Rozdział 5

  - Ha! Skończyłam!.- Mruknęła, kończąc doszywać koronkę do sukienki. Nagle do pokoju wszedł Luka z kubkiem gorącej czekolady z bitą śmietaną.

- Kochanie, pracujesz nad tym od tygodnia. Stworzyłaś już trzy sukienki, w tym suknię ślubną dla Alyi, gdzie wesele jest pod znakiem zapytania.- Podał jej kubek z napojem, a ona wzięła go w drobne rączki. Przed wypiciem, powąchała i ku swemu zdziwieniu, skrzywila się. 

- Wiesz, ja jakoś nie mam ochoty.- Stwierdziła, oddając mu naczynie.- A jeśli chodzi o suknie, zobaczysz. Spojrzy na nią i zwątpi w swoją decyzję.

- Przecież zawsze lubiłaś moje kakao.- Powiedział ze zdziwieniem, a dziewczyna machnęła na to ręką.

- Musiałeś zrobić coś inaczej, pachnie jakoś... inaczej. Nie mam ochoty po prostu.- Zirytowała się, a chłopak zrezygnowany odstawił kubek na komodę.

- Wszystko robiłem tak jak zawsze, ale no dobrze.- Pocałował ją czule w policzek.- Życzysz sobie czegoś makaroniku?- Dziewczyna delikatnie się uśmiechnęła i odłożyła poduszeczkę z igłami.

- Chyba masz rację. Przerwy potrzebuję.- Powiedziała, a Luka porwał ją w ramiona i wyniósł z pokoju, który przerobili w jej gabinet.

- W takim razie zabieram cię na kolację.- Powiedział, odstawiając Marinette na korytarzu i pomagając ubrać jej sweter. 

- Znowu na chińszczyznę do baru na rogu?- Zapytała, unosząc brwi, ale na ustach miała wesoły uśmiech.

- Oh, kochanie, jeśli chcesz gdzieś indziej to szepnij słowo.- Powiedział, a Marinette go pocałowała.- Uznam twe milczenie za zgodę, po czym zamknął drzwi i ruszyli na swoje ulubione sajgonki z kapustą i grzybami. Rozmawiali o najnowszym kawałku napisanym przez chłopaka i potrzebie kupienia firan, gdy Marinette dostała powiadomienie na telefon. " Dwa dni spóźnienia." Informacja od kalendarzyka miesiączkowego. Marinette zmarszczyła brwi i spojrzała na datę, po czym zacisnęła zęby. To nic nie znaczy.Pomyślała. Poczekam jeszcze kilka dni, przez stres czasami może się spóźniać. Dodała w myślach. Nagle poczuła dłoń chłopaka na policzku.

- Co się stało, wyglądasz blado.- Powiedział, a Marinette zaśmiała się nerwowo, usuwając powiadomienie.

- A tam, Alya pisze jakieś głupoty o swoim kocie. - Powiedziała, ale po podejrzliwym wzroku Luki wiedziała, że w to nie uwierzył. Czas na szybką zmianę tematu.- No to może zamówimy sobie po deserze?

- To co zwykle?- Zapytał z westchnieniem, a następnie zamówił po trzy ciastka z wróżbą. Jednym dla każdego i ostatnim wspólnym. Dziewczyna otworzyła swoje ciastko.

" Czeka cię wielka zmiana w życiu."

Marinette podała Luce swoja wróżbę oraz wzięła jego.

" Ktoś zrobi ci niedługo niespodziankę."

- O co im chodzi.- Mruknęła zirytowana, łapiąc z kawałek ciastka i chcąc je zjeść, ale kiedy je powąchała coś ją obrzydziło.- Neh. Chyba jakiś dziwny okres mi się zbliża, jestem dziwnie wrażliwa na zapachy.- Powiedziała oddając chłopakowi swoje ciastko.

- Mari, co się dzieje?- Zapytał lekko podenerwowany Luka.- Dziwnie się zachowujesz.

- Nie wiem, nic takiego. Otwórzmy to trzecie.- Stwierdziła, łapiąc za połowę ciastka. Chłopak po chwili złapał za drugą część i na raz przełamali. Ciemnowłosa złapała za papierek i postanowiła na głos przeczytać wróżbę.- Nie bój się tego co już się stało. -To chyba żarty.- Powiedziała zirytowana, pakując wszystkie karteczki do torebki, kiedy Luka płacił za kolację.- Głupie chińskie ciastka.

- Pewnie nie powiesz mi o co chodzi?- Zapytał, obejmując ja ramieniem, a dziewczyna westchnęła i pokręciła głową. Spojrzał w niebo.- Piękne są gwiazdy, szkoda, że w mieście tak rzadko je widać...- Marinette nie rozumiała co chłopak chciał jej przekazać, więc jedynie objęła go w pasie. W ciszy wrócili do mieszkania.

Następnego dnia, kiedy robiła na śniadanie placki ziemniaczane, ponieważ ziemniaki, jajka i cukier to jedyne co w domu mieli, zadzwonił nieznany numer. Odebrał go Luka, gdyż dziewczyna miała ręce całe w papce, a po chwili z nietęgą miną przyłożył do ucha Marinette. Jednocześnie mieszając dłońmi składniki, mruknęła pytająco do telefonu.

- Halo? Tutaj Kagami... Ja wiem, że... Wiem, że późno, ale trochę zajęło mi zebranie się w sobie.- Ciemnowłosa podniosła wzrok na Lukę.

- Och, oczywiście. Tylko, poczekaj... Pewnie chcesz pogadać. Ja teraz... Właśnie! Teraz!- Powiedziała.

- Co?- Usłyszała równocześnie ze słuchawki i od chłopaka.

- No tak! Robię placki ziemniaczane. Miałam na nie wielką ochotę. Tak czy siak, jeśli masz czas, wpadaj.- Powiedziała.- Ale bez miecza do szermierki. No i tego drewnianego.- Dziewczyna po drugiej stronie słuchawki się roześmiała. 

- Będę za 10 minut.- Powiedziała, a Luka odebrał telefon o Marinette, która przez cały czas trzymała go między głową, a ramieniem. 

- Nie gadaj, że teraz się z nią zaprzyjaźnisz.- Powiedział zmartwionym głosem, przytulając się do jej pleców i wdychając zapach jej włosów.

- Oczywiście, że nie. No ale trzeba w końcu zamknąć ten rozdział i...- Nagle chłopak ją odwrócił i pocałował, łapiąc w talii. Marinette bardzo chciała złapać go za ramiona, objąć w szyi albo chociaż włożyć palce w jego czarne kosmyki, ale dłonie miała w ziemniaku, jajku i soli, więc trzymała je w powietrzu.- Mmmm...- Mruknęła, gdy Luka odsunął się od niej i cmoknął ją w nos.

- Kocham cię tak mocno, że czasami mam wrażenie, że ta miłość rozsadza mnie od środka.- Marinette poczuła jak szybko bije jej serce, gdy usłyszała te słowa.

- Jakim cudem potrafisz rozkochiwać mnie w sobie co raz mocniej?- Zapytała, a chłopak roześmiał się i ją puścił.

- Mam dar.- Szepnął.- Skoro mamy mieć gościa, pozbieram swoje nuty z salonu i zrobię miejsce, gdzie będziemy mogli zjeść. Wszędzie walają się moje kartki i twoje skrawki materiałów.- Po czym wyszedł z kuchni, a dziewczyna wróciła do mieszania ciasta. Jak zabrała się za smażenie, zadzwonił dzwonek, więc Luka ruszył wpuścić dziewczynę. Kagami stanęła przed Marinette, a po chwili upadła na kolana i ukłoniła się. 

- Przepraszam cię za to co zrobiłam! Błagam o wybaczenie, byłam okropną osobą i nawet nie zasłużyłam na wybaczenie.- Powiedziała głośno japonka, nie podnosząc głowy, a Mari, stojąca z drewnianą szpatułką do obracania placuszków i różowym fartuchu, nie wiedziała co zrobić. Spoglądała to raz na swojego gościa, to na swojego chłopaka. Po chwili oddała mu pieczę nad smażeniem, a sama kucnęła przy Kagami.

- Wstań dziewczyno.- Powiedziała, łapiąc ją za ramię.- Ehh... Już ci wybaczyłam... Nie będę potrafiła ci zapomnieć, ale dzięki temu odkryła tak naprawdę z kim byłam. Bo w końcu... Czy skoro zrobił to z tobą czy nie zrobiłby tego z inną?- Zapytała, a Kagami chwilę się zastanowiła.

- Bardzo się wtedy upił, nie wiem czy wiedział z kim idzie do łóżka.- Odpowiedziała, a Marinette skrzywiła się lekko.

- Przepraszam, nie powinnam!- Zaczęła, ale gospodyni machnęła na to ręką.

- Sądzę, ze i na ten temat będziemy musiały pogadać.- Odpowiedziała jej Marinette, a Kagami pokiwała niechętnie głową.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top