Rozdział 7

 Luka wyszedł już o osiemnastej, a ona czekała na dziewczyny od czterdziestu minut. W końcu pierwsza weszła Chloe, a po niej była Alya. Dziewczyny wyściskały się i usiadły w salonie, gdzie Marinette zaczęła w kółko chodzić, spoglądając w panice na zegarek. Za dziesięć minut miała być Kagami z testem, a ona jeszcze musi skrócić sytuacje swoim przyjaciółkom.

- Okej.- Zaczęła.- Chyba mam... nie mam... nie wiem czy to byłby problem, gdyby okazało się, że jest.- Dokończyła, łapiąc się za włosy. Blondynka, wymieniła się spojrzeniem z szatynką.

- Hej, oddychaj i wyjaśnij powoli. Po kolei.- Powiedziała mulatka, a Mari kiwnęła głową.

- Więc ostatnio mam nadwrażliwy węch, odpycha mnie od potraw, które zazwyczaj lubiłam przez to, bo pachną zbyt intensywnie. Mam wahania humorów, wiele rzeczy mnie irytuje i w ogóle... - Zaczęła.

- Wyolbrzymiasz, okres.- Mruknęła Chloe.

- Nie mam go.- Jęknęła ciemnowłosa, szarpiąc swoją koszulkę.- Spóźnia się trzeci dzień, a jest za to jakiś dziwny...

- Nie kończ.- Przerwała Alya.- Może to stres?- Zapytała.

- Nie wiem, znasz mój okres, jest jak w szwajcarskim zegarku.- Powiedziała. - Kagami kupuje mi test.

- Wiesz, że kupi ci najlepszy i najdroższy oraz nie będzie chciała, abyś oddała jej hajs, bo nadal jej głupio za bal? Jesteś sprytna.- Stwierdziła blondynka, wskazując w nią pilnikiem.

- Też, ale chce jej dać szansę. Każdy zasługuje na wybaczenie. - Zobaczyła jak Alya się zamyśla, ale od razu potrząsa głową.

- Nie każdy.- Mruknęła mulatka.- Ale wracając do tematu. Co jeśli wyjdzie pozytywny?

- Umrę.- Powiedziała pewnie ciemnowłosa. Chloe tak mocno przejechała sobie po paznokciu, że go złamała, a brązowooka zaniemówiła.

- Odjebało jej.- Mruknęła Alya.- W końcu jebnęło jej na głowę.- Dodała.

- Wiem, że nie.- W końcu usiadła między dziewczynami ciemnowłosa i oparła się głowa o armię blondynki.- Nie wiem co zrobię. W sensie, pamiętasz, jak tobie wydawało się, że jesteś w ciąży?

- Ano... Ta mała dostała wtedy taki opieprz, ale Nino... Był niesamowity.- Cicho westchnęła. Nagle zadzwonił dzwonek i usłyszały głos Kagami.- Idę nalać se wina, na trzeźwo tego wieczoru nie przeżyję. A jeśli okaże się, że jesteś w ciąży...- Marinette poszła otworzyć drzwi japonce, a Alya i Chloe poszły do kuchni. Gospodyni dostała w ręce dwa testy ciążowe i to faktycznie te z wyższej półki cenowej. Ruszyły obie korytarzem do dziewczyn, a spotkanie było... nerwowe. Kagami spuściła wzrok i cicho się przywitała, a blondynka z szatynką wpatrywały się w nią oschle. W końcu Chloe podeszła do niej i podała jej kieliszek wypełniony winem.

- Masz, już ci nalałam. Tylko pamiętaj, uważaj. Mamy cię na oku.- Powiedziała, a Alya tylko zmrużyła oczy i odwróciła się na pięcie oraz ruszyła w stronę łazienki. Otworzyła drzwi Marinette i wskazała je dłonią, kulturalnie się kłaniając.

- Madame.- Powiedziała i uśmiechnęła się.

- Zrobię to raz dwa. -Wzięła głęboki wdech.- Chyba się popłacze.- Alya zamknęła jej drzwi przed nosem, a ona została sam na sam z testem ciążowym. Po zrobieniu, odłożyła je na umywalkę oraz wyszła z pomieszczenia.- Wynik będzie za piętnaście minut. Na obu. Dzięki, że tu jesteście.- Powiedziała. Wszystkie się uśmiechnęły.- I wiecie. Chyba ja byłabym szczęśliwa, ale wolę poczekać. Tak naprawdę mam pracę u Agres...

- Gdzie masz pracę?- Przerwała jej pytaniem Kagami.

- U Adriena. O dziwo zachowywał się całkiem normalnie.- Powiedziała, ale zwątpiła w swoje słowa, gdy ujrzała spojrzenie japonki.

- Jak próbowałam namówić go na randkę, spotkanie, cokolwiek, zachowywał się jak wariat. Ciągle gadał o tobie, że cię odzyska i tym podobne. - Odpowiedziała jej. Alya zmarszczyła brwi.

- Ale od tamtego czasu minął ponad rok. Mógł już zapomnieć lub się pogodzić.- Za argumentowała mulatka.

- Albo mogło mu totalnie odwalić na punkcie Marinette i nie cofnie się przed niczym, aby ja odzyskać.- Wtrąciła się blondynka, piłując swojego złamanego paznokcia.

- Sądzę, ze powinnaś po prostu na niego uważać.- Poradziła jej Kagami, kładąc dłoń na ramieniu.

- Pamiętaj, aby jednak nie skapnął się, że coś podejrzewasz. - Dodała swoje trzy grosze Alya.- Jeśli chociaż w ćwiartce jest tak jak opisała to Chloe lepiej mieć go na oku.- Marinette cicho westchnęła i spojrzała na zegarek.

- Testy. - Ruszyła do łazienki.- Nie dam rady.

- Matko.- Mruknęła Alya, wchodząc do pomieszczenia i łapiąc dwa prostokąciki obsikane przez gospodynie. Podała je dziewczynie, a ta niepewnie na nie spojrzała.

- No to było do przewidzenia.- Mruknęła i pokazała dziewczynom dwie kreski.- Pozytywny. To była chyba najbardziej przewidywalna rzecz. Równie dobrze mogłam tego nie robić.- Mówiła coraz to szerzej się uśmiechając.

- Czy ona się cieszy?- Zapytała Kagami, Alyę, a ta tylko wzdrygnęła ramionami w niewiedzy. Marinette nagle zaczęła podskakiwać jak przedszkolak i złapała stojąca najbliżej Chloe.

- Jestem w ciąży!- Powiedziała rozradowana, szamocząc dziewczyną.

- Moje wino!- Wrzasnęła blondynka w odpowiedzi.

- Jebać wino!- Odpowiedziała.

- No chyba cie pogrzało.- Mruknęła, w końcu się wyrywając.- I jak powiesz Luce?

- Wiem jak to zrobię.- Szepnęła i zaśmiała się złowrogo. Dziewczyny wymieniły się zmartwionym spojrzeniem.

- Te dwie butelki to za mało.- Mruknęła Alya.


Następnego dnia obudziła się w swoim łóżku, ale Luki nie było obok. Luka, ku jej radości, grał w salonie. W końcu niedługo wydanie nowej płyty. Potrzeba paru nowy kawałków, a jak ma wenę trzeba korzystać. Dziewczyna wstała oraz przeciągnęła się. Łagodnie złapała za swój brzuch z myślą, że im szybciej przekaże Luce, że zostanie ojcem tym lepiej. Wyszła z ich malusieńkiej sypialni (serio małej, łóżko zajmowało prawie całe pomieszczenie, musieli wchodzić na nie z jednej strony) i uśmiechnęła się do chłopaka. Chrząknęła, a on podniósł wzrok na nią.

- Herbaty?- Chciała dodać tatuśku, ale nagle się zawstydziła. Chłopak kiwnął głową, a ona ruszyła do kuchni. Nagle sobie przypomniała. Wstawiła czajnik z wodą na gaz i pobiegła do łazienki, a tam ze śmietniczka wyjęła swój test ciążowy. Przyjrzała mu się. - Łatwiej będzie mu pokazać.- Tikki złapała jej mały palec i uśmiechnęła się pokrzepiająco.

- Tak się ciesze, że będziesz miała dzieci.- Powiedziała, a Mari cmoknęła ją w tą dużą główkę. Poszła do kuchni i zalała Luce miętówkę po czym mu ja zaniosła oraz tuż obok długopisu, niezauważalnie zostawiła test oraz poszła poczytać sobie książkę. Niestety nie mogła się skupić, bo ciągle w głowie miała, różne wyobrażenia jak chłopak reaguje na test. Nagle usłyszała charakterystyczne siorbanie. Jaki on głośny, ale to urocze. Pomyślała.

- Hmmm?- Usłyszała wraz z dźwiękiem odkładanego kubka, a potem zaczął grać. Intensywnie, ale radośnie, więc dziewczynę to uspokoiło Zerwał się nadal grając i coraz mocniej szarpiąc za struny z natłoku emocji, aż w końcu jedna struna pękła, a po niej dwie kolejne. Po raz pierwszy odłożył gitarę, nawet nie patrząc czy trafiła na fotel i od razu pobiegł do dziewczyny. - Czy... Ja? W tobie? I... teraz...

- Mam ci wyjaśnić cały proces zapłodnienia jajeczka, Luka?- Zapytała Marinette, unosząc lekko brew do góry. Uśmiechnął się szeroko i usiadł obok niej. Nachylił się i złapał ją w pasie po czym zerwał się oraz zaczął okręcać się wokół własnej osi głośno się śmiejąc.

- Tak! Planowałem to później, ale nie szkodzi! - Krzyczał tak, że sąsiedzi na pewno go słyszeli. Po chwili się zatrzymał oraz postawił dziewczynę na podłodze. Klęknął przed nią i przyłożył ucho do jej brzucha.- Niech już wyjdzie. Teraz.

- Co?- Zapytała głupio Mari i już wiedziała. Będzie ciężko.

- Chcę ją lub go teraz. Chce teraz przytulać, utulać, zmieniać pieluchę, karmić... Nie, karmić ty będziesz, ale mogę kąpać i ubierać. Daj mi go teraz, proszę.- Spojrzała na niego z niedowierzaniem.

- Nie jestem chomikiem, moja ciąża nie trwa 18 dni.- Powiedziała, a chłopak cicho westchnął, obejmując ja mocno w pasie i wtulając w jej ciało.

- Zadbam o ciebie.- Pocałował delikatnie jej brzuch.- I o ciebie również.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top