Rozdział 27
Alya trzymała dłoń Maxa z szerokim uśmiechem, podczas gdy Mari z niedowierzaniem wpatrywała się w scenę odgrywającą się przed nią. Wzięła głęboki wdech, siadając ciężko na krześle w kawiarni. Jedno z jej dzieci postanowiło kopnąć ją w wątrobę przez co miała wrażenie, że zwymiotuje.
- Od kiedy? - Zapytała, głaszcząc uspakajając brzuch, ale niestety to nie pomogło, bo tym razem dostało jej się w nerkę.
- Od trzech tygodni. - Powiedział Max, ku zaskoczeniu Marinette bardzo ogólnie. Bez procentów, bez liczenia sekund i godzin. Uśmiechnęła się do siebie, z myślą jak ludzie z jej otoczenia potrafią się zmienić.
- Nie wiem jak Nino sobie radzi.- Szepnęła Mulatka. - Głupio mi trochę, że sobie tak szybko poradziłam, ale...- Chłopak delikatnie objął dziewczynę, przygarniając ją do siebie. Marinette ciężko było cokolwiek stwierdzić. - Chyba jestem szczęśliwa Mari.
- Kurwa, za dużo tego ostatnio.- Jęknęła dziewczyna, masując prawą skroń, kciukiem. Wzięła głęboki wdech. - Potrzebuje melisy.
- Już, biegnę.- Powiedziała przyjaciółka dziewczyny, ruszając ku kasie, a ciemnowłosa została sam na sam z ciemnoskórym.
- Czy ty wiesz, że ona była zaręczona z Nino?- Zapytała, mrużąc oczy. - Chyba się przyjaźniliście...
- Ja...- Pod wpływem zimnego wzroku Max na chwilę stracił pewność ciebie. Usiadł na przeciwko dziewczyny, drapiąc się niepewnie po potylicy. - Ostatnio widziałem go z jakąś blondynką. Po ich gestach... Na 78.34% udało mu się odpuścić.
- Jednak ludzie się tak łatwo nie zmieniają.- Mruknęła pod nosem Mari, a Max spojrzał na nią zaskoczony. - Nie pytaj, nie warto. Nie macie, nie wiem, jakiś zasad? Czegoś wam nie wypada? To była twojego kumpla! Mało tego, była narzeczona!
- Marinette, proszę. - Szepnął, pochylając się nad stołem. - Zwracasz uwagę innych. - Dodał, a Alya postawiła pustą filiżankę, torebkę z herbatą i dzbanek z wrzącą wodą na drewnianej tacy przed ciemnowłosą.
- A proszę bardzo. - Powiedziała mulatka, siadając obok przyjaciółki, po czym zaczęła rozpakowywać herbatę Marinette.
- Alya, błagam.- Jęknęła ciemnowłosa.- Nie jestem niepełnosprawna tylko w ciąży!- Tuż po skończeniu tego zdania, poczuła kopnięcie w żołądek. Skrzywiła się, kładąc dłonią na brzuch.- Ok, jednak rób.
Po chwili piła, małymi łyczkami, melisę, kiedy do kawiarni wszedł Adrien. Ciemnowłosa, machnęła do niego, widząc jak Alya spina się tuż obok. Chłopak usiadł pomiędzy Maxem, a Mari, uśmiechając się nieśmiało do mulatki. Spuścił zażenowany wzrok, gdy nie dostał żadnej odpowiedzi.
- No i po co tu przylazłeś, ruchaczu?- Zapytała mulatka, mrużąc oczy i zaciskając dłoń na szklance swojego Latte. Max złączył ich palce, aby trochę ją uspokoić.
- Ja go zaprosiłam. - Stwierdziła ciemnowłosa, upijając po chwili kolejny łyk. - Twoje ciągłe fochy na niego są co najmniej zabawne, a ja już mu wybaczyłam. JA!
- Marinette, ja ci przypomnę co on zrobił.- Odezwała się Alya, a jej głos przesiąknięty był złością.
- Ja pamię...- Blondyn próbował się wtrącić, ale Alya złapała czekoladową babeczkę Maxa w dłoń i rzuciła w chłopaka.
- JAPA, TY CHOLERNY ZBOCZEŃCU!- Krzyknęła i całą trójkę naszła myśl o niezłym charakterku dziewczyny. Blondyn złapał spadającą z jego twarzy słodycz i z lekkim niedowierzaniem spojrzał. Po chwili wyciągnął ja w stronę Maxa.
- Wiesz, chyba sobie odpuszczę.- Mruknął ciemnoskóry. - Możesz zatrzymać. - Marinette lekko się uśmiechnęła rozbawiona.
- A wracając.- Wtrąciła się, nadal zirytowana mulatka. - Wyruchał Kagami.
- W sumie pamiętam.- Powiedziała ciemnowłosa. - Dziewczyna została po tym lesbijką.- Stwierdziła, a Adrien schował twarz w dłoniach. - Alya, ja już się z nim dogadałam, pracuję u niego!
- No i co?- Mruknęła dziewczyna, spokojniejszym tonem.
- Spróbowalibyście się dogadać.- Westchnęła smutno dziewczyna.
- Mi serio odbiło.- Stwierdził mężczyzna, odgarniając przydługą grzywkę z twarzy. - Aż mi głupio teraz, szczególnie, patrząc na te drobinki tutaj.- Dodał, przykładając dłoń do brzucha dziewczyny. Marinette uśmiechnęła się, gdy Alya niepewnie dołożyła swoja dłoń obok Adriena.
- Może powinnam dać ci szansę.- Szepnęła. Nagle zobaczyli pewne męskie dłonie na ramionach Marinette.
- Mogę zabrać swoją narzeczoną, mamy małe zakupy do zrobienia.- Odezwał się Luka, na którego nikt nie zwrócił uwagi, pomimo, że stał za Mari od kilku minut. Adrien uśmiechnął się do nowoprzybyłego.
- Jasne, lećcie. -Powiedział, wstając. - Ja muszę się zbierać i zacząć szykować nowy pokaz. - Stwierdził.
- A my tu jeszcze zostaniemy. - Stwierdziła Alya. - Trochę wiszę Maxowi babeczkę.- Mruknęła, a po pożegnaniu się wszyscy się rozeszli.
Blondyn najbliższy pokaz, ze względu na cięcie kosztów, organizował u siebie w domu. Gdy pożegnał wszystkich robotników, którzy składali mu podest, postanowił wybrać do sklepu, aby kupić sobie piwo. Zapukał do gabinetu Suzie, a gdy otworzył ją zobaczył jak nadzwyczaj skupiona robi notatki w swoim notesie, uśmiechnął się i chrząknął kilka razy, aby zwrócić jej uwagę.
- Byłaś u fryzjera?- Zapytał, wskazując na grzywkę u siebie, a blondynka zaczerwieniła się lekko.
- Tak, tak.- Powiedziała. - Już niedługo kończę.
- Nie ma problemu.- Powiedział.- Idę do sklepu, chcesz coś?- Zadał pytanie.
- Znaczy... Ja mogę kogoś wysłać! Nie musi Pan wychodzić!- Wstała, próbując przekonać szefa do swojej racji, ale Adrien machnął na to ręką.
- To żaden problem. - Stwierdził.- To jak, coś słodkiego?
- Może jakieś chrupki?- Zapytała z uśmiechem, a chłopak kiwnął głową i ruszył ku wyjściu. Mijając pierwszy zakręt uderzył w kogoś. Zmarszczył brwi lekko podenerwowany.
- Uważaj jak choooo...- Gdy podniósł wzrok, zaniemówił. Dziewczyna przed nim ubrana była w złotą sukienkę z rozkloszowanymi rękawami i tiulowym dołem. Na twarz opadało jej kilka warstw materiału w kolorze sukienki, tworząc welon do nosa, uniemożliwiający rozpoznanie danej osoby. W dłoni trzymała złotą linkę. - Dzisz.- Dokończył szeptem, nie dowierzając własnym oczom.
- Ale proszę Pana.- Powiedziała kobieta, uśmiechając się łagodnie. Po chwili delikatnie linką złapała blondyna i przybliżyła go do siebie. Mężczyzna, nie wiedząc czy patrząc na warstwy materiału na oczy, czy na usta, stracił na chwilę dech w płucach. - Panie, przecież nie specjalnie to zrobiłam.
- Tak, tak! - Chłopak nadzwyczaj gorliwie się zgodził z urokliwą jego zdaniem nieznajomą. Kobieta opuściła narzędzie w dłoniach, które automatycznie oplotło się w jej pasie. Złapała jego twarz w dłonie.
- Czyli żaden problem.- Szepnęła, gładząc kciukiem jego policzek, a chłopak rozmarzony wpatrywał się w kobietę, kiwając głową. - Następnym razem...- Zaczęła, lekko przeczesując jego włosy dłońmi i zatrzymując się na karku.- Nie patrz się za długo w słońce, bo oślepniesz. - Dokończyła, odsuwając się. Złapała linkę w dłoń i zaczepiła się nią o najbliższą lampę.
- Nie...- Jęknął żałośnie Adrien, łapiąc nadgarstek dziewczyny.
- Muszę uciekać, nie powinieneś mnie nawet zobaczyć.- Szepnęła. Wyrwała dłoń z jego uścisku. - Nie patrz tak w słońce, mówiłam. Przepraszam.- Szepnęła, ostatni raz gładząc mężczyznę po policzku. - Olśnienie.- Powiedziała, a welon na jej twarzy zalśnił oślepiając mężczyznę. Po kilku minutach Adrien rozbudził się z dziwnego amoku, w którym nie potrafił skupić się na żadnej myśli, nie potrafił się ruszyć, a nawet widział mroczki przed oczami, jakoby za długo spoglądał w słońce. Zawrócił i ruszył zdezorientowany do domu, myśląc nad swoim dziwnym zachowaniu w trakcie spotkania z tą nieznajomą oraz próbą zrozumienia kim była.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top