Rozdział siódmy

Próbowałem przekonać szofera prośbą i groźbą, żeby mnie wypuścił, ale okazał się nieugięty. Po męczącej batalii usiadłem w końcu naburmuszony na swoim miejscu. Nie rozumiałem dlaczego Chloe mnie zostawiła. Przecież nic nie zrobiłem. Wprawdzie zawsze traktowała mnie z pewną pogardą czy irytacją ( nie licząc kilku wyjątków), ale nigdy nie aż tak bardzo. Martwiłem się kiedy dłuższy czas nie wracała. Wlepiałem się na zakręt za którym zniknęła z wielką uwagą. Serce prawie mi stanęło gdy zobaczyłem jak jakaś grupka mocno podejrzanych typków niesie kogoś z workiem na głowie. Najwyraźniej wydawali się mocno zaskoczeni widokiem limuzyny. Przyśpieszyli, a mi mignął przed oczami wzór ubrania ofiary. Nie miałem już wątpliwości kim ona jest. Chloe.

-Porwali ją! Musi mnie pan wypuścić!- wrzasnąłem na kierowcę, szarpiąc go za ramię.

-Nic nie wskórasz, jest ich za dużo. - powiedział smutno- Zostawmy to policji. Zaraz do nich zadzwonię.- już sięgał po telefon do kieszeni uniformu, ale wyrwałem mu go i odrzuciłem do tyłu.

-Może być już za późno! Muszę coś zrobić!-krzyczałem. Panika coraz bardziej narastała, kiedy zobaczyłem jak gangsterzy całą zgrają ładują się do ciemnego auta przed nami, razem z córką burmistrza. Cudem powstrzymałem się od wybici okna i wyprucia im wszystkim flaków, gdy zobaczyłem jak rzucają blondynkę brutalnie na ziemię.

-Jesteś w stanie się tak dla niej poświęcić? Przecież potraktował cię jak śmiecia. To straszna zołza, nie ma co tracić sił. Światu będzie bez niej lepiej.-miałem ochotę rozszarpać go gołymi rękami, za to co powiedział. Jednak staruszek nawet się nie wzdrygnął pod moim morderczym wzrokiem.

-ZAMKNIJ SIĘ!- nigdy wcześniej nie byłem tak agresywny jak w tamtym momencie- Nic o niej nie wiesz, więc zamknij ryj zanim coś co zrobię. Masz natychmiast otworzyć te durne drzwi! - nerwy mi puściły, przyznaję. Myślałem, że szofer będzie oburzony, ale zamiast tego spojrzał na mnie z uznaniem.

-W takim razie może ci się to przydać. - rzucił w moim kierunku jakiś przedmiot. Dzięki dobremu refleksowi jakoś go złapałem. Oczy mi prawie wyszły z orbit, gdy spostrzegłem co to takiego. Szkatułka. Identyczna jak ta, w której Chloe znalazła grzebyk. Czyżby...?

Otworzyłem pudełko. Oślepiło mnie białe światło.

-Zegarek?- zapytałem, zaskoczony. W środku był wcześniej wspomniany przedmiot, cały biały z czarnymi wskazówkami oraz metalowym zapięciem.

-Jak widać. - usłyszałem przyjazny głos tuż nad uchem. Uniosłem wzrok. Kwami. Nie było co do tego wątpliwości. Wyglądało jak mały królik, biały w czarne łaty, z błękitnymi oczami - Nazywam się Iggy, a...

-Co mam powiedzieć żeby się przemienić?!- zwierzątko wydawało się z lekka zaskoczone, zwłaszcza, że zapinałem już na ręce zegarek.

-Ale najpierw....- zaczęło nieśmiało, widząc moją złość.

-Wiem wszystko, jednak teraz koniecznie muszę się transformować, rozumiesz?!- przerażony Iggy skinął główką. Kątek oka patrzyłem jak samochód z Chloe odjeżdża. Denerwowałem się coraz bardziej.

-Iggy, kicaj. - odparło, jakby zrezygnowane. Powtórzyłem sekwencję i po chwili  miałem na sobie lateksowy strój super bohatera. Jednak bardziej niż ubranie moją uwagę skupiły poczucie nowej siły, wyostrzone zmysły, odwaga, jakiej wcześniej nie znałem i wiele innych heroicznych uczuć, które nie sposób opisać oraz uwieszona u pasa broń. Ręce aż mnie świerzbiły, by ją wypróbować na tych porywaczach. Usłyszałem ciche kliknięcie, po czym poznałem, że szofer o chińskich rysach w końcu odblokował drzwi. Natychmiast rzuciłem się w  ich kierunku, jednak zatrzymał mnie głos niskiego staruszka, siedzącego za kierownicą:

-Czekaj. Twoja specjalna umiejętność to Skoczne Uderzenie, zapamiętaj. - skinąłem głową- Powodzenia. - ledwo to powiedział, a już goniłem ile sił w (niesamowicie wytrzymałych) nogach. A raczej skakałem i to na sporą odległość z zawrotną prędkością. Nie minęło kilka sekund,a  już znalazłem się obok pędzącego sto kilkadziesiąt kilometrów na godzinę auta. Kierowca, który na chwilę spojrzał przez okno prawie rozbił pojazd, kiedy mnie zobaczył.  Normalnie rozbawiłaby mnie taka reakcja, jednak teraz miałem w głowie tylko pannę Bourgeois. 

Nie zastanawiając się wiele sięgnąłem po swoją broń: czarne nunczako. Od razu wiedziałem jak go używać, chociaż nigdy wcześniej nie miałem takiego sprzętu w rękach. Zamachnął się, broń uderzyła w okno, roztrzaskując ja na miliony kawałków. Zraniony odłamkami facet, trzymający kierownicę, skręcił gwałtownie. Ne pozostałem w tyle. Już wcześniej miałem niezły refleks, ale teraz wzrósł on dziesięciokrotnie. Kiedy spanikowany porywacz próbował zapanować nad kręcącym kółka autem otworzyłem drzwi, wywlokłem go na zewnątrz i wcisnąłem hamulce. Czarny jeep zaczął się przechylać w bok. Ze środka dobiegły mnie krzyki, jeden niezwykle wysoki, przebijający się nad resztę. Jedną ręką trzymając łysolca oraz nunczako, a drugą chwyciłem za metalowy dach i postawiłem pojazd na oponach. Ludzie, ile te Miracula dają poweru!

-Kim...kim ty jesteś?- jąkał się przerażony facet, nadal zwisając na koszulce, którą ściskałem w palcach. W pierwszej chwili chciałem powiedzieć "Królikiem", ale zdałem sobie sprawę jak to śmiesznie brzmi. Niby wszyscy dotychczasowi bohaterowie nazywali się zwyczajnie: Biedronka, Czarny Kot, Lisica, Pszczoła itp. , ale mój pseudonim musiał być bardziej...poważny.

-Jestem Conejo. - wybrałem to ze względu na hiszpańskie pochodzenie mojego ojca. Brzmiało lepiej niż królik i zdecydowanie bardziej mi się podobało. Należało też dodać, że mężczyznę niezwykle przeraziła ta nazwa, z czego można wywnioskować, że niezbyt znał się na językach obcych. Odrzuciłem go na bok, w kierunku kontenera ze śmieciami, uznając, że nie będzie mi już wchodził w paradę. Skierowałem kroki ku tylnym drzwiom jeepa. Otworzyłem je na całą szerokość, szybkim ruchem. Tak jak się spodziewałem: porywacze nie przewidzieli takiego obrotu spraw, więc siedzieli jak wmurowani na swoich popranych tyłkach. Jednak to nie oni mnie interesowali, a dziewczyna, którą skrywali za plecami: w białych spodniach, żółtej kurtce i bluzce w paski.

-Oddajcie mi señora. *- zażądałem, ostrzegawczo machając nunczako. Nie wiedziałem czemu pod maską przestawiłem się na hiszpański, ale nie przeszkadzało mi to za bardzo. Mężczyźni patrzyli na mnie wielkimi jak talerze oczami. Nagle któryś wybuchnął śmiechem, a za nim poszła reszta. na początku nie rozumiałem dlaczego, jednak uznałem, że musi to być za sprawą mojego kostiumu. Wkurzyło mnie to. Ośmieleni kolesie wstali i, robiąc groźne miny, zaczęli iść w moim kierunku.

-Okej, a solicitud. ** - z tymi słowami zamachnąłem się bronią, uderzając w najbliższych przeciwników. Kiedy tylko poczuli na twarzach bolesne uderzenia cofnęli się do tyłu.

-Espalda!***- krzyknąłem. Prawdopodobnie nie zrozumieli co mówię, ale rozstąpili się kiedy tylko zrobiłem pierwszy krok, patrząc z przerażeniem na dwa czarne kije połączone łańcuchem, którego odcisk kilku już miało na czołach. Podszedłem do siedzącej w kącie nastolatki. Lekko dygotała, pewnie ze strachu. Już chciałem ją stamtąd zabrać, gdy usłyszałem za plecami odgłos wystrzału. Błyskawicznie się odwróciłem. Jak w zwolnionym tempie widziałem mknące mi na spotkanie pięć kul. Zadziałałem błyskawicznie. Nunczako śmigało jak szalone, odbijając jedną po drugiej, a ja po raz kolejny uznałem, że Miraculum jest czymś naprawdę niesamowitym.

Gangsterzy natychmiast rzucili się na podłogę, byle uniknąć pocisków. Korzystając z chwili zerwałem Chloe worek z głowy, po czym podniosłem ją do góry i wyszedłem z auta, odprowadzany pełnymi podziwu spojrzeniami złoczyńców. Z daleka słyszałem syreny policyjne. Pewnie szofer zadzwonił na policję.

-Damien?- zapytała zszokowana blondynka, kiedy sadzałem ją na fotelu w limuzynie.

-We własnej osobie.- uśmiechnąłem się- Po czym poznałaś?

-Nigdy nie słyszałam tak kiepskiego hiszpańskiego akcentu.- nie przejąłem się tym za bardzo.  Wystarczyło mi tylko, że była bezpieczna.

CDN

* mi lady, lub moja dama

**na życzenie

***do tyłu

Tłumaczenia mogą nie być precyzyjne, bo brałam je z tłumacza google, a wiecie jak to z nim jest.

Ktoś spodziewał się takiego obrotu spraw? Bo już od dawna planowałam dać Damienowi Miraculum, zresztą nie tylko jemu. Uwaga: dam dedyk osobie która pierwsza rozszyfruje co znaczy słowo:conejo. Nie jest to trudne, więc liczy się szybkość. Gwiazdkami też nie pogardzę. Tak swoją drogą, co myślicie o Damienie jako super bohaterze?

Hola!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top