mojego chodu się zwiększyła. Stałam już centralnie przed schodami prowadzącymi na dziedziniec służący nam także jako boisko, gdy nagle przede mną stanęła umalowana blond lalunia razem ze swoją przyjaciółka. Założyła ręce na ramieniu i posłała mi pełne kpiny spojrzenie.
-Odwal się od Adriena, złotko-
Rozkazała i na jej wytapetowaną twarz wypełz ohydny uśmieszek. Moja zaś nabrała irytacji i zawzięcia. Nie miałam zamiaru słuchać się tej pustej w środku nastolatki, która pozbawiona była ludzkich uczuć.
-Bo niby co mi zrobisz? Chyba mam prawo całować się z kim chcę-
Wypomniałam jej wczorajsze zajście, na co ona natychmiast zrobiła się purpurowa.
-Chyba zaraz się porzygam. Serio musisz się z tym aż tak obnosić?-
Zapytała lekko ironicznie i rozluzniła mięśnie co sprawiło, że teraz jej postura była bardzo zgarbiona.
-Przepraszam.. masz coś do mnie..?-
W środku mnie gotowała się złość, oburzenie i agresja, co razem tworzy u mnie mieszankę wybuchową. Moje czoło zmarszczyłam, a brew uniosłam z dezaprobatą. Chloe tupnęła nogą jak mała dziewczynka i zwinęła dłonie w pięści. Jej twarz wykrzywiła się w grymasie.
-Jeśli myślisz, że jesteś warta takiego chłopaka jak Adrien to....-Zaczęła.
-Przynajmniej myślę. Średnia 5.0. Wspomnij to sobie, jak będziesz dupą szukać pracy, suko.-
Obrzuciłam ją cięta ripostą, na co jej usta szeroko się otworzyły. Kto by pomyślał, że taka cicha myszka jak ja może zgasić klasową zołzę.
-Na co komu oceny skoro potrafi wykorzystać urok osobisty?-
Nie pozostawała mi dłużna, a jej system wartości przyprawiał mnie o obrzydzenie.
-Proszę cię..-
Jęknęłam głośno, łkając w duchu nad jej głupotą.
-Ty tym swoim chudym tyłkiem nawet czerstwej buły byś nie ugrała.-
Zaśmiała się spoglądając na mnie z poniżeniem. Myśli, że wygrała? Biedna.
-Serio?Myślisz, że tym mnie obrazisz?-
-Sama się pogrążasz, Marinette, jeśli sądzisz, że Adrien jest w tobie zakochany. Nie zniżył by się do Twojego poziomu.-
-Dobre! Ha, Ha! Nawet jakbym upadła poniżej krawężnika to ta twoja wysmarowana fluidem buźka nie dorastałaby mi do pięt.-
Tak, wiem. Jestem mistrzynią w wygrywaniu kłótni, ale to zasługa jedenastu lat wspólnej klasy z tą wredną arystokratką. W tym samym momencie między nami stanęła przyczyna sprzeczki. Spoglądał to na mnie to na Chloe, a jego dłonie odepchnęły nas lekko od siebie. Teraz dzieliły nas dwa metry.
-Co wy wyprawiacie?-
Zapytał zdziwiony całą sytuacją. Nie odrywał od mojej czerwonej z agresji twarzy swych zielonych oczu. Blondynka burknęła, zatrzepotała czarnymi i pozlepianymi od tuszu rzęsami i odeszła. W jej ślady podążyła Sabrina.
Milczałam przygryzając policzek od środka. Skrzyżowałam ręce i próbowałam ominąć jego szmaragdowe tęczówki.
Złapał mnie za dłoń i lekko pogłaskał ją opuszkami palców.
-Przecież wiesz, że ona nie jest warta nerwów.-
Powiedział kiwając głową w stronę w którą poszły dziewczyny. Ja zaś swoją opuściłam z wyrzutem.
-Masz rację... Dałam się jej sprowokować..-
Odparłam ze skruchą. On podszedł do mnie powoli i nasze usta momentalnie się ze sobą zetknęły w delikatnym i skromnym pocałunku.
-To już drugi raz!-
Zaśmiałam się promiennie i uszczypnęłam jego mały, jasny, prosty nos. On również się uśmiechnął, ale myślami zniknął gdzieś po tym jak to zrobiłam. Popatrzyłam na niego przestraszona i zdziwiona.
-Adrien...?-
Pomachałam mu ręką przed oczami.
****
Adrien
****
Biedronka..
I oto koniec! (ROZDZIAŁU RZECZ JASNA). Tak, wiem i przepraszam za przekleństwa, ale nastolatki, hormony itp itd xD sami tak macie, a to ff jest pisane na luzie i jak najprawdziwiej xD
Gwiazdka? Komentarz? C;
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top