Rozdział Bez Nazwy

Marinette

Obudziłam się przed budzikiem.
Była 6.53, co oznaczało, że mam jeszcze trochę czasu, aby przygotować
chłopców. Sue w swojej piżamie ze Snoopym szła za mną zgarbiona, prawie leżąc na ziemi. Drzwi do pokoju Shawna i Nathana były otwarte. Nie powiem, że nie byłam zdziwiona, gdyż było by to karygodne kłamstwo. Zajrzałysmy, a oni w najlepsze leżeli sobie rozbudzeni na łóżkach. Walizki były ułożone pod ścianą, pościel nienagannie zaścielona, pokój wywietrzony, aż przyjemnie się oddychało, więc zaczerpnęłam dużo powietrza oraz z dumą i podziwem rozejrzałam się po ich sypialni. Sue była tak samo zaskoczona. Brodę oparła na moim ramieniu i z otwartą buzią wpatrywała się w nienaganny porządek i ład.

-Chcecie czegoś?

Zapytał kulturalnie szarowłosy i zamrugał powiekami. Uśmiechnełyśmy się głupawo.

-Nie nic, nic. Chcialysmy was obudzić, ale widzę, że nie potrzebujecie

Powiedziałam i rękami wypchnęłam delikatnie Sue z pokoju. Zamknęłam piętą drzwi, po czym otarlam z ulgą czoło. To teraz ta trudniejsza część...
Uchyliłam wejście do pomieszczenia w którym spali Adrien i Michael.
Było totalnym przeciwieństwem poprzedniego. Pościel w połowie leżała wygnieciona na ziemi, wieszak ledwo wytrzymywał ciężar tysiąca koszulek, a pachniało tam tak, jak w fabryce męskich perfum.
Sue na palcach weszła za mną i skierowała się w stronę łóżka czarnowłosego, a ja tymczasem uklęknęłam przy blodnynie i odgarnęlam mu jasne kosmyki z twarzy.

-Adrien... pora wstać...

Wyszeptałam słodkim głosem.
On mruknął coś przez sen i nałożył kołdrę na głowę. Wywróciłam oczami i zdjęłam mu posciel, po czym nachyliłam się tak, że nasze nosy ocierały się o siebie. Uchylił delikatnie i powoli powieki, ale po chwili znów je zamknął. Lekko uniosłam dłonią jego podbródek i musnęłam moje usta o jego. Otworzył oczy, tym razem wyraźniej i usiadł na łóżku. Sue poszła w inną Stronę i zrzuciła Mike'a z materaca, po czym z uniesioną głową wyszła.

-za 20 minut wyjeżdżamy

Rzuciłam, kiedy opuszczałam progi ich sypialni.
A tak w ogóle, wiecie gdzie kupić tabliczkę z napisem "Uwaga, Agresywna Japonka"?

Michael

Filozofem nie jestem, ale nie budzi się ludzi zarzucając ich z łóżka! Po prostu nie!

Nathan

Czy lubię  te dziewczyny? Powiem tak: nic do nich nie mam. Marinette wydaję się być inteligentna, a Susane sympatyczna i lojalna, a wszystkie z tych cech sobie cenie. Nie mogę jednak całkiem stwierdzić czy je lubię czy nie, gdyż dopiero co je poznałem.
Sam nie jestem idealny i nie przeszkadza mi to. Człowiek bez wad to nie człowiek i tego będę się trzymać.

°°°°

Znaleźliśmy się na lotnisku. Dziewczyny uwieszone na ramionach chłopaków, a ja i Shawn z trobami na plecach z tyłu. Nie ukrywam, że cały czas jestem na niego zły i to cholernie.
Czemu ta Sue nie widzi jaki z Mike'a jest idiota?  Żal mi jej...
Wsiedliśmy do samolotu i zajęliśmy miejsca.
Pech chciał, że dostałem siedzenie obok Pana Idioty, dziewczyny po przeciwnej stronie, Shawn i Adrien za nami.
Boże! Grzeczny byłem, więc ja się pytam ZA CO?
Oparlem się głową o okno, plecami do niego i nieprzytomnie wpatrywałem się w malejące budynki i rosnące chmury. Mike próbował się ze mną porozumieć, za pomocą westchnień, ale odpowiadałem mu warknięciami lub chrząknięciami.

-Nathan, błagam stary...

-Tylko.kurwa. nie. Stary

-Nathan. Porozmawiajmy, wybacz mi. Wiem to był błąd.. i ... przepraszam...

Powiedział łamiącym się głosem, a ja nadal tkwiłem w tej samej pozycji.
W środku na prawdę mu wybaczyłem, ale nie potrafiłem tak zwyczajnie tego zaakceptować.
Nie mogłem, ze względu na to co zrobił. Niech jeszcze się trochę pomęczy, a będzie to dobra nauczka.
Westchnął głośno i ze zrezygnowaniem opuścił głowę. Kątem oka posłałem mu moje wrażliwe spojrzenie, ale szybko znów wlepiłem je w beżową ścianę i mrugnąłem, aby pozbyć się płynu napływającego mi przez kanaliki.
Po chwili samolot zaczął się gwałtownie trząść. Moja głowa dotychczas oparta o ścianę została odrzucona pod wpływem wibracji. Swoją drogą nabiłem sobie niezłego siniaka. Jednak wtedy się tym nie przejmowałem. Pokład nie był stabilny, kiedy wstałem to ledwo trzymałem się na nogach mimo, że asekurowały mnie fotele.

-Co się tam dzieje?

Krzyknąłem w stronę pilota, Lecz nie jestem pewien czy usłyszał, bo Marinette i Sue trzymały się w objęciach i piszczały z zamkniętymi oczami. Ja zacisnąłem kurczowo palce na rogach oddzielajacych nas od sterowni i zacząłem bić w drzwi.

-Co się tam dzieje?!

Powtórzyłem, a pilot złapał za mikrofon znajdujący się na górnej szafce i po chwili po pomieszczeniu dało się słyszeć jeszcze cieńszy głos, niz ten który wydawały dziewczyny.

-Wszystko pod kontrolą, za chwilę lądujemy

Oznajmił niebywale obojętnie i spokojnie. Otworzyłem usta ze zdziwienia, a moje brwi wskazywały tylko na jedno uczucie-oburzenie.
Co za niewykwalifikowany facet!
Zły udałem się ostrożnie na swoje miejsce i zapiąłem pasy, a następnie spojrzałem zirytowany przez okno.
Ukształtowanie terenu było coraz lepiej widoczne, tak samo jak budowle. Zobaczyłem ogromne lotnisko i po sekundzie w moim brzuchu zaczęło latać tysiące motylkow, które łaskotały moje wnętrzności naprawdę nieprzyjemnie. Znikąd wziął się wiatr, który przyniósł moje włosy na dalszy plan. Serce waliło jak szalone, a tęczówki zniknęły pod osłoną źrenic. Wstrzymałem oddech i...
Wylądowaliśmy. Rozluźniłem się i uspokoiłem. Cholera. Nienawidzę samolotów.

Sue

Potem udaliśmy się prosto do hotelu.
Doszłam do wniosku, że jestem idealną Ślizgonką, bo jestem sprytna i przebiegła...
Ale jestem też krearywna.. jak Krukoni...
I sprawiedliwa i wierna....
Eee! Walić to! Jestem Niezgodna!
Moment, chwila, chwila...
Nie ten fandom, heh.
Wracając. Od razu po położeniu walizek ten bezlitosny potwór Marinette kazała nam iść i szukać właściciela Miraculum Lisa.
O nie, nie, nie.
Ja się stąd nie ruszam. Dość wrażeń na dziś.
Wyskoczyłam na łóżko, położyłam się na brzuchu, po czym wtuliłam głowę w czerwoną poduszkę , a ręce znalazły swoje miejsce na wysokości moich ramion. Zamknęłam oczy i westchnęłam z przyjemności, ale nie było mi dane wypoczywać zbyt długo, bo po chwili ktoś mocno chwycił za moje kostki i ściągnął na ziemię, przez co z ogromną siłą uderzyłam łokciami o ziemię. Jęknęłam z bok i i złapałam się nogi łóżka, a Marinette wywróciła oczami i mocniej pociągnęła mną w stronę drzwi. Pod wpływem tego, przez chwilę mój brzuch i nogi były w powietrzu, ale skóra powoli zaczynała okropnie szczypać, przez ocieranie o wykładzinę. Po długiej walce puściłam się mojej "pomocnej dłoni" (a raczej nogi) i obie z wielką szybkością poleciałysmy do tyłu. Marinette upadła na tyłek, a potem ja na jej brzuch. Zgromiła mnie spojrzeniem,  ja uśmiechnęłam się głupawo. Następnie całe obolałe zabrałyśmy całą ekipę, która była tym pomysłem równie podekscytowana jak ja (Tak, sarkazm...) i udaliśmy się na poszukiwania lisa.

Josh

Widziałem jak wychodzili z Hotelu...
Wszystko idzie bardzo prosto.
Mój plan zadziała szybciej niż się spodziewałem.
Idealnie.
.
.
.
.
.

.
Wiem, że ten rozdział jest do dupy, ale ja naprawdę straciłam wene.. nic. Medytacja, czytanie książek, fan fiction, oglądanie anime ... nic mi nie pomogło!
Dlatego teraz będzie się to pojawiać rzadziej, a ten rozdzialik jest wykrzesany ostatkiem moich sił.
Tak wiem tragedia

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top